•2.3•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ai właśnie wyszła ze szpitala, trzymając dłonie w kieszeniach kurtki. Tego dnia było wyjątkowo zimno, padał też śnieg, więc spacer ze szpitala do domu nie był najlepszym pomysłem, ale innego wyjścia nie miała. Nie chciała tułać się po autobusach w obawie, że się zgubi, a to było u niej bardzo prawdopodobne.

Przechodziła właśnie przez przejście dla pieszych, a kiedy znalazła się już po drugiej jego stronie, w oddali zobaczyła Ushijime. Spuściła więc głowę i chowając twarz w szaliku, miała zamiar przejść obok niego niezauważona. Nie udało jej się to.

- Ai?

Siatkarz chwycił ją za przedramię i zatrzymał, odwracając w swoją stronę. Dziewczyna nie zareagowała, stała w miejscu i nie podnosiła głowy. Dotychczas miała zamiar robić to, o co ją poprosił podczas ich kłótni. Lub raczej bardziej trafnym określeniem będzie, rozkazał. Nie odzywać się do niego. Ale jak mogła myśleć, podczas gdy on pieprzył takie głupoty, jak kilka chwil później?

- Słyszysz mnie? - Spytał dla pewności, ale ona wciąż milczała - Ai. Dlaczego się do mnie nie odzywasz?

Dziewczynę powoli zaczynała ogarniać złość. Czy on naprawdę był tak bardzo głupi? Nie pamiętał tego, co powiedział? Zacisnęła dłonie w pięści i wypuściła parę z ust, prostując się. Spojrzała na niego, a chłód jej niebieskich tęczówek wyrażał żal i złość.

- Głupie pytanie. - Wywarczała - I ty jeszcze śmiesz mnie o to pytać?

- Tak, bo zupełnie tego nie rozumiem. Nagle zaczęłaś trzymać się z Tendō i odsunęłaś się ode mnie. O co w tym wszystkim chodzi?

Dziewczyna oniemiała. Wyszarpała rękę z jego uścisku i odepchnęła go.

- Ty jesteś nienormalny, czy co?! Sam kazałeś mi się odpieprzyć, a teraz jeszcze masz o to do mnie pretensje?! Co ci do tego, że zadaję się z Tendō?! W ogóle, co cię obchodzi, co ja robię?!

- Bo jesteś moją przyjaciółką, do cholery! - Złapał ją za ramiona - I się martwię!

- Co? - Spytała kompletnie zbita z tropu - Przyjaciółką? - Pokręciła głową - Przypomniałeś sobie o mnie dopiero wtedy, gdy cię zostawiłam, tak? - Skrzywiła się - Tak się nie traktuje przyjaciół!

Odepchnęła go, tym razem mocniej. Widział na jej twarzy zmęczenie. Nie tylko zaistniałą sytuacją, ale i pobocznymi sprawami, takimi jak na przykład dodatkowa praca na utrzymanie domu.

- Ale nie masz się już czym martwić. Spokojnie możesz mnie ignorować dalej, bo już nie jesteśmy przyjaciółmi. - Westchnęła, wahając się nad wypowiedzeniem kolejnego zdania - I...Już nigdy nimi nie będziemy.

Odwróciła się i zaczęła powoli odchodzić. Zostawiła Ushijime na środku chodnika, z mieszanymi uczuciami.

~•••~

- Ai? Jesteś w domu? - Usłyszała w telefonie.

- Za chwilę będę, wracam właśnie z pracy. - Powiedziała, skręcając w ulicę, na której mieszkała.

Było już późno, około godziny dwudziestej. Po kilku następnych minutach rozmowy z czerwonowłosym, weszła na swoją posiadłość, a następnie do domu. Pożegnała chłopaka i zdjęła buty w przedpokoju. Ze zdziwieniem stwierdziła, że są tam też duże, męskie buty. W jej oczach pojawiły się iskierki szczęścia, ale równie szybko zniknęły, gdy weszła do salonu. Zobaczyła śpiącego na fotelu ojca z butelką alkoholu w dłoni. Pustą.

Pokręciła głową ze zrezygnowaniem i przykryła go kocem, delikatnie odbierając pusty przedmiot. Zgasiła światło w salonie, wyrzuciła butelkę do kosza i poszła na górę sprawdzić, co z jej bratem. Weszła do jego pokoju i spojrzała po całym pomieszczeniu, nie widząc nigdzie chłopaka. Zmarszczyła brwi i wyszła, gasząc światło.

Zauważyła też, że w jej pokoju pali się lampka. Zajrzała tam i znalazła zgubę. Czarnowłosy spał w jej łóżku i tulił do siebie jej bluzę. Niebieskooka westchnęła cicho i podeszła, siadając na brzegu łóżka. Tak to kończyło się za każdym razem, kiedy ich ojciec wracał pijany do domu.

Zielonooki zawsze wtedy chował się w pokoju Ai, łapał za jej bluzę i spał w jej łóżku. Bo tego pokoju ich ojciec nigdy nie odwiedzał, nie wiedzieli, dlaczego. Po prostu trzymał się od niego z daleka, więc było tam bezpiecznie.

Zazwyczaj ich ojca nie było w domu, rzadko kiedy wracał, a jeśli już, to zalany w trupa. To chyba bolało Ai najbardziej, że nie byli w stanie stworzyć normalnej, kochającej się rodziny. Owszem, ich matka była niczym anioł, zawsze gotowa stanąć za swoimi dziećmi, ale teraz była w szpitalu w ciężkim stanie. Został tylko ojciec, który w żadnym stopniu nie był w stanie sprawować opieki nad dziećmi.

Ai wyszła na balkon i przymknęła drzwi, żeby chłopakowi nie było zimno w środku. Wyciągnęła paczkę papierosów z kieszeni i jednego włożyła do ust. Poszukała chwilę zapalniczki, a gdy ją znalazła, odpaliła papierosa. Niby obiecała Satoriemu, że rzuci, ale to był jeden z tych momentów, w których to było jedyną odskocznią.

Wolała zapalić, niż wypić. Nie chciała skończyć jak własny ojciec, to było poniżej krytyki. Wiedziała, że palenie jest źle o prędzej czy później zachoruje na raka płuc, czy tym podobne, ale nie przejmowała się tym. Wkrótce dostała wiadomość. Zerknęła na wyświetlacz, gdzie widniała wiadomość od Tendō.

Cudowny Motylek Satori :

Śpisz już?

Przytrzymała peta w wargach i wystukała krótką odpowiedź.

Ai :

Jeszcze nie. Ojciec wrócił do domu.

Tendō po odczytaniu wiadomości delikatnie się wzdrygnął. Nie lubił jej ojca.

Cudowny Motylek Satori :

Mam przyjść?

Ai :

Może lepiej nie. Nie chce, żeby ojciec zrobił awanturę. Akio znowu może się przestraszyć, wiesz, że jest delikatny.

Cudowny Motylek Satori :

No dobrze. Zatem dobrej nocy, śpij dobrze. Kocham cię, Ai.

Uśmiechnęła się delikatnie i wyrzuciła niedopałek papierosa. Odpisała siatkarzowi i wróciła do pokoju, gdzie Akio wciąż słodko spał. Ai usiadła na fotelu i tak wzięła głęboki wdech, wracając myślami do spotkania Ushijimy.

**********************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro