•2.5•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ai po kilkuminutowej obecności Tendō, postanowiła pójść za nim. Nie chciała czekać tyle czasu. Skierowała się na sale gimnastyczną i jak niczego nieświadoma, otworzyła jej drzwi.

Momentalnie pobladła, widząc siatkarzy, którzy toczyli ze sobą bójkę. Chciała zawołać kogoś, ale przecież o tym godzinie wszyscy nauczyciele i uczniowie byli już w domach.

Podbiegła do nich, kiedy Tendō siedzący na biodrach Wakatoshiego, uderzył go z całej siły w twarz. Ai krzyknęła na nich, żeby przestali. Czerwonowłosy spojrzał w jej stronę zaskoczony, ale to było złą opcją. Kapitan wykorzystał jego rozkojarzenie i powalił na ziemię, zaczynając okładać pięściami.

Ai rozejrzała się i dostrzegła niedaleko metalową korbkę, którą szybko chwyciła. Ścisnęła ją mocniej w dłoni i zawahała się, ale widząc, do czego ich bójka może doprowadzić, zamachnęła się.

Cała trójka usłyszała głuchy brzdęk, a znokautowany Ushijima wyłożył się na parkiecie. No i Ai dopiero po tym zdała sobie sprawę, co zrobiła. Może i go nie zabiła, ale przez to uderzenie stracił na chwilę przytomność.

Dziewczyna spojrzała na oboje zmasakrowanych siatkarzy. Kucnęła przy Tendō, który usiadł.

- Satori... - Złapała delikatnie jego twarz w dłonie.

Czerwonowłosy unikał jej spojrzenia, patrzył w inną stronę. Dziewczyna westchnęła i przytuliła go czule.

- Dlaczego to zrobiłeś? - Spytała z bólem głosie.

Wakatoshi po chwili oprzytomniał, zdał sobie sprawę z tego, co się stało, fuknął parę gorzkich słów w ich stronę i wyszedł z sali. Ai pogłaskała go po głowie, przyklepując jego włosy.

- Chodź, idziemy do domu. - Podniosła się z nim - Muszę oczyścić ci rany.

~

- Cholera. Urządziłeś się. - Mruknęła, oczyszczając jego rozwaloną brew.

Miał też rozciętą wargę, podbite oko i kilka siniaków na brzuchu. Dziewczyna starała się jak najdokładniej i najdelikatniej wszystko zdezynfekować. Satori ciągle syczał pod nosem i cicho klął, ale widząc wzrok swojej dziewczyny, próbował być cicho.

- Podnieś koszulkę.

- Po co?

- Jak to, po co? Chce zobaczyć, jak bardzo cię pobił. - Wytłumaczyła.

- Spokojnie, on dostał bardziej.

- Nieważne, kto dostał bardziej. Nie powinieneś się z nim bić. Mogło ci się stać coś poważniejszego.

- Przepraszam.

Tendō delikatnie objął ją ramionami, ale niechcący uraził się w wargę. Zachował to jednak dla siebie, nie chcąc już zamartwiać niebieskowłosej i tak przeżyła przez niego spory szok.

Potarł jej plecy dłonią i zamknął oczy, natychmiast się relaksując. Ai działała na niego w sposób uspokajający. Kiedy była przy nim, to rzadko kiedy się denerwował, a nawet jeśli, to zaraz ją przepraszał za swoje zachowanie i zapominał o negatywnych emocjach.

- Może w ramach przeprosin, zabiorę cię gdzieś, co? - Spytał pocierając policzkiem o jej skroń.

- Na razie to ty siedzisz w domu i czekasz, aż wszystkie rany ci oczyszcze. Dopiero później porozmawiamy o wyjściu gdziekolwiek. - Ujęła jego twarz w dłonie i pocałowała bardzo delikatnie w spuchniętą wargę - Nadal boli? - Spytała zmartwiona.

- Dla twoich pocałunków zniosę każdy ból. - Powiedział i uśmiechnął się na tyle, ile pozwalała mu warga.

- Nie słodź już tak. - Westchnęła ciężko - I obiecaj mi coś.

- Wszystko, co zechcesz. - Zamrugał szybko, robiąc uroczą minę.

- Już nigdy więcej nikogo nie pobijesz. - Pogłaskała go po policzku - Zrób to dla mnie. Nie chce, żebyś wpadł w jakieś kłopoty, szczególnie, że teraz może je mieć przez byle pierdołę.

Chłopak mruknął coś pod nosem i odwrócił wzrok, robiąc niezadowoloną minę. Powiedziała jego imię, ale wciąż na nią nie patrzył.

- Obiecaj mi to.

- Dobra! - Fuknął zdenerwowany - Obiecuję! Zadowolona?

- Nawet nie wiesz, jak bardzo.

~

- Ło-o-o-o! Mówili mi uważaj na nią! - Zaczął śpiewać, a raczej drzeć się Tendō - Ło-o-o-o! Takie kobiety serca łamią!

Tańczył jak nienormalny po pokoju Ai, a ona w tym czasie spoglądała to na swojego chłopaka, to na telefon, gdzie wszystko się nagrywało.

- Ło-o-o-o! Mama nie przepada za nią! - Pokazał palcem na Ai, trzymając w drugiej dłoni szczotkę do włosów - Ło-o-o-o! Bo to mój zbuntowany anioł!

Ai zaśmiała się, kiedy Satori zaczął wywijać dzikie tańce w pokoju. Nastolatka pokręciła głową, widząc co oj wyprawia.

- I hyc! - Podskoczył, ale potknął się o własną nogą i runął z hukiem na ziemię.

- No...I widzisz, co wyszło z tego twojego "hyc"?- Prychnęła.

Podniosła się delikatnie i wyjrzała, czy aby na pewno chłopak jeszcze żyję. Zdziwiła się, kiedy nie zobaczyła go na podłodze.

- Cudowny Motylek atakuję! - Krzyknął, rzucając się na nią z zaskoczenia.

Niebieskooka pisnęła, kiedy ścisnął ją w talii i pociągnął za sobą, na łóżko. Nawet nie wiedziała kiedy, ale położył ją, a głowę schował po jej koszulką. Przyłożył usta do skóry jej brzucha i zaczął mocno dmuchać, wywołując u dziewczyny łaskotki.

Nie zwracał już nawet uwagi na bolące miejsca, zabawa była przednia i to się liczyło.

- Satori! Już! Błagam, koniec! - Krzyknęła, przerywając każde ze słów salwą śmiechu.

- Nie ma taryfy ulgowej! - Wciąż ją łaskotał.

Mimo, że próbowała go odepchnąć, to nie dała rady. Oboje mieli niezły ubaw, ale koniec końców Ai udało się go skopać z łóżka. Potem rolę się odwróciły.

- Proszę, Ai! Pozwól mi wejść na łóżko! - Krzyknął blagalnie, składając dłonie jak do modlitwy.

- Nie ma taryfy ulgowej! - Powtórzyła jego słowa, śmiejąc się pod nosem.

Ale potem i tak skończyło się na tym, że chłopak położył się obok niej, a dziewczyna przytulając się do jego boku, zaczęła zasypiać.

**********************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro