49. To nasza historia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Otworzyłam oczy, a na moich ustach automatycznie wykwitł leniwy uśmiech. Spojrzałam na twarz chłopaka, która była zwrócona w moją i w kilka sekund urzekło mnie to jak wyglądał gdy spał. Był cholernie niewinny, a spokój wypisany na jego twarzy sprawiał, że automatycznie czułam przyjemne ciepło wokół serca. Miałam ochotę przesunąć palcami po jego policzku, ale bałam się, że go obudzę, a chciałam dłużej mieć ten widok przed oczami. Więc po prostu obserwowałam jak przez delikatnie uchylone usta wypuszczał powietrze, jak jego klatka piersiowa się powoli unosiła i na to jak w pewnej chwili ułożył się na brzuchu i położył swoją dłoń między nami na poduszce podczas gdy twarz wciąż miał zwróconą w moim kierunku. Kochałam go obserwować w tak prostych chwilach. Chciałam każdy taki moment zatrzymać w swojej głowie na całą wieczność i dokładnie zapamiętać co wtedy czułam. 

- Długo będziesz mi się jeszcze tak przyglądać? - uchylił powieki, a na jego ustach wykwitł uroczy uśmiech. - Wiem, że jestem super przystojny, ale mogłabyś się trochę opanować - miałam ochotę pacnąć go w ramię, ale zamiast tego puściłam jego słowa mimo uszu i ułożyłam się na plecach, wbijając wzrok w sufit. Niewielki uśmiech błąkał się na moich ustach. 

Od razu poczułam jak męska dłoń oplotła się wokół mojego pasa, a miękkie usta złożyły krótki pocałunek na moim policzku. 

- Jak się czujesz? - spytał czule, przysuwając się tak blisko, że jego usta zetknęły się z moim nagim ramieniem, z którego musiała mi się najwyraźniej zsunąć koszulka przez to, że była po prostu za duża. 

- Dobrze - odparłam, zerkając w jego oczy. Wtedy poczułam jak odkleił dłoń od mojej talii i ostrożnie ułożył ją na moim czole. Z całkowitą powagą na twarzy analizował wygląd mojej twarzy aż w końcu odkleił dłoń od mojego czoła i nakrył mnie bardziej kołdrą. - Jestem już zdrowa - mruknęłam, mrużąc na niego oczy za co zostałam obdarzona uroczym uśmiechem, a zaraz potem krótkim pocałunkiem w policzek. 

- To nie znaczy, że nie mogę o Ciebie dbać - stwierdził z całkowitą prostotą w głosie. Jakby to było dla niego czymś co nie mogłoby wyglądać inaczej. Czułam jak moje serce na to przyśpieszało. Kochałam to jak w tak prosty sposób okazywał mi swoje uczucia. 

Uniosłam się na łokciu, a potem nachyliłam do niego i złączyłam nasze usta w czułym pocałunku. Dłoń chłopaka wylądowała na moim policzku, który potarł oddając pocałunek. 

- Jesteś we mnie beznadziejnie zakochany - wyszeptałam, na co się uśmiechnął. 

- Jak cholera - ponownie mnie pocałował, jednocześnie zakładając pasmo moich włosów za ucho. Odsunęłam się delikatnie, a potem spojrzałam na niego z szerokim uśmiechem. Już chwilę później praktycznie cała ułożyłam się na jego ciele i cicho odetchnęłam, słysząc jak jego serce biło. Od razu objął mnie dłońmi. 

Uniosłam wzrok na jego twarz, a potem czule musnęłam jego szyję ustami. 

- Ja też Cię kocham - wyszeptałam do jego ucha, na co poczułam jak się uśmiechnął. - I to bardzo - dodałam, zsuwając usta na jego szyję gdzie zostawiłam kilka krótkich muśnięć. Zaraz potem zsunęłam usta na jego pierś. 

- Powinniśmy zejść na dół i coś zjeść - odparł, na co uniosłam na niego wzrok. 

- Poważnie? - spytałam, mrużąc brwi. Doskonale wiedział co chciałam osiągnąć i byłam całkowicie zszokowana tym, że mi odmówił. Jeszcze nigdy tego nie zrobił. Nie sądziłam nawet, że był do tego zdolny. 

Bez słowa przytaknął głową. Przez jeszcze chwilę się w niego wpatrywałam aż w końcu zsunęłam się z niego i usiadłam obok podpierając dłonie za plecami. Zerknęłam w dół swojego ciała i stwierdziłam, że szara za duża koszulka i tego samego koloru dresy nie wyglądały seksownie. 

- Jak będziesz się dobrze czuć to po południu będziemy jechać - odparł, wstając z łóżka. Zmarszczyłam brwi, przyglądając mu się uważnie chociaż był odwrócony do mnie tyłem. Nachylił się nad walizką, którą przyniósł wczoraj z auta i wyciągnął z niej swoją koszulkę z jeansami. Do tej pory nie miałam pojęcia jak jakieś jego ubrania się w niej znalazły. Wyglądało na to, że przygotował się do tego wyjazdu bardziej niż sądziłam. - Napuszczę Ci wody do wanny - poinformował, a po chwili zniknął w łazience. 

Zmrużyłam jeszcze bardziej brwi, zastanawiając się o co tutaj chodziło. Mimo to ruszyłam do łazienki, a tam zastałam już w połowie pełną wannę do której jeszcze lała się woda i Thymona, który przeglądał płyny, które stały na szafce obok. Przyglądałam mu się zastanawiając się czy wstał dzisiaj lewą nogą.

- Wszystko w porządku? - spytałam, widząc jak co chwilę mocniej zaciskał szczękę.

- Co? - przeniósł na mnie wzrok. - Tak, pewnie - uśmiechnął się niemrawo, a potem wyłączył wodę. Nalał po chwili płynu do kąpieli. - Na co czekasz? - spytał, zerkając w moim kierunku z uśmiechem. Jeszcze raz na niego zerknęłam, a potem stwierdziłam, że jeśli naprawdę by się coś działo to by mi o tym powiedział. W końcu nie znałam bardziej szczerej osoby od niego. 

Zrzuciłam z siebie koszulkę i dresy, a potem weszłam do wanny. Gdy wylądowałam w gorącej wodzie, z której unosił się zapach czekolady, rozluźniłam się, a na moich ustach pojawił się uśmiech. 

- Nie dołączysz? - spytałam, kierując na niego wzrok. Uważnie mnie obserwował z małym uśmiechem na ustach. 

- Wezmę prysznic, będzie szybciej - stwierdził, na co zmrużyłam brwi. Nigdy nie zachowywał się w ten sposób. To mnie naprawdę niepokoiło. Co się stało, że zachowywał taki dystans? Było coś o czym nie wiedziałam? Zrobiłam coś nieumyślnie?

- O co chodzi? Czemu tak ode mnie uciekasz? - spytałam skonfundowana. - I nie chcę słyszeć żadnego uciekania od tematu. Po prostu powiedz mi co się dzieje - oparłam łokieć na krawędzi wanny i posłałam mu pewne spojrzenie. Nie było nawet mowy o tym, że mu to odpuszczę. 

Mężczyzna westchnął, a potem zajął miejsce na szafce przy zlewie. Znowu ta cholerna odległość. Miałam już jej dość, a dosłownie chwilę temu zaczął ją stosować. Kochałam jego bliskość i dotyk.

- Po prostu.. - przeczesał dłońmi włosy, a potem westchnął - wiesz dobrze, że nie potrafię przy Tobie trzymać rąk przy sobie - odparł, na co bez wahania przytaknęłam głową. 

- Co w związku z tym? - uniosłam brwi, układając brodę na dłoni. Coraz bardziej ciekawiło mnie to co takiego sprawiało, że odsuwał się ode mnie.

- Dzisiaj.. to nie jest odpowiedni moment - powiedział w końcu, na co jeszcze bardziej zmarszczyłam brwi.

- Okej, już nic nie rozumiem. Mówisz, że nie potrafisz trzymać rąk przy sobie, a potem że to nie jest odpowiedni moment. Co to znaczy, że nie jest odpowiedni moment? Dla Ciebie w ogóle coś takiego istnieje? - prychnęłam, na co się lekko uśmiechnął.

- Chodzi mi po prostu o to, że jesteś.. słaba - jeszcze bardziej zmarszczyłam brwi. O czym on do cholery mówił? - Wczoraj miałaś gorączkę. Nie mogę się dzisiaj z Tobą kochać. Musisz dzisiaj odpoczywać - zmrużyłam brwi, jednak po chwili na moich ustach wykwitł rozczulony uśmiech. Oczywiście, że jeśli coś go powstrzymywało to moje dobro. To ono zawsze stawiał na pierwszym miejscu.

- Skoro tak to widzisz to w porządku - odparłam po chwili. - Nie musimy się kochać. Po prostu.. nie uciekaj ode mnie - wyciągnęłam dłoń w jego kierunku, na co się uśmiechnął pod nosem, a potem zszedł z szafki. Podszedł do mnie i chwycił moją dłoń. Zajął miejsce na podłodze przy wannie i zaczął się bawić moimi palcami. - Ale nadal Cię pociągam, nie?

- Nigdy nie usłyszałem głupszego pytania - prychnął, zataczając kciukiem kręgi na zewnętrznej części mojej dłoni. - Nie ma takiej siły, która by sprawiła, że pragnąłbym Cię mniej - uśmiechnął się chociaż brzmiał na poważnego. - Poważnie. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale odkąd pierwszy raz Cię zobaczyłem to chociaż próbowałem to nie potrafiłem. Ani przestać Cię pragnąć ani kochać. Nie umiem zrozumieć jak to się stało. A zwłaszcza to czemu chciałaś być z kimś kto się wcale nie nadawał do związku - westchnął, a na jego twarzy pojawił się grymas.

- Jakie to miało znaczenie jeśli mnie kompletnie w sobie rozkochałeś? - prychnęłam, kręcąc głową na wszystkie chwile, które przeleciały mi przez głowę. - Oboje się uczyliśmy być w związku. To nasza historia. Jaka by nie była, jest nasza - uśmiechnęłam się pod nosem. - A przecież była świetna. Nie zawsze było lekko, ale co w tym złego jeśli po wszystkim i tak odnajdywaliśmy drogę do siebie? - uśmiechnęłam się, przyglądając się jego uśmiechowi.

- Wiesz, że jesteś wspaniała? - złożył pocałunek na zewnętrznej stronie mojej dłoni, a potem sam się nade mną nachylił i delikatnie pocałował.

- Wiem - wyszeptałam w jego usta, uśmiechając się przez pocałunek.

***

- Jesteś pewna, że możesz jechać? - spytał, łapiąc walizkę. Cicho westchnęłam.

- Doceniam, że się martwisz, ale zadałeś mi to pytanie już z pięć razy. A mi nic nie jest. Chcę już po prostu wrócić do domu i przygotować się psychicznie na wtorkową rozmowę kwalifikacyjną - odparłam z grymasem. Naprawdę zaczynałam się stresować. Zwłaszcza, że nie miałam przy sobie Natalie. Co prawda rozmawiałyśmy nawet dzisiaj przez telefon z recepcji, ale to wciąż nie było to samo. Czułam po prostu, że czegoś mi brakowało. Nie miałam pojęcia jak teraz to wszystko miało wyglądać. Nie znałam czasów gdy jej nie było w moim życiu. Myśl, że właśnie teraz miałam się o tym przekonać była przerażająca.

- Hej, wszystko będzie dobrze - odparł, chwytając moją dłoń. Splótł razem nasze palce, posyłając mi uśmiech. - Jeśli nie ty to nikt nie da rady - zapewnił, a potem oboje ruszyliśmy do wyjścia z pokoju. Zamknęłam za nami drzwi, a potem zeszliśmy na dół. Mężczyzna nas wymeldował, a potem poprowadził do auta. Nawet na sekundę nie puścił mojej dłoni. Lubiłam to. Naprawdę cudownie było go czuć, wiedzieć że jest obok. Zwłaszcza po niedawnej rozłące. Nadal było mi go mało. Wciąż się przyzwyczajałam do tego, że naprawdę tu był.

Dopiero, gdy pakował walizkę do bagażnika to puścił moją dłoń. Oboje wsiedliśmy do auta, a dłoń mężczyzny jak zawsze wylądowała na moim udzie.

- Hej, poradzisz sobie. Nie zamartwiaj się tym - posłał mi uśmiech, ruszając autem z pobocza ulicy. - Razem sobie poradzimy z każdą sytuacją, tak? - ścisnął moje udo, a ja wtedy z niewielkim uśmiechem lekko przytaknęłam. Wiedziałam, że mówił prawdę. On się właśnie zaliczał do tych chłopaków co wspierali swoje dziewczyny i pomagali jeśli było źle. Cokolwiek się nie stanie, wiedziałam że razem to przetrwamy.

***

Po przyjęciu powitalnym, który zorganizowali dla nas rodzice w końcu mogliśmy trochę odpocząć. Przyjemną odmianą była cisza wokół. Nawet jeśli z tyłu głowy miałam myśl o tym jak wiele pudeł czekało rozstawionych po domu i jak wiele rzeczy jeszcze musiałam zrobić zanim pójdę na pierwszą rozmowę kwalifikacyjną. Przynajmniej rodzice zadbali o zaopatrzenie szafek i lodówki, więc chociaż tym nie musiałam się póki co martwić.

- Wiesz, że zostanę tutaj na noc? - spytał, okrywając mnie szczelnie kocem. Wywróciłam na to oczami, jednak po chwili pozwoliłam mu się objąć. Dziwnie się czułam z powrotem. Z tym, że leżeliśmy u mnie na łóżku jakby nic nigdy się nie wydarzyło i jakbyśmy nadal byli dzieciakami. Tym, że wszystko było takie jak kiedyś. Że znowu miałam tu zamieszkać. A właściwie już mieszkałam.

- Wiem - odparłam z uśmiechem. - Cieszę się z tego - dodałam po chwili. Ciasno objęłam go dłonią w pasie, wsłuchując się w bicie jego serca. - Ale dla Ciebie to też dziwne, że.. znowu tu leżymy? - uniosłam na niego wzrok, a wtedy bez wahania przytaknął głową.

- Dużo się stało w tym domu - odparł, na co z zaciśniętymi zębami przytaknęłam głową. Z jakiegoś powodu pomyślałam o tym jak to się skończyło. Ten dom posiadał mnóstwo szczęśliwych chwil, ale były tu też te złe. Nie wiem, które bardziej siedziały w mojej głowie. Ale czułam się tutaj przytłoczona.

- Może się przejdziemy? - spytałam, ciężko wzdychając.

- Kochanie, wczoraj chorowałaś. Musisz się jeszcze wygrzewać - stwierdził, patrząc na mnie z powagą.

- Ale.. nie chce tu być - wymamrotałam z grymasem. - Ten dom mnie przytłacza - westchnęłam, podnosząc się do siadu. Oparłam się dłońmi za plecami i wolno przesunęłam wzrokiem po pokoju.

- Jeśli nie czujesz się tu dobrze to może powinnaś..

- Nie - pokręciłam głową. - Mamy tu mnóstwo wspomnień. Nie mogłabym go po prostu.. sprzedać - poczułam jak usiadł obok mnie i objął mnie ramionami, składając delikatne muśnięcie na moim ramieniu.

- To że ten dom zniknie z naszego życia nie oznacza, że zapomnimy o chwilach w nim. To miejsce niczego nie zmienia - zagryzłam wargę, spoglądając na niego z namysłem. Miał rację. Wiedziałam o tym. A jednak nie potrafiła bym tego zrobić. - Możemy pojechać do mnie - powiedział po chwili. - Jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej - dodał.

- Skoro to jedyne miejsce do którego pozwolisz mi pójść..

- Pojechać - poprawił, unosząc brew. - Nie możesz chodzić. Jest na to za zimno - zmrużyłam brwi.

- Wiesz, że trochę przesadzasz? Czuję się już świetnie.

- Nie chcę, abyś znowu chorowała. Musisz być bezpieczna i zdrowa - odparł, czule przesuwając dłonią po moich plecach.

- Jestem Thymon. Naprawdę. Nigdzie nie jestem tak bezpieczna jak przy Tobie - uśmiechnęłam się pod nosem, spoglądając na niego przez ramię. Spuściłam wzrok na jego usta, a potem delikatnie je musnęłam. Spojrzałam mu w oczy, a potem nasze usta znowu się złączyły. Odwróciłam się w jego kierunku i usiadłam mu na kolanach, wplątując dłoń w jego włosy. Jego dłonie zacisnęły się na moich pośladkach, gdy język wsunął się do moich ust. Cicho sapnęłam.

Jego usta spadły na moją szyję, którą od razu odchyliłam.

- I jak mam się od Ciebie trzymać z daleka? - wyszeptał do mojego ucha, a potem złożył muśnięcie pod nim. Czułam jak się uśmiechnął w moją skórę.

- Nie potrafisz - uśmiechnęłam się, przyciągając jego twarz do pocałunku. Wtedy jego dłoń powędrowała do mojego uda, jednak gwałtownie ją zdjął i odsunął twarz od mojej.

- Nie dzisiaj - pokręcił głową, wzdychając.

- Wiesz co? Zaczynasz mnie już wkurzać - burknęłam, schodząc z jego kolan. Posłałam mu wkurzone spojrzenie, a potem wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół, a chwilę później złapałam w dłoń telefon, który leżał na wyspie. Zmarszczyłam brwi, zauważając że mam kilka wiadomości z poczty. Usłyszałam jak chłopak wyszedł z pokoju, jednak skupiłam się na odczytaniu e-maili. Serce mi mocniej biło z każdym słowem. Z jednego maila przeskoczyłam do kolejnego. I tak ciągle aż one się skończyły, a dłonie mężczyzny objęły mnie w talii od tyłu.

- Nie denerwuj się. Chcę tylko Twojego dobra - pocałował mnie delikatnie w szyję, jednak gdy nie drgnęłam, spojrzał na mnie z ukosa w oczy. - Co się stało? - spojrzałam na niego mocno zaciskając usta. Nie wiedziałam czy bardziej miałam ochotę wrzeszczeć czy płakać. - Kochanie, co się stało? - spytał spokojnie.

- Odwołali wszystkie rozmowy kwalifikacyjne - wydusiłam z siebie. - Do wszystkich wpłynęła informacja, że dopuściłam się niedopuszczalnego zachowania w pracy - odwróciłam się w jego kierunku ze łzami w oczach. - Ten skurwiel zniszczył mi karierę - wydusiłam z siebie, a wtedy ramiona mężczyzny mocno mnie objęły.

- Nikt nie może jej zniszczyć. Sama na nią zapracowałaś i jedno słowo tego sukinsyna tego nie zmieni. Zobaczysz - obiecał, otaczając mnie bezpieczeństwem, którego tak bardzo potrzebowałam. - Przejdziemy przez to razem. Tak jak obiecałem - pocałował mnie w czubek głowy. - A on nam za to zapłaci - wyczułam groźbę, a zarazem obietnicę w jego głosie. Odetchnęłam cicho, próbując się jakoś uspokoić. Chociaż było fatalnie to przynajmniej miałam jego. Razem było łatwiej.

----------
Cześć;)
Znowu była długa przerwa, ale ciężko mi się pisze tą książkę. Mam wrażenie, że jak to pisze to jest to za mało. Że i tak nie brzmi tak jak bym chciała. A przez to mi się odechciewa. I tkwię w takim błędnym kole, gdy naprawdę chce napisać, ale nie umiem wystarczająco dobrze. Postaram się mimo wszystko, aby te rozdziały były trochę częściej

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro