Rozdział IV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

But they won't flower like they did last spring.

Henrik nonszalancko opierał się o framugę drzwi, a na jego twarzy widniał triumfalny uśmiech.

Johann poczuł jak jego serce zaczęło bić szybciej, to był strach. Był autentycznie przerażony, cały drżał, a Henrik patrzył na to wszystko z rosnącą satysfakcją. Uwielbiał to, jak na niego działał.

-Johann, kto przyszedł? - spytał wesoły Daniel, który wstał z łóżka i stanął za Forgangiem, nieśmiale kładąc głowę na jego ramieniu.

Henrik uniósł jedną brew i spojrzał zaskoczony na tą dwójkę.

-Ni...kt ważny... kochanie - wyszeptał, drżący Johann.

Daniel spojrzał na niego, nie za bardzo rozumiejąc, co ma robić. Widział zdenerwowanie Johanna, czuł jak drży, mógł zauważyć satysfakcję na twarzy stojącego przed nimi mężczyzny.

Nic mu tu nie pasowało, a jednak już po chwili wszystko połączyło się w bolesną układankę. Tande zaczął rozumieć wszystko i postanowił wziąć udział w tym podłym przedstawieniu.

Delikatnie oplótł ramionami talię Johanna, czując pod swoimi palcami, jego kruche kości. Musiał z nim porozmawiać na ten temat, odnotował w pamięci.

-Kotku, wracajmy już. Doskonale wiesz jak stęskniłem się za twoim ciałem... - powiedział blondyn i złożył delikatny pocałunek na szyi najmłodszego.

Johann zarumienił się na jego gest, w końcu nigdy nie pozwolił mu być tak blisko. Czuł się nieswojo, ale jednocześnie przyjemnie. To było dziwne uczucie, które doświadczył tylko raz w życiu, takie emocje targały nim, gdy był w związku z mężczyzną stojącym przed nim, patrzącym na niego z ogromnym zdziwieniem.

-A cóż to? Twój kochaś? - spytał szyderczo Henrik, który otrząsnął się z początkowego szoku.

-Jestem obecnym chłopakiem Johanna - rzekł Tande, mocno podkreślając słowo "obecny".

-Ah... miło mi poznać, ja jestem jego byłym chłopakiem - powiedział złośliwie Henrik.

-Wiem - obrzucił go chłodnym wzrokiem blondyn.

-Wiesz? - spytał zdziwiony - W takim razie musisz zdawać sobie sprawę, że to ja byłem jego pierwszą miłością, pierwszym pocałunkiem, pierwszym razem, to jak zabrałem mu niewinność, to było piękne. On taki delikatny.... - ciągnął najstarszy.

Tande na jego słowa zacisnął dłonie w pięści. Nie mógł i nie potrafił tego słuchać. Miał ochotę go uderzyć, jednak powstrzymywała go przed tym dłoń Johanna, która splotła się z jego dłonią.

-Nie warto - wyszeptał Johann, a po jego policzkach spływały słone łzy.

Daniel mimo, że bardzo chciał posłuchać Johanna, nie potrafił. To właśnie ten mężczyzna zabrał im wszystko, co udało im się wypracować, przez ten dzisiejszy dzień, nie kontrolując swojej złości, trafił go pięścią prosto w nos.

Johann spojrzał na niego z mieszaniną złości i niedowierzania, natomiast w Henriku wrzała furia, chciał mu oddać, ale nagle między nimi pojawiła się postać Johanna.

-Błagam was przestańcie, jeżeli kiedykolwiek mnie kochaliście - tu spojrzał na Henrika - lub kochacie - przerzucił swoje spojrzenie na Daniela - po prostu przestańcie.

Zrezygnowany Henrik, pokręcił głową, splunął pod nogi Daniela i odszedł, a na odchodne rzekł jeszcze:

-Pamiętaj, ja kiedyś wrócę. Mam na ciebie zbyt duży wpływ. Nie minie miesiąc, a ulegniesz mi znowu.

Daniel spojrzał na tego idiotę z niedowierzaniem, ale nie zrobił już nic, tak jak Forfang prosił. Obejrzał się za siebie i zauważył, że Johanna nie ma w ich pokoju, co musiało oznaczać, że poszedł do łazienki. Znowu. Zdenerwowany Tande stanął pod drzwiami dobijając się do nich.

-Johann do jasnej cholery, otwórz te drzwi! - krzyczał, jednak odpowiedziała mu cisza, która przerywana była delikatnym łkaniem.

-Kotku, proszę cię - szeptał zr9ozpaczony, nawet nie wiedział, w którym momencie z jego oczu, zaczęły płynąć łzy.

Daniel po kilku minutach poddał się i zsunął się po ścianie, chowając twarz w dłoniach. Czuł się zmęczony, tym nadmiarem emocji. W końcu jeszcze kilka godzin temu wszystko było dobrze, a teraz tak bardzo się pokomplikowało. Niemal zasnął na tej podłodze, jednak dostatecznie rozbudził go dźwięk szlochu i otwieranych drzwi.

Szybko wstał i spojrzał na Johanna, bez słowa zamknął go w szczelnym uścisku. Nie chcieli nic mówić, nie było pretensji, krzyku. Liczyli się tylko oni i emocje, które nimi targały.

Położyli się na łóżku blondyna, który spojrzał z troską na Forfanga i jego nadgarstki, które ponownie zostały okaleczone. Westchnął. Ten mężczyzna powinnien zostać odizolowany od tego kruchego chłopaka, za bardzo go niszczył.

Zmęczony emocjami Johann, zasnął, natomiast Daniel, po raz kolejny, przypatrywał się jego twarzy. Wyglądał tak spokojnie, a jednak smutno. Na jego twarzy widoczne były zaschnięte łzy, nos był podrażniony, włosy w nieładzie.

I co z tego, że Daniel obiecał sobie, że będzie go chronić, skoro jeden mężczyzna w kilku zdaniach zniszczył go ponownie.

Śpiący złożył delikatny pocałunek na czole bruneta, który na ten gest wtulił się mocniej w jego tors.

Rano nieprzytomni zwlekli się z łóżka i zaczęli pakowanie. Rozespani udali się na recepcje, w celu wymeldowania się. Tam już czekali na nich ich kadrowi koledzy, którzy widząc ich stan, zaczęli wymieniać między sobą zabawne uwagi na temat konsekwencji picia alkoholu. Gdyby tylko wiedzieli....

Stojąc pod hotelem okazało się, że czeka już na nich autobus, jeden z tych, gdzie znajdowały się piętrowe łóżka.

-Ja będę na górze - wyszeptał zaspany Daniel.

-To ja na dole - powiedział równie zmęczony Forfang.

Przyjaciele z kadry spojrzeli po sobie i wybuchnęli gromkim śmiechem.

Dwójka przyjaciół spojrzała na siebie zdziwiona.

-Co?

-Nie uważacie, że to nie brzmi dwuznacznie? - spytał Robert.

Oboje wzruszyli ramionami, chcieli tylko spać. Szybko weszli do autobusu i położyli się we wcześniej wybranych, przez siebie miejscach, jednakże Johann nie mógł zasnąć, nie bez ramion Daniela, nie bez jego torsu, który od kilku dni zastępował mu poduszkę.

Cicho i niepewnie wstał ze swojego łóżka i wszedł na wąskie łóżka Daniela, który czując czyjś ruch, rozbudził się.

-Co ty tu robisz kochanie? - spytał zaspany blondyn.

-Nie mogę zasnąć. Mogę położyć się obok ciebie? - spytał niepewnie.

-Pewnie! -  powiedział blondyn - i przysunął się do ściany, jednakże to łóżko było bardzo wąskie, dlatego Forfang niemal położył się całym swoim ciałem na Daniela, któremu w żaden sposób to nie przeszkadzało.

Spojrzeli sobie głęboko w oczy.

-Daniel, mogę mieć do ciebie prośbę? - spytał nieśmiało młodszy.

-Oczywiście - powiedział i objął jedną ręką jego talię.

-Pocałuj mnie Daniel...

Strasznie przepraszam za brak regularności i błędy... Kto by pomyślał, że jeszcze pół roku temu potrafiłam pisać codziennie, a teraz nie mogę napisać choćby jednego rozdziału? Heh, jestem cholernie zmęczona.

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro