Rozdział Szósty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Długo nie mogłem spać. Wierciłem się na łóżku szukając sobie miejsca, jednak to na nic. Cały czas miałem w głowie to, że Frank znowu znalazł się w moim życiu. Tak nagle. To szalone. Pięć lat miałem spokój, zdążyłem zapomnieć, pozbierać się i znaleźć sobie kogoś kogo kocham i z kim jestem w udanym związku, a tu nagle przychodzi on, w tej koszuli roboczej i z tymi miodowymi oczami, i nagle znów coś mi jest. Tym razem mu nie ulegnę. Zapomniałem o nim, jest mi obcy.

   - Gerard! Gerard wstawaj, muszę iść do przedszkola! - usłyszałem nad głową, po czym poczułem lekkie szarpanie za ramię

Przekręciłem się na drugi bok i naciągnąłem kołdrę na głowę. Mam pracę na ósmą, pewnie jest środek nocy, ja chce spać.

- Gerard! Spóźnimy się do przedszkola - znów zaczął mnie szarpać. Westchnąłem więc i podniosłem się do siadu.

Przetarłem oczy i ziewnąłem. Spojrzałem na chłopca stojącego obok mojego łóżka. Był już ubrany i niemal gotowy do wyjścia. Uśmiechnąłem się do niego lekko i spojrzałem na budzik na etażerce. To sprawiło, że kompletnie zapomniałem o śnie. Za pięć wpól do ósmej. Zerwałem się z łóżka i pobiegłem do kuchni.

- Jadłeś coś? - spytałem wstawiając wodę na kawę. Spojrzałem na chłopca, który przecząco pokręcił głową - a co chcesz? Nie wiem... płatki?

- Chyba tak - no tak, normalne śniadania jadł tylko u mnie

- Może być zimne mleko? - spytałem na co uzyskałem skinienie głową od Matta.

Podałem mu karton z mlekiem, paczkę płatków, miskę i łyżkę po czym pobiegłem do pokoju założyć normalne ubranie, a nie tylko dresowe spodnie i bielizne. Czarne jeansy założyłem w pokoju, koszulkę wziąłem do łazienki. Chciałem ją założyć myjąc zęby, ale szczoteczka w ustach mi to utrudniała.

   Po porannej bitwie i gonitwie odprowadziłem Matta do przedszkola pobiegłem do pracy taranując po drodzę parę osób. Wbiegłem do sklepu gdzie była już Emily. Uśmiechnęła się do mnie i podała butelkę wody kiedy podszedłem do kasy.

- Ciężki poranek? - spytała

- Gdyby nie twoje dziecko, jeszcze bym spał - wysapałem, co jest do roboty?

- Najpierw idź się przebrać, później tylko są płyty do rozłożenia, no i gazety, ale gazety są moje

Skinąłem głową i poszedłem założyć roboczą koszuklę.

   Klęczałem przed półką i rozkładałem płyty kiedy usłyszałem, że ktoś chodzi między regałami.

- Cześć Gerard - usłyszałem i zamarłem. Serio? Znowu on? podniosłem głowę i spojrzałem na niego. Stał tam z tym swoim uśmieszkiem. Pewnie miał satysfakcję z tego że mnie wkurza.

- Przepraszam, pomóc w czymś? - wydukałem wstając z klęczków

- Hm... jakieś płyty Bad Religion? - spytał rozglądając się po półkach

- Tak.. chyba tak, zaraz poszukam - zacząłem przebierać w płytach, po czym zdałem sobie sprawę, że to nie ten dział, więc poszedłem parę kroków dalej, i usłyszałem że Iero idzie za mną . Po paru minutach wyjąłem z płyt pożądanego przez chłopaia zespołu - mamy chyba tylko True North - powiedziałem i podałem mu pudełko z płytą

- Może być - powiedział z uśmiechem i odebrał ode mnie płytę - w ogóle... co u ciebie? Jak się czujesz? - spytał. Chyba sobie żartuje

- Dlaczego pan pyta? - spytałem marszcząc brwi. Przecież go nie znam. Zapomniałem o nim.

- W końcu nie widzieliśmy się... - urwał - trochę - dodał spuszczając wzrok. Trochę? Pięć lat to dla niego trochę? Super.

- Naprawdę? Przykro mi, nie kojarzę pana - powiedziałem obojętnie

- Gerard, nie wygłupiaj się...

- Ostatni raz widziałem pana wczoraj, u mojego przyjaciela w lokalu, wtedy pierwszy raz zobaczyłem pana na oczy, przykro mi. Musiał mnie pan z kimś pomylić - dalej mówiłem obojętnie po czym wzruszyłem ramionami - szuka pan czegoś jeszcze, czy idziemy do kasy? - spytałem przybierając delikatny uśmiech i ożywiając się

- Tak.. już do kasy... - mruknąłei poszedł za mną do punktu zakupu.

Kiedy wyszedł ze sklepu poczułem ulgę. Nie chcę go widzieć ani się nim przejmować. Udawanie, że go nie znam wiele mnie kosztowało. To bolało. Nie zapomnę przecież tego wszystkiego.

- Kto to był? - spytała Emily, super. Jeszcze ona niech o niego pyta

- Nie wiem, widziałem go drugi raz w życiu - powiedziałem obojętnie

- Słyszałam, że mówił do ciebie po imieniu - skrzyżowała ręce na piersiach

- Może gdzieś usłyszał. Pracuje u Kellina, więc wiesz - wzruszyłem ramionami - muszę wrócić do rozkładania płyt - powiedziałem i poszedłem na moje poprzednie miejsce aby wrócić do zajęcia z którego mnie wyrwano.

   Po spędzeniu kolejnej godziny na klęczkach i wykonując pracę, która zaraz i tak zostanie zniszczona, bo ktoś pomiesza płyty, usłyszałem sygnał mojego telefonu. Wstałem więc i wyjąłem go z kieszeni. Prawie nie czułem nóg ale postanowiłem to zignorować. Spojrzałem na wyświetlacz. W końcu coś miłego w ten dzień.

- Hej kochanie - powiedziałem z uśmiechem na ustach od razu po odebraniu telefonu

- Hej - usłyszałem głos po drugiej stronie - widzimy się dzisiaj wiczorem czy znowu jesteś niańką? - oho, jednak  chuj, nie miły akcent dnia

- Musisz być taki złośliwy? - westchnąłem - raczej jestem dzisiaj wolny. Tak na dziewięćdziesiąt dziewięć procent.

- To około dziesiątej Pm w parku?

- Pewnie - zgodziłem się - do zobaczenia

- Do zobaczenia Gee - powiedział po czym się rozłączył

Mam wrażenie, że ten dzień będzie do dupy.

_____________________
Hej hej
Znów dość krótko ale cóż
Znów przepraszam za błędy, ale na telefonie nie za bardzo mi idzie pisanie
PS: I Love You All xx ~ Haia_Miia xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro