Chapter VI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


W domu zastałam leżącego na kanapie Kaia. W ręku trzymał jakieś romansidło.

- Czyżby lektura cię wciągnęła? - Zaśmiałam się i ruszyłam do kuchni. Mężczyzna ruszył zaraz za mną.

- Byłaby ciekawsza z rozlewem krwi.

- Nie można mieć wszystkiego, Panie Parker. Co powiesz na małą imprezkę? Jak na razie przy winie. Jutro musimy zacząć działać. - Rzuciłam do niego jedną butelkę, którą zręcznie złapał.

- Dobre i wino. - Kai spojrzał na butelkę. - Nie było wytrawnych?

- Ciesz się, że w ogóle jakieś jest. Gdzie Ibbie?

- Powiedziała, że idzie pod prysznic. - Heretyk odłożył butelkę z powrotem do kartonu.

- Świetnie. To może ty mi pomożesz. Nie możemy pić wina bez przekąsek. Umiesz gotować? - Parker złapał za nóż.

- Coś tam umiem.

I tym sposobem wraz z Kaiem wyczarowaliśmy sałatkę, koreczki i kanapki. Mężczyzna kroił ser, a ja nosiłam wszystko na stolik przed kominkiem. W między czasie dołączyła do nas czysta i pachnąca Ibbie.

Kiedy zaczęło się ściemniać Kai rozpalił w kominku i narzekał, że z magią poszłoby mu to szybciej. Wyciągnęłam kieliszki i zaniosłam do salonu. Włączyłam muzykę i zaczęliśmy się bawić. Rozmawialiśmy na różne tematy. Poważne i dość kontrowersyjne, ale po dwóch butelkach zaczęło się robić ciekawie. Zaczęliśmy się śmiać i opowiadać historię, które się nam przytrafiły. Kai okazał się dość specyficzną osobą, ale muszę przyznać, że dobrze czułyśmy się w jego towarzystwie. Nie udawał. Jest trochę nieokrzesanym socjopatą, ale w ogóle nam to nie przeszkadzało. Też mamy na koncie grzechy, które nie powinny mieć miejsca, ale na to niestety już za późno. Nie cofniemy czasu, choć momentami bardzo byśmy chciały.

Kai właśnie tłumaczył coś Ibbie, kiedy zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer. Wyszłam na zewnątrz i nacisnęłam zieloną słuchawkę.

- Halo.

- Witaj My Love. - Znałam ten głos.

- Enzo? Skąd masz mój numer? - Zdziwiłam się i to bardzo. Nie rozdawałam go przecież na prawo i lewo.

- Dureń Donovann zostawił telefon na stoliku i poszedł grać w bilard. Pozwoliłem sobie z tego skorzystać i wziąć kontakt do Ciebie. - Usłyszałam jego melodyjny śmiech. Sama się zaśmiałam.

- Nie nazywaj go durniem. W czym ci mogę pomoc?

- Chciałem na początku zapytać jak Ci mija wieczór?

- Spędzam czas z przyjaciółmi. Wino i te sprawy. Chyba rozumiesz?

- Z przyjaciółmi powiadasz. Mam nadzieję, że nie z chłopakiem. Szkoda kolesia. - Enzo ponownie się zaśmiał. Jego wypowiedź tak mnie zdziwiła, że minę musiałam mieć zabójczą.

- A co to miało niby znaczyć?

- W końcu i tak zostawisz go dla mnie. - Wybuchnęłam śmiechem.

- Masz szczęście, że marzenia nic nie kosztują. - Nie mogąc przestać się śmiać, przerwałam połączenie.

Pokręciłam głową i w wyjątkowo dobrym nastroju wróciłam do środka. To co tam zobaczyłam dosłownie wryło mnie w ziemię.

Ibbie

Nawet nie zauważyłam kiedy Asteria wyszła z domu. Jak mogła mnie tu z nim zostawić ? Ten idiota ciągle rzucał we mnie kawałkami sera.

- Dobrze się bawisz?! - Wstałam wściekła i stanęłam na przeciwko Kaia.

- Wybornie. - On również podniósł się z kanapy i wrednie się uśmiechnął.

- Jesteś irytujący, mówił ci to ktoś?!

-Ty. Nieraz. - Mężczyzna podszedł do wierzy i przełączył piosenkę. Z głośników poleciał wolniejszy kawałek. Wyciągnął w moją stronę rękę. - Zechcesz zatańczyć?

- Co knujesz tym razem? - Spojrzałam na niego niepewnie.

- Mam nadzieję na jeden taniec. - Kai stanął tuż przede mną. - To jak?

Ujęłam niepewnie jego dłoń, a mężczyzna od razu przyciągnął mnie do siebie i umieścił moją  rękę na swoim ramieniu. Objął mnie mocniej i przesunął się jeszcze bliżej. Zaczęliśmy się kołysać w rytm piosenki. Z moim wzrostem sięgałam Kaiowi do żuchwy, więc musiałam unieść głowę, żeby na niego spojrzeć. Przeglądałam się jego twarzy, na którą po chwili wkradł się uśmiech. Był inny niż ten, który do tej pory widziałam. Spojrzał mi w oczy.

- I co, nie jestem taki straszny?

- Dzisiaj wyjątkowo nie. - Zaśmiał się i przyciągnął mnie jeszcze bliżej, o ile to w ogóle było możliwe.

Kołysaliśmy się jeszcze chwilę. Nie ogarnęłam nawet kiedy piosenka się skończyła. Znowu podniosłam wzrok. Przyłapałam Kaia na tym, że mi się przyglądał. Spojrzałam w jego ciemne niczym gwieździsta noc oczy. Zaczął przybliżać swoją twarz do moje. Widziałam małe iskierki tańczące w jego oczach. Czułam się jakby czas stanął w miejscu, o ile wampir może tak powiedzieć. Ogień w kominku, wino, nastrojowa muzyka i On. Był coraz bliżej. Pewny siebie i nie koniecznie świadomy tego co zamierza zrobić. Nie wykonałam nawet najmniejszego ruchu. Nie odsunęłam się, ale i nie zachęciłam go. Czułam się jak posąg wpatrzony w dwa czarne świetliki. Jego twarz dzieliły od mojej zaledwie centymetry, a odległość zmniejszała się coraz bardziej. Czekałam na rozwój tej sytuacji, ale niestety nic nie trwa wiecznie. Przerwało nam ciche klaskanie.

Odskoczyłam od Kaia jak oparzona i odwróciłam się. W wejściu do salonu nonszalancko opierała się moją siostrą i ciągle biła brawo z wrednym uśmiechem na twarzy.

- Chyba pójdę już spać. - Nie obejrzałam się za siebie. Po prostu wyminęłam swoją bliźniaczkę i poszłam do sypialni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro