18. Ty nie kłamiesz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następne dwa tygodnie były dla mnie istnym koszmarem. Dni stały się identyczne i cholernie smutne. Aby tylko o tym nie myśleć brałam na siebie coraz więcej pracy i to tyle, że czasami przesypiałam raptem dwie godziny. Szef mnie chwalił i podsyłał duże zlecenia, a ja się cieszyłam. Bo na chociaż chwilę mogłam się wyłączyć.

Mimo to myśli często i tak nie dawały mi spokoju. Butelka wina stała się nieodłączną częścią każdego dnia.

Arthur wciąż się nie odezwał, a ja choć wiele razy chciałam napisać to nie zrobiłam tego. Miałam dać mu czas, więc starałam się to robić. Wierzyłam, że faktycznie gdy będzie gotowy to sam to zrobi albo przyjdzie. Każdy dzwonek do drzwi dawał mi nadzieję, a ja kompletnie zachwycona biegłam do drzwi, a potem się zawodziłam.

Starałam się więc żyć dalej. Wstawałam rano, jadłam śniadanie, szłam do pracy, wracałam z niej, a potem zajmowałam się nią w domu przy butelce wina. To stało się już moją nudną codziennością.

Nats co chwilę wpadała i przesiadywała ze mną ile tylko mogła, ale ja w tej chwili nie umiałam tego docenić. Zamiast tego wkurzałam się, gdy okazywała mi troskę, a potem zamykałam się w domu. Jak się można było spodziewać to w niczym nie pomagało. Dziewczyna miała własne klucze i ani odrobinę nie zrażona wpadała kiedy tylko miała ochotę. Pewnego dnia nawet przyniosła obiad, który podobno sama zrobiła i praktycznie siłą go we mnie wmusiła. Nie byłam w stanie tego jej powiedzieć, ale była naprawdę świetna.

Westchnęłam przeciągle, dorysowując kolejne ściany na kartce. Styl boho może nie należał do moich ulubionych, ale wcale nie był zły. Musiałam się tylko skupić nad tym jak to powinno wyglądać i nie wybrzydzać. To przecież była moja praca.

Uniosłam wzrok, gdy dźwięk dzwonka do drzwi rozniósł się po całym domu. Spojrzałam w kierunku zegara, który ukazywał kilka minut po 8. Nadzieja zakiełkowała w moim sercu, a żołądek zacisnął się ze stresu. Jednak zapragnęłam, aby to nie był on. Szara poplamiona koszulka, którą miałam tego ranka na sobie nie nadawała się do przyjmowania ludzi. Na nogach miałam stare wytarte spodenki. Na czubku głowy sterczał mi niechlujny kok, z którego co chwilę wypadały kosmyki. Chyba zapadłabym się pod ziemię, gdyby za drzwiami faktycznie stał Arthur.

Wstałam z krzesła, a potem zerknęłam na w połowie pełny kieliszek. Picie po 8 może nie było najlepszym pomysłem, ale jakoś mi to zwisało.

Ruszyłam do drzwi, błagając w myślach, aby to nie był Arthur. Jakie było moje zaskoczenie, gdy to nie on stał za drzwiami, a zamiast tego drugi właściciel mojego serca.

Zamrugałam kilka razy oczami, zastanawiając się czy nie za dużo wypiłam i czy coś mi się na oczy nie rzuciło.

Prześledził wzrokiem moje ciało, a dłonie wsunął do kieszeni. Zauważyłam jak wzrok na dłużej zatrzymał na mojej dłoni, na której nie było już pierścionka.

Wysunęłam palec w kierunku jego piersi, a gdy poczułam twardy mięsień, ponownie zamrugałam.

Był realny.

- Jak się tu znalazłeś? - spytałam. Jak poparzona oderwałam od niego dłoń, czując jak bardzo to było nieodpowiednie.

- Mogę wejść? - niski głos mężczyzny dotarł do moich uszu. Przeszedł mnie dreszcz, a moje serce zgubiło swój rytm.

Odwróciłam się, a potem weszłam w głąb mieszkania. Słyszałam jak stawiał kroki tuż za mną.

Podeszłam do stołu, na którym leżały rysunki kolejnego domu i złapałam za kieliszek z czerwonym płynem. Za mało wypiłam, aby znieść jego obecność.

Odwróciłam się w jego kierunku, ale jego wzrok błądził wszędzie tylko nie po mnie. Sunął oczami po meblach, urządzeniach aż w końcu zatrzymał go na zdjęciu, które stało na komodzie. Nadal nie potrafiłam się go pozbyć. Może nawet nie chciałam.

- Chcesz coś konkretnego? - spytałam, zanurzając usta w alkoholu. W końcu spojrzał na mnie. Szare tęczówki z zaciekawieniem obserwowały moją twarz. Grymas wskoczył na twarz chłopaka, gdy zerknął na kieliszek w moich dłoniach.

- Słyszałem co się stało - odezwał się. Z uwagą obserwował moją reakcję.

- Co w związku z tym? - spytałam, opierając się tyłkiem o krawędź stołu. Może to było okropne myślenie, ale chciałam aby teraz powiedział coś totalnie nie na miejscu co sprawiłoby, że miałabym chociaż jeden powód do nienawidzenia go.

- Jeśli to przeze mnie to chcę pomóc. Podaj mi jego adres to mu wyjaśnię, że ty już nic do mnie nie czujesz - chociaż jego twarz ukazywała tylko obojętność to głos mu zadrżał. Prychnęłam. Oczywiście, że niczego mi nie ułatwi.

- Ty nie kłamiesz - stwierdziłam, a potem za jednym razem opróżniłam kieliszek do końca. Zdawałam sobie sprawę, że właśnie kopałam pod sobą ogromny dół, ale póki co miałam to gdzieś. Może jednak alkohol nie był najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji? Na pewno nie pozwalał mi zachować rozsądnego myślenia - No chyba, że coś się zmieniło - uniosłam brew, a potem zachichotałam, zauważając jego minę. Mrugał, mrużył oczy, co chwilę oblizywał usta, które miał delikatnie rozchylone.

- Nie kłamie - szepnął w końcu.

- Świetnie - mruknęłam. Chciałam go wyminąć, ale wtedy złapał mnie za łokieć.

- Czujesz coś do mnie? - spytał. Uważnie prześledził moją twarz jakby się spodziewał, że zaraz wybuchnę śmiechem. Niestety mi do śmiechu nie było.

- Jakie to ma teraz znaczenie? - wzruszyłam ramionami. Chciałam się mu wyrwać, ale sprawiłam tym tylko to, że palce mężczyzny mocniej zacisnęły się na mojej skórze.

- Dla mnie ma - prawie syknął. Rysy jego twarzy nagle stały się ostrzejsze, a usta zacisnęły się w wąską kreskę.

- Jeśli nawet to co to zmienia? - pokręciłam przecząco głową, rozumiejąc już, że dół który pod sobą wykopałam był znacznie dłuższy i głębszy niż sądziłam. Wpadłam po uszy.

- Dla mnie wszystko - dopiero teraz było mi dane ujrzeć uśmiech na jego ustach. Był niewielki i niepewny, ale był, a ja nie umiałam odwrócić od niego wzroku.

- Ale dla mnie nie - szepnęłam. - My już należymy do przeszłości - powiedziałam dosadnie i mogłam się tylko cieszyć, że nie słyszał jak moje serce biło.

- To kłamstwo - stwierdził, a potem całkowicie odwrócił mnie w swoim kierunku i ułożył dłonie na moich biodrach. - Ja nadal jestem w Tobie zakochany - przymknęłam oczy, a dłonie ułożyłam na jego piersiach. Te słowa były tak piękne, że na moich ustach utworzył się uśmiech. Motyle znowu zaatakowały mój brzuch. Jedna dłoń chłopaka wylądowała na moim policzku. Już zapomniałam jak to jest czuć jego dotyk na skórze.

Może i byłam zakochana w Arthurze, ale on się nie mógł równać z tym co czułam przy Thymonie. Wystarczył jeden dotyk, abym zapragnęła go przy sobie już na zawsze. Jeden uśmiech, aby motyle przefrunęły przez moje ciało. I jedno słowo, abym straciła zdolność logicznego myślenia.

- Ty też to czujesz, prawda? - przesunął palcami po moim policzku, a ja automatycznie wciągnęłam powietrze przez nos. Uchyliłam powieki, patrząc na jego przystojną twarz. W środku mojego ciała działa się prawdziwa wojna. Serce huczało mi w uszach, żołądek się skręcał na wszelkie strony przy okazji wypuszczając z siebie coraz więcej motyli, a mózg próbował mnie przekonać jak wielki to błąd.

Wciągnęłam gwałtownie powietrze, gdy zdałam sobie sprawę z tego co się działo. Z tego, że nagle po 7 latach się mną zainteresował. Zrobiłam się zła.

- Dlaczego mnie zostawiłeś na tyle czasu, co? - syknęłam, a dłońmi uderzyłam w jego klatkę piersiową. Wściekłość powoli atakowała każdą komórkę mojego ciała. - Wracasz po 7 latach i myślisz, że wszystko będzie super? - zaśmiałam się bez krzty humoru. - Jesteś śmieszny - odepchnęłam go, a potem zaczęłam stawiać wściekłe kroki w kierunku salonu. Miałam ochotę go zadusić, a jednocześnie wpaść w ramiona i wszystko wybaczyć. Byłabym idiotką gdybym zrobiła to drugie. Na pierwsze byłam w pełni przygotowana.

Chciałam już posadzić tyłek na kanapie, ale wtedy męska dłoń zacisnęła się na moim łokciu i odwróciła w swoim kierunku.

- Wiem, że zjebałem. Niczego tak bardzo nie żałuje jak tego, że nie zajebałem tamtemu facetowi i nie wziąłem Cię wtedy w ramiona. Zrobiłbym wszystko, żeby cofnąć czas, ale nie umiem. Byłem pieprzonym tchórzem, bo bałem się, że byś mnie odrzuciła. Ale gdy wiem, że wciąż coś do mnie czujesz to już mam gdzieś całą resztę. Wiem, że ze mną możesz być szczęśliwa. Czułem to na tamtej imprezie i wiem to teraz. Kocham Cię jak wariat - przez cały czas patrzył mi w oczy. Miał przyśpieszony oddech, a słowa wyrzucał z siebie jak z karabinu. - No i w moich koszulkach wyglądasz lepiej - wyszczerzył zęby w ogromnym uśmiechu, na co się zaśmiałam i pacnęłam go w ramię.

- Dupek - parsknęłam, a chwilę później wtuliłam się w jego pierś.

Jeszcze 3 tygodnie temu sądziłam, że już nigdy nie poczuje tego niepowtarzalnego uczucia, które czułam 7 lat temu. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że je mógł mi dać tylko jeden mężczyzna.

----------

JAK MI BRAKOWAŁO TEKSTÓW THYMONA😩

Echo Ewy Farny tak bardzo mi się z nimi kojarzy😩

Dziękuję Ci Allice_Rose za każdy twój komentarz. Naprawdę tak bardzo się do nich przyzwyczaiłam, że gdy ich nie dostaje to zaczynam panikować, że rozdział jest do bani😂❤️ Nie mam pojęcia ile już się ze mną męczysz, ale na pewno długo. Jeszcze za czasów KMB Cię pamiętam. Dziękuję❤️❤️

Wgl nie wiem ilu z was kojarzy, ale aktualnie aktualnie zajęłam się poprawianiem KMB i teraz za każdym razem gdy myślę o Thymonie to chce napisać Nate i na odwrót. Jak pewnego dnia się nie skapnę to dajcie mi szybko znać, aby nie doszło do nieporozumień. Z góry dzięki😌

Przypominam, że informacje na temat rozdziałów pojawiają się na mojej tablicy 😅

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro