Rozdział I

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hestia obudziła się, po czym spojrzała na pomniejszy zegar ścienny oświetlony jedynie małą strużką światła wpadającego przez okno. Ze spokojem okryła się bardziej kołdrą i gdy już miała kontynuować swój sen o ciotce Jennet lecącej na miotle za Shadowem, który nie umył naczyń, nagle...
- Cholera jego mać!— Zaklnęła białowłosa.- Zaspałam!— Po czym spadła z łóżka owinięta w kołdrę. Kiedy w końcu się z niej wydostała zaczęła jak najszybciej odprawiać swoją poranną rutynę. Już ubrana miała pędzić do łazienki, gdy nagle w drzwiach stanął potężny... Hestia sama nie była pewna czy to chłop czy baba, bo niby miał/miała dłuższe włosy, ale dość duży pieprzyk nad ustami i wąsik jednak zmieniały całkowicie postać rzeczy. W dodatku "babochłop" był ubrany w sukienkę taką, jaką miały wszystkie dziewczyny ze służby.
- Hestia Prove?— Odczytał z jakiegoś małego kawałka papieru jej nazwisko swoim głosem, który był podobny do... W sumie niczego, co znała.
- Tak...— Odpowiedziała przeciągając "a", gdy ziewała. "Babochłop", jak to Prove nazwała postać, zapisał tylko coś na kawałku papieru i wyprowadził białowłosą z pokoju, ciągnąc ją za ramię w bliżej nieokreślonym kierunku. Dziewczyna nie szła, była poprostu ciągnięta przez korytarz w zamku. Puścił ją dopiero w części budynku, w której mieszkali Vexosi, przynajmniej to były tylko domysły Hestii. Gdy tylko zobaczyła brata jej domysły potwierdziły się w trybie natychmiastowym.
- Shadow?— Spytała niepewnie, jakby cała sytuacja była tylko snem.
- Nie, święty Mikołaj.— Odpowiedział, po czym wywalił jęzor w swój charakterystyczny sposób i zaczął się śmiać.- Chodź.
- Gdzie? Mam przecież pracę.
- Ależ ty zapominalska Hes. Przecież twój starszy brat obiecał, że się w tej pracy nie narobisz.— Odpowiedział jej.
- Jesteś w tym samym wieku co ja...
- Więc idziemy!— Pociągnął gdzieś Hestię. Znowu ktoś ją ciągnął i dziewczynę zaczynało to już powoli nudzić. Dotarli po chwili do jakiejś większej sali. Były tu osoby dobrze znane Hestii, ale tylko z plakatów i hologramów. Vexosi we własnej osobie!
- Przyprowadziłeś nam jakaś sprzątaczkę? Kto będzie następny? Ci od wywozu śmieci?— Zakpił Lync, dzieciak w różowych włosach.
- Nie! To moja bliźniaczka! Hestia, przywitaj się!
- Wiedzą kim jestem, więc po co...— I tutaj właśnie kochany braciszek nie dał jej dokończyć.
- Z grzeczności! Tak wypada!
- Ta dziewczyna powinna dostać odznaczenie za 17 lat z tobą pod jednym dachem.— Powiedziała chłodnym tonem Mylene, która grała aquosem.- I w dodatku jeszcze nie zwariowała. Szczerze podziwiam.
- Wytrzymać z nim to żadne wyzwanie.— Odpowiedziała Hestia, mierząc kobietę wzrokiem.- Jest potulny niczym baranek.— Oczywiście w kontekście ironicznym.
- Czyli poznałaś już moją dziewczynę!— Bardziej stwierdził, niż zapytał Shadow.
- Chyba Ci się coś we łbie pomieszało! To, że mieszkam z tobą w jednym budynku, to zwykłe zrzędzenie losu!
- Shasha... Nie powinieneś naskakiwać tak na ludzi.— Powiedziała spokojnie Hestia.
- Jedyna co ma poukładane w głowie. Ona powinna być tu zamiast Ciebie.— Nagle z metaforycznego cienia wyszedł chłopak o niebieskich, długich lokach. Gus Grav. Podszedł do dziewczyny i jak przystało na dobrze wychowaną osobę uścisnął jej dłoń.- Mistrz Spectra bedzie bardzo ciekawy. Dotąd nikt nie wiedział, że Shadow ma siostrę. Nie było nic wiadomo nawet o jego całej rodzinie.— Zamurowało Hestię. Jak to? Nie musi wszystkim gadać o swojej rodzinie, ale nawet się nie zająknął? To była już gruba przesada. Białowłosa spojrzała gniewnie na brata.
- Wstydzisz się tego, że do najbogatszych nie należymy, tak?— Nie dając mu skończyć, wyszła trzaskając drzwiami. Szła przed siebie. Hestia miała częste huśtawki nastrojów, przez co potrafiła być bardzo impulsywna, a po chwili nad wyraz spokojna. Szła przed siebie aż wpadła na kogoś. Spojrzała w górę nadal siedząc na ziemi. Jedyne co rzuciło jej się w oczy to blond włosy i czerwony płaszcz. To nie możliwe. To on. Pomyślała w jednej chwili. Szybko się podniosła patrząc na chłopaka jak na widmo.
- Patrz jak chodzisz.— Powiedział chłodno, po czym przeszył ją wzrokiem.
- Z całym szacunkiem panie przełożony mojego braciszka, ale jeśli masz problemy ze wzrokiem przez maskę, to może ją zdejmij.— Odpyskowała Prove.
- Pyskata, prawie tak samo jak twój brat. Jest nim Shadow, zgadłem?— Spytał z ledwo widocznym uśmieszkiem.
- Jak do tego doszłeś?— Zapytała sarkastycznie Hestia.
- Mam swoje sposoby.— Odpowiedział. Dziewczyna stała chwilę w miejscu, po czym wyminęła blondyna i poszła przed siebie.
- Wyjmij tego kija z dupska, bo oprócz Gusa nie zostanie Ci nikt.— Rzuciła na odchodne. Blondyn stwierdził, że nie będzie marnować czasu na żeńską wersję Shadowa i także ruszył w swoją stronę. Hestia po dłuższej chwili poczuła szarpnięcie za ramię. Spojrzała w czerwone tęczówki swojego brata.
- Shadow, puść mnie!
- Sister nie będziesz mi tu uciekać. Gdyby nie mój ukochany szefuńcio, już nigdy bym cię nie znalazł!— Powiedział rozpaczliwym tonem Shadow. Jak zwykle dramatyzował.- Moja mała siostrzyczka!— Przytulił do siebie Hestię tak mocno, że dziewczyna czuła się jakby ktoś ją dusił.
- Shadow. Puszczaj.— Ledwo wydukała z siebie Hestia.
- Załatwię Ci oddzielny pokój! Albo nie! Przykłuje Cię kajdankami! Do kaloryfera u mnie w pokoju!— Albinos zaczynał wymyślać coraz to dziwniejsze pomysły na przetrzymanie Hestii w miejscu. Każdy z nich był tak absurdalny, że wydawał się niemożliwy do wykonania. W końcu jej brat skończył swoje "głębokie rozważania" i zaprowadził dziewczynę na obiad, który tak naprawdę powinien być kolacją, bo to już była prawie dwudziesta godzina. Po obiado-kolacji poszła spać. Miała niestety problemy ze snem, bo według Shadowa "zło nigdy nie śpi". Przynajmniej tak tłumaczyła sobie swoją bezsenność i zasypianie koło czwartej rano. Wyszła z pokoju dla służby. W ręce trzymała świecznik, który był jedynym źródłem światła. Po trzech godzinach bezsensownego leżenia pod kołdrą i próby znalezienia zajęcia poprostu wyszła na "nocne zwiedzanie kuchni". Tak więc szła trzymając spory świecznik. Drogę do kuchni mniej więcej poznała w czasie pobytu w zamku. Otworzyła drzwi i weszła do pomieszczenia. Grzebała chwilę w dolnej części lodówki i nagle wyciągnęła to, czego szukała. Opakowanie lodów o smaku sernika i butelkę alkoholu. Miała już właśnie wracać, gdy zobaczyła coś, co okazało się być klapą w podłodze. Odłożyła rzeczy na bok i otworzyła ją tak cicho, jak tylko umiała. Zeszła na dół po drabince, która była w środku. Oświetliła piwnicę świeczkami. Zobaczyła jakieś pudełko, na którym było narysowane słońce, księżyc, kilka literek i cyferek. Wzięła tabliczkę i wróciła na górę, zamykając klapę w podłodze. Wzięła wszystkie rzeczy, wyszła z kuchni i zaczęła się kierować w stronę pokoju dla służby.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro