We Dwie: Pomoc Naprawdę Potrzebna (1/2)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Był ranek. Całkiem zwyczajny ranek, a przynajmniej tak myślała Vanessa, szykując się do wyjścia. Jak na późną jesień, temperatura wydawała się być w miarę wysoka. Dziewczyna narzuciła na siebie swoją ulubioną bluzę. Bluza ta była fioletowa i tak naprawdę należała kiedyś do Lory, lecz ona lata temu podarowała bluzę przyjaciółce. Vanessa nie lubiła rozpowiadać tego, że ona i Lora znają się od lat. Dziewczyna pomagała koleżance w wielu sprawach i pocieszała ją w czasie kłopotów rodzinnych, które w domu Lory występowały niestety bardzo często. Przyjaciółka nie miała trudnego dzieciństwa, ale mimo to starała się iść przez życie jak burza i nie zważać na niedogodności. Była zupełnie jak jakaś superbohaterka. Zupełnie taka, jaką Vanessie nigdy nie udawało się być.

***

Gdy dziewczyna podjechała bladoczerwonym Oplem pod budynek pracy, błyskawicznie dostrzegła grupkę policjantów stojących przy drzwiach. Wysiadła, starając się myśleć optymistycznie, albo przynajmniej zastanawiać się nad czymś innym niż: ,,Czy ktoś znowu zginął?''. Odetchnęła z ulgą, nie widząc żadnej żółto-czarnej taśmy, ani nic w tym rodzaju. Przeszło jej przez myśl, że mogłaby oddalić się i poczekać na koniec tego dziwnego zbiegowiska, ale w tym momencie podszedł do niej jej szef:

- Tu jesteś, Ness! Dobrze, że cię znalazłem, bo już zaczynałem się bać, że ty też-

- Co ,,też''?! Co się stało? - serce Vanessy zaczęło bić szybciej.

- Właśnie próbujemy to ustalić. Wszystko, co na razie wiemy, to to, że pani współpracowniczka, Lora Dale weszła wczoraj do budynku w godzinach swojej zmiany, no ale już nie wyszła. Po kilku godzinach personel poszedł powiedzieć jej, że takie samodzielnie narzucane nadgodziny to już przesada. Czekało ich jednak mocne zaskoczenie, ponieważ w pokoju beta testerów nie było kompletnie nikogo! Komputer wyłączony, gogle leżące na podłodze.... nic, co prowadziłoby do jakiegoś normalnego rozwiązania. Zadzwoniliśmy do jej rodziny, znajomych, powiedzieli, że nie mogą się do niej dodzwonić. Sprawdzaliśmy kamery w naszej placówce, to wygląda, jakby panna Dale dosłownie rozpłynęła się w powietrzu. Po dwóch dniach ktoś zgłosił zaginięcie, to jakaś totalna paranoja....

Vanessa nie mogła się skupić na jego słowach, sama nie mogła tego ogarnąć umysłem. Jak to zniknęła!? Bez wiadomości, śladów, logicznego rozwiązania? Ale zaraz - to wszystko oznacza, że zamkną ten dział. Że to koniec całego koszmaru.

- Czyli mam już nie wracać?

- Nie wracać? Skąd ta myśl, Ness? Po prostu przerwiemy pracę na kilka dni, do czasu aż sprawa ucichnie.

- To tak w ogóle można?

- Nad tym już nie będziemy rozmyślać. Na razie przygotuj się do nowego stanowiska, w końcu jesteś następna!

Ostatnie słowa zabrzmiały jak groźba, lub przynajmniej jak ponura przepowiednia.

***

Vanessa siedziała na łóżku trzymając w rękach rodzinny album ze zdjęciami. Wpatrywała się w fotografię przedstawiającą ją i Lorę, siedzące na hamaku, przytulone do siebie. Wyglądały bardzo podobnie, co doskonale dopełniało ich przekonanie, że są prawie jak siostry, a przynajmniej najlepsze przyjaciółki.

- Cz-czemu ty? Dlaczego? Dlaczego ty?! - wykrzyczała przez łzy.

Dom odpowiedział jej głuchą ciszą. Vanessa mieszkała z ojcem, ale ten rzadko spędzał z nią czas. Przeważnie zatrzymywał się na kilka dni u któregoś ze swoich kolegów, lub wyjeżdżał na konferencje. Zazwyczaj nie robiło to jej większej różnicy, ale dzisiaj bardzo potrzebowała kogoś kto mógłby ją pocieszyć. Nie była gotowa. Nie była gotowa na cokolwiek, co miałoby się przydarzyć. Bała się, że skończy tak jak któreś z jej kolegów i nie wiedziała, co było gorsze - popaść w obłęd, i w ostateczności zabić się w potwornych mękach, czy zniknąć bez śladu, zapowiedzenia, pozostawić cały świat w niepewności, a sama... no właśnie, nie wiadomo. Możliwe, że tego Vanessa bała się najbardziej - nieznanego. Sytuacji, której w żaden sposób nie mogła przewidzieć, braku zakończenia lub szybkiego końca, szczęśliwego wyjścia lub całkowitej klęski. Wydarzeń, które mogły się potoczyć w jedną, albo w drugą stronę, mogły też zatrzymać się na neutralnym środku, ale mogły też.... co właściwie jest przeciwieństwem środka? Zdaniem dziewczyny odpowiedzią na pytanie było: oba rozwiązania. To byłoby proste - nic i wszystko zarazem. W pewnych jednak miejscach nie może być obu rozwiązań, prawda? Życie czy śmierć, światło czy ciemność - to pytania zakładające jedną, wiążącą odpowiedź. A jednak, czasem wszystko nie musi być takie dosłowne. Czasem warto obrócić sprawę do góry nogami, pomyśleć nad jej wariantem. Nie spełniać do końca kryteriów, a jednocześnie spełniać je wszystkie. Wybrać obie odpowiedzi. Pójść na względny kompromis.

***

- No dobra, dziewczyno, weź się w garść! Nic ci od tego nie będzie - powiedziała Vanessa z wyraźną obawą.

Stała w pokoju betatesterów, trzymając gogle VR. Usiłowała wytłumaczyć sobie, że od uruchomienia gry nic, ale to zupełnie nic się nie stanie, ale po prostu nie mogła. Wspomnienia były zbyt bolesne, podobnie jak jej lęk. Istniał też oczywiście drugi problem, polegający na tym, że podobnie jak jej przyjaciółka zatrudniła się tam z myślą o bardziej... teoretycznym stanowisku. Lubiła i teorię, i teorie, choć z tym drugim miała więcej zabawy. Wolała rzadko trzymać się tego, na co kto inny wpadł, a zamiast tego wymyślać co bardziej oryginalne rzeczy. Nigdy jednak nie zdobyła zbyt dużego prawa głosu, aby móc negocjować z innymi i być traktowana na równi. Dlatego więc nawet nie próbowała tłumaczyć szefowi, że nie umie grać w tego typu gry i w ogóle żąda zamknięcia tego działu ze względu na wcześniejsze wydarzenia. Wiedziała, że jej prośby spotkają się z całkowitym niezrozumieniem i dezaprobatą.

Przerwała rozmyślanie i wzięła kilka głębokich oddechów. Nie lubiła mieć irracjonalnych lęków, ponieważ to byłoby spore odstępstwo od normy. Nie bała się zmyślonych rzeczy, co oczywiście nie oznaczało, że stoi twardo na ziemi.

- Na trzy - 1...2...3!

Wirtualny świat był czymś, czego Vanessa nigdy nie widziała i nie umiała porównać do innego zjawiska. Stwierdziła jednak z zaskoczeniem, że doświadczenie było raczej przyjemne. Czego się tak naprawdę bała, nie umiała ustalić. ,,Cóż, jeżeli o lęku mowa, to zaraz go będzie dużo'' - taka była jej myśl po zobaczeniu wszystkich gier.

***

,,Za jakie grzechy?'' - myślała kończąc noc trzecią we FNaF 1. Właśnie odkryła, że bardzo, ale to bardzo nie lubi horrorów. Zastanawiała się tylko, jakim cudem Lora umiała je wszystkie przejść, skoro ona jeszcze bardziej nie przepadała za tym gatunkiem:

- Ale, jak wiadomo, ludzie się zmieniają - powiedziała w przestrzeń.

- Dokładnie, Vanesso, i to jeszcze bardziej, niż sobie wyobrażasz - przemówił nieznany głos.

- C-co?! Kto to powiedział? - Vanessa zaczęła się nerwowo rozglądać, usiłując zlokalizować właściciela dźwięku.

- Scenariusz się powtarza, chociaż, z drugiej strony, jesteś bardziej wytrzymała od niej, nie, dużo bardziej. Ona uciekła na dźwięk mojego głosu.

- Kto? - zapytała zlękniona dziewczyna.

- Nie domyślasz się? Oczywiście, że chodzi mi o Lorę!

Ok, jak mówiłam, macie tu część przed opublikowaniem pełnego opowiadania (chyba wyrobię się do końca marca). To miało być w dwóch częściach, ale uznałam, że opublikuję to tak na zachętę czy coś.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro