Rozdział Czwarty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Podczas przerwy między utworami postanowiłem udać się do Kellina i porozmawiać o paru sprawach - paru sprawach czyli o tym co ten walony chomik tu robi.

Wszedłem do gabinetu mojego przyjaciela nie zwracając uwagi na sprawy grzecznościowe, takie jak pukanie do drzwi i proszenie o zezwolenie na wejście.

- Kellin, musimy pogadać - powiedziałem zaraz po otwarciu drzwi, po czym je zamnkąłem.

- Słucham - powiedział Kellin patrząc na mnie.

- Przyjdę później - powiedziałem szybko, mierząc wzrokiem Franka stojącego obok mnie - ale obsługe dobieraj lepiej - powiedziałem dalej patrząc na Iero po czym szybko opuściłem pomieszczenie.

Kiedy wróciłem do zespołu zaczęliśmy grać kolejne utwory. Było dość dobrze, ale obecność mojego byłego chłopaka nieco mnie rozpraszała. Nie wiem jaki Kellin miał w tym wszystkim interes, ale wkurzył mnie tym, że o niczym mnie nie poinformował. Chyba powinienem wiedzieć, że Frank tu będzie. Chyba mam takie prawo, a jego obowiązkiem - jako mojego przyjaciela - jest mowienie mi o tym, że będę narażony na konfrontacje z Iero.

   W pewnym momencie do lokalu weszła Emily z Mattem. Nie mogłem przerwać występu, więc tylko patrzyłem jak podchodzi z nim pod scene i czeka aż skończę śpiewać.

Po zakończeniu utworu zszedłem z podwyższenia i spojrzałem pytająco na dziewczynę.

- Gerard... mógłbyś? - spytała i spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem

- Em... ile jeszcze razy...

- Potrzebuję pieniędzy, a nie zostawię go samego - przerwała mi - mógłbyś go dzisiaj do siebie wziąć?

- Ja... - spojrzałem w jej zaszkolone oczy, a później na chłopca rozglądającego się po lokalu - dobrze - westchnąłem

- Dziękuję Gee - powiedziała z uśmiechem po czym pożegnała się z chłopcem i wyszła

- Chcesz pozawracać Kellinowi głowę? - spytałem klękając przy chłopcu. Skinął głową, a ja uśmiechnąłem się - to chodź - wziąłem go na ręce i wszedłem na zaplecze. Wszedłem do ' biura ' Kellina i postawiłem chłopca na ziemi - Kellin, mam coś dla ciebie - powiedziałem dumnie - bądź dla niego dobry, ja wracam do pracy - powiedziałem do przyjaciela po czym wyszedłem i powlokłem się z powrotem na salę. Martwię się o Matta i Emily. Dobrze wiem, co ona robi wieczorami, i wiem też, że Matt na tym cierpi. Nie ma ojca, a teraz i matka go porzuca i oddaje go na noc mi. Rozumiem jakby to bylo od czasu do czasu, ale ostatnio dzieje się to coraz częściej. Młody tego nie okazuje, ale widzę, że cierpi. Szkoda mi go.

   Jak zawsze byłem w lokalu do zamknięcia. Pomagałem chłopakom z zespołu się zebrać i wynieść sprzęt oraz rozmawiałem z personelem zatrudnionym przez Kellina. Każdy tu był bardzo miły i dobrze traktował Matta. Chłopiec siedział w kuchni i nieraz pomagał kucharzowi lub kelnerom. Wszyscy go lubili, a on lubił ich. Nieraz czułem się jakbym był jego ojcem i zabierał go ze sobą do pracy ze względu na cięcia budżetowe i brak niani. Tyle, że to ja byłem nianią, a ojciec młodego był... Bóg jeden wie gdzie.

Poszedłem po Matta na zaplecze gdzie rozmawiał z kucharzem. Stanąłem w drzwiach i patrzyłem z uśmiechem na chłopca. Kiedy zauważył, że już na niego czekam podbiegł do mnie i przytulił się.

- Było super! - krzyknął na co się uśmiechnąłem - lubię tu z tobą przychodzić

- Ciesze się - powiedziałem z uśmiechem - mam nadzieję, że nie sprawiał kłopotów - zwróciłem się do kucharza

- Nie było z nim więcej problemów niż z tobą - odpowiedział mężczyzna

- Dzięki - mruknąłem - Matt, idź pożegnać się z Kellinem i idziemy - powiedziałem po czym popchnąłem lekko chłopca w kierunku " gabinetu " Quinna.

Po chwili chłopiec wybiegł z pomieszczenia i spojrzał na mnie zadowolony.

- Idziemy? - spytałem na co chłopiec pokiwał energicznie głową

Wyszliśmy z lokalu, a ja rzuciłem jeszcze okiem na wnętrze. Parę pracowników krzątało się jeszcze po wnęterzu i spotrzątali po całym dniu. Między innymi był tam Frank. Zmienił się nieco. Co prawda nie jest dużo wższy, ale... wygląda inaczej. Ma krótrzd włosy, schudł, wygląda jakby miał więcej energii. Jednak.. dalej nie wierze, że to on. To dziwne widzieć kogoś, kogo nie widziało się i nienawidziło pięć lat.

- Gerard - poszułem ucisk na dłoni. Potrząsnąłem głową i spojrzałem w dół, na Matta - idziemy?

- A, tak, chodź - wymamrotałem i ruszyłen w stronę domu Matta i Emily.

   Kiedy byliśmy już prawie pod drzwiami usłyszałem sygnał mojego telfonu. Westchnąłem i wyjąłem urządzenie z kieszeni i zatrzymałem się przez co trzymający mnie za rękę chłopiec zrobił to samo.

- Halo - powiedziałem obojętnie po odebraniu połączenia. Nie patrzyłem kto dzwoni. Nie widziałem takiej potrzeby, w gruncie rzeczy, nie dzwoniło do mnie wcale tak wiele osób

- Gerry? Mógłbyś zostać z Mattem? Wybacz ale... - usłyszałem głos przyjaciółki.

- Em... ty tak serio? - westchnąłem

- Tak, wybacz. Mam nadzieję, że nic się nie stało. Wybacz, ale muszę już kończyć

Dziewczyna rozłczyła się, a ja stałem na środku chodnika i wpatrywałem się ze złością i szokiem w telefon.

- Wszystko dobrze Gee? - usłyszałem cichy głosik chłopca. Spojrzałem na niego. Patrzył w dół, na swoje buty.

- Tak - powiedziałem szybko - dzisiaj śpisz u mnie

- A... a mama? - spojrzał na mnie, a ja przykucnąłem , tak aby być na wysokości chłopca.

- Mama... mama ma coś do załatwienia - znów westchnąłem. Matt wyglądał jakbym powiedział mu, że już nigdy nie pozwolę mu obejrzec Ligi Sprawiedliwych. Uśmiechnąłem się do niego delikatnie i lekko poklepałem po ramieniu - hej, nie martw się. Będzie fajnie, jak zawsze zresztą

- Mhm - mruknął - a obejrzysz ze mną bajkę? - spytał i spojrzał na mnie tymi dużymi oczami

- Oczywiście, nawet zamówimy pizze - powiedziałem z uśmiechem na co i on się uśmiechnął. Może nie byłem jego ojcem, ani nikim z rodziny, a moje zapewnienie dobrego jedzenia i tego, że obejrzę z nim bajkę, którą wprawdzie uwielbiam, nie zmieni za dużo ale chciałem żeby dobrze się czuł.

   Kiedy byliśmy już w moim mieszkaniu, Matt oglądał swoją lulubioną bajkę, a ja zamówiłem pizze, przypomniałem sobie o czymś ważnym. Przeprosiłem więc chłopca i wyszedłem z pokoju. Wszedłem do kuchni i wyjąłem telefon z kieszeni. Chwilę się w niego wpatrywałem, jednak po chwili odblokowałem ekran i wszedłem w kontakty. Wybrałem ten właściwy i wykonałem połączenie. Jeden sygnał, drugi, trzeci. Zacząłem wątpić czy połączenie zostanie odebrane, jednak gdy już chciałem odłożyć telefon usłyszałem głos po drugiej stronie.

- Co jest? Jesteś już na miejscu? Ja dopiero wyszedłem z pracy i...

- Wybacz, ale dzisiaj nie dam rady - przerwałem wypowiedź po czym westchnąłem i przeczesałem palcami włosy

- Jak to? Co się stało? - usłyszałen zaniepokojenie w głosie po drugiej stronie

- Matt u mnie nocuje, nie zostawię go samego w domu

- Znowu? - teraz słychać było irytację - znowu odwołujesz naszą randkę przez tego dzieciaka

- Hej! To nie jest jego wina

- Dobra... wybacz, że się uniosłem

- Nic się nie stało... i jeszcze raz przepraszam - po tych słowach się rozłączyłem i odłożyłem telefon na blat, o ktory po chwili oparłem ręce. Byłem zmęczony, cholernie zmęczony, i miałem dość. Ten dzień to jakiś żart.

____________________

Hej hej!
Na razie to tyle z rozdziałami, wracam w niedziele, więc od niedzieli/poniedziałku możecie spodziewać się nowego rozdziału ( chyba, że coś naskrobię w nocy czy coś )
Mam nadzieję, że się podobało i wgl ^-^
PS: I Love You All! xx ~ Haia_Miia xx♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro