•Prolog•

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zawsze myślała, że jej zachowanie jest fajne. Dużo żartowała, starała się go rozśmieszyć. Dla niej dzień bez zobaczenia cienia jego uśmiech, był po prostu stracony. Chciała być powodem jego szczęścia. Momentami mówiła za dużo i zbyt szybko, to fakt, ale nie przypuszczała, że to wyprowadzi siatkarza z równowagi. Znali się od dzieciaka i byli niemalże nierozłączni.

Ale Ushijima nie miał anielskiej cierpliwości i końcu musiał to pokazać. Co prawda nie była to ich najprzyjemniejsza rozmowa, bo doprowadziła praktycznie do rozpadu ich znajomość. Do tej ostrej wymiany zdań doszło tuż przed wakacjami, na koniec drugiej klasy liceum. Dziewczyna wtedy nie zauważyła, że chłopak ma zły humor i widocznie przegięła. On nawet nie kontrolował tego, co mówi.

- Wiesz co?! - Spojrzał na nią z wyraźną złością w oczach - Najlepiej by było, gdybyś już nigdy się do mnie nie odezwała! - Wykrzyknął na całe gardło.

Spłoszone kruki zgromadzone niedaleko nich odleciały natychmiast, głośno przy tym kracząc i trzepocząc skrzydłami. Błękitnowłosa rozchyliła delikatnie wargi, starając przyswoić sobie słowa wypowiedziane przez Ushijime.

- Ale Ushi, ja tylko chciałam powiedzieć, że cię...

Nie pozwolił jej skończyć. Podniósł rozłożoną dłoń, dając jej do zrozumienia, że ma się uciszyć.

- Nie chce już nic od ciebie usłyszeć. Po prostu daj mi spokój.

Odwrócił się i przeszedł kilkanaście metrów, spojrzał na nią ostatni raz przez ramię. Stała w tym samym miejscu, ze spuszczoną głową, szeroko otwartymi od szoku oczami i napływającymi do oczu łzami. Wciąż miał szansę, by zawrócić, przeprosić i żyć tak, jak wcześniej. Ale on tego nie chciał, nie chciał tamtego życia.

Wznowił marsz, kręcąc pod nosem głową. W tamtej chwili nie obchodziły go uczucia Ai, miał dosyć. Tak po prostu. Zabrakło mu sił i odwagi, by wcześniej jej to powiedzieć, jednak w nieco delikatniejszy sposób. Według niego powiedzenie wprost, nieważne czy kogoś to zaboli, jest idealne. Widocznie jednak zapomniał, że jego przyjaciółka była nadwyraz delikatną osobą.

- Kocham... - Powiedziała szeptem w obawie, że Wakatoshi to usłyszy i znów się zdenerwuję.

Wzięła głęboki wdech i odwracając się, pobiegła w stronę swojego domu. Jej długie włosy podskakiwały z każdym krokiem i opadały na jej plecy. Szybko wbiegła do domu, a potem na górę do swojego pokoju, ignorując pytające spojrzenie młodszego brata.

Usiadła na łóżku i wzięła parę głębokich wdechów. Czuła się dziwnie, tak...Pusto. Przetarła twarz dłońmi i spojrzała na otwarte drzwi do łazienki. Przeniosła wzrok nieco wyżej, na zlew. Leżały na nim nożyczki, których ostrze błyszczało, gdy struga światła z pokoju na nie padła.

Powoli wstała i chwiejnym krokiem podeszła do wejścia. Zapaliła światło, a jej uwagę zwróciło lustro, w którym zobaczyła swoje odbicie. Błyszczące oczy w kolorze najpiękniejszego błękitu, delikatne rysy twarzy, trochę dziecięce i długie, niebieskie włosy, które farbowała jakiś czas temu, zdążyły już wyblaknąć.

Podniosła na oślep nożyczki i najpierw na wysokość szyi, patrząc wciąż w swoje odbicie. Potem przesunęła je lekko w bok, wydęła dolną wargę i rozsunęła ostrza. Cisze przerywał tylko dźwięk ścinanych włosów i jej przerywany oddech. Delikatne kosmyki wpadały do zlewu, tworząc malutki, blado niebieski stosik. Kiedy ponownie spojrzała na swoje odbicie, była nieco zdumiona.

Jej twarz nabrała dziewczęcych rys, oczy wciąż były zaczerwienione, ale nie zwracała na to uwagi. Co jakiś czas siąkała nosem, aż w końcu odłożyła nożyczki na bok, zebrała włosy w dłonie i ugniatając je w nich, wyszła z łazienki, a następnie ze swojego pokoju. Chciała zejść do kotłowni i spalić włosy, pozbyć się ich raz na zawsze, a razem z nimi, chciała by spłonęły również wspomnienia.

Nie liczyła na to, że za chwilę Ushijima stanie przed drzwiami jej domu, przeprosi ją, a ona rzuci mu się w ramiona i będą żyć długo i szczęśliwie. To było tylko żałosne złudzenie, na które miała nadzieję, i które nie mogło się spełnić. Pierwszy raz coś takiego od niego usłyszała, czuła tą nienawiść w jego słowach, skierowanych do niej. Bolało, ale nie mogła na to nic poradzić.

Wiedziała, że teraz będzie jej trudno spojrzeć mu w oczy, a co dopiero odezwać się. Potrząsnęła głową. Przecież kazał jej się już nigdy do siebie nie odzywać. Czy na pewno da sobie radę? W jej głowie krążyło to pytanie, więc Pokiwała energicznie głową.

Zamilknie.

Już na zawsze.

Zgodnie z jego prośbą.

***********************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro