Rozdział Dwunasty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy wyszedłem od Kellina i Mindy byłem zdezorientowany i nieco... zrozpaczony. Nie dość, że się pokłóciłem z Alexem, to teraz jeszcze musiałem spotkać Iero. Byłem jeszcze zły na Mindy. Wie przecież, że nie chcę mieć z Frankiem do czynienia, a jeszcze mnie do niego przyprowadza. Tak się nie zachowują przyjaciele. Cały się trząsłem, a oczy zaczynały mnie piec od zbierających się w nich łez. Szedłem szybkim krokiem chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu, jednak w pewnym momencie zostałem pociągnięty w nieznanym mi kierunku. Stało się to tak szybko, że nie zdążyłem się rozejrzeć i zobaczyć gdzie jestem. Kiedy już miałem na to czas, zboczyłem że jestem za lokalem Kellina, a przede mną stoi Frank. Moja twarz znów przybrała mimikę człowieka, który nie odczuwa żadnych emocji. Stałem tam tylko i patrzyłem na chłopaka przede mną. Kiedy on nie wypowiedział słowa, zebrałem się w sobie i wziąłem głęboki wdech.

- Czego nie rozumiesz w tym, że masz mi się nie pokazywać na oczy, Iero? - spytałem oschle patrząc  na chłopaka. Ten spojrzał na mój nadgarstek, który dalej mocno trzymał. Po chwili rozluźnił uścisk, po czym puścił moją rękę. To chyba znaczyło, że mogę sobie iść. Jednak coś nie pozwalało mi tego zrobić - znowu dajesz mi odejść, to miłe z twojej strony - powiedziałem najbardziej obojętnym tonem na jaki było mnie stać

- Nie chcę robić nic na siłę. Nie będę się uganiał jak idiota za kimś kto mnie skreślił, Gerard. Nie będę biegał tak za tobą do końca życia - powiedział po chwili

- Pięć lat temu nie byłeś skreślony, a mimo to odpuściłeś - miałem ochotę parsknąć śmiechem. Jest żałosny.

- Bo tego chciałeś - teraz chyba wyglądałem jakbym miał wytrzeszcz.

- Nawet nie wiesz ile razy czekałem aż do mnie napiszesz jak będziesz w mieście. Nie napisałeś nigdy. Nigdy nie przyszedłeś... - zacząłem mówić z pretensjami, miałem ochotę krzyczeć.

- Ty nie przyszedłeś nawet w dzień mojego wyjazdu, więc czego oczekiwałeś?! Że będę się prosił jak idiota i śpiewał ci serenady pod oknem błagając o wybaczenie za to, że chciałem wrócić do mojej matki? Nie bądź śmieszy Way! - zaczął krzyczeć. Teraz to on krzyczał na mnie. Teraz to on mnie nienawidził.

- Przyszedłem w dzień twojego wyjazdu - powiedziałem w miarę spokojnie, chociaż miałem ochotę płakać na samo wspomnienie tego dnia

- Ciekawe gdzie - prychnął i wywrócił teatralnie oczami

- Widziałem jak żegnasz się z chłopakami, widziałem jak odjeżdżasz. Płakałem jak dziecko po twoim wyjeździe, długo nie wychodziłem z domu, nawet do szkoły. Nie miałem siły. Czekałem, czekałem na jakąkolwiek wiadomość od ciebie. SMS, list, wiadomość na messengerze, snapchat, a tu nic. Zero. Przez pięć lat. - ściszyłem ton głosu. 

- Dlaczego wtedy nie podszedłeś? - teraz się uspokoił. Wyglądał na zatroskanego

- Bo byłoby mi jeszcze trudniej się rozstać, jedno pożegnanie mi starczyło.

Zapadła chwila ciszy. Patrzyliśmy na siebie jak idioci i nie wypowiedzieliśmy ani słowa, jakbyśmy bali się, że to może rozpętać kolejną wojnę. Wydawało się wtedy jakbyśmy nawet nie oddychali, jakby wszystko w tym zaułku zatrzymało się w czasie.

- Czyli... - po długim czasie Frank przerwał tą ciszę

- Czyli to wina nas obu. Myślałem, że wiedziałeś że tam jestem i...

Nie dokończyłem, bo Frank postanowił podejść i mnie pocałować. Z początku nie zareagowałem, byłem w lekkim szoku, ale po chwili zacząłem oddawać pocałunek. Czułem się jak te pięć lat temu, kiedy pocałowałem go po raz pierwszy kiedy wracaliśmy z imprezy u Ryana. Moje serce biło jak oszalałe, ciało oblewała fala gorąca oraz lekki stres. Miałem wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi, i że zaraz zemdleje. Nie całowaliśmy się łapczywie. Było spokojnie i delikatnie, tak jak za pierwszym razem. Odsunęliśmy się od siebie, a Frank położył dłoń na moim policzku, po którym po chwili zaczął mnie delikatnie głaskać.

- Tęskniłem za tobą  - powiedział cicho

- Ja za tobą też - odpowiedziałem 

*

Siedzieliśmy  u mnie w mieszkaniu i rozmawialiśmy o tym co się u nas zmieniło przez ten czas i.. wyszło na to, że niewiele rzeczy uległo zmianie. Był wieczór, a my siedzieliśmy na kanapie w salonie pijąc kawę i rozmawiając ze sobą, choć jeszcze przed chwilą nienawidziliśmy się nawzajem.  Teraz mimo to miałem ochotę po prostu leżeć z Frankiem i przytulać go. Brakowało mi jego osoby, brakowało mi jego głosu, uśmiechu, nawet jego wkurzających zachowań. Po prostu brakowało mi całego Franka, którego znów miałem obok.

- Czemu przefarbowałeś włosy? - spytał odgarniając mi grzywkę z twarzy

- Nie wiem, chciałem spróbować czegoś nowego i... ten czerwony mi się spodobał - wzruszyłem ramionami

- Teraz jak będziesz czuł się zawstydzony będziesz się kolorystycznie z nimi zlewał

- Od dawna nie byłem zawstydzony, więc nie mam tego problemu - zaśmiałem się

- Nie czułeś się tak, bo mnie nie było

- Daj spokój

- No co? - przysunął się bliżej

- No nic - odwróciłem wzrok 

Po chwili poczułem usta Franka na swoim policzku.

- Co? - spytałem marszcząc brwi

- Nic, po prostu chciałem to zrobić - wzruszył ramionami

Uśmiechnąłem się lekko po czym niemal rzuciłem się na chłopaka siedzącego obok mnie.  Wpiłem się w jego usta. Nie chciałem przestawać, ale wiedziałem, że przecież nie mogę go tak miażdżyć w nieskończoność.

- Wybacz, po prostu chciałem to zrobić - powiedziałem z uśmiechem i podniosłem się do siadu.

Frank leżał na kanapie próbując unormować oddech. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Po chwili jednak wstał i ruszył w kierunku drzwi.

- Znowu mnie zostawiasz? - spytałem 

- Nie, ale muszę wracać do domu

- Nie - powiedziałem krótko - dzisiaj tu zostajesz

Chłopak odwrócił się i podszedł znów do kanapy. Pochylił się nade mną, odgarnął mi grzywkę do tyłu i pocałował w czoło.

- Przecież nie wyjeżdżam, mam iść tylko do domu

- Nie Iero. Zostaniesz tu dzisiaj. Mamy jeszcze dużo do omówienia i w ogóle

*

Frank został, tak jak go prosiłem, ale nasze omawianie nie wyglądało jak... jak rozmowa dwójki dawnych znajomych. Zaczęło się od wspominania drugiego roku bez niego a teraz... skończyliśmy leżąc w mojej sypialni i przytulając się do siebie.

- Way... wiesz, że cię kocham? - spytał, a moje serce zabiło jeszcze szybciej

- Teraz już wiem - powiedziałem z uśmiechem - nie zostawiaj mnie już

- Nie zostawię

- Obiecujesz?

- Tak 

- W takim razie witaj z powrotem 

- Gdzie?

- W moim życiu

________________________________________
hej  hej
Ok, wiem że rozdział nie należy do najlepszych, ale następne będą lepsze, promise, już nie będzie takiego mydła.
Mam nadzieję, że się podobało
PS: I Love You All!~Haia_Miia xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro