Rozdział 21: Noc w Labiryncie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zrobiło się już całkowicie ciemno. Katniss zaczynała powoli rozumieć, dlaczego Zwiadowcy obawiali się pozostania tutaj na noc. Nie widziała nic na odległość większą niż metr. Teraz Labirynt był o wiele bardziej przerażający, niż sądziła. Nie miała jednak czasu się nad tym dłużej rozwodzić. Po raz kolejny pożałowała, że nie wzięła łuku.

Wspólnymi siłami przesunęli Alby'ego do ściany porośniętej bluszczem. Thomas wyjaśnił im swój plan. Chciał wciągnąć go na górę. Uznała, że to się mogło udać. Posadzili go i dziewczyna podskoczyła do niego i złapała za najbliższe pnącze, po czym zaczęła go obwiązywać. Akurat z węzłami radziła sobie całkiem nieźle. Brunet pomógł jej przywiązać chłopaka z drugiej strony. Kiedy skończyli, wyglądało to nawet solidnie. Minho tylko stał z boku ze skrzyżowanymi rękoma i przyglądał się im, co jakiś czas rozglądając się niespokojnie. Z jego wyrazu twarzy nie dało się nic wyczytać. Katniss cofnęła się kilka kroków i przyglądała się ich wspólnemu dziełu, podpierając ręce pod boki. Trochę bolały ją dłonie, ale nie zamierzała się do tego przyznać. Czekało ich jeszcze sporo pracy.

— Wciągamy go? — zapytała, przerywając ciszę.

— Tak. — odparł Thomas, kiwając głową. — Minho, chodź, pomożesz.

Azjata chcąc nie chcąc został zmuszony do pomocy. Skończyło się na tym, że we trójkę chwycili za pnącza i zaczęli wciągać ich Przywódcę w górę. Katniss zapierała się tak mocno, jak tylko mogła. Naciągała wszystkie mięśnie. Pogratulowała sobie, że w wolnym czasie chodziła na swoją strzelnicę lub biegała. Nie było to łatwe zadanie.

Wciągnęli już go na mniej więcej połowę odległości, kiedy niedaleko nich rozległ się głuchy dźwięk. Dziewczyna obejrzała się w tamtą stronę, ale nie dostrzegła nic. Zmarszczyła brwi. Nie podobało jej się to.

— Jeszcze trochę! — sapnął Thomas, ale ona zamarła.

Zobaczyła wielkie, monstrualne coś wychodzące zza zakrętu. Ewidentnie zmierzało w ich stronę. Wydała z siebie zduszony okrzyk, ale nie puściła pnącza. Co to do licha było?!

— Spadajmy stąd — odezwał się Minho spanikowanym głosem. A więc on też dostrzegł to coś. I najwidoczniej wiedział, co to było.

— Co robisz?! — zaprotestował Thomas.

— Wiejemy. Już!

— Zaczekaj. Jeszcze tylko kawałek.

— Thomas... — zaczęła niepewnie, ale urwała.

Stwór zbliżał się coraz bardziej. Przypominał ogromnego, zmutowanego pająka. Miał może ze trzy metry wzrostu, a ciało włochate. Walnęła Thomasa w ramię, zmuszając go, żeby też tam spojrzał, bo widocznie nie wyczuwał zagrożenia. Odwrócił się. Zobaczyła przerażenie malujące się na jego twarzy. Serce waliło jej jak oszalałe. Nigdy w życiu nie widziała czegoś takiego. Minho wyraźnie chciał brać nogi za pas.

— Zostań!

— Chodu! — zawołał Azjata.

— Zaczekaj, jeszcze trochę — upierał się Thomas.

Zacisnęła zęby. Przez chwilę żadne z nich się nie odzywało, ale ona czuła, jak ogarnia ją strach. A co jeśli im się nie uda? I co gorsza ten potwór do nich przyjdzie? Ucieknie, jeśli będzie trzeba. Zbeształa samą siebie za tą myśl. Przecież nie mogła zostawić Thomasa samego.

— Wybaczcie — powiedział nagle Minho, puszczając lianę. Nie wytrzymała naporu i puściła, upadając na posadzkę. Posłała chłopakowi pełne wyrzutu spojrzenie, ale on już na nią nie patrzył. Rzucił się do biegu.

— Minho!! — wrzasnęła za nim. Nawet się nie obejrzał. Zniknął za zakrętem.

Nie mogła uwierzyć, że ich zostawił. To było nie do pomyślenia! Pozbierała się z ziemi i dmuchnęła w grzywkę, która opadła jej na oczy. Na pewno wyglądała strasznie, ale czy to miało teraz jakieś znaczenie? Stwór wydawał z siebie dziwne odgłosy, a co gorsza był coraz bliżej. Pozbierała się z ziemi, ignorując piekące nadgarstki i podeszła do Thomasa, by mu pomóc. Chłopak był tuż przy ścianie, w środku bluszczu. Wsunęła się do niego, łapiąc za lianę i oboje zaczęli ciągnąć. W końcu Alby znalazł się na odpowiedniej wysokości. Pozwoliła sobie na odetchnięcie z ulgą.

Jednak spokój nie trwał długo. Tuż przy ich kryjówce dostrzegła włochate odnóża. Wstrzymała oddech. Potwór tu był! Wymieniła przerażone spojrzenia z Thomasem i, jak najciszej się dało, skuliła się na ziemi, bo wcześniej stała, trzymając lianę. Patrząc przez dziurę, zauważyła coś dziwnego. To coś miało metalowe części. To dlatego wydawało takie odgłosy. Wyglądało na to, że to coś było zmutowanym, mechanicznym pająkiem. Starała się nie ruszać, nasłuchując, jak wydawało z siebie ryki, które oddalały się z każdą chwilą. Słyszała też jak chodziło, uderzając odnóżami o posadzkę. Wreszcie uznała, że poszło wystarczająco daleko.

Oboje z Thomasem wysypali się z kryjówki. Chłopak przywiązał pnącza, żeby puściły przypadkiem Alby'ego. Katniss odsunęła się, żeby ocenić odległość. Przysłoniła oczy ręką. Drgnęła niespodziewanie, kiedy usłyszała szczęknięcie. Kucnęła obok bruneta, żeby pomóc mu zawiązywać.

— Szybciej — mruknął nerwowo. Widziała, że był zdenerwowany, ale nie polepszał sytuacji.

— Staram się — fuknęła. Nie lubiła, jak ją popędzano. Dobrze wiedziała, że nie mają czasu. Nie musiał jej tego uświadamiać. Później nie odzywali się do siebie słowem.

Nawet nie zdążyła zaprotestować, kiedy złapał ją za rękę i pociągnął za sobą, zmuszając, żeby schowała się za ścianą. Zrozumiała, że pająk znowu się pojawił, dlatego siedziała cicho. Nie wyszarpnęła się, kiedy Thomas mocno ściskał jej nadgarstek. Zdębiała, kiedy chłopak splótł razem ich palce. Stali tak, czekając na nie wiadomo na co. Słyszała zbliżające się kroki, aż w końcu ucichły. Dyszała szybko, ze ściskającego ją za gardło strachu. Wymieniła spojrzenia z Thomasem. Powoli wychylił się zza rogu. Kiedy nie dostrzegł nic, dał jej znak i oboje wyszli. Puściła jego dłoń. Miał ją mokrą od potu, ale ona nie była lepsza, dlatego niespecjalnie zwróciła na to uwagę.

Spojrzała w górę. Alby był prawie całkowicie schowany wśród bluszczu. Wystawała mu tylko zwisająca bezwładnie głowa. Mury Labiryntu znów wypełniły dziwne dźwięki, jakby odgłos przesuwanego mebla.

— Co teraz? — spytała. Czuła się zmęczona.

Thomas nie odpowiedział, tylko zaczął iść korytarzem, którym wcześniej pobiegł Minho. Nie mając za bardzo innego wyjścia, podążyła za nim. Prawie wpadła na niego, gdy ten się zatrzymał. Okazało się, że wdepnął w jakąś maź. Skrzywiła się. Zaczął rozglądać się niespokojnie. Zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc. Chciała się odezwać, ale podniósł palec do góry, nakazując milczenie. Dopiero teraz zorientowała się, że coś jest nie tak. Zaczęła nasłuchiwać. Gdzieś rozlegał się cichy warkot. Gdzieś nad nimi.

Obrzydliwa, żółta maź spłynęła na ramię Thomasa. Spojrzała w górę i ledwo powstrzymała się od krzyku. Pająk wisiał pomiędzy dwoma ścianami, wysoko w górze. Puścił się i wylądował przed nimi. Brunet upadł na ziemię, potykając się. Nie mieli wyjścia, musieli uciekać. Wrzasnęła dopiero, gdy potwór wykonał skok. Rzucili się do szaleńczego biegu.

Skręcili w prawy korytarz. Potem nie patrzyła, gdzie biegną. Liczyło się tylko to, żeby uciec od tej przerażającej bestii, depczącej im po piętach. Zagrodziła im drogę, musieli zawrócić. Przemierzali korytarze Labiryntu, nawet się nie zatrzymując. Musiała przyznać, że Thomas miał świetną kondycję. Ona sama radziła sobie nie najgorzej. Nie miała pojęcia, jak długo tak biegli. Zatrzymali się na moment na jakimś rozstaju. Katniss tak się rozpędziła, że ledwo wyhamowała. Złapał ją za ramię. Przez chwilę oboje rozglądali się dookoła, wypatrując stwora. Stracili go z oczu, ale było pewne, że nadal ich ścigał.

— Rany — wymamrotał chłopak, a ona potaknęła, oddychając szybko. Nie miała siły się odezwać.

Potwór wyskoczył nagle z ich prawej strony. Znów rzucili się do biegu. Tym razem wskoczyli na ścianę. Katniss z całej siły chwyciła się bluszczu i zaczęła się wspinać. Dotarli do końca i przetoczyli się po podłodze. Poderwała się. Przez chwilę myślała, że udało im się go wykiwać, ale ta kreatura umiała wspinać się po ścianach. Odwróciła się, gotowa znów biec, ale okazało się, że przed nimi są przepaście. Musiała się rozpędzić, żeby przez nie przeskoczyć. Udało się, dostali się na drugą stronę.

Wskoczyli na podwyższenie i biegli przez chwilę po korytarzu. Zatrzymali się nagle, bo przed nimi pojawiła się dziura. Mało w nią nie wpadli. Chcieli zawrócić, ale potwór zagrodził im przejście. Popatrzyli po sobie. Rozpędzili się i skoczyli na ścianę naprzeciwko. Mieli szczęście, że była pokryta bluszczem. Katniss zsunęła się na dół, zanim udało jej się czegoś złapać. Krzyknęła, kiedy to coś skoczyło na nich. Teraz znalazła się pod jego cielskiem. Musiała się jakoś stąd wydostać. Spojrzała w dół i zamknęła oczy, opuszczając się. Chwilę potem wylądowała na twardym podłożu.

Thomas w końcu jakimś cudem stanął obok niej, kiedy kreatura zaplątała się chwilowo w pnącza. Złapał dziewczynę za rękę i oboje pognali przed siebie. To był jakiś koszmar. Była zmęczona, brudna, obolała. Miała wrażenie, że zaraz wypluje płuca. Zatrzymali się na rozwidleniu, w znacznej odległości od potwora. Pisnęła, kiedy poczuła, że coś na nią wpada. A może raczej powinna powiedzieć: ktoś.

— Ty wariacie — syknął Minho. Zdziwiła się na jego widok. Co on tu robił? Myślała, że odbiegł gdzieś daleko i nie zamierza do nich wrócić. Wtedy też chłopak dostrzegł ścigającego ich potwora, który już zdążył wyplątać się z bluszczu. — Chodźcie, prędko! — zawołał, zauważając również i ją.

Prychnęła, zbyt zmęczona, żeby się odgryźć. Nie trzeba im było jednak dwa razy powtarzać. Skoro przetrwali do tej pory, może uda się przeżyć noc. Pobiegli za Minho. Pozostawało jej liczyć na to, że Azjata poszedł po rozum do głowy. Ruszyła więc za nim. Usłyszała głuche dudnięcie.

— Zmienia się — oznajmił Minho. — Szybko!

Przecież biegła, do cholery. Znów zatrzymali się przed jakimś podwójnym korytarzem. Katniss oparła sobie ręce na kolanach, ale Minho nie miał zamiaru się zatrzymywać. Wskazywał na korytarz przed nimi.

— Ta część się zamyka — poinformował ich. Wreszcie wyglądał, jakby miał jakiś plan. — Tu go zgubimy.

Ruszył przed siebie. Katniss wyprostowała się i pognała za nim, nie czekając na Thomasa. Usłyszała znajome szczęknięcie, a po chwili ściany zaczęły się przesuwać. Zupełnie tak, jak Wrota. Przyspieszyła. Nie chciała, żeby ją zmiażdżyły. I tak czuła narastające poczucie klaustrofobii, które do tej pory jakoś zagłuszyła. Teraz uderzyło w nią ze zdwojoną siłą. W końcu stanęła obok Minho i doznała szoku. Thomas tam został, nie było go z nimi. Zrezygnowana i zziajana, kucnęła. Nawet nie miała siły krzyczeć do chłopaka.

— Thomas, na co czekasz?! — Minho najwidoczniej postanowił ją wyręczyć. — Uciekaj!

Miała wrażenie, że coś w jej mózgu odblokowuje się. Zupełnie tak, jakby jakieś wspomnienie chciało się wydostać. Jak przez mgłę słyszała dopingowanie chłopaka stojącego obok niej. Dyszała ciężko. Ręce jej drżały. To koniec, pomyślała. Miała dość. Chciała paść na ziemię i już się nie podnieść. Ogarnęło ją poczucie narastającej paniki. Nie wydostaną się stąd.

— Katniss? Chodź, spadamy — usłyszała koło siebie. Ktoś objął ją ramieniem i pomógł wstać. Oparła się na nim, czując, że nogi ma jak z waty. Jeszcze chwila, a się wywróci.

Miała przebłysk. Już wiedziała. Igrzyska.

— Cholera — wymamrotała pod nosem. Kręciło jej się w głowie, ale musieli jeszcze wrócić. — Cholera, cholera. — powtarzała jak mantrę.

To szaleństwo. Chciała tylko, żeby to wszystko się już skończyło. Miała dość. 

No hejka 🙋

Wybaczcie tą przerwę, ale ostatnio trochę chorowałam. Ale już jest lepiej, więc wracam 😊

Matkoo, mam wrażenie, że całkiem zwaliłam ten rozdział. Opisywanie Labiryntu w nocy było mega trudne, a ja się wybiłam z rytmu.

Od następnego rozdziału będzie bardzo ciekawie, więc się szykujcie 😏

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro