Rozdział 7: W poszukiwaniu siostry

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gally przez cały dzień oprowadzał ją po miejscu zwanym Strefą. Katniss wiedziała, że minie trochę czasu, zanim wszystko zapamięta i nie będzie się tu gubić. Nie miała wyjścia, będzie musiała się przyzwyczaić. Prawdę mówiąc, ogrom tego miejsca trochę ją przeraził. Chłopak śmiał się z jej miny. Rzucała mu mordercze spojrzenia, ale on nic sobie z tego nie robił.

Dowiedziała się między innymi, że każdy Strefer ma swój zawód, profesję, którą się zajmuje. Jak to ujął Gally, trzeba było mieć swoje zajęcie, żeby inni nie uznali cię za niepotrzebnego. No i podobno nie miałeś wtedy życia. I tak zauważyła nieprzychylne spojrzenia chłopców rzucanych w jej stronę. Cóż, nie miała dobrego wejścia. Dziewczyna obiecała sobie w duchu, że zrobi wszystko, żeby nie mieć tutaj wrogów, skoro od teraz to miał być jej dom. Chciała od razu zacząć, ale Gally ją powstrzymał.

— Dzisiaj masz wolne, w końcu to twój pierwszy dzień — wyjaśnił. — Zawsze dajemy nowym chwilę czasu, żeby się oswoili. Wiesz, większość przeważnie chowa się po kątach i ryczy. Wtedy są bezużyteczni.

— Mogę zacząć dzisiaj — zapewniła. Nie chciała siedzieć bezczynnie przez cały dzień.

Gally jednak był nieustępliwy, chociaż próbowała nakłonić go do zmiany zdania. Westchnęła ciężko i schowała twarz w dłoniach. Siedzieli akurat na drewnianej wieży, wznoszącej się ponad Strefę. Z góry widziała krzątających się chłopaków i zrobiło jej się głupio. Nogi zwisały jej luźno w dół. Widziała wielki, kamienny mur pokryty bluszczem. Otaczał on całą Strefę. Zastanawiała się, co tam jest. Kiedy zapytała o to Gally'ego, jego twarz stężała.

— Nigdy o to nie pytaj — powiedział bardzo poważnym tonem. Usadowił się wygodniej, siadając do niej przodem. Zerknęła na niego. — Słuchaj, Katniss, mamy trzy zasady.

Kiwnęła głową na znak, że słucha. Nie wiedziała czemu, ale nie spodobało jej się to.

— Po pierwsze, jak już mówiłem, rób swoje. Nie chcemy darmozjadów. W końcu jesteśmy tu razem i pracujemy na dobro wspólne.

— Dlatego chciałam zacząć coś działać — mruknęła, ale zmroził ją spojrzeniem. Machnęła zrezygnowana ręką.

— Alby by mnie chyba udusił, gdybym dzisiaj pozwolił ci pracować. Zresztą, jesteś dziewczyną.

Wywróciła oczami. Jakby to był jakiś problem. Gally wyszczerzył się, ale zaraz spoważniał.

— Po drugie, nie krzywdzimy innych. Musimy sobie ufać, nie?

To akurat było jasne. Ale wiedziała, że na zaufanie będzie musiała sobie zapracować. Będzie musiała wymyślić sposób, żeby wkupić się w łaski chłopców. Postanowiła, że na razie nie będzie o tym myśleć. Przyszło jej do głowy co innego. Musiała zobaczyć siostrę, upewnić się, że to naprawdę ona. Nagle zapragnęła z nią porozmawiać, usłyszeć jej głos. Zdała sobie sprawę, że tęskniła. I to bardzo. Otrząsnęła się, kiedy chłopak pstryknął jej palcami przed oczami.

— Nie słuchasz mnie — stwierdził. Zmieszała się. Coś do niej mówił. A ona nie miała pojęcia, co. Wskazał ręką w stronę muru. Spojrzała tam, marszcząc brwi. Próbowała zrozumieć, o co mu chodzi. — Spójrz tam. Widzisz te mury? Chronią nas. Pod żadnym pozorem nie wolno ci tam wchodzić, rozumiesz? Inaczej zginiesz.

Przeszły ją dreszcze. Tego się nie spodziewała. Nie miała pojęcia, co kryło się za tymi murami. Chyba nie chciała wiedzieć. Nagle Strefa wydała się o wiele bardziej ponura. Niby jak miała się czuć bezpiecznie wiedząc, że za murami czai się coś, co może ją zabić?

— Jeśli chciałeś mnie wystraszyć, to ci się udało — burknęła, odwracając się od niego. Miała nadzieję, że to żart, ale Gally się nie śmiał.

— Tylko cię ostrzegam.

Parsknęła. Mimo to, wzięła sobie jego słowa do serca. Spojrzała jeszcze raz na mury. Obiecała sobie, że nigdy tam nie wejdzie. Nie śpieszno jej było umierać. Z ponurych myśli wyrwał ją krzyk dochodzący z dołu. Wychyliła się, żeby móc zobaczyć, kto się tak drze. Ujrzała czarnoskórego chłopaka, zadzierającego głowę do góry.

— Co wy tam robicie?

— Nie twój interes! — odkrzyknął mu Gally, nawet nie ruszając się z miejsca. — Zajmij się lepiej swoimi sprawami, co?

— Gally, zejdź na dół. Jesteś potrzebny.

Trochę ją przeraził nieznoszący sprzeciwu ton głosu chłopaka. Gally wywrócił ostentacyjnie oczami. Podniósł się. Katniss odruchowo zrobiła to samo.

— Nie dadzą człowiekowi chwili spokoju. Muszę iść, laska. Ty możesz tu zostać, masz moje pozwolenie — dodał, widząc, że dziewczyna chciała pójść z nim. — Widzimy się później?

— Jasne — odparła od razu.

Chłopak kiwnął głową, wyraźnie zadowolony. Zbliżył się do drabinki i zaczął schodzić na dół.

— W takim razie do zobaczenia, Katniss — powiedział, zanim zniknął jej z oczu.

Została sama. Patrzyła, jak obaj chłopcy odchodzą w nieznanym jej kierunku. Czarnoskóry gestykulował rękoma, wyraźnie zdenerwowany. Zastanawiała się, o co chodziło. Zapyta Gally'ego, kiedy już się spotkają. Uśmiechnęła się do siebie. Ze zdziwieniem stwierdziła, że nie może doczekać się tego spotkania. Ale przypomniała sobie, że przecież miała coś zrobić. Musiała znaleźć siostrę. Wstała więc i zeszła na dół. Chwilę potem stanęła w miejscu, zastanawiając się, gdzie powinna była zacząć. Niewiele zapamiętała z tego, co Gally jej pokazywał. Wyglądało na to, że będzie musiała działać na własną rękę. Ruszyła przed siebie.

Chodziła po Strefie, rozglądając się po twarzach. Widziała jednak samych chłopców. Kiedy pytała, czy nie widzieli Raven, niektórzy bezradnie wzruszali ramionami. Inni patrzyli na nią jak na wariatkę, twierdząc, że nie wiedzą, o czym ona mówi. Zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno ją widziała. Przecież mogło jej się przywidzieć. Ale czuła w głębi siebie, że siostra tu była. Musiała się upewnić. Im dłużej jej szukała, tym bardziej czuła rosnące zaniepokojenie. Będąc już na skraju nerwów, zajrzała nawet do tej rozpadającej się stodoły, która była w głębi Strefy. Mało było prawdopodobne, że tu znajdzie siostrę.

Od razu uderzył ją okropny zapach krów. Skrzywiła się. Już miała się wycofać, ale wtedy dostrzegła ruch w jednym z boksów. Ktoś wyrzucał łopatą siano na zewnątrz. Serce zabiło jej szybciej.

— Raven? — zawołała z nadzieją.

Wtedy z boksu wyłonił się chłopak, patrząc na nią z zaciekawieniem. Poczuła narastające poczucie zawodu. Właściwie na co ona liczyła? Że jej siostra będzie w takim paskudnym miejscu?

— To ty — stwierdził szatyn luźno, jak gdyby nigdy nic. Opierał się o łopatę. Zmieszała się. Zrobiło jej się głupio.

— Pójdę już — bąknęła, wycofując się powoli.

— Zaczekaj! — zawołał za nią. Zatrzymała się, zdziwiona. — Wydajesz się zagubiona. Pomóc ci w czymś?

Zawahała się. Nie wiedziała, czy powinna mu ufać. Spotykała się zazwyczaj z nieprzychylnym nastawieniem. A tu takie zaskoczenie. No, może poza Gallym. Może wreszcie czegoś się dowie. Odchrząknęła.

— Właściwie to... — zaczęła. Kiwnął głową zachęcająco. — Szukam siostry. Widziałam ją tu, a nie mogę jej nigdzie znaleźć.

— Masz siostrę? — uniósł brwi. Potaknęła. — Jak ma na imię?

— Raven.

Zmarszczył brwi, zastanawiając się. Po chwili pokręcił z rezygnacją głową.

— Nie znam nikogo takiego. Ale wiesz, oprócz ciebie jest tu jeszcze jedna dziewczyna. Nazywamy ją Szefową. Myślę, że to może być ona.

Ucieszyła się. To już było coś! Podekscytowana tym faktem, nie zwróciła uwagi na to, że chłopak użył pseudonimu, zamiast imienia. To powinno dać jej do myślenia, ale zbytnio się tym nie przejęła. Podbiegła do niego, łapiąc za ramiona.

— Wiesz, gdzie ona jest?! — zapytała, uradowana. Zaśmiał się.

— Wiem, ale...

— Zaprowadź mnie — zakomendrowała, przerywając mu. Zrobiła błagalną minę. — Proszę?

Nie wyglądał na zadowolonego, ale Katniss nie zamierzała tak łatwo odpuścić. Za bardzo jej zależało, żeby się z nią zobaczyć.

— Będę tego żałował — pokręcił głową, najwidoczniej odpuszczając.

Dziewczyna z trudem powstrzymała się od pisku radości. Złapała go za rękę i pociągnęła do wyjścia. Szatyn ze śmiechem wyrwał się jej, ale zaczął ją prowadzić w nieznanym kierunku. Najwidoczniej wiedział, gdzie iść. Bez żadnych wątpliwości ruszyła za nim. Już niedługo zobaczy siostrę. Zatrzymała się dopiero, kiedy dotarli do rozpadającej się chatki. Chłopak stanął w wejściu, odwracając się do niej i unosząc brwi. Wydawało się, że cała konstrukcja może lada moment się zawalić!

— Ja tu nie wejdę — zaprotestowała, na co parsknął śmiechem.

— Chcesz zobaczyć siostrę? — spytał retorycznie. Widząc jej wymowną minę, dodał. — No właśnie. Zapraszam.

Westchnęła ciężko i przekroczyła próg. Znalazła się w chatce. Zdała sobie sprawę, że chłopak nie wszedł za nią. Popatrzyła na niego pytająco. Uśmiechnął się przepraszająco i wzruszył ramionami.

— Nie wolno mi tu wchodzić — wyjaśnił. — Ty też nie powinnaś. Ale skoro tak ci zależy, chyba będą mogli zrobić dla ciebie wyjątek.

— Dziękuję. — odezwała się. Coś przyszło jej do głowy. — Jak masz na imię?

— Winston. Do usług. Pójdziesz schodami na górę i pierwszy pokój po prawej.

Kiwnęła głową. Pożegnali się i zbliżyła się do schodów. Miała nadzieję, że się pod nią nie zawalą. Postawiła pierwszy krok, a drewno okropnie zatrzeszczało. Skrzywiła się. Będzie musiała wchodzić bardzo powoli, jeśli nie chciała zostać zauważona. Zaczęła się wspinać, stawiając ostrożnie kroki. Kiedy już zbliżała się do końca, usłyszała pierwsze głosy. Trochę ją to zdziwiło. Zaciekawiona podeszła jak najbliżej się dało, żeby podsłuchać rozmowę.

— Nie ma mowy — usłyszała. — Najpierw trzeba poczekać, aż się obudzi.

— Ale to nie ma sensu! — zaprotesował ktoś oburzonym głosem. Była prawie pewna, że to ten sam Azjata, który ją związał. — Niby dlaczego mielibyśmy jej wierzyć? Widzieliście, co odwaliła!

— Nie ufasz jej tylko dlatego, bo ci przywaliła — w tym momencie Katniss zmarszczyła brwi. Tego chłopaka słyszała po raz pierwszy. Nie mogła za nic go skojarzyć. Teraz już nie ulegało wątpliwości, że rozmawiali o niej. Nie spodobało jej się to. Zastanawiała się, czy powinna była się ujawnić. — W Strefie jest tylko jedna dziewczyna, czyli nasza Szefowa. Tylko ona może być jej siostrą. Więc teoretycznie rzecz biorąc można zakładać, że mówi prawdę.

— Nie przekonałeś mnie — parsknął Azjata. — Sorry, ale nie będę wierzył jakiejś randomowej lasce. Trzeba ją przesłuchać.

— Chcesz, rób sobie przesłuchanie, ale mnie w to nie mieszaj — zastrzegł czarnoskóry. — Mam ważniejsze sprawy na głowie.

Katniss weszła na piętro. Zobaczyła, że drzwi do pokoju były uchylona. Jak najciszej się dało dopadła do nich i przyczaiła się, kucając. Zajrzała do środka. Ujrzała trzech chłopców stojących koło siebie. Tuż obok znajdowało się łóżko, na którym siedział czarnoskóry. Chyba trzymał kogoś za ręce. Nie widziała, kto to był. Wysoki blondyn zasłaniał widok. Jęknęła w duchu, niezadowolona. Gdyby tylko się trochę przesunął... Miała pewne podejrzenia, kim mogła być leżąca na łóżku osoba. Serce zabiło jej szybciej.

Jeśli to była Raven... Co jej się stało? Nagle zapragnęła tam wejść. Wejść, nie przejmując się konsekwencjami. Miała dość tej niepewności. W jednej chwili podjęła decyzję, nawet jeśli potem miała tego żałować. Zacisnęła pięści i wzięła głęboki wdech. Dobra, raz się żyje.

Poderwała się, chcąc wparować do środka. Miała zamiar zacząć krzyczeć, żeby oddali jej siostrę, zrobić awanturę. Ale jej plany oczywiście zostały pokrzyżowane. Zupełnie nagle zderzyła się z czymś (kimś?)... Miękkim? To ją trochę zdekoncentrowało. Odskoczyła gwałtownie w bok, omal nie tracąc równowagi. Próbując zachować resztki godności, przybrała obronną pozę. Przed sobą miała tego blondyna. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami. Zauważyła, że miał brązowe tęczówki. I długie włosy, sięgające do ramion.

— Co tu robisz? — on odezwał się jako pierwszy. Z zaskoczeniem stwierdziła, że jego głos był wyjątkowo spokojny, jak na zaistniałą sytuację.

Zmieszała się. Nie miała pojęcia, co odpowiedzieć. Przecież za żadne skarby nie zamierzała przyznać, że podsłuchiwała! Już otwierała usta, ale ktoś jej przerwał.

— Newt, co jest grane?

Obok niego zjawił się Azjata. Na jej widok zamarł, ale natychmiast odzyskał rezon. Skrzyżował ręce i zmierzył ją pogardliwym spojrzeniem.

— No proszę, o wilku mowa — syknął. Katniss parsknęła, próbując ukryć zdenerwowanie.

Chciała grać o wiele pewniejszą siebie, niż czuła się w rzeczywistości. Wyglądało jednak na to, że jest na przegranej pozycji. Nie miała szans. Westchnęła, kręcąc z niedowierzaniem głową. No to wpadła. 

No witam 🙋

Jak wam mijają święta? Nie myślcie sobie, że zapomniałam o życzeniach!

Życzę wam wesołych, rodzinnych świąt, smacznego jajka, mokrego dyngusa i bożego błogosławieństwa! ❤❤

Wiecie co, mam niedosyt po tym rozdziale. Zdradzę wam, że wymyśliłam już fabułę do drugiej i trzeciej części i strasznie nie mogę się doczekać, agshhssh <3 Będzie się działo, ah!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro