26. Połamałbym skurwysyna

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

20 minut później podjechaliśmy pod mój blok. Ku mojemu zaskoczeniu pod wejściem stała już Natalie z moją torbą sportową w rękach. Otworzyła drzwi od mojej strony i rzuciła mi ją na kolana.

- Bawcie się dobrze. Jutro sobie pogadamy - posłała mi szeroki uśmiech, a potem zatrzasnęła za mną drzwi. Nic z tego nie rozumiałam.

Zaraz po zatrzaśnięciu drzwi auto ruszyło w nieznanym mi kierunku.

- Co to było? Kiedy wy się w ogóle zgadaliscie? - pytałam zaskoczona. Mężczyzna jedynie szeroko się uśmiechnął, a potem jego dłoń spadła na moje kolano. To był przyjemny dotyk.

- Tym się nie przejmuj. Zaraz podjedziemy pod mój hotel i zaczekasz chwilę w taxówce, żebym mógł wziąć ubrania dla siebie, w porządku? - machinalnie przytaknęłam głową. Niewiele rozumiałam z tego co się działo, ale z doświadczenia wiedziałam, że Thymona po prostu nie dało się zrozumieć.

Dotyk jego dłoni zniknął, a zamiast tego zabrał torbę, która wciąż leżała na moich kolanach i podłożył ją pod swoje nogi.

Po chwili auto się zatrzymało, a on wysiadł i wszedł do wysokiego zadbanego budynku nad którego wejściem widniał napis The Focus Hotel. Podczas, gdy on zniknął w środku i nie wracał, zastanawiałam się nad tym wszystkim. Nad tym jak bardzo znów go pragnęłam w swoim życiu. Nad tym jak znowu nie potrafiłam mu odmówić. I nad tym, że pomimo tego wszystkiego co się wydarzyło to wciąż mu ufałam. Właśnie zabierał mnie w jakieś nieznane mi miejsce, a ja się wcale nie bałam. Był jedyną osobą poza Natalie, której bezgranicznie ufałam.

Kilka minut później drzwi od jego strony się otworzyły, a wtedy się wzdrygnęłam wyrwana z myśli. Chłopak usiadł obok i odłożył swoją torbę obok mojej.

- Możemy jechać - odezwał się w kierunku kierowcy, który przytaknął głową, a potem ruszył w nieznanym mi kierunku. Wcześniej podczas jazdy do mojego domu wyłapałam jakiś adres, ale nie znałam go. Nie wpadłam też na pomysł, aby sprawdzić na telefonie co się tam nie znajdowało, nie pomyślałam też o tym, aby zajrzeć do torby. Chyba po prostu lubiłam, gdy mnie zaskakiwał. Lubiłam czuć tą ekscytację, gdy nie wiedziałam dokąd zmierzaliśmy. I to, że to zawsze było miejsce idealne trafione w punkt.

Oparłam głowę na jego ramieniu, a wtedy jego dłoń mnie objęła i przysunęła jeszcze bliżej siebie. Wtedy właśnie poczułam się jak na swoim własnym miejscu na świecie. Gdzieś gdzie już od dawna powinnam być. I to było tak piękne uczucie, że za nic nie chciałam się go pozbywać.

Jeszcze mocniej się w niego wtuliłam, a nagły spokój mnie objął. Czułam się idealnie. Żałowałam, że to już niedługo się skończy.

- Vicky? - uniosłam wzrok na przystojną twarz mężczyzny, na której był ukazany uśmiech. - Już jesteśmy - odezwał się, a palcem delikatnie prześledził mój policzek.

Podniosłam się do siadu i przesunęłam wzrokiem po otoczeniu. Faktycznie staliśmy w miejscu, a kierowca w zniecierpliwieniu czekał aż wysiądziemy.

Chłopak podał mężczyźnie kilka banknotów, założył jedną torbę na ramię, a drugą włożył w dłoń, otworzył drzwi i wyszedł z auta. Przesunęłam się na siedzeniach i wyszłam tym samym wyjściem co on. Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi, taxówka odjechała.

Wtedy przeniosłam wzrok na budynek przed nami. Od razu szeroki uśmiech pojawił się na moich ustach.

- Podoba się? - kątem oka widziałam jak się uśmiecha. Znał mnie. Wiedział, że tutaj poczuje się najlepiej.

- Wiesz, że tak - w tym momencie poczułam jak splótł nasze palce ze sobą i pociągnął mnie w kierunku wejścia. Bez wahania za nim poszłam. - Dziękuję - odparłam.

- Byłaś tu już? - spytał, otwierając mi przeszklone drzwi.

- Nie było okazji - wzruszyłam lekko ramionami, a chłopak posłał mi zaskoczone spojrzenie.

Znaleźliśmy się w środku. Od razu w oczy rzuciła mi się oślepiająca biel ścian. Podłogi zostały wyłożone jasnymi deskami. Blat, za którym siedziała kobieta ubrana w przepisowy biało - niebieski mundurek został wykonany z drewna orzechowego.

- To co ty robiłaś przez tyle lat? - spytał.

- Uczyłam się i pracowałam - mruknęłam zawstydzona. Czułam się idiotycznie.

- Więc dobrze, że wróciłem. Teraz dopiero zaczniesz żyć - stwierdził. Nie umiałam powstrzymać uśmiechu.

Chwilę później zatrzymał się przy blacie i wykupił dla nas pakiet na dwie godziny. Potem oddał mi moją torbę i rozdzieliliśmy się do swoich szatni.

Zajęłam miejsce na ławce między szafkami. Otworzyłam torbę, a wtedy moim oczom ukazał się zielony dwuczęściowy strój kąpielowy z wiązaniem na karku.

Uśmiechnęłam się pod nosem, dziękując w myślach Natalie za wybranie akurat tego. Chciałam się pokazać z dobrej strony. Chciałam mu się podobać. Chciałam, aby mnie pragnął.

Przebrałam się w przyszykowane ubranie, zamknęłam ubrania w szafce, a potem weszłam na pływalnie. Ku mojemu zaskoczeniu chłopaka jeszcze nie było. Postanowiłam, więc na niego zaczekać i oparłam się bokiem o ścianę niedaleko wejścia do męskiej szatni.

- Hej - usłyszałam obok siebie męski głęboki głos, więc automatycznie obróciłam głowę w kierunku mężczyzny. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to jego blond czupryna i niebieskie oczy, które się wyróżniały na tle jego jasnej karnacji. - Jesteś tu z koleżanką? - spytał, wsuwając dłonie do kieszeni swoich niebieskich spodenek. Oparł się bokiem o ścianę, a mięśnie jego ramion i brzucha się napięły.

Pragnęłam powiedzieć, że byłam tu z chłopakiem, ale Thymon nim wcale nie był. Zamiast tego wybrałam więc najbardziej dogodną opcję.

- Z przyjacielem - mruknęłam.

- Przyjacielem? - powiedział to w taki sposób jakby próbował siebie przekonać, że naprawdę nic mnie z nim nie łączyło. Rzecz w tym, że łączyło.

- Na cokolwiek liczysz to.. - przerwałam, gdy poczułam jak męska dłoń zaborczo oplotła mój pas. W momencie, gdy jego palce zacisnęły się na moim biodrze, przeszedł mnie dreszcz.

- Cześć - zirytowany męski głos dotarł prosto do moich uszu. Dostałam gęsiej skórki, słysząc ten ton. - Radziłbym Ci spieprzać - wycedził przez zaciśnięte zęby.

- Wyluzuj stary - blondyn wywrócił oczami, a potem odszedł z krzywą miną.

- Zostawiam Cię na chwilę, a już mi ktoś próbuje Ciebie ukraść - burknął ponuro, kierując swój wzrok na mnie. - Połamałbym skurwysyna, gdyby Cię dotknął - w jego głosie pobrzmiewała groźba, a wtedy z jakiegoś powodu moje ciało przeszył dreszcz.

- Tylko ty możesz mnie dotykać - odparłam całkowicie poważnie, na co w końcu na jego ustach pojawił się uśmiech. Pochylił się, a potem wyszeptał mi do ucha:

- Dobrze, że o tym wiesz - pocałował mnie w policzek. - Cudownie w tym wyglądasz - przesunął nosem po płatku mojego ucha, a mi automatycznie zmiękły kolana. Doprowadzał moje ciało do szaleństwa tak prostym dotykiem. Jak jeszcze te pare lat temu.

Niespodziewanie odsunął się i nawet nie zdążyłam zareagować, gdy podniósł mnie na ręce, jedną dłoń podkładając pod moje plecy, a drugie pod kolana.

Zdążyłam tylko pisnąć zanim oboje zanurzyliśmy się w ciepłej wodzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro