21. Jak marzenie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*muzykę można od razu puścić*

25 minut później dotarliśmy do pizzeri. Cieszyłam się, że nie zabrał mnie w jakieś bardziej wyszukane miejsce, w których w ostatnim czasie jadałam aż za często. Nie miałam pojęcia jaka była tego przyczyna, ale zawsze jakoś tak wychodziło.

Zajęliśmy miejsca w rogu lokalu, gdzie mogliśmy uciec przed wścibskimi spojrzeniami oraz mieć widok na zewnątrz, gdzie wciąż padał deszcz.

Chłopak odłożył przy bordowej kanapie czarny plecak, który zabrał ze sobą z warsztatu, a potem oparł dłonie na blacie. Zajmowaliśmy miejsca naprzeciw siebie dzięki czemu miałam idealny widok na jego oczy i uśmiech.

Przeszedł mnie dreszcz, gdy rozejrzałam się po lokalu i zdałam sobie sprawę z tego, że już znałam to miejsce. Od kiedy ostatnio tu byłam niewiele się pozmieniało. Co najważniejsze - pamiętałam z kim tu byłam. Nie mogłam się powstrzymać przed małym uśmiechem.

- Mogę Cię o coś spytać? - nieco spięty głos chłopaka dotarł do moich uszu. Podniosłam wzrok na jego oczy, w których kryła się niepewność. Przytaknęłam głową. - Co zrobiłaś z naszyjnikiem ode mnie? - spytał, a czubkiem języka zwilżył suche wargi.

- Zdjęłam go, ale nigdy nie przestałam mieć przy sobie - niewielki uśmiech pojawił się na moich ustach. - Nie mogłam go już nosić na szyi, ale schowałam go w torbie. Nie umiałam się z nim rozstać - zacisnęłam usta w wąską kreskę, a potem zastukałam palcami o siebie. Mężczyzna z satysfakcją przytaknął.

Czułam się przytłoczona i miałam wrażenie, że było trochę dziwnie. Siedzenie z nim po tylu latach przy jednym stole wydawało mi się.. nieodpowiednie. Nagle z głowy wyleciało mi wszystko o co chciałam go spytać i poczułam się niezręcznie. Czy po tym co się działo między nami, naprawdę potrafiliśmy wrócić do początku? W momencie, gdy patrzyłam na jego uśmiech i czułam jak szybko moje serce biło, wydawało mi się to strasznie głupie. Przecież już byłam w nim zakochana. Jak mogłabym udawać, że mi nie zależy?

- Dlaczego jesteś taka spięta? - spytał i w nerwowym ruchu przeczesał swoje rozstrzepane włosy.

- Czy to nie dziwne, że teraz razem siedzimy w pizzeri jakby nic się nie stało? - zagryzłam wargę, a dłoń zacisnęłam w pięść. Byłam napięta jak struna i bałam się. Byłam przerażona tym, że coś by nie wyszło. Że na koniec i tak zostanę sama, i znowu będę zalewać się łzami.

- To nie prawda - odparł. - Oboje wiemy, że się stało i oboje wiemy co. Dlatego sądzę, że nie powinniśmy zaczynać od początku. Prawda jest taka, że w jakimś stopniu już siebie znamy, dlatego to jest bezsensu. Może po prostu zacznijmy w momencie, w którym skończyliśmy? Tak zwyczajnie. Nie zmienimy tych 7 lat. A ja chcę Cię poznać. Od nowa i mam gdzieś cały popieprzony świat. Jeśli tylko ty też tego chcesz to myślę, że może nam się udać - słaby uśmiech przyozdobił jego usta. - Nie musisz udawać, że na mój widok serce nie bije Ci szybciej - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. - Bo wiesz, moje też tak robi - rumieńce wpłynęły na moje policzki. To z jaką pewnością mówił o naszym uczuciu wprawiało mnie w zaskoczenie i dumę. Pragnęłam go pocałować. Matko, był jak marzenie.

Miałam już się odezwać, ale wtedy podeszła do nas kelnerka z menu. Oboje szybko wybraliśmy 8 pozycję i do tego napoje.

- Więc - chrząknęłam - jak Ci się ułożyło z rodziną? Dogadałeś się z matką i ojcem? - spytałam niepewnie. Naprawdę chciałam to wiedzieć choć nie byłam pewna czy właśnie nie wchodziłam na grząski teren.

Pokręcił przecząco głową.

- Nie mamy ze sobą kontaktu. Raz tylko przyszli do mnie, bo Simon nie chciał z nimi rozmawiać. Zaproponowali mi kase, abym tylko z nim pogadał - prychnął, a mięśnie jego ramion wyraźnie się napięły pod cienką koszulką. Chociaż sobie nie wyobrażałam tego, że miałabym się znowu z nimi spotkać to nie potrafiłam zrozumieć o co chodziło. Przecież jeszcze niedawno mówił mi, że pogodził się z rodziną.

- Naprawdę mi przykro - odparłam, ściskając jego dłoń, która leżała na stole. Jego wzrok spadł na moje palce, które czule obejmowały jego dłoń. Kciukiem powoli sunęłam po jego knykciu. Na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. Jego oczy znów skrzyżowały się z moimi.

- To już nic takiego. Nie chcę ich więcej widzieć. Zamiast tego udało mi się naprawić relacje z moimi przybranymi rodzicami. Mieliśmy strasznie ciężką historię i byłem pewien, że mnie wykopią, gdy tylko stanąłem pod ich drzwiami, ale przyjęli mnie - uśmiechnął się naprawdę szeroko, a na ten widok moje serce znacznie mocniej zabiło.

- Jacy są? - spytałam cicho, a moja ręka z jakiegoś powodu wciąż obejmowała jego dłoń. Chciałam zapamiętać ciepło jego skóry czy każdą żyłkę, która była widoczna.

- Naprawdę dobrzy. Troskliwi, weseli. Trochę przypominają mi twoich, wiesz? - przekręcił dłoń, przez co teraz palcami muskałam jej wewnętrzną stronę. Spuściłam wzrok na nią, a opuszkami badałam każdą jej wypukłość czy wgniecenie.

- Dobrze Cię traktują? - spytałam. Na tylko sekundę spojrzałam mu w oczy. To, że nasze dłonie się dotykały wprawiało mnie w dziwny stan uspokojenia. Wydawało mi się, że teraz będzie już tylko lepiej.

- Tak, widzę że im na mnie zależy - uniosłam wzrok, aby ponownie móc ujrzeć jego uśmiech. - Będziesz pierwszą i jedyną dziewczyną, którą im przedstawię - nic nie mogłam poradzić na to, że szeroki uśmiech pojawił się na moich ustach.

- Skąd pewność, że nią zostanę? - spytałam. Nagle zapragnęłam wsunąć palce w jego włosy i je przeczesać.

- Bo tym razem nie dam Ci odejść. Nie uciekniesz już. Spędzisz ze mną resztę życia - naprawdę nic nie mogłam poradzić na to, że na taką myśl moje serce znacznie mocniej zabiło, a moje usta nie potrafiły nawet udawać, że im się to nie podoba.

- Tak? - uniosłam brew. - A co z dziećmi? Będziemy mieć ich gromadkę czy wcale? - zagryzłam wargę. Znowu wchodziłam w jego grę. Kochałam te nasze drażnienie się ze sobą. Jednocześnie pewność tego o czym mówił sprawiała, że ledwo pobierałam powietrze do płuc.

- Oczywiście, że gromadkę. Dwóch chłopców i dziewczynkę. Będę bronić naszej małej księżniczki, a chłopców nauczę jak poderwać miłość ich życia - w tym momencie zrozumiałam, że nikt nigdy nie pokocha nikogo tak bardzo jak ja właśnie zrobiłam to z nim.

Przez taką wizję poczułam łzy w oczach. To było spełnieniem moich wszystkich marzeń. Miałam ochotę wpaść mu w ramiona, pocałować, krzyczeć jak bardzo go kochałam, a jednak tylko siedziałam. Postanowiłam sobie, że zanim znowu dam się omamić upewnię się, że faktycznie się zmienił. Że naprawdę mieliśmy szansę spełnić to marzenie.

- Będę najszczęśliwszym facetem na świecie, gdy to się uda - przerwał, a jego palce z czułością przesunęły się po mojej zewnętrznej stronie, gdy moje zamarły w miejscu. - Już jestem piekielnie szczęśliwy. Założę, że twoje łzy też są z tego powodu - nachylił się nad stołem i delikatnie starł łzę, która spływała wzdłuż policzka. - Jesteś miłością mojego życia, Vicky - wyszeptał, będąc tak blisko mnie, że poczułam jego ciepły oddech na nosie. - Zrobię wszystko, aby nam się udało - obiecał. W tym momencie nawet nie próbowałam hamować łez, które pragnęły opuścić moje oczy. Nie pamiętałam już kiedy ostatnio byłam aż tak szczęśliwa.

--------
Powiedzcie, że nie tylko ja się wzruszyłam🥺

Jestem ciekawa ilu z was faktycznie puszcza tą muzykę😂❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro