25. To nic specjalnego

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- I jak Ci się tu podoba? - spytałam, gdy razem przechadzaliśmy się alejkami Central Parku. Do tej pory zdążyliśmy już zobaczyć Empire State Building i Time Square. Przeszliśmy się też ulicami Manhattanu. 

- Jest.. w porządku - mruknął od niechcenia. Zmarszczyłam brwi, przyglądając się jego krzywej minie. 

- O co chodzi? - spytałam, przyglądając się dzieciom, które karmiły kaczki w stawie. Zerknęłam w kierunku chłopaka, który dziwnie milczał. W końcu zajął miejsce pod dużym klonem przy stawie. Zajęłam miejsce obok niego i przygryzłam wargę zastanawiając się co takiego siedziało w jego głowie. 

- Po prostu to nic specjalnego. Gdy zaproponowałaś zwiedzanie to liczyłem na to, że pokażesz mi jakieś miejsca ważne dla Ciebie - stwierdził całkowicie poważnie. Między nami zapanowała chwila ciszy, podczas której próbowałam sobie przypomnieć takie miejsce. 

- J - ja chyba nie mam tutaj takiego - mruknęłam, a ze stresu zastukałam paznokciami o uda. Przesunęłam wzrok na staw przed nami, bojąc się spojrzeć mu w oczy. 

- Naprawdę? - jego zaskoczony głos dotarł prosto do moich uszu. - Żadne miejsce nie przychodzi Ci do głowy? - poczułam jego palce na moim policzku, z którego odgarnął kosmyk moich włosów i schował za ucho. Nerwowo wypuściłam powietrze z ust. Moje ciało wciąż reagowało na niego w ten sam sposób. Żadnemu innemu facetowi nie udało się wywołać we mnie takiej reakcji.

- Chyba.. Chyba nie - mruknęłam zawstydzona. Między nami powstała cisza. Chłopak ewidentnie się tego nie spodziewał.

- Podoba Ci się w ogóle Nowy Jork? - spytał, na co podniosłam na niego wzrok. Zagryzłam wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Znałam ją od początku, ale nie wiedziałam jak to ująć, żebym tylko nie wyszła na idiotkę, która przebywa gdzieś gdzie wcale nie chce. W pewien sposób czułam, że straciłam kontrolę nad własnym życiem. Jedynym co w nim kochałam to moją pracę.

- Jest.. w porządku - wymruczałam w końcu. Brew mężczyzny powędrowała do góry. - No może nie jest idealne, ale nie narzekam - sprostowałam, na co z ust Thymona wyszło prychnięcie.

- Dlaczego tu mieszkasz? - jak zwykle potrafił przejrzeć mnie na wylot. Znał mnie prawie tak dobrze jak Natalie.

Cicho westchnęłam zanim zaczęłam tłumaczyć:

- Mam tutaj pracę, którą kocham. Natalie i Evan tu mieszkają, a tylko dzięki nim czuję się jak w domu - mruknęłam, pod koniec zdając sobie sprawę, że była jeszcze jedna osoba dzięki której się tak czułam. Ale nie mogłam tego powiedzieć. Nasza podróż po części zaczynała się od początku, a ja chyba musiałam się przyzwyczaić do myśli, że między nami było dziwniej niż się tego mogłam spodziewać. Właściwie to nie wiedziałam czego oczekiwałam. Mieszkaliśmy w miastach oddalonych od siebie o kilka godzin jazdy, a nasz poprzedni związek skończył się złamanym sercem. Nie chciałam, aby stało się tak samo.

- Powiedz, że kochasz miejsce, w którym pracujesz, a nie samą twoją pracę to może Ci uwierzę, że nie masz wyjścia - miał intensywny wzrok, gdy nasze spojrzenia się spotkały. Czułam jak przybija mnie do ławki, na której siedzieliśmy. Dopiero w tej chwili zdałam sobie sprawę, że byliśmy na tyle blisko siebie, że nasze uda się stykały.

Nie odezwałam się. Zamiast tego odwróciłam od niego wzrok i wbiłam go w przeciwny kraniec stawu. Woda normalnie mnie uspokajała, ale dzisiaj.. byłam kłębkiem nerwów. Z jednej strony czułam się swobodnie, ale z drugiej to wewnątrz mnie wszystko się trzęsło. Czułam na raz tak wiele sprzecznych ze sobą emocji, że sama tego nie potrafiłam zrozumieć.

Wtedy właśnie poczułam jak jego ramie mnie objęło i zaczęło zataczać kciukiem koła na moim biodrze. To mnie uspokoiło. Sprawiło, że pozwoliłam sobie na odetchnięcie z ulgą, że na moment przymknęłam oczy.

Ułożyłam głowę na jego ramieniu, a jego zapach po raz kolejny dotarł do moich nozdrzy. Z jakiegoś powodu to sprawiło, że wewnątrz mnie znów pojawił się spokój.

- Nie myślałaś nigdy nad powrotem do Filadelfii? Tamto miejsce kochałaś - miał delikatny, czuły głos, a mi od razu serce mocniej zabiło.

Pokręciłam przecząco głową.

- Zawsze czułam, że jakbym to zrobiła to bym się cofnęła. Poza tym nie chciałam na Ciebie gdzieś wpaść. Podświadomie wiedziałam, że skończyłoby się to w taki sam sposób. Chciałam zacząć od nowa, ale prawda jest taka, że tutaj nigdy nie czułam się tak naprawdę szczęśliwa, rozumiesz? - podniosłam wzrok na jego oczy, w których odbijało się zrozumienie.

- A teraz? Siedząc tutaj ze mną.. czujesz, że się cofasz? - mruknął ciszej niż zwykle. Obawiał się mojej odpowiedzi. Widziałam to w jego oczach. Moja odpowiedź zaskoczyła nawet mnie.

- Właściwie to pierwszy raz od dawna czuję, że idę do przodu - uśmiech jaki pojawił się na naszych ustach był szczery. A ten jego automatycznie rozświetlił mój dzień.

Po chwili jego usta zetknęły się z moim czołem na dłuższą chwilę, a mi na ten gest serce prawie wyrwało się z piersi.

- Znam jedno miejsce, które możesz pokochać - stwierdził, a szeroki uśmiech pojawił się na jego ustach. - Ale do tego musimy pojechać do Ciebie i wziąć kilka rzeczy - zmarszczyłam brwi.

- Thymon, ja mam jutro pracę. Nie możemy się tak szlajać - powiedziałam z niechęcią. Chyba pierwszy raz miałam tak ogromną ochotę, aby nie iść do pracy. Chciałam wiedzieć o czym pomyślał. Chciałam wiedzieć, gdzie chciał mnie zabrać.

- Jakoś sobie z tym poradzimy - stwierdził, a potem zabrał dłoń z mojego ciała i wstał z ławki. - Chodź, bo faktycznie się nie wyrobimy - wyciągnął w moim kierunku dłoń, a ja bez wahania ją przyjęłam. Pociągnął mnie w swoim kierunku, a wtedy stanęłam pionowo. Posłał mi szeroki uśmiech, a potem musnął ustami moje czoło. Ruszyliśmy w kierunku wyjścia z parku, a wtedy poczułam jak palce chłopaka splotły się z moimi. Ciepło mnie objęło, a ja zapragnęłam się do niego przytulić. Chociaż oficjalnie nie byliśmy razem to on właśnie pokazywał wszystkim wokół, że było inaczej. - Dużo masz pracy z domu? - spytał, a z kieszeni wyjął telefon. Zauważyłam jak odpala aplikacje, a potem zamawia w niej taksówkę.

- Chyba nie. Do końca tygodnia muszę tylko pokazać wstępne plany dla dwóch domów - skrzywiłam się na samą myśl.

- Wyrobisz się jeśli dzisiaj nie zrobisz za wiele? - chociaż nie byłam tego taka pewna to przytaknęłam głową. Ewentualnie będę musiała spędzić nad tym kilka nocy, ale ani trochę mnie to nie interesowało. Chciałam po prostu spędzić z nim czas. Nie ważne za jaką cenę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro