Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Frank Iero szedł przez miasto kierując się do swojego nowego miejsca pracy - przynajmniej miał nadzieje, że tak zostanie. Wszedł do jednego z paru lokali przy dość ruchliwej ulicy i rozejrzał się po pomieszczeniu. Stoliki, krzesła, parę foteli i kanap. Kelnerzy zbierający zamówienia od klientów, osoba stojąca przy kasie za ladą. Wystrój wnętrza był dość jasny. Kremowe ściany i fotele oraz kanapy. Jasne światło lamp rozświetlało lokal. Frank westchnął i podszedł do dziewczyny stojącej za kasą.

- Czym mogę służyć? - spytała miło się uśmiechając

- Proszę zaprowadzić mnie do swojego szefa. Nigdzie go tutaj nie widzę, a byłem z nim umówiony na rozmowę - odpowiedział nie siląc się na odwzajemnienie uśmiechu.

   W tym samym czasie przez zatłoczony chodnik przepychał się Gerard. Biegł do pracy, do której już był spóźniony. Często się spóźniał, nie mógł spać po nocach, a kiedy już zasypiał była prawie pora żeby wstawać do pracy. Na szczęście jego szef był wyrozumiały, a współpracownicy nieraz go kryli. Nie narzekał na nikogo i na nic, mimo że ta praca nie była szczytem jego ambicji, całkiem ją lubił. Kiedy nie było klientów miał czas na to aby rysować, a kiedy przychodzili po prostu pytał czy nie pomóc w znalezieniu jakiejś płyty czy książki. Po pracy za to rozwijał swoją pasję jaką była muzyka. Miał swój zespół, który grywał w różnych knajpach czy lokalach. Lubił swoje życie, mimo że pięć lat temu bardzo zmienił siebie i swoje nastawienie do życia, oraz ludzi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro