3. Należeliśmy do przeszłości

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa Thymona

Jak każdego ranka równiutko o 6 wyskoczyłem z łóżka. Przebrałem się w swój strój sportowy, który składał się z czarnych dresów, szarej koszulki, a na to wrzuciłem jeszcze czarną bluzę. Wsunąłem airpodsy do uszu, z których już po chwili popłynęła muzyka. W następnej kolejności założyłem obuwie, a potem wybiegłem z domu, pozwalając sobie na chociaż chwilowe oderwanie się od rzeczywistości.

Jak każdego dnia byłem podczas przebywania swojej standardowej trasy, gdy coś przykuło moją uwagę. Właśnie to całkowicie wbiło mnie w ziemię, a mózg na chwilę zapomniał co tu robił i po co.

Przesunąłem wzrokiem po każdym oknie w jej domu, zastanawiając się co to obce auto robiło pod nim.

Wróciła? - to pytanie przetnęło burzę, która wytworzyła się w mojej głowie.

Szybko pokręciłem głową.

Ona nie jeździ autem.

Perspektywa Victorii

Leniwie otworzyłam powieki, po czym cicho ziewnęłam, jeszcze bardziej wtulając twarz w poduszkę.

Przesunęłam dłonią po drugiej części łóżka, jednak już po chwili westchnęłam, czując zimno i brak drugiego człowieka.

Tęskniłam za Arthurem. Marzyłam o tym, że mógłby właśnie stanąć w drzwiach i się uśmiechnąć w swój wyjątkowy sposób. Ten, który sprawiał, że nogi się pode mną uginały.

Uśmiechnęłam się na tą myśl, po czym sięgnęłam po telefon, który spoczywał na szafce nocnej. Moje brwi powędrowały do góry, gdy tylko zobaczyłam godzinę. 8:38.

Praktycznie nigdy nie zdarzało mi się spać do takiego późna. Już dawno przyzwyczaiłam się do tego, że swój dzień zaczynałam o 6, a często nawet 5 rano. W jakiś dziwny sposób nawet to polubiłam. Czułam się wtedy znacznie żywsza, a dodatkowo nie marnowałam dnia na spanie. Tak było mi dobrze, chociaż czasami dobrze było móc obudzić się z własnej woli i dokończyć sen, który aktualnie się miało.

Zbiegłam schodami na dół, po czym zajęłam się parzeniem kawy w ekspresie.

Miałam dzisiaj naprawdę dobry humor. Nie wiedziałam do końca czym był spowodowany, ale cieszyłam się. Jak na razie wszystko szło po mojej myśli. Nawet pogoda za oknem była ładna i wydawała się nawet ciepła.

Zanuciłam pod nosem melodię piosenki, która pojawiła się w mojej głowie, po czym uśmiechnęłam się do samej siebie. Za kilka godzin miała przyjechać Natalie z Evanem, a już jutro Arthur. Szeroko się uśmiechnęłam na tą myśl.

***

- Poproszę sernik i herbatę z cytryną - odezwałam się do młodej kelnerki, która wciąż posyłała mi wesoły uśmiech. Cóż, z pewnością jej dzień był równie dobry jak mój.

- To wszystko? - dopytała, zapisując zamówienie w notesiku, który ściskała w swojej chudej dłoni.

Przytaknęłam głową, a w momencie gdy odeszła, odwróciłam od niej wzrok i wlepiłam go za okno. Pogoda w Filadelfii była znacznie lepsza niż w Nowym Yorku, a przynajmniej o tej porze roku. Tutaj było też na tyle ciepło, że mogłam zarzucić na ramiona jedynie cienką kurtkę czy bluzę i byłoby mi wystarczająco ciepło.

- Pani zamówienie - odezwała się kelnerka, stawiając na moim stoliku kubek z parującym napojem oraz mały talerzyk z ciastem. Posłałam jej szeroki uśmiech, a wtedy odeszła.

Przesunęłam wzrokiem po widoku za oknem, po czym z uśmiechem zabrałam się do jedzenia. Moje myśli odpłynęły w kierunku Arthura. Naprawdę chciałam do niego zadzwonić, ale wiedziałam, że o tej godzinie z pewnością był już w pracy, a naprawdę nie chciałam mu przeszkadzać. Postanowiłam, że zaczekam aż sam to zrobi.

Wzdrygnęłam się, gdy nagle ktoś wszedł do środka, wprowadzając w ten sposób zimno, które szczelnie objęło moje ciało. W kawiarni zrobiło się nagłe poruszenie, na co zmarszczyłam brwi, zastanawiając się czy może ktoś znany się pojawił. Gdy chciałam już podnieść wzrok, mój nos wyczuł zbyt znajomy zapach, który rozprzestrzenił się wokół. Od razu się wyprostowałam, a moje dłonie zacisnęły. W jednej sekundzie wszystko do mnie dotarło - tylko jeden facet potrafił wywołać aż takie poruszenie, nie będąc wcale sławnym.

Chociaż nie chciałam to mój wzrok poleciał w kierunku lady, przy której stała znajoma sylwetka. Przełknęłam głośno ślinę, przesuwając wzrokiem po jego ciele. Wyglądał tak dobrze jak jeszcze 7 lat temu. Stał się tylko jeszcze wyższy i bardziej postawny. Bez problemu mogłam stwierdzić, że przez te lata wcale nie próżnował i sporo czasu spędzał na ćwiczeniach.

Nie wiedziałam jak miałam się zachować. Podejść i się przywitać? Zignorować? A może najlepiej uciekać z krzykiem? Prychnęłam na swoją ostatnią myśl.

Wstrzymałam powietrze, gdy odwrócił się przodem w moim kierunku, a nasze oczy się spotkały. Miałam wrażenie, że wszystko wokół nas stanęło. Tylko moje serce działało na pełnych obrotach.

Gdy w końcu na jego ustach ukazał się szeroki uśmiech, nie mogłam powstrzymać własnego. Przed oczami mignął mi moment, w którym to właśnie ten uśmiech mnie zdobył, ale szybko odepchnęłam to od siebie.

Przez głowę w tej chwili przechodziło mi całe mnóstwo myśli. Przez sekundę poczułam się jakbym cofnęła się te wszystkie lata do tyłu i totalnym przypadkiem spotkała go w dokładnie tym samym miejscu, w jakim się aktualnie znajdowaliśmy.

Moje oczy tak jak wtedy nie mogły odwrócić od niego wzroku, a uśmiech nie potrafił zejść z ust.

Nie mogłam uwierzyć w to, że tu naprawdę stał. Po tych cholernych 7 latach w końcu go widziałam.

W chwili, w której wszystko do mnie dotarło, otrząsnęłam się, a wtedy chciałam się stąd jak najszybciej wydostać. Odwróciłam wzrok od chłopaka, po czym rzuciłam banknot na stół i, zabierając ze sobą płaszcz, i torbę, wyszłam z lokalu. Odetchnęłam w momencie, gdy świeże powietrze dotarło do moich płuc, jednak nawet na sekundę się nie zatrzymałam. W tym momencie chciałam być jak najdalej stąd, ale to niestety nie było mi dane, gdyż już po chwili męska, silna dłoń zacisnęła się na moim nadgarstku. Od razu skamieniałam, biorąc głębokie wdechy do płuc. Czułam, że się dusiłam, że jego dotyk mnie parzył, a zapach odbierał możliwość racjonalnego myślenia.

- Nie takiej reakcji się spodziewałem - odparł tuż przy moim uchu, na co zagryzłam wargę, a moje oczy delikatnie się przymknęły. Jego głos był niski, przyprawiający o dreszcze i niszczący wszystkie moje nadzieje, i chęci na ucieczkę.

Odetchnęłam, próbując opanować moje zniszczone nerwy, jednak w tym właśnie momencie, odwrócił mnie w swoim kierunku. Znowu zapomniałam jak się mówi, gdy tylko moje oczy spotkały się z tymi jego.

Słodki Jezu

Z bliska były jeszcze lepsze i wciąż takie same jak wtedy.

- Tęskniłem za Tobą - powiedział, po czym niespodziewanie objął mnie ramionami. Przez chwilę nie wiedziałam co ze sobą zrobić, ale potem wtuliłam się w niego, oplatając dłonie wokół jego torsu. Mój czubek głowy sięgał mu lekko poniżej ramion, lecz to go nie powstrzymało w zanurzeniu nosa w moje włosy. Odetchnęłam, czując obezwładniającą mnie ulgę i spokój. Od zawsze był moim ukojeniem.

- Ja za Tobą też - wyszeptałam tak cicho jakby to była tajemnica. W gruncie rzeczy nią była. Teraz tylko on i Natalie o tym wiedzieli. Nikt inny nie miał prawa, aby znać tą tajemnicę. I nie chodziło mi tu tylko o to, że brakowało mi go tylko w roli mojego chłopaka. Był też moim przyjacielem, którego po całej tej sytuacji straciłam.

- Zmarzniesz - odezwał się po dobrych kilku minutach, gdy w końcu się ode mnie delikatnie odsunął. Zmarszczyłam brwi, nie mając pojęcia o czym mówił. Wtedy wziął płaszcz z moich rąk i zarzucił mi go na ramiona.

- Oh, dziękuję - mruknęłam zawstydzona. Znowu przez niego odfrunęłam i totalnie zapomniałam o otaczającym świecie.

- Może się przejdziemy? - spytał, posyłając mi szeroki uśmiech. Bezmyślnie przytaknęłam głową, więc już po chwili ruszyliśmy ulicą w nam chyba obojgu nie znanym kierunku. - Co u Ciebie? - wsunął dłonie do kieszeni, a wtedy mój wzrok automatycznie zleciał na nią. Zamrugałam kilka razy oczami zauważając zegarek, który mu kupiłam.

Wciąż go nosił.

Automatycznie zaschło mi w ustach, a w gardle pojawiła się ogromna gula. Czułam się cholernie winna. Teraz zrozumiałam, że powrót tutaj był strasznym błędem. Nie chciałam go zranić. Jeśli on wciąż coś do mnie czuł to ta historia musiała się we właśnie ten sposób skończyć.

- W porządku - odparłam, lekko zagryzając wargę. Nie miałam pojęcia jak się przy nim zachować. - A u Ciebie? Wszystko okay? - spytałam, śledząc wzrokiem każdy cal jego twarzy.

- Teraz nawet lepiej - przyznał, oddychając z ulgą. Od razu zacisnęłam usta w wąską linię. Nie miałam pojęcia co myślał o nas i czy wciąż miał do mnie jakieś uczucia, a ta myśl mnie przerażała. Wiedziałam, że nas nie ma i już nigdy nie będzie, więc fakt, że w takim wypadku musiałabym go zranić, cholernie bolał.

Otworzyłam już usta, aby wyznać mu to, że miałam chłopaka, w którym byłam zakochana i, że to co było należy już tylko do przeszłości, ale właśnie w tym momencie, mój telefon zadzwonił. Westchnęłam z frustracją, po czym wplątałam dłoń we włosy, zauważając na ekranie napis: Natalie.

- Przepraszam na chwilkę - odezwałam się, po czym przeciągnęłam zieloną słuchawkę po ekranie. - O co chodzi? - mruknęłam lekko podirytowanym głosem.

- Żartujesz sobie? Gdzie ty jesteś? Czekamy na Ciebie pod Twoją chatą. Lepiej się pośpiesz - burknęła, po czym się rozłączyła. Zmarszczyłam brwi, podnosząc wzrok na godzinę w rogu ekranu. 10:34. W życiu nie spodziewałam się ich tak wcześnie. Sądziłam raczej, że Natalie to zacznie się zbierać za dopiero jakąś godzinę. Najwyraźniej wciąż potrafiła mnie zaskoczyć.

- Muszę już iść - odezwałam się w kierunku chłopaka. - Goście przyjechali wcześniej niż się spodziewałam - wytłumaczyłam się, zauważając jego zawiedzione spojrzenie.

- W porządku, może jeszcze uda nam się spotkać - posłał mi delikatny uśmiech, na co ja jedynie niepewnie przytaknęłam. Z jednej strony naprawdę tego chciałam, ale też to co się teraz między nami działo było strasznie skomplikowane.

- No to może do zobaczenia - uśmiechnęłam się niemrawo, po czym się odwróciłam i, nie oglądając się za siebie, ruszyłam w kierunku domu.

Przez całą drogę nie umiałam się skupić. Moje myśli wciąż krążyły wokół tego spotkania. Wokół tego cholernego zegarka na jego nadgarstku, na widok którego zrobiło mi się cieplej na sercu. Te myśli, a właściwie to wszystko co było z nim związane, było cholernie złe. Nie chciałam już wracać do przeszłości, do której właśnie on należał. Musiałam żyć dalej. Kochać i być kochaną tak jak na to zasługiwałam. Jeśli jeszcze raz się spotkamy to wiedziałam, że powiem mu o moim związku. Że dam do zrozumienia, że między nami już się nic nie wydarzy. Że my należeliśmy już tylko do przeszłości.

***

Uśmiechnęłam się na widok przyjaciółki, która z wkurzoną miną opierała się o bok auta jej i Evana. Gdy w końcu mnie zauważyła, posłała wściekłe spojrzenie.

- Cześć, złośnico - prychnęłam cicho, po czym ją objęłam, na co ta wywróciła oczami, jednak po chwili sama mnie też objęła.

- Hej - burknęła, a potem złapała za swoją walizkę i ruszyła do wyjścia. Przeniosłam wzrok na Evana, który wywrócił oczami na jej zachowanie.

- Pokłóciliście się? - uniosłam brew, na co ten westchnął.

- Tssa - ruszył do bagażnika, z którego zaczął wyciągać resztę walizek. - Nie ma się czym przejmować, jak się uspokoi to wszystko sobie wyjaśnimy - posłał mi niewielki uśmiech, na co przytaknęłam głową. Oboje znaliśmy Natalie na tyle, że wiedzieliśmy, że jak jest wkurzona to nic nie dało się jej przetłumaczyć.

- Długo mam jeszcze czekać? - syknęła, posyłając mi rozwścieczone spojrzenie. Przetarłam twarz dłońmi, ale już po chwili ruszyłam biegiem w kierunku drzwi. Naprawdę w tym stanie nie warto było ją wkurzać.

***

- Co z Tobą? - spytała, marszcząc brwi.

- Hmmm? - mruknęłam, przenosząc wzrok na dziewczynę.

- Stało się coś? - założyła nogę na nogę, nie przestając mnie obserwować. Przeniosłam wzrok na Evana, który siedział obok Nats i obejmował ją jednym ramieniem, nawet na sekundę nie odwracając wzroku od telewizora. Cieszyłam się, że się pogodzili, ale w tym momencie naprawdę chciałam porozmawiać z przyjaciółką. Dziewczyna najwyraźniej zrozumiała moją aluzję, bo powiedziała coś do chłopaka na ucho, na co ten przytaknął głową, a potem poszedł na górę, posyłając mi jeszcze po drodze uśmiech. - Więc? - dopiero gdy usłyszałam jak zamknął za sobą drzwi od pokoju to się odezwałam:

- Chodzi o Thymona - mruknęłam, łapiąc za kieliszek, który do połowy był zapełniony winem. Za jednym razem wszystko pociągnęłam, próbując jakoś nabrać odwagi do tego wszystkiego. Gdy w końcu przeniosłam wzrok na przyjaciółkę, ta przyglądała mi się ze zmarszczonymi brwiami.

- Teraz Twoje zachowanie ma chociaż sens - mruknęła. - O co konkretnie? - dopytała, na co westchnęłam, zaciskając mocno usta.

- Spotkałam go dzisiaj - wydusiłam z siebie. Przez chwilę między nami panowała idealna cisza aż w końcu dodałam, zauważając jej minę - Ja już nic nie czuję

- Kłamstwo - rzuciła od razu, na co spojrzałam na nią niezrozumiale. - Po twojej minie wnioskuję, że nawet ty nie zdajesz sobie z tego sprawy - westchnęła. - Nie chcę skłócać Ciebie ani Arthura, ale widzę po Tobie, że wciąż masz słabość do tamtego. Kochałaś go, to przecież normalne. Musisz tylko zrozumieć czy po prostu za nim tęsknisz i pragniesz czy wciąż go kochasz - dodała, na co przełknęłam głośno ślinę.

- Nic z tych rzeczy - zaprzeczyłam dość szybko. - Thymon jest przeszłością

- Skoro tak twierdzisz to czemu chcesz o nim rozmawiać? - uniosła brew, posyłając mi zwycięski uśmiech.

- Ja po prostu.. Egh zauważyłam, że wciąż nosi zegarek ode mnie, a naprawdę nie chcę go skrzywdzić - mruknęłam, na co dziewczyna cicho prychnęła.

- Z tego co pamiętam to ty wciąż nosisz jego naszyjnik w torbie - uniosła brew, chwytając kieliszek, z którego po chwili upiła łyka wina. Przełknęłam ślinę, zaczynając się bawić palcami, co nie uszło jej uwadze.

Nie miałam pojęcia jak to obalić. Naszyjnik od niego zdjęłam w chwili, w której zgodziłam się zostać dziewczyną Arthura. Od tamtej pory cały czas spoczywał w mojej torbie. Był dla mnie jak talizman na szczęście, który wszędzie ze sobą nosiłam.

- Ja.. nie rozumiem. Mam chłopaka, tak? Przecież minęło 7 lat. Nie mogłabym przez tyle lat nadal go kochać - zacisnęłam dłonie w pięści, po czym wstałam z fotela i zaczęłam chodzić po salonie, aby jakoś to zrozumieć.

Po chwili dziewczyna stanęła przed moimi oczami i delikatnie złapała mnie za ramiona.

- Oczywiście, że mogłabyś. Nigdy nie widziałam, żeby ktoś tak mocno kochał drugą osobę jak wy siebie, więc nawet nie jestem zdziwiona - posłała mi pokrzepiający uśmiech. - Domyśl się dlaczego dopiero po 7 latach tu wróciłaś. Nawet ty podświadomie o tym myślałaś, ale to nie znaczy, że jakieś pozostałości tego co było ma zepsuć twoją teraźniejszość. Kochacie się z Arthurem, a z Thymonem to pewnie coś wielkości zauroczenia. To tylko kolejna przeszkoda do przeskoczenia. Przetrwajcie to, a w końcu wylądujecie w domku rodzinnym z dwójką dzieci - posłała mi uśmiech, który odwzajemniłam.

- Nie wiem co ja bym bez Ciebie zrobiła - stwierdziłam, obejmując przyjaciółkę. Miała pełną rację.

To tylko kolejna przeszkoda.

------
Heyka!❤️
Naprawdę nie mam pojęcia jakim cudem zdążę napisać kolejny na poniedziałek, ale że już po egzaminach i mam dobry humor to postanowiłam, że skoro udało mi się chociaż ten napisać to wam też dam powód do radości😁❤️🥺

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro