01

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wtedy, gdy sen o mieście Breslau pojawił się w mojej głowie, nic nie wskazywałoby na dalszy rozwój wydarzeń. I splot nie przewidzianych wypadków, które się z nim łączyły. Ot,
zwykły sen.

Dzień poprzedzający pamiętną noc był dla mnie wyczerpujący - właśnie przeprowadzałam się do nowego domu, tym razem sama. Bez Wojtka, faceta dość narcyzowatego, który przez
blisko dwa lata miał zaszczyt nazywać się moim narzeczonym, aby w końcu uznać się za nie gotowego do założenia rodziny...

Przyjeżdżając na wieś, postawiłam sobie za cel powrót do równowagi ducha, jak ja to określałam. Wreszcie udało mi się dotrwać nocy. Czułam zmęczenie nawet w najmniejszych kosteczkach swego młodego ciała. Wyczerpana, padłam na wielkie staroświeckie łoże w pokoju gościnnym. Cóż, taki urok starego budownictwa, iż nic co jest częścią jego wyposażenia, nie zalicza się do kategorii „nowoczesne".

Pamiętam, jak zapadałam w sen, chłonąc jeszcze szczegóły otaczającego mnie świata. Gdy znowu uniosłam powieki, nie znajdowałam się w - jak kazałby porządek rzeczy - Barci, ale na ulicy Breslau. Coś mówiło mi, że to prawda, ale sądziłam raczej, iż zaczynam fiksować. Breslau? Przecież Wrocław, tłumaczyłam sobie w myślach, nie mógłby aż tak cofnąć się w rozwoju! A jednak...
Kto zadałby bowiem sobie tyle trudu, żeby w znaczący sposób odmienić urokliwe uliczki starego poczciwego miasta i nadać mu dziwny wygląd Wrocław bez świateł? Kocie łby zamiast asfaltu?
Mimo strachu, który stał się moim udziałem, czułam, że mam do odegrania konkretną rolę w tym swoistym przedstawieniu. W nim i w nocy, którą rozjaśniały nikłe płomyki ulicznych latarni. Nogi niosły mnie same. Dokąd? Tego jeszcze nie wiedziałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro