28. To niesamowite

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jechaliśmy oświetlonymi drogami, a ja nie potrafiłam odwrócić wzroku od jego twarzy. Uśmiech i spokój na niej wymalowany był czymś tak pięknym, że na ten widok moje serce biło znacznie mocniej.

Wciąż nie potrafiłam uwierzyć w to, że tu naprawdę był. Jeszcze niedawno nawet do głowy by mi nie przyszło, że będzie siedział na miejscu obok mnie. Że będę mogła go objąć. Porozmawiać. To wydawało mi się tak cholernie odległe, niemożliwe. Czy naprawdę tu siedział?

- Wiem, że ciężko odwrócić ode mnie wzrok, ale jeszcze chwila i się zarumienie - jego wzrok przeniósł się na mnie. Mimowolnie czerwień zawitała na moich policzkach.

- Długo będziemy jeszcze jechać? - spytałam, chcąc jakoś zmienić temat. Mężczyzna posłał mi uśmiech. Ewidentnie był rozbawiony moim zachowaniem.

- Z 10 minut - odparł z łagodnym uśmiechem.

Dalsza część jazdy minęła nam w ciszy. Chociaż po głowie chodziło mi jedno ważne pytanie to bałam się je zadać. Ono mogłoby też zepsuć atmosferę, a tego też nie chciałam. Nie dzisiaj. Dzisiaj miało być idealnie. Tutaj już nie było miejsca na moje wątpliwości chociaż one mnie nawet na sekundę nie opuszczały.

W końcu chłopak zatrzymał auto. Wysiadłam z samochodu i niepewnie się rozejrzałam dookoła. Nie miałam pojęcia czego miałam się spodziewać, bo nie sposób było przewidzieć Thymona.

Zatrzymaliśmy się przed budynkiem w kształcie odwróconej miski spłaszczonej po bokach. Do środka prowadziły dwuskrzydłowe drzwi, ale zanim zdążyłam odczytać napis, który się nad nimi znajdował, chłopak odwrócił mnie w swoim kierunku.

- Teraz zasłonię Ci oczy, w porządku? - byłam zaskoczona jego słowami, jednak przytaknęłam głową. Ufałam mu jak nikomu innemu. Wiedziałam, że przy nim nic mi nie groziło.

Z tylnej kieszeni jeansów wyciągnął czarną opaskę, a potem stanął za mną. Gdy poczułam go tak blisko, automatycznie mocniej wciągnęłam powietrze. Ciepło, które od niego biło było tak przyjemne, że przymknęłam oczy.

Po chwili poczułam jego palce na skroniach, a potem jak moje oczy zostały przykryte satynowym materiałem. Mocniej wciągnęłam powietrze przez usta, gdy poczułam jego oddech na szyi. Zadrżałam, gdy przesunął po niej nosem. Boże, mógł zrobić ze mną co chciał, a ja bym się temu bez wahania poddała.

- Wyglądasz cholernie seksownie - wyszeptał, a jego wargi musnęły płatek mojego ucha. Nogi się pode mną ugięły, a ja sama mocno zacisnęłam wargi, abym tylko nie wydała żadnego dźwięku. Nie mógł wiedzieć, że już przegrałam. Rzecz w tym, że on o tym wiedział już od samego początku. Miał nade mną władzę. Taką, której nie mógł mieć żaden inny facet. - Gdyby nie to, że coś Ci obiecałem to wziąłbym Cię na tylnym siedzeniu - oddech mi gwałtownie przyśpieszył, a z moich ust wyszło ciche sapnięcie. Uśmiechnął się w moją szyję, a potem delikatnie ją musnął wargami. Doskonale wiedział co ze mną robił. A ja czułam pieprzoną satysfakcję, gdy mówił mi o tym jak bardzo mnie pragnął. Jeszcze chwilę temu bałam się, że to uczucie minęło. Po takim czasie powinno się wypalić, a jednak wciąż tam było. Tak samo jak nasza miłość do siebie.

W następnej chwili chwycił mnie za dłoń i splótł nasze palce, a potem jakby nigdy nic zaczął mnie dalej prowadzić. Typowy Thymon - pomyślałam z przekąsem. Najpierw rozpali do czerwoności, a potem zostawi i jeszcze będzie udawał, że nic takiego nie zrobił. Boże, był tak wyjątkowy.

Chwilę później się zatrzymaliśmy, jednak chłopak nie puścił mojej dłoni. Słyszałam tylko brzdęk jakby kluczy, a potem jak chyba otworzył jakieś drzwi. Wszystkiego nasłuchiwałam, starając się odnaleźć w sytuacji.

Weszliśmy do jakiegoś ciepłego pomieszczenia, w którym unosił się charakterystyczny zapach. Przypominał mi taki, który czułam nad oceanem, ale ten był jeszcze zmieszany z zapachem kwiatów. Zdecydowanie mi się podobał.

Gdy pokonaliśmy kolejny krok, usłyszałam jak moje szpilki uderzały o płytki. Zmarszczyłam brwi na to. Gdzie my byliśmy?

Przeszliśmy kilka kroków aż w końcu usłyszałam głos mężczyzny:

- Uważaj, teraz są schody - odezwał się, a na ton jego głosu zmiękły mi kolana. Był taki czuły i delikatny. - Cholera, nie zrobimy tak - nagle się zatrzymaliśmy, a wtedy jego dłoń puściła moją. Chociaż nic nie widziałam to zaczęłam się rozglądać jakbym chciała go znaleźć.

- Thymon? - spytałam spanikowana. Wtedy właśnie poczułam jak mnie uniósł jedną dłoń układając na moich łopatkach, a drugą pod kolanami. Pisnęłam zaskoczona, jednak objęłam dłońmi jego szyję. - Co ty robisz? - ruszył do przodu i ewidentnie czułam jak schodziliśmy w dół.

- Nie pozwolę, aby stała Ci się krzywda - serce mi napieprzało w piersi. Pragnęłam teraz spojrzeć w jego oczy, na jego twarz. Miałam wrażenie, że się roztapiałam. Jak mogłabym kiedykolwiek wątpić w to, że on mnie szczerze kochał?

Zamarzyłam, aby móc ponownie ujrzeć jego uśmiech. Wtedy jednak usłyszałam dziwny dźwięk, a właściwie kilka. Były to pluski, coś jakby wiatrak wiał i uderzanie fali o brzeg.

- To jakiś basen? - spytałam cicho wciąż nasłuchując.

- Coś znacznie lepszego - poczułam jak wsunął nos w moje włosy, a potem odetchnął jakby z ulgą. - Postawię Cię teraz - poinformował zaraz po tym, gdy zatrzymał się w miejscu. Ostrożnie odstawił mnie na ziemię, a potem poczułam jego obecność za sobą. Ciepło, które od niego biło było tak przyjemne, że zapragnęłam się w niego wtulić.

W następnej chwili poczułam jego palce w moich włosach. Przesunął opuszkami po tkaninie, a potem zatrzymał je w miejscu, gdzie się przez siebie przeplotła.

- Gotowa? - spytał. Z szerokim uśmiechem pokiwałam głową. Byłam cholernie podekscytowana.

Poczułam jak zaczął rozwiązywać opaskę, a gdy ta zniknęła z moich oczu, zmrużyłam je, aby przyzwyczaić się do jaśniejszego otoczenia. Pierwszym co zobaczyłam to był materac obok którego stało kilka świeczek, które wprowadzały połmrok do pomieszczenia. Ale gdy uniosłam wyżej wzrok.. dosłownie odebrało mi mowę.

- To niesamowite - szepnęłam, przyglądając się sufitowi. Był on ze szkła, a my się znajdowaliśmy w korytarzu w kształcie odwróconej litery "U". Wyżej wszystko zostało wypełnione wodą, w której pływały najróżniejsze ryby. Zostało to tak oświetlone, że widziałam wszystko co się działo na górze, ale tu gdzie my się znajdowaliśmy tylko dzięki świeczkom było coś widać.

- Cieszę się, że Ci się podoba - poczułam jak objął mnie od tyłu, ale mimo to nawet na sekundę nie odwróciłam wzroku od wody nad nami. Od kolorowych ryb.

- Żartujesz? Nigdy nie widziałam niczego piękniejszego - splótł palce na moim brzuchu, a wtedy swobodnie oparłam plecy o jego klatkę piersiową. - Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego - jego usta delikatnie musnęły mój policzek.

- I nikt oprócz mnie nigdy nie zrobi - dopiero w tym momencie przeniosłam na niego wzrok. Gdy nasze oczy się spotkały, poczułam jak reszta świata się gdzieś zatarła i zostaliśmy tylko my. Mogłam jedynie wpatrywać się w jego oczy i odczuwać tylko spokój podczas, gdy w moim brzuchu szalały motyle. - Tylko ja będę Ci już robił takie niespodzianki - odparł całkowicie poważnie. - Nikt więcej - byłam jak zaczarowana. Pozwoliłam mu przejąć nad sobą kontrolę i nawet tego nie żałowałam. On już mnie zdobył.

- Nikt - szepnęłam, a potem przesunęłam opuszkami palców po jego policzku. Wciąż był idealnie gładki. Wciąż taki jak zapamiętałam. Boże, byłam bez pamięci zakochana w tym mężczyźnie.

Przesunęłam wzrok z jego oczu na usta, a potem powróciłam do oczu. Nie zdążyłam nawet w nie zerknąć, gdy usta chłopaka czule musnęły moje. Automatycznie przymknęłam powieki i całkowicie odwróciłam się w jego kierunku. Wtedy chłopak rozłączył nasze usta, a zamiast tego zetknął nasze czoła ze sobą. Jego dłonie wylądowały na dole moich pleców. Obserwował moją reakcję, przeskakując wzrokiem pomiędzy moimi oczami, a ustami. Wtedy sama przejęłam inicjatywę i złączyłam nasze usta w czułym pocałunku. Nie mogłam uwierzyć w to jak bardzo tęskniłam za całowaniem go, a nawet zwykłym przytuleniem. On miał w sobie coś czego nie potrafiłam znaleźć w żadnym innym mężczyźnie.

Objęłam jego policzki, a po chwili złączyłam nasze czoła. Dyszeliśmy w swoje usta, a ja nagle poczułam, że niczego więcej do szczęścia nie potrzebowałam. Chciałam tylko jego obok. Nic więcej.

Zapragnęłam opowiedzieć mu o tym wszystkim, ale to jeszcze nie był ten moment. Wciąż nie wiedziałam czy mieliśmy jakieś szanse. Nie miałam pojęcia jak to się zakończy, ale za nic nie chciałam zrezygnować. Nawet największe cierpienie było warte tego uczucia.

Wtedy posłał mi uroczy uśmiech, a potem się odsunął. Chwycił moją dłoń i poprowadził w kierunku materaca. Zwinnie oboje wyminęliśmy świeczki, które leżały na ziemi, a potem zajęliśmy miejsca na materacu. Chłopak opadł na niego, podkładając dłonie pod głowę.

- Połóż się - odezwał się, a jego wzrok nawet na sekundę ze mnie nie spadł. Odkąd się znowu spotkaliśmy i zaczęliśmy spędzać czas, wydawało mi się, że kiedy tylko mógł to patrzył na mnie. Tak jakby za każdym razem sobie przypominał jak dokładnie wyglądała, tak jakby sam nie umiał odwrócić wzroku.

Uśmiechnęłam się pod nosem, a potem położyłam obok niego.

- Spójrz - wskazał palcem na sufit nad nami. Dopiero po krótkiej chwili przeniosłam tam wzrok, a wtedy jak zaczarowana zaczęłam się przyglądać kolorowym rybom, które nad nami przepłynęły.

Inne zakochane pary oglądały gwiazdy na niebie. My oglądaliśmy ryby.

--------------

Rozdział niesprawdzony, ale wydaje mi się, że wyszło naprawdę dobrze 😁❤️

Dziękuję za wasze miłe komentarze i wszystkie gwiazdki. <3

Miłego dnia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro