•3.1•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tendo wszedł na salę gimnastyczną, gdzie niestety bądź stety, zastał jedynie Ushijime. Przeklnął w myślach, jednak postanowił go ignorować. Obiecał to Ai, chciał dotrzymać słowa.

- Satori.

Zignorował kapitana. Wziął delikatny wdech i po prostu wziął się za rozkładanie siatki.

- Satori.

Czerwonowłosemu drgnęła powieka, jednak starał się zachować stoicki spokój. Zamknął na chwilę oczy, wyobrażając sobie uśmiechniętą Ai i nagle jakby wszystkie złości poszły w niepamięć.

Do momentu, kiedy Ushijima nie złapał go za ramię. Odwrócił w swoją stronę, patrząc pogardliwie. Tendo natychmiast trzasnął w jego dłoń.

- Nie dotykaj mnie. - Warknął - Mów czego chcesz i spieprzaj. Nie mam ochoty nawet na ciebie patrzeć.

Wakatoshi prychnął pod nosem i w dosyć chamski sposób się uśmiechnął.

- Odkąd jesteś z Ai strasznie opuściłeś się w grze. Wszyacy są już znacznie wyżej aniżeli ty, więc nie pozostawiasz mi zbytnio wyboru...

Tendo zmarszczył brwi, nie wiedząc o co może chodzić Asowi.

- Musisz wybrać. Albo zostawiasz tę idiotkę i bierzesz się do roboty albo odchodzisz.

Źrenice Tendo się pomniejszyły, był w szoku. Powoli zaczęły puszczać mu nerwy. Złapał Asa za koszulkę i mocno ścisnął ją w pięści.

- Jak nazwałeś Ai? Powtórz to śmieciu!

Ushijima delikatnie się wzdrygnął. Nawet przy ostatniej bójce nie czuł od swojego byłego przyjaciela tak złowrogiej aury. Powoli zaczął żałować swoich słów, lecz duma nie pozwoliła mu odpuścić.

Chciał się zemścić i na Tendo, i na Ai.

- Idiotka. Tak właśnie ją nazwałem. Do tego jest zwykłą dziw...

Urwał w pół słowa.

Siła, z jaką pięść Tendo spotkała się z jego twarzą była niemiłosiernie potężna. Zszokowany Wakatoshi poleciał na parkiet, trzymając się za nos.

Prawdopodobnie złamany.

Satori stał w miejscu, czując jak wszystko w nim buzuje. Był wściekły i jakoś niespecjalnie miał ochotę to ukrywać.

Wtedy na salę weszła reszta drużyny.

- Ohayo! Satori, Ushijima! - Zawołał wesoły Semi, jednak widząc minę Satoriego i leżącego na parkiecie Ushijime, zaniepokoił się - O-Oi! Co się dzieje?

- Nie wtrącaj się, Semi. - Blokujący spojrzał na niego groźnie - A ty... - Zawrócił wzrok na Kapitana - Jeszcze raz powiedz złe słowo o mojej dziewczynie... - Złapał go ponownie za fraki i podniósł - Zabiję cię. Rozumiesz?

Ushijima był pod wrażeniem, jak wściekłość oddziaływała na przyrost siły u Satoriego.

- Pytam, czy się zrozumieliśmy?!

- W takim razie wypieprzaj z mojej drużyny! - Wakatoshiemu też puściły nerwy.

Odepchnął go i zacisnął pięści.

W tym momencie na salę weszła Ai, stanęła obok Semiego i spojrzała na niego pytająco. Platynowłosy prosiłop by wyszła z sali dla jej dobra, ale gdy znów zobaczyła napiętą sytuację między wiadomą dwójką, doskonale wiedziała jak to się skończy.

- Semi... Proszę powstrzymaj ich, nie mogą znów się pobić.

- Znów? - Spytał w szoku - Ai, błagam... Wyjdź na chwilę z hali. To nie jest widok, który powinnaś oglądać.

- Nie obchodzi mnie to. A skoro wy nie potraficie ich rozdzielić... To ja to zrobię!

Odbiegła od Semiego, który w pierwszych momentach próbował ją złapać. Niestety daremnie. W chwili gdy Ushijima próbował uderzyć Tendo, pomiędzy nich wtargnęła Ai...

- Zostaw go, Ushijima!

Wybrała niewłaściwe miejsce o niewłaściwym czasie.

- Boże. - Semi zakrył usta, a niedługo potem mała Ai opadła bezwładnie na parkiet.

Blokujący patrzył jak dziewczyna upada i przestaje się ruszać. Był przerażony. Poczuł nawet napływające do oczy łzy.

- Ty sukinsynie! Jak mogłeś! - Krzyknął, odwracając się w stronę Asa.

To co później się stało, ciężko to opisać. Tendo był w furii. Rzucił się na Kapitana, kompletnie nieświadomy tego co robi. Nie mógł przestać. Chłopcy z drużyny starali się go odciągnąć, ale nie byli nawet w stanie. Semi złapał Ai i odciągnął na bok, starając się ocucić.

Dostała naprawdę mocno, z jej rozciętej wargi poleciała krew. Eita wyjął chusteczki i nawilżył je wodą. Przemył jej wargę jak i twarz, mając nadzieję, że jak najszybciej się obudzi, a kolegom z drużyny uda się jak najszybciej rozdzielić walczących siatkarzy.

Blokujący przewrócił Asa i siadając na nim okrakiem, unieruchomił.

- Nienawidzę cię! Słyszysz?! Nienawidzę! - Krzyknął mu w twarz - Jesteś zwykłym sukinsynem, który odrzuca wszystkich wokół, a potem niszczy im życie, kiedy wreszcie są szczęśliwi!

Podniósł się i odsunął parę kroków, Ushijima ledwo trzymał się przy świadomości. Satori wziął parę głębokich wdechów.

- Jesteś najgorszym, co mogło przytrafić się Shiratorizawie. Podły, arogancji i zazdrosny kapitan... Nie potrafisz nic innego, niż wymagać od innych. A od siebie gówno dajesz!

Wszyscy członkowie drużyny patrzyli na Satoriego w ciszy, wiedzieli, że ma rację.

- To ty zepsułeś tę drużynę. Wszystkich przytłoczyłeś swoją samolubnością... - Prychnął w jego stronę - Zmieszałeś Ai z błotem, potraktowałeś jak rzecz! A teraz śmiesz wpieprzać się w jej życie ze swoimi brudnymi buciorami kiedy w końcu jest szczęśliwa! Co! Żal dupe ściska, że pokochała mnie, prawda?! - Zacisnął dłonie w pięści. - Każesz mi wypieprzać z drużyny, bo co?! Bo nie możesz znieść, że ani ja, ani Ai nie będziemy robić tego, czego ty oczekujesz! Ona nigdy nie będzie twoja! Nie pokocha takiego potwora, jakim jesteś ty!

Ai powoli zaczęła się budzić. Semi pomógł jej usiąść i podtrzymał, podając wodę. Martwił się o każdego z drużyny, ale o Ai najbardziej. Była najdelikatniejsza i wymagała dużej uwagi. Dziewczyna patrzyła na swojego ukochanego.

- Wstyd, że ktoś taki jak ty może nosić miano Kapitana i ASA Shiratorizawy. Jesteś po prostu obrzydliwy. - Wywarczał, natomiast Wakatoshi milczał, patrząc na niego ze wściekłością widoczną w oczach - Pieprzę tę całą siatkówkę, a w szczególności ciebie! Odwal się od Ai raz na zawsze i nigdy nie wracaj! Stale przynosisz tylko nieszczęście.

Odwrócił się i miał zamiar odejść do Ai, jednak jeszcze na moment się zatrzymał.

- Żałuję, że kiedykolwiek widziałem w tobie przyjaciela.

Powiedział i odszedł do niebieskowłosej. Ushijima rozszerzył oczy w szoku, jak gdyby nagle się opamiętując. Spojrzał na swoje pokrwawione kostki, a następnie na odchodzącego blokującego.

Bez słowa wstał i skierował się do wyjścia, wyszarpując się z uchwytu Goshikiego, który chciał mu pomóc.

- Skarbuś... - Satori klęknął przy dziewczynie - Przepraszam, że nie dotrzymałem obietnicy. Wybacz mi...

Ai dotknęła jego twarzy i oparła swoje czoło o jego, cicho wzdychając. Blokujący czule ją przytulił.

- Przepraszam, że musiało cię to spotkać. - Mówił dalej, głaszcząc ją po plecach - Więcej nie dam cię nikomu skrzywdzić. Masz moje pieprzone słowo.

*********************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro