Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Zostaw. Poradzę sobie. – powiedział słabym, ale zdecydowanym tonem omega i wyrwał swoją dłoń z mocnego uścisku alfy. Harry nie wiedział, co ma począć. Złość, zmartwienie, troska i masa innych emocji kotłowały się w jego umyśle. Co mu strzeliło do głowy, aby bez porozumienia z Louisem postanowił sięgnąć po najgorsze wyjście z tej całej popieprzonej sytuacji pomiędzy nimi? Popieprzonej przez jego decyzje? Decyzje motywowane strachem i egoizmem?

- Louis?

Głośne westchnięcie.

- Naprawdę uważasz, że jestem w stanie z Tobą teraz rozmawiać, Harry? – omega odwrócił się do alfy, a w jego oczach wezbrały łzy. – Nie mam na to siły. Nie mam siły i ochoty patrzeć na twoją twarz. Nie mam siły i ochoty słuchać tych samych pustych słów, którymi mnie mamiłeś... - przyznał, a Harry wiedział, że mówił prawdę. I nie potrzebował do tego połączenia.

- Masz rację. Nie zasługiwałeś na to. Nawaliłem. – odpowiedział alfa i zwiesił głowę. – Kochałeś mnie i byłeś przy mnie bez względu na wszystko, a ja to zdeptałem jak zwykły śmieć.

W odpowiedzi usłyszał trzask zamykanych drzwi i szczęk przekręcanego klucza w zamku.
Louis był zbyt wspaniałomyślny.


*

- Mama?

Louis raz po raz poprawiał koszulkę syna, choć ta była idealnie wyprasowana. Mały wilczek przyglądał mu się z lekkim zirytowaniem, cmokając głośno smoczkiem. Omega był pewny, że pochował wszystkie w miejscu, do którego Joseph nie miał dostępu, więc o tym jednym musiał najwyraźniej zapomnieć.

- Gotowy na odwiedziny u wujka Zayna? – zapytał pogodnie, jednocześnie łapiąc chłopca za nos. Odpowiedział mu głośny śmiech i głośny tupot nóżek, gdy Joseph pobiegł po swojego ulubionego pluszaka, którego zabierał ze sobą wszędzie. Nie minęła nawet minuta, gdy Joseph wrócił do salonu z bladożółtą kaczką o imieniu Boo pod pachą i zatrzymał się przy omedze, niecierpliwie przebierając nóżkami. – Teraz buciki i kurtka, Joey, i wychodzimy z domu, dobrze? - zapytał retorycznie, sięgając po dżinsową kurtką i adidasy.

Dziesięć minut później powoli maszerowali w stronę domu Zayna, który zgodził się zająć Josephem tego popołudnia.
Louis nie chciał zabierać syna na spotkanie z Harrym, bo dalej miał wiele wątpliwości co do zamiarów alfy. Być może martwił się na zapas, ale Styles zbyt mocno go zranił, aby od razu pozwolić mu na powrót i bycie częścią życia Joeya, dla którego alfa był zupełnie obcą osobą.

- Zan!!! – pisnął wilczek, gdy jego oczom ukazał się uśmiechnięty od ucha do ucha beta, który już na nich czekał przed domem. Joey puścił rękę omegi i popędził, ile sił w nóżkach, w stronę Zayna, który czekał na niego z rozłożonymi do uścisku ramionami.

- Dziękuję, że zgodziłeś się z nim zostać, Zee. – po raz kolejny omega podziękował mężczyźnie, który w naprawdę krótkim czasie stał się dla niego przyjacielem i powiernikiem.
Zayn nie znał całej historii ze Stylesem, ale i tak nie cierpiał tego człowieka z całego serca. Wystarczył sam fakt, że alfa zostawił Louisa w ciąży i zupełnie nie interesował się swoim synem. A gdy dowiedział się o tym, że alfa połączył się z omegą bez jego zgody, mało brakowało, aby rzucił wszystko, zaczął szukać mężczyzny i sprał go na kwaśne jabłko. I mógł przy tym poświęcić swój ulubiony kij do lacrosse. Na szczęście Louis odwiódł go od realizacji tego szalonego pomysłu. Na razie.

- Wiesz, że to dla mnie sama frajda. - odpowiedział szczerze beta, po czym zwolnił nieco uścisk wokół ciałka małego wilczka. - Chodź ze mną superbohaterze, mama musi załatwić kilka spraw. Pan Darcy już na nas czeka.

- Dars! Dars! – zawołał wilczek i nawet nie żegnając się z mamą, wyrwał się z ramion bety i pobiegł w stronę drzwi ciągnąc za sobą Boo.

- No tak, kot ważniejszy od własnej matki. – parsknął z udawaną urazą omega i zwrócił się do przyjaciela – Jestem pod telefonem, postaram się być przed szesnastą...

- Idź już, Lou. I pamiętaj: jedno złe słowo lub gest tego gnojka, a mój kij pójdzie w ruch. – zażartował Zayn, ale Louis wiedział, że naprawdę byłby do tego zdolny. 

I chyba nie miałby nic przeciwko temu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro