Złoty Kwiat x Tygrysia Gwiazda

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Na zamówienie ★narcyzia__
Dziękuje

Otworzyłam powoli oczy i ujrzałam obóz przez wejście do żłobka.
Jaki las jest cudowny o poranku.

Coś poruszyło się przy moim brzuchu, oh to mój Jeżynek się obudził. A Brunatna dalej śpi.
Polizałam czule każde z nich po głowie.

Mała spojrzała na mnie zaspanym wzrokiem.
- Wstajemy kochani - mruknełam
łagodnie.
Przeciągnełam się i usiadłam owijając ogon wokół Brunatki.

Przyjrzałam się Jeżynkowi, tak bardzo przypomina jego ojca.
Te same oczy, te same futro, wierna kopia.
Prawie.

Jego ojciec odszedł do klanu cienia ponieważ zdradził nas.
Słyszałam że spotyka się z jakąś pieszczoszką dwunożnych.
Co ma ona czego nie mam ja?!
Posmutniałam.

To już zamknięta sprawa, jak dla mnie może stać się karmą dla wron!

Moje przemyślenia przerwał gwałtowny ból.
Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam Jeżynka „polującego"
na mój ogon.
Pewnie znowu z nerwów machałam ogonem.

Wyrwałam swój ogon i poszłam przed wyjście wołając kociaki.
Szły przy moich nogach, tylko one mi zostały...

Na moje złociste futro zaczęły padać promienie słońca sprawiając że moje ciało przeszedło przyjemne ciepło.
Na polanę wchodziło coraz więcej kotów a obóz tętniał życiem.

Jakiś uczeń przyniósł mi tłustą mysz, podziękowałam i zabrałam się za posiłek.
Tymczasem brat z siostrą bawili się w walkę.

- Mamo, a jaki był nasz tata?- spytała Brunatka.
- On był... wspaniałym wojownikiem. Był silny i mężny...

Zaczęłam się robić zakłopotana, nie mogę im powiedzieć że ich ojciec był zdrajcą, nie mogę też go idealizować...
- I zrobił coś złego...- dokończyłam.
- A jak wyglądał?- kontynuował Jeżynek.
Zamruczałam rozbawiona.
- Tak jak ty.

Chwilę puźniej Ognista Gwiazda ogłosił zebranie klanu.
Jutro jest konfrontacja z klanem krwi. Znów go zobaczę...
Ale nie zginę! Dla moich kociaków.

Timeskip

Samotnicy nie zaatakowali, na razie.
Stoimy naprzeciw siebie, mój klan i wrogowie.
Tygrysia gwiazda zaczął z nim rozmawiać, stałam z tyłu więc niewiele widziałam.

Czułam dreszcz ekscytacji bitewnej.
Po kotach przeszło zaniepokojenie, widziałam to bo ich ciała zesztywniały a ogony wściekle waliły w ziemię.

Przepchnełam się na przód.
To co zobaczyłam zmroziło moje serce.
Nawet nie wiem co się działo wokół mnie.
Przecież nikogo nie było.
Byłam tylko ja i on.
Leżał na prochu w agonii.
Był po prostu przecięty.
Z jego boku wypływało wszystko,
Oczy jego przeszywał ból.

Nie mogłam tego znieść, to za dużo.
Przez tą ciszę przebijał się czyjś krzyk.
Boli mnie gardło, tylko czemu...?
I wtedy zdałam sobie sprawę że to ja krzyczę.
To tak boli, chciałam zapomnieć!
Ale jak zapomnieć?
Ja go kocham...

Zrozumiałam to za puźno, już za późno...
Wiesz...wybaczam ci zdradę, i klanu i mnie. Wybaczam ci chore ambicje i wszystko inne.
Wybaczam...
Wróć...

Opadłam z sił, zamiast krzyczeć dalej, po prostu położyłam się obok... I w ciszy mu towarzyszyłam w ostatnich chwilach...
Żegnaj

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Cuż, nie jest najgorzej, prawda?
Robiłam to na luźno ale nie wiem czy jakiś nastrój udało mi się uzyskać.

Proszę o rady, są bardzo przydatne

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro