1. Facet idealny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nerwowo stukałam ołówkiem o kartkę, próbując obmyślić plan kuchni dla domu, który lada dzień miał być wybudowany. Czułam ogromną pustkę w głowie, a to podsycało moją frustrację. Miałam dzisiaj naprawdę fatalny dzień i chociaż jedyne na co miałam ochotę to zamknąć się w domu z butelką wina, to i tak musiałam przesiedzieć tu jeszcze 3 godziny. Kochałam swoją pracę, ale dzisiaj? Była torturą.

Chciałam stąd uciec, a najlepiej schować się przed całym światem i móc w spokoju popracować albo chociaż obejrzeć jakiś głupi serial, aby chociaż na moment oderwać się od rzeczywistości.

Tęskniłam za czasami, gdy mogłam robić wszystko na co miałam ochotę. Gdy nie czułam ograniczeń, a obowiązki były czymś co tylko mogłam spełnić.

Niestety dorosłość nadeszła szybciej niż się spodziewałam, a ja musiałam się przyzwyczaić do takiego stanu rzeczy. W moim życiu nie było już miejsca na imprezy czy spontanicznie wyjazdy. Moje życie było już inne. Ja byłam inna.

***

Sączyłam już swój drugi kieliszek wina, próbując jakoś wyobrazić sobie przestrzeń, która była zaplanowana na salon. Wszystko miało być zachowane w nowoczesnym stylu i tak też zamierzałam zrobić. Prawdę mówiąc to nie umiałam wyobrazić sobie innego w takim domu.

Potarłam palcami czoło, po czym zanurzyłam usta w winie. Powoli czułam jak moje ciało się rozluźniało, a wtedy na moje usta wpłynął leniwy uśmiech.

Przyłożyłam ołówek do kartki, a już po chwili moje palce same sunęły, tworząc, miałam nadzieję, wymarzony dom dla klienta.

- Pięknie wyglądasz, gdy jesteś taka skupiona i szczęśliwa - odezwał się męski głos obok mnie, na co gwałtownie podskoczyłam, nie spodziewając się jego obecności.

- Myślałam, że zawsze wyglądam pięknie - uśmiechnęłam się szeroko, a już po chwili zostałam obdarzona krótkim pocałunkiem.

- Bo tak jest - wyszeptał, z czułością przesuwając kciukiem po moim policzku. Posłałam mu jeden z moich najpiękniejszych uśmiechów, a po chwili czule go pocałowałam.

- Jak było w pracy? - spytałam, gdy się odsunął, a jego palce zaczęły zwinnie przesuwać się pomiędzy guzikami marynarki. Mój wzrok jakby automatycznie przesunął się po silnych, napinających się przy każdym ruchu ramionach i klacie, którą przykrywała biała koszula z krawatem, ale nawet mimo tego można było zauważyć mięśnie jego brzucha, które wyraźnie się odznaczały pod białym materiałem.

- Całkiem nieźle - posłał mi delikatny uśmiech. - Chociaż męcząco - westchnął, po czym przesunął wzrokiem po kartce, na której już się tworzył wygląd niektórych pomieszczeń. - Nowy projekt? - spytał, na co z cichym westchnięciem pokręciłam przecząco głową.

- To ten sprzed tygodnia, co go skończyć nie mogłam - mruknęłam posępnie. - Dzisiaj typ od niego zadzwonił i zagroził, że jak nie będzie gotowy na za dwa dni to znajdzie sobie innego architekta - wywróciłam oczami na samą myśl o tym człowieku. Był totalnym dupkiem i, gdyby nie to, że miał dużo kasy, którą planował utopić w tym domu to bym dawno mu wygarnęła co tak naprawdę o nim myślałam.

Miałam jedynie szczęście, że w końcu nauczyłam się samokontroli i potrafiłam na spokojnie przeanalizować sytuację, aby wiedzieć jak dużo mogłam powiedzieć. W pracy starałam się być tak bardzo profesjonalna jak tylko to było możliwe, ale prawda była taka, że już niejeden klient dostał ode mnie opieprz za zachowanie czy chociażby sposób w jaki do mnie mówił.

Nie byłam typem szarej myszki, która przemilczy taką sprawę. O nie, ja byłam jej kompletnym przeciwieństwem i może nawet po części dlatego tak szybko zyskałam szacunek wśród współpracowników, nowych, a nawet tych starych klientów, a nawet u szefa. Był co prawda surowy, ale nienawidził, gdy mężczyzna przekraczał dozwolone granice i niejednokrotnie sam takich wywalał. Ceniłam go za to.

- Na pewno sobie poradzisz - zapewnił, po czym pocałował mnie w czubek głowy.

- Jak zawsze - skwitowałam, posyłając mu szeroki uśmiech. - Na co masz ochotę? - spytałam po chwili, jednak zauważając niezrozumiałą minę mężczyzny, dodałam - Na obiad?

- Nie martw się tym, sam się nim zajmę. Ty sobie popracuj w spokoju - odparł. - Skoczę się przebrać, a wtedy to ogarnę - skwitował, a po chwili ruszył w kierunku sypialni.

Uśmiechnęłam się pod nosem, wracając spojrzeniem do planu. Zastukałam końcówką ołówka o dolną wargę, zastanawiając się czym ja tak właściwie zasłużyłam na tak wspaniałego faceta. On był tym ideałem, który był tylko w książkach. Do tej pory nie wierzyłam w to, że tacy istnieli, a jednak on był realny.

Nasza historia wbrew pozorom wcale nie była taka prosta, a na jej początku nawet do głowy by mi nie przyszło, że skończymy jako para. W końcu, jednak mu się udało - zdobył moje uczucia, a potem zrobił ze mnie najszczęśliwszą kobietę na Ziemi. Byłam mu wdzięczna za wszystko co dla mnie zrobił i, że nawet pomimo tego jak ciężko czasami było mnie znieść to, i tak trwał przy mnie, i się nie poddawał.

- Na co masz ochotę? - spytał, gdy tylko wyszedł z sypialni i ruszył do kuchni. Szybko prześwidrowałam wzrokiem jego wygląd, który tym razem składał się z białej koszulki i błękitnych jeansów.

- Zaskocz mnie - szeroki uśmiech wkroczył na moje usta, jednak już po chwili całkowicie skupiłam się na pracy.

***

- Cześć, laska! - krzyknął aż zbyt znajomy głos, na co zmarszczyłam brwi, gwałtownie odwracając się w kierunku drzwi. Już po chwili z korytarza wyłoniła się damska sylwetka odziana w szarą koszulę zapinaną z przodu i czarnych jeansach podartych na kolanach.

- Już się dzisiaj przecież widzieliśmy - wywróciłam oczami. - Nie musisz się witać za każdym razem jak mnie widzisz - stwierdziłam, jednak po chwili podniosłam się z krzesła i przytuliłam przyjaciółkę. - Co tu robisz? Nie wystarcza Ci, że codziennie muszę Cię w pracy znosić? - uniosłam brew, zajmując swoje wcześniejsze miejsce.

- Sama chciałaś zamieszkać nade mną - uśmiechnęła się pod nosem, zajmując miejsce obok mnie. - Ale Arthur zaprosił nas na obiad, więc jestem - skwitowała spokojnie, jednak moje usta opuściło ciche westchnienie na jej słowa. Miałam od masy pracy i naprawdę ostatnim co chciałam było spędzanie czasu w jakimś większym towarzystwie.

- Nas? Evan też będzie? - jęknęłam cicho i, ze zrezygnowaniem opadając głową na stół.

- Co ty taka nie w sosie? - spytała, na co nawet nie podnosząc głowy, wskazałam palcem na kartkę.

- Mam dwa dni na skończenie tego - burknęłam, wywracając oczami.

- Mogę Ci pomóc - stwierdziła prosto, na co gwałtownie podniosłam głowę i lekko zmarszczyłam brwi.

- Niby jak? - burknęłam podpierając głowę na dłoni, którą wcześniej zgięłam w łokciu i ułożyłam na blacie.

- Zapomniałaś już, że robimy to samo w pracy? - uniosła brew, spoglądając na mnie jak na debila, którym w tej sytuacji byłam. Nie potrafiłam się jakoś przyzwyczaić do takiej sytuacji, ale wow to, że skończyłyśmy w takiej samej pracy było czymś naprawdę niespodziewanym. Nie pomyślałabym o tym nawet, gdy już kończyłyśmy studia. Miałam wrażenie, że mimo wszystko nasze drogi pod tym względem się rozejdą, a jednak mieszkałyśmy w odległości jednego piętra od siebie i codziennie razem wybierałyśmy się do pracy. Zdecydowanie lepiej to się skończyć nie mogło.

- Oj, dobra, dobra - wywróciłam oczami, po czym cicho odetchnęłam. - Dlaczego Arthur nie wspomniał mi, że przyjdziecie? - uniosłam brew już podejrzewając to, że znowu się wprosiła, a wszystkim wmawiała, że sami zapraszaliśmy. Nie potrafiłam już zliczyć ile razy taka sytuacja wynikła jako, że uważała moją lodówkę za swoją, a jej samej nie chciało się gotować.

- Ej, tym razem naprawdę zaprosił - szturchnęła mnie w ramię, na co się cicho zaśmiałam.

- Dobra, załóżmy, że Ci wierzę - uśmiechnęłam się pod nosem. - Skoro już się wpraszasz to chociaż pomóż - wskazałam palcem na otwartą przestrzeń na dole kartki. - Jakiś pomysł? - uniosłam brew, podnosząc wzrok na przyjaciółkę, która ze skupieniem przyglądała się owemu miejscu.

- Może ten TV przenieść tutaj, a pod nim wstawić elektryczny kominek? - po kolei wskazywała palcem na odpowiednie miejsca, aby na koniec posłać mi szeroki uśmiech. Zmarszczyłam brwi przesuwając wzrokiem po kartce.

- Nie głupie - mruknęłam. - W takim razie tutaj obraz, kanapa, stoliki i.. - przerwałam już w całości pochłaniając się w pracy, do której dostałam ogromnej weny. Czułam, że to właśnie tego potrzebowało to pomieszczenie, a ja automatycznie nabrałam zapału i chęci do tego wszystkiego. Potem kontem ucha słyszałam tylko jak Nats powiedziała, że pójdzie sprawdzić, co takiego gotuje Arthur, a jakieś 15 minut później jakiś męski głos się pojawił, więc już wiedziałam, że ponownie zjemy obiad we czwórkę.

***

- Co robimy na święta? - odezwał się niespodziewanie Arthur, na co gwałtownie podniosłam na niego wzrok. On też nie patrzył na nikogo innego jakby obserwował moją reakcję.

- No.. chyba to co zawsze - mruknęłam, uśmiechając się słabo.

- Tylko, że tym razem twoi rodzice mają robić święta u siebie - odparł, na co wzruszyłam ramionami.

- Przecież wiem - mruknęłam, starając się zachować obojętność. - Chcesz zmienić plany? Możemy zostać w domu skoro twoi rodzice wyjeżdżają - wzruszyłam ramionami, po czym cicho odetchnęłam. Czułam na sobie wzrok wszystkich z tego pomieszczenia, a przez to byłam się jeszcze bardziej spięta.

- Nie, jasne, że nie. Po prostu zastanawiałem się co o tym sądzisz. Dawno tam nie byłaś.. - stwierdził z nieco krzywą miną.

- Co za różnica - westchnęłam trochę podminowana, bo doskonale wiedziałam co mi sugerował. - Kilka dni i wrócimy - mruknęłam, po czym wstałam od stołu i zabrałam pusty talerz, który po chwili wylądował w zmywarce.

Oparłam się dłońmi o blat, oddychając ciężko. Miałam obawy co do powrotu tam. Bałam się, że zatęsknię za tamtym życiem, że poczuje, że te szaleństwo, które w tamtym momencie odgrywało główną rolę w moim życiu było czymś naprawdę świetnym i, że chciałabym do niego wrócić. Jasne, czasami nachodziły mnie takie myśli, ale to raczej polegało na tym, że chciałam pójść do jakiegoś klubu tak na przykład raz na miesiąc, móc porządnie się schlać i zrobić coś tak głupiego, że nigdy bym o tym nie zapomniała albo wypić tyle, aby nic nie pamiętać. I to wcale nie było tak, że Arthur mnie ograniczał. O nie, on akurat był strasznie kochany. Nie miał nic przeciwko moim wypadom czy tego jakbym nagle wróciła do domu po 4 w nocy. Ja sama po prostu uważałam, że pora było dorosnąć i przestać zachowywać się jak rozpuszczona gówniara. Miałam już przecież 25 lat.

- Kochanie.. - wzdrygnęłam się, słysząc męski głos, który niespodziewanie wyrwał mnie z moich myśli. Odwróciłam się w kierunku mężczyzny, po czym posłałam mu mały uśmiech, zauważając, że stał naprzeciwko mnie, opierając się biodrami o blat za nim. - Nie chciałem Cię zdenerwować - odparł delikatnie i czule, na co moje serce mocniej zabiło. Kochałam to jaki był i sposób w jaki mnie traktował.

- Nie zdenerwowałeś - posłałam mu uśmiech, po czym podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Dłonie mężczyzny od razu owinęły się wokół mojego ciała, a ja odetchnęłam z ulgą, czując się naprawdę kochana i bezpieczna.

- Jesteś pewna, że jesteś gotowa tam wrócić? Masz tam dużo wspomnień i jeśli to jeszcze nie czas to możemy gdzieś we dwójkę albo we czwórkę wyjechać. Nie chcę, abyś cierpiała - odparł, wsuwając nos w moje włosy. To właśnie była jego kolejna wyjątkowa cecha. Ufał mi ponad wszystko. Wiedział, że przez tyle lat nie wróciłam tam głównie ze względu na mojego ex, a mimo to teraz nie robił mi żadnej sceny zazdrości. Po prostu się o mnie martwił, a ja już wiedziałam, że nic lepszego nie mogło mnie spotkać.

- Nie, naprawdę. Będzie okay - powiedziałam cicho, po czym cicho odetchnęłam. - Ale ostrzegam: będziesz miał sporo moich znajomych do poznania - uśmiechnęłam się na myśl, że miałabym ich wszystkich znów zobaczyć. Mimo tego, że zbyt często nie rozmawiałam z wieloma osobami to i tak było kilka z którymi się naprawdę dobrze dogadywałam, i cieszyłam się, że miałabym ich znowu zobaczyć. Chyba, że oni do tej pory też już zdążyli wyjechać.

- Chce znać ich wszystkich - stwierdził, po czym pocałował mnie w czubek głowy, na co mój uśmiech się poszerzył. Był naprawdę kochany.

- Więc pojedziemy - zadecydowałam, a po chwili delikatnie się od niego odsunęłam, a potem krótko złączyłam nasze usta. - Kocham Cię - szepnęłam, od razu zauważając jak jego uśmiech się poszerzył na moje słowa.

- Ja Ciebie też - objął dłońmi moje policzki, po czym złączył nasze usta w czułym pocałunku. - Idziemy do nich? - spytał, gdy już odsunął się, na co z uśmiechem pokiwałam twierdząco głową. - Więc chodźmy - objął mnie jedną dłonią w pasie, po czym poprowadził naszą dwójkę do salonu, gdzie już Evan i Natalie przytuleni, oglądali jakieś reality show w telewizji. Musiałam przyznać, że naprawdę świetnie razem wyglądali. Cieszyłam się, że pomimo wszystkich problemów przez jakie musieli przejść to nie poddali się i teraz mogli być naprawdę szczęśliwi.

- Nie za dobrze wam, kochasie? - zakpiłam, na co dziewczyna podniosła na mnie wzrok i posłała szeroki uśmiech.

- Wiem, że zazdrościsz, ale mogłabyś tego nie okazywać przy swoim facecie - mrugnęła do mnie oczkiem, na co się cicho zaśmiałam.

- Ja już mam wszystko czego pragnęłam - mruknęłam pod nosem, na co poczułam jak mężczyzna mocniej ścisnął moje biodro, a potem uśmiechnął się w moje włosy, składając w nich pocałunek.

- I nawzajem, kochanie - wyszeptał, na co szeroki uśmiech wykwitł na moich ustach.

----
Heyka!
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze pod prologiem❤️ Wiem, że większość z was nie spodziewała się takiego przeskoku w czasie, ale ja nie wyobrażam sobie mniej.

Na razie planuje wstawiać rozdziały w poniedziałki.

Naprawdę nie mogę uwierzyć, że tyłu z was czekało na tą część.. BARDZO DZIĘKUJĘ❤️🥺

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro