The End ?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

I po raz kolejny (i ostatni :( ) dwie wersje ;P

Wersja I

Kto by pomyślał, że ci wszyscy ludzie i wampiry będą siedziały w jednym pokoju, pili razem rozmaite trunki, będą się ze sobą dogadywali i nikt nie zginie? Na pewno nie dwie siostry, które jeszcze nie raz namieszają w ich życiach.

Obie stały obok kominka i przyglądały się każdemu po kolei.

Kol, nasz rodzinny miłośnik magii, siedzi w towarzystwie Enzo, Bonnie i Kaia zawzięcie dyskutując o przeróżnych zaklęciach, potrzebnych do nich składnikach i czarno - magicznych przedmiotach. Co chwila słychać jak o coś się sprzeczają, po czym wybuchają śmiechem. I tak w kółko.

Rebekah nie może napatrzeć się na małą Vicky, którą trzyma na rękach. Amy i nieufny Matt stoją wraz z Pierwotną przy jednym z okien i nie spuszczają z Kruszynki czujnego wzroku. Jeszcze nie wiedzą, że dziewczynce trafiła się najlepsza ciocia na świecie i  na pewno nie da im spokoju.

Elijah przygląda się wszystkim po kolei, ale nie udziela się w żadnej z rozmów. Obok niego, na kanapie siedzi Klaus, który do tej pory ubolewa nad stratą sztyletów. Starszy z Mikaelsonów, jak na dobrego brata przystało, co chwila uzupełnia jego szklankę o kolejna porcję bourbonu i tłumaczy, że sztylety są zbędne, skoro rodzina jest w komplecie.

Ibbie spojrzała na Asterię, wzięła głęboki oddech i odważyła się w końcu powiedzieć siostrze to, co ustalili wraz z Kaiem. Zerknęła w jego stronę. Mężczyzna wyłapał jej spojrzenie, od razu podniósł się ze swojego miejsca i stanął u jej boku, obejmując ramieniem.

- Teri, mam nadzieję, że się nie pogniewasz. - Przysunęła się bliżej Parkera. Siostra czekała cierpliwie na to co powie jej Ibbie. - Chcemy wyjechać, pozwiedzać  trochę świata. Kai chce odwiedzić dom rodzinny i na prawdę bardzo chcę mu towarzyszyć. - Z nerwów włączył jej się słowotok. - Wiem, że to pewnie nie najlepszy moment. Całe życie byłyśmy wszędzie razem, ale już po wszystkim. Masz Enzo i pewnie też będziecie chcieli gdzieś wyjechać. Obiecuję ci, że wrócę. Jak zawsze z resztą. Powiedzmy, że za rok znowu spotkamy się w komplecie. Co ty na to? A może nie ... - Przerwał jej dopiero śmiech Asterii.

- Uspokój się i  jedź. Pokaż Kaiowi najlepsze zakątki tego świata, w których roi się od wampirów. Ja nigdzie się jak na razie nie ruszam. Chcemy z Enzo urządzić sobie dom bliżej miasta. I zapamiętajcie sobie jedno. Oboje zawsze będziecie mile widziani. A jeżeli spróbujecie nie wrócić, to obiecuję, że znajdę Was w najgłębszej dziurze i skopie dupę. I żadna magia Wam nie pomoże. - Wymianę zdań przerwał męski głos.

- Czy ty właśnie terroryzujesz siostrę?

- To nie jest śmieszne Enzo. Jak nie wrócą to serio tak zrobię. - St. John złapał Asterię za rękę i ucałował wierzch jej dłoni.

- Jestem tego w 100% pewny, kochanie.

I tym oto sposobem kończy się kolejna i niebezpieczna przygoda dwóch sióstr. Obie wolne, niezależne i gotowe na następne wyzwania. A kto wie? Może kolejne już niebawem? Kolejny przeciwnik? Nowe przyjaźnie? A może w kieszeni jednego z mężczyzn ukryty leży skarb w postaci pięknego pierścionka?

I najważniejsze pytanie.

Którego?

Wersja II

Ibbie

Minęły cztery dni. Czas leciał, a ja nie wychodziłam z pokoju. Nie piłam, nie jadłam. Smaku krwi nie czułam w ustach od dnia rytuału. Chciałam umrzeć, ale nie mogłam. Chciałam leżeć obok mężczyzny, który spoczywał w trumnie na dole. Nie miałam nawet siły płakać. Siedziałam na parapecie i patrzyłam przez okno. Miałam wrażenie, że wszystko wokół odczuwało moją stratę. Od trzech dni niebo przysłonięte było burzowymi chmurami, deszcz nie przestawał padać.

Na dole co jakiś czas słyszałam rozmowy. Siedzieli tam wszyscy. Moja kochana siostra, która nie chciała spuścić mnie z oka. Enzo, który skutecznie wyprowadzał ją z mojej sypialni, dając mi przeżyć żałobę na swój własny sposób. Słyszałam Matta, Amy i małą Vicky, resztę mojego rodzeństwa, które postanowiło w końcu się zjednoczyć. Byli tam nawet Bonnie i Jeremy. Wiedziałam ile złego spotkało ich ze strony Kaia, ale mimo to byli tutaj. Byłam im za to wdzięczna i podziwiałam ich za to, że byli w stanie mu na swój sposób wybaczyć.

Położyłam się na łóżku. Zmęczenie powoli dawało o sobie znać, a sen przyszedł szybciej niż myślałam. Pierwszy raz od dawna śniłam.

Stałam nad jeziorem, które znajdowało się niedaleko naszego domu w Mystic Falls. Przed promieniami słońca chronił mnie słomiany kapelusz. Cieszyłam się pięknym i ciepłym dniem w samotności. Tak przynajmniej mi się wydawało.

Nagle ktoś ściągnął mi z głowy kapelusz i wtulił się w moje plecy. Od razu do moich nozdrzy dotarł dobrze mi znany zapach. Uśmiechnęłam się i rozluźniłam w uścisku Kaia. Mężczyzna oparł brodę o czubek mojej głowy i zaczął nucić dziwną piosenkę. Zaniepokojona odwróciłam się do niego przodem i zamarłam.

Odskoczyłam od Parkera, a po policzku spłynęła pierwsza łza, a zaraz za nią kolejne. Twarz Kaia pokryta była ciemnymi żyłami, a skóra przybrała odcienie szarości. Na usta wkradł mu się przerażający uśmiech.

Zaczął się do mnie zbliżać, a z każdym krokiem ja robiłam jeden w tył. Jego wzrok był pusty, wyprany z jakichkolwiek emocji. Twarz zdobił jedynie ten okropny uśmiech.

Nagle znalazł się tuż przy mnie i zepchnął z pomostu, na który zdążyliśmy wejść. Wpadłam do lodowatej wody. Nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Czułam się jakby zimne, wodne macki oplotły całe moje ciało i ciągnęły w ciemną toń. Płuca zaczęły wypełniać się wodą, a promienie słońca zaczęły wręcz znikać pod ciężarem głębin jeziora. Ostatnie co poczułam, to kamieniste dno, w które uderzyłam plecami.

Obudziłam się w środku nocy, a policzki ozdobione były mokrymi ścieżkami. Najciszej jak mogłam zeszłym na dół. Chciałam go zobaczyć. Otworzyłam trumnę i położyłam dłoń na jego klatce piersiowej. Leżał tam ze złożonymi rękoma, a na piersi leżało jego serce, które powinno bić dla mnie. Pocałowałam jego czoło, a łzy ponownie wypłynęły z kącików oczu. Odwróciłam się w stronę półki z książkami. Podeszłam do niej i oparłam jedną dłoń o książki. W oczy rzucił mi się jeden tytuł. Wyciągnęłam ją i zaczęłam przeglądać. Trafiłam na informacje, a dokładniej zaklęcie, które zaparło mi dech w piersiach. Spojrzałam na otwartą trumnę i pobiegłam na górę spakować swoje rzeczy.

Asteria

Otworzyłam oczy. Leżałam przytulona do śpiącego jeszcze Enzo. Postanowiłam wstać i sprawdzić jak czuje się Ibbie. Najdelikatniej jak mogłam, wyswobodziłam się z objęć ukochanego i podeszłam pod drzwi sypialni mojej siostry bliźniaczki. Otworzyłam je, ale pokój był pusty, a szafy otwarte na oścież. Zeszłam na dół cicho nawołując siostrę. Przeszłam przez korytarz i zatrzymałam się nie wierząc własnym oczom. Trumna zniknęła. Przeszukałam cały dom. Nigdzie ich nie było. Pobiegłam obudzić Enzo.

- Obudź się Enzo! - Mężczyzna zerwał się na równe nogi. - Ibbie i Kai. Zniknęli.

Ibbie

Wyjeżdżam właśnie ze stanu Virginia. Z tylu samochodu leży trumna z miłością mojego życia, a na miejscu pasażera znajduje się otwarta torba z księgą. Pierwszy raz od 3 dni wyszło słońce. Zwiastun nowej nadziei. Zerknęłam w lusterko.

- Znowu się spotkamy. Wrócisz do mnie, choćby miało mi to zająć całą wieczność.

Uśmiechnięta założyłam na nos okulary, podgłośniłam radio i wcisnęłam pedał gazu.

Nowy Orleanie - NADCIĄGAM!

The End

Całe to opowiadanie dedykowane jest ermine1993 i jej książce : I'm not Human, I'm supernatural spirit ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro