Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Clarke~

Ja: Hej, masz
dzisiaj czas? :)

Finn: Nie, dzisiaj
nie dam rady,
muszę zostać dłużej
w pracy. Innym razem?

Ja: Jasne.

Odłożyłam telefon zrezygnowana. Spotykałam się z Finnem od dwóch miesięcy i naprawdę go lubiłam, ale spławiał mnie coraj częściej. Wiecznie nie miał dla mnie czasu, a jak już go znajdował to najwięcej spędzaliśmy go w łóżku. Nie to, że mi to jakoś strasznie przeszkadzało, ale czasami chciałabym po prostu posiedzieć i pogadać jak normalna para, a to nie zdarzało nam się często.

Westchnęłam i napisałam do Octavii, czy mogę do niej wpaść. Była sobota i naprawdę nie chciałam spędzać jej w domu. O. odpowiedziała niemal natychmiast, że mogę przyjechać nawet teraz i jeśli się pospieszę, to złapię jeszcze Raven, która akurat tam była. Ubrałam się czym prędzej i wyszłam z mieszkania.

Na szczęście udało mi się nie zastać Bellamy'ego. Nasze relacje nie zmieniły się specjalnie, myślałam, że po Dniu Dziękczynienia odnaleźliśmy jakąś nić porozumienia, ale nic z tego. Wszystko było w miarę okej, dopóki Blake nie dowiedział się, że z kimś się spotykam. Doprawdy nie wiedziałam co mu było do tego, ale miałam wrażenie, że diabeł wstąpił w niego od tego czasu. Chodził naburmuszony, kiedy tylko wspominałam Finna, to cały się spinał. Warczał na mnie bez powodu. Doprawdy, traciłam do niego cierpliwość.

*Dwa miesiące wcześniej*

-Co z tym kolesiem Clarke, jak mu było.. Finn prawda? Umówiłaś się z nim? - spytała Octavia.

-Jeszcze nie. Nie jestem pewna czy chcę. - odpowiedziałam.

Siedziałyśmy na kanapie w jej salonie i gadałyśmy o głupotach, a Bellamy siedział obok i próbował oglądać telewizję.

-Co za Finn? - spytał nagle Bellamy. Spojrzałam na niego zaskoczona.

-Chłopak, któremu Clarke wpadła w oko. - odpowiedziała Octavia radośnie, zanim ja zdążyłam choćby otworzyć usta. Miałam ochotę wspomnieć o Lincolnie, z którym Octavia spotkała się już dwa razy, w tajemnicy przez bratem, ale wiedziałam, że by mnie za to udusiła.

Bellamy nagle cały się spiął. Trwało to może kilka sekund, kiedy spowrotem zwrócił swoją uwagę na telewizor, przyjmując maskę obojętności. Nie rozumiałam jego reakcji, ale nie pytałam. To Bellamy, tego nie zrozumiesz.

*Teraz*

Kiedy przyszłam, Raven właśnie zbierała się do wyjścia. Ostatnio często się tak mijałyśmy.

-Gdzie się wybierasz? Uciekasz przedemną? - spytałam, pół żartem pół serio. Raven przewróciła oczami.

-Jasne, że nie. Mam randkę. - powiedziała, zakładając buty.

-Kiedy w końcu nam go przedstawisz? Spotykacie się od trzech miesięcy, a jedyne co o nim wiemy, to jak ma na imię. Ukrywasz coś przed nami? - spytałam.

-Finn jest... Specyficzny. Kiedyś wam go przedstawię, obiecuję. - powiedziała. Jakimś cudem, zarówno ja i Raven spotykałyśmy się z chłopakami o imieniu 'Finn'. I jakoś nie mogliśmy się dogadać, żeby spotkać się wszyscy razem.

-Raven, no nie bądź taka! Powiedz chociaż jak wygląda, no na boga! Nie możesz go wiecznie ukrywać! - zaprotestowała Octavia. Raven westchnęła.

-Ma brązowe włosy do ramion, jest mniej więcej mojego wzrostu, ma zielone oczy.. Nie wiem, co jeszcze wam powiedzieć. - powiedziała zwięźle Reyes. Zmarczyłam brwi. Ten opis dziwnie przypominał mi mojego Finna. Aż taki zbieg okoliczności? To w ogóle możliwe?

-Raven.. - powiedziałam zaniepokojona. Dziewczyna spojrzała na mnie.

-Co? - spytała. Wymieniłam spojrzenia z Octavią, najwyraźniej pomyślała o tym samym co ja.

-Jak ma na nazwisko twój chłopak? - spytałam. Raven popatrzyła na mnie dziwnie.

-A co to za pytanie?

-Po prostu odpowiedz.

-Collins, ale jakie to ma...

Raven urwała w połowie zdania i tylko mogłam sobie wyobrazić, jak wyglądał mój wyraz twarzy.

-Clarke, co jest? - spytała zaniepokojona Reyes, ale nie byłam w stanie wykrztusić słowa. -Clarke?

To się nie działo naprawdę. Nagle wszystkie jego wymówki nabrały sensu. To jak mało czasu dla mnie miał. W końcu dzielił go między dwie dziewczyny. Ogarnęła mnie wściekłość.

-Co za dupek.. - zdołałam jedynie wykrztusić. Raven chyba coś do mnie mówiła, ale nie słyszałam jej. Skierowałam się w stronę kanapy, czułam jakbym miała się zaraz przewrócić. Usłyszałam jak Octavia tłumaczy wszystko Raven. Dziewczyna z początku nie chciała wierzyć w to co słyszy, ale w końcu zaczęło to do niej docierać.

Po chwili usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam, że Raven zniknęła, a Octavia stoi bezradnie na środku pokoju, nie wiedząc co powinna zrobić.

Sekundę później drzwi otworzyły się ponownie, ale nie weszła przez nie Raven, a zdezorientowany Bellamy. Świetnie, tego mi było trzeba. - pomyślałam.

-Właśnie minąłem na schodach wściekłą Raven, mało nie skręciła sobie karku, zbiegając z nich, co się do cholery stało? - spytał chłopak. Wyglądał na zagubionego. Musiał być na zakupach, bo w rękach trzymał kilka siatek, ale jak tylko na mnie spojrzał, rzucił je tam gdzie stał i zaczął iść w moją stronę.

-Jezu Clarke, dlaczego płaczesz? - spytał i usiadł obok mnie na kanapie. Nawet nie wiedziałam, że płaczę, byłam zbyt wściekła, by zauważyć.

Zaczęłam kręcić głową i płakać jeszcze bardziej. Nie chciałam o tym nawet myśleć, a tym bardziej rozmawiać, a już na pewno nie z Bellamy'm.

-Okazało się, że Finn to skończony dupek i spotykał się jednocześnie z Clarke i z Raven. - pospieszyła z wyjaśnieniami Octavia.

-Chyba żartujesz.

-Wyglądam jakbym żartowała?

Bellamy wypuścił gwałtownie powietrze. Kątem oka udało mi się zobaczyć, że zacisnął ręce w pięści.

-Co za skurwiel.. - powiedział Bellamy, ledwno słyszalnym szeptem. Spojrzałam na niego, zaskoczona tą agresją. Co go to w ogóle obchodzi? - pomyślałam. -Mogę go zabić, jeśli chcesz. - powiedział po chwili, patrząc mi w oczy. Zaśmiałam się gorzko.

-Dzięki, ale wolałabym zrobić to sama. - odpowiedziałam. Bellamy uśmiechnął się lekko. Uśmiechnął się do mnie. To się raczej nie zdarzało. Ten dzień stawał się coraz dziwniejszy.

-Dzielna z ciebie Księżniczka. - powiedział cicho, na tyle cicho, że nie byłam pewna, czy sobie tego nie wymyśliłam. Po chwili chłopak otoczył mnie ramieniem, na co cała się spięłam. -Nie płacz. Nie warto.

-Łatwo ci mówić. - mruknęłam. Jego ręka wciąż spoczywała na moim ramieniu, to była chyba najbardziej niezręczna sytuacja w moim życiu, nie wiedziałam co mam robić, bałam się chociażby poruszyć. Po paru sekundach ciszy, Bellamy westchnął i zabrał rękę, a ja mogłam wreszcie oddychać.

-Co powiesz na lody, jakiś mocny alkohol i dobrą komedię? - zaproponował po chwili. Nie mogłam się nie uśmiechnąć.

-Wow, wiesz jak pocieszyć kobietę.

-Jestem ekspertem. - odparł, dumny z siebie.

Jak mogłabym odmówić?

Trzy godziny później nadal byłam w ponurym nastroju i nadal chciałam zabić Finna, ale o dziwo, nie chciałam zabić Bellamy'ego.

Octavia zadzwoniła do Raven, ale ta nie odebrała. Po chwili napisała tylko sms-a, że chce być teraz sama i nie ma ochoty na rozmowę. Zastanawiałam się czy Reyes będzie chciała jeszcze się ze mną przyjaźnić. Co prawda ta cała sytuacja nie była moją winą, przecież nic nie wiedziałam. Ale to jednak ja byłam 'tą drugą' i bałam się, że Raven odbierze to inaczej niż ja.

Byłam trochę wcięta i Bellamy zaproponował, że odwiezie mnie do domu. Specjalnie nic nie pił, by to zrobić. Mówiłam mu, że to głupie i przecież mogę wrócić taksówką albo autobusem, ale mnie nie słuchał.

Blake był dla mnie taki miły, że zaczęłam się zastanawiać, czy ktoś go nie podmienił. Octavia też patrzyła na niego jakby spadł z księżyca. Nie wiem czy spowodował to mój stan czy coś innego, ale Bellamy zdecydowanie nie był sobą tego popołudnia.

I podobało mi się to.

Bellamy zaparkował samochód pod moim blokiem. Zgasił silnik i spojrzał na mnie.

-Odprowadzić cię na górę? - zapytał, na co pokręciłam głową. -Napewno? Nie jesteś najbardziej trzeźwa na świecie, jesteś pewna, że wejdziesz po schodach? - tym razem zdecydowanie sobie ze mnie żartował, mogłam to stwierdzić po tym jego łobuzerskim uśmiechu, który pojawił się na jego twarzy.

-Bardzo śmieszne. - powiedziałam tylko, starając się za wszelką cenę nie dać mu tej satysfakcji i się nie uśmiechnąć. -Dziękuję Bellamy. Za wszystko.

Chłopak kiwnął głową. -Nie ma za co. - odparł tylko. Ponieważ nie dodał nic więcej, otwarłam drzwi i wysiadłam z samochodu. Pomachałam mu jeszcze po czym skierowałam się w stronę bloku.

Spodziewałam się, że gdy wejdę do mieszkania, rozpłaczę się jak małe dziecko, ale zamiast tego uśmiechnęłam się od ucha do ucha, sama nie wiedząc dlaczego.
______________________________________
Hej miśki 😘😘 co myślicie o relacji Bella i Clarke? Nie rozwija się za wolno? A może za szybko? Albo w sam raz? Chciałabym znać wasze zdanie na ten temat.

Pozdrawiam 😘😘😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro