Rozdział 10.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Firanka w kuchni poruszyła się i już po chwili zainteresowana mama wystawiła głowę.

 Przełknęłam nerwowo ślinę i narzuciłam torebkę na ramię. 

Cieszyła się na mój widok, jak dziecko na widok lizaka. Machała do mnie z szerokim uśmiechem na twarzy, nie znając całej prawdy. Nie chciałam, żeby wiedziała, o której wróciłam z imprezy. Wtedy mogłaby pomyśleć, że zostałam na noc u jakiegoś przystojnego kawalera i niedługo przyprowadzę jej zięcia na obiad... 

Będzie zadawać setki pytań, przyprawiających mnie o gęsią skórkę: ,,jak było?" , ,,ile wypiłaś? i ostatnie, mrożące mi krew w żyłach ,,poznałaś kogoś?". 

Na każde z pytań mam przygotowaną odpowiedź, a przynajmniej miałam w samochodzie Jo. Teraz okrągła kula ze śliny nie chciała przejść mi przez gardło, uniemożliwiająca przywitanie Jaspera, który wesoło biegał po ogrodzie. 

Najpierw uważnie mnie obwąchał, a zaraz po tym zaczął ostrzegawczo warczeć. No tak, pachnę męskimi perfumami i Peterem...

Mimo tego pogłaskałam go po głowie, co skomentował niezadowolonym sapnięciem. No pewnie Jasper, jeszcze ty mnie oceniaj...

Stopy miałam cholernie obolałe od chodzenia w tych przeklętych szpilkach, więc nie miałam już innego wyjścia niż wejść do domu i je zrzucić z nóg. W środku panowała grobowa cisza, a mama nie wybiegła z kuchni, żeby powitać mnie w progu.

 Całe szczęście... 

Z zamiarem dostania się do pokoju bez najmniejszego odgłosu, los tak chciał, że weszłam na piszczącą zabawkę Jaspera. 

Serce uderzało teraz w klatkę piersiową ze zdwojoną siłą, gdy usłyszałam szuranie jej laczków. Mogłam spodziewać się tego, że Bóg ma wobec mnie inne plany. Już po wczorajszym wieczorze śmiało mogę stwierdzić, że mnie znienawidził z niewiadomego powodu. Znalazła się przede mną w mgnieniu oka i teraz stałyśmy twarzą w twarz. Różnica była między nami taka, że ona cieszyła się na mój widok, a ja wręcz przeciwnie. Stałam, jak na szpilkach skrępowana i przerażona do granic możliwości. Patrząc w jej oczy wiedziałam jednak, że to Peter jest powodem jej szczęścia, a nie ja. 

Kurczowo trzymała telefon w dłoni, więc z łatwością mogłam dostrzec, że jest włączona konwersacja z mężczyzną. Usunęłam wiadomości od mamy na jego telefonie, by nie skojarzył mojego imienia. Mimo to on postawił się z nią skontaktować po namiętnej nocy z napaloną, naiwną dziewczyną, którą jestem ja. Mało mu wciąż wrażeń, więc dla dobra nas wszystkich, związek matki z tym palantem, musi trwać dalej. 

Ostatnie czego teraz potrzebowałam to kłótni rodzinnych po tym, jak uporałam się z narkotykowym nałogiem młodszej siostry.

- Co tak późno? Poznałaś kogoś? 

Wykręciłam twarz w grymasie niezadowolenia, słysząc to pytanie. Powinnam odpowiedzieć: ,,tak, mamo, poznałam twojego kochanka", czy może ,,tak mamo, poznałam przystojnego mulata, który ma czarne kręcone włosy, brązowe oczy, jeździ mercedesem i mieszka na Watson Bay"? 

Poruszyła znacząco brwiami, powodując tym samym skręt moich wnętrzności. Tak cholernie chcę zapomnieć o nocy z facetem, który nigdy nie powinien pojawić się na mojej krętej drodze. Mimo przyjemności, które mi sprawił, serce bolało mnie na samą myśl, że to akurat on okazał się moim wybawcom.

Mówią, że zakazany owoc smakuje najlepiej. I w pewnym sensie mają rację...

- Nie, mamo. Nocowałam u Jo i mnie podrzuciła. - Wymusiłam się na uśmiech. Zmarszczyłam czoło i ruszyłam prosto do pokoju. Nie miałam ochoty na podchody z jej strony. Byłam wykończona fizycznie oraz psychicznie, tego nie da się ukryć. 

Ze względu na niewielką ilość snu, przebojową noc i odkrycie roku. 

- Idę się zdrzemnąć, bo mało spałam.

- Dobrze, Ele. Jak wstaniesz to może wspólnie zrobimy obiad? - Pokiwałam posłusznie głową, zamykając za sobą drzwi od pokoju. 

Mama zniknęła mi z pola widzenia tylko dlatego, że teraz przed oczami miałam drewnianą powłokę. Przydusiłam czoło do drzwi i wzięłam głęboki wdech, czując narastający, przytłaczający ból. Zostałam sam na sam w pojedynku z myślami. 

Chciałabym cofnąć czas. 

Wtedy przemyślałabym dwa razy zanim zaczarowałby mnie słodkimi słówkami i czułymi gestami, które były tylko na ten jeden, jedyny raz, by zaciągnąć mnie do łóżka. Pokazuję wszystkim wokół, że racjonalne myślenie to klucz do własnego szczęścia. Trzeba przemyśleć plusy i minusy. 

Wówczas ja postępuję zupełnie na opak. Sama jestem sobie winna.

Uderzyłam w drzwi z pięści, a zaraz po tym syknęłam z bólu, opadając plecami na łóżko.

 Jednego dnia wszystko jest w nieskazitelnej harmonii, a zaraz po tym idzie się to pieprzyć, jak ostatnia dziwka z burdelu. 

Nie potrafię przypomnieć sobie, kiedy czułam się, jak szmata ale wiem, że teraz czuję się o wiele gorzej. Poczucie winy sprawnie mnie pożera od środka, jak zaraza. 

Rani każdą część wnętrza do momentu, aż gorzka żółć nie podejdzie mi do gardła i nie zwrócę smaku imprezy. Brzuch wciąż zaciskał się w bolesny supeł, z trudem przychodziło mi oddychanie. Ale może tak właśnie Bóg zadecydował. 

Może to jest moja pokuta i odpuści mi grzechy tylko wtedy, jak będę cierpieć. Skuliłam się pod kołdrą i zacisnęłam powieki, sycząc przeraźliwie z bólu. 

Ostatni raz brzuch bolał mnie w ten sposób, gdy zmarł tata i od nadmiaru stresu wylądowałam w szpitalu. Lekarze długo głowili się nad moją przypadłością i po dwóch dniach męczarni dali mi odpowiedni lek rozkurczowy. Teraz, gdy jestem dorosła, nie pójdę z tym do lekarza. Ból mi się w tej chwili należy.

- Co się tak wiercisz! Cały dom chodzi przez ciebie! 

Amber wparowała nieproszona do mojego pokoju, łapiąc się zaspana za głowę. Twarz schowałam w poduszkę, by nie mogła dostrzec bólu w moich oczach. Naiwność to jedna, z moich wielu wad i z pewnością najgorsza ze wszystkich. 

Tłumiłam w sobie szloch, nie odważę się płakać przy siostrze, a tym bardziej wyznać jej prawdy.

Byłam przykryta kołdrą po sam czubek głowy, co poskutkowało zamrożeniem stóp, wystających spod materiału. Widocznie niewystarczająco zmarzły mi nogi w klubie. 

Jestem zwolenniczką luźnego stylu ubierania się, więc wyobraźcie sobie, co czuję teraz. Leżę w obcisłej, niewygodnej sukience, zamiast w dresowych spodniach i rozciągniętej koszulce tylko dlatego, że ból był nie do wytrzymania. 

Wiedziałam, że nie odpuści mimo udawania cichego pochrapywania. Oddychałam głęboko, by załagodzić uścisk w żołądku, jednak gdy materac obok mnie ugiął się pod ciężarem jej ciała, nie było wyjścia. 

Wymyśl coś, Elena! Cokolwiek!

- Wszystko okej? Dziwnie się zachowujesz. - Pociągnęłam niekontrolowanie nosem, przekręcając głowę w przeciwnym kierunku od brunetki. - Ele, martwię się! 

Chwyciła mnie za ramiona i zaczęła delikatnie mną potrząsać, by zwrócić na siebie uwagę. 

- No mów co się stało. - Momentalnie pękła bańka twardej wersji Eleny, gdy położyła się za mną i wtuliła w plecy. 

Miałam wrażenie, że zaraz zwymiotuję na własną pościel, gdy tylko spojrzę jej w oczy. 

Patrząc na nią, widzę rodzicielkę, a co z tym idzie? 

Widzę też rozebranego Petera, pieprzącego mnie od tyłu. Dobrze, że nie wyznałam mu o swoim życiu najmniejszego szczegółu. Teraz chociaż wiem, że nie będzie mnie szukać, bo nie ma o mnie żadnych informacji, prócz imienia.

- Zrobiłam coś bardzo złego - wydusiłam z siebie po dłuższym czasie. Głos wciąż grzązł mi w gardle, a szczęka niekontrolowanie zadrżała. - Jestem potworem. Najgorszą osobą na świecie. 

 Łzy moczyły poduszkę, którą miałam pod głową. Amber komentowała moje wyżalenia kojącą ciszą. W tej sytuacji słowa pocieszenia były niepotrzebne, bo nic nie pomoże mi się załagodzić poczucia winy, jakie teraz mnie gnębi. Głaskała mnie delikatnie po głowie, wplatając palce we włosy. 

- Dałabym wszystko, żeby cofnąć czas.

- Strasznie to brzmi. Ele, co zrobiłaś? - Pokręciłam głową zrezygnowana.

- Nie mogę powiedzieć. Po prostu nie mogę...

- Nieważne co zrobiłaś. Ważne, jak zamierzasz to naprawić, prawda? - Skinęłam zaskoczona, przymykając powieki. 

Nie spodziewałabym się, że młodsza siostra zrozumie sytuację, w której aktualnie się znajdowałam. Mimo zgrzytu, jaki był między nami przez kilka miesięcy ona tu leży ze mną i mnie wspiera. Nie wspominając o tym, jak wyzywała mnie od najgorszych po powrotach z imprez. Gdy wyciągałam za każdym razem pomocną dłoń, ona z niej rezygnowała. 

Dlatego teraz, widząc jej zmianę nastawienia wobec mnie jestem w stanie uwierzyć w jej szczere intencje. Obróciłam się w jej kierunku i zadrżałam zdezorientowana. Zaczęła nucić pod nosem piosenkę z dzieciństwa, którą to ja jej śpiewałam, gdy nie mogła spać przez napiętą atmosferę w domu. 

- If I ever lose my way, I know where to run to Home isn't a place, home is you. 

Uśmiechnęłam się rozczulona i objęłam jej szyję. Ucałowałam czule jej czoło i podziękowałam. Nawet Jo nie wsparła mnie w taki sposób, jak Amber w ułamku sekundy. 

Samo wspomnienie piosenki, gdy byłyśmy dziećmi, jest kojące na rozjuszone nerwy. Kocham ją...

- Naprawdę myślisz, że da się naprawić to, co zepsułam? - zapytałam niepewnie, spodziewając się pozytywnej odpowiedzi.

- Nie mam pojęcia, co zepsułaś. Ale wszystko da się naprawić, Ele. Sama mi to powtarzałaś. 

Nie zasłużyłam na tak silną miłość. Chcąc, nie chcąc, zawsze pragnęłam i dążyłam do tego, by Amber widziała we mnie wzór do naśladowania. 

Nie pokazywałam jej słabości, bo nie chciałam wprowadzać do jej życia uczucia bezradności. Uparcie walczyłam o to, by była silna, bez względu na zło, czające się za rogiem. Wciąż będzie moją małą siostrzyczką, którą będę się opiekować. 

Od zawsze na zawsze.

Jednak w końcu nadejdzie taki dzień, kiedy to ona będzie musiała przejąć pałeczkę, bo prawda o nocy z kochankiem matki zniszczy doszczętnie nasze relacje rodzinne. Nie potrafię długo kłamać, więc pod presją otoczenia wyznam całą prawdę, nim się obejrzę. To kolejna moja słabość.

- Nie znam bardziej odpowiedzialnej i jednocześnie zwariowanej osoby, jak ty. Jesteś, jak pierdolony kameleon. Potrafisz zmienić się z poważnej pani psycholog w przyjaciółkę, której potrzebuję. Dziękuję ci za wszystko. 

Odetchnęłam głęboko, czując kolejny raz tego dnia łzy, napływające w kąciki oczu. Tym razem to nie łzy żalu, a szczęścia. 

- Daj spokój. Nie możesz żałować tego, co zrobiłaś. Żyje się tylko raz. Popatrz na mnie. Gdybym miała płakać nad rozlanym mlekiem, schowałabym się pod kołdrą i zostałabym w łóżku do końca życia. A czy to robię? No nie! Trzeba iść przed siebie i nie patrzeć w tył. Akurat ty powinnaś o tym wiedzieć.

Zaczęłam analizować wypowiedziane właśnie przez nią słowa. Nie wiedziałam, że ma tyle oleju w głowie i potrafi doradzić mi w największym kryzysie. Może faktycznie zamiast lamentować, powinnam wziąć się w garść i doprowadzić do porządku. Stawię czoła temu, czego od zawsze się obawiałam. Poczuciu winy, spowodowanego własną głupotą. 

Dlaczego w klubie nie mogłam przeanalizować dwa razy tego, co się święci, zanim wylądowałam z Pete'm w łóżku? 

No tak, bo jestem głupia.

- Jesteś najlepszą siostrą na świecie. Nieważne, ile nerwów mi napsułaś przez ostatni rok.

 Roześmiała się zirytowana, gdy wbiłam jej paznokieć w żebra. Leżałyśmy przytulone do siebie, jak wtedy, gdy byłyśmy dziećmi. 

Na dworze rozpoczęła się przeraźliwa burza, a mamy nie było znów w domu. Obecność siostry potrafiła mnie uspokajać odkąd pamiętam i tak jest też teraz. Chociaż przez chwilę nie myślałam o Peterze i o tym, jakim jest sukinsynem wobec naszej matki. Jednak gdybym wyznała Amber prawdę, zmieniłaby opinię na mój temat. 

Już nie byłabym odpowiedzialną starszą siostrą, która ma łeb na karku, a latawicą, która skacze z kwiatka na kwiatek. Wystarczy, że ja postrzegam się w ten sposób.

 Inni nie muszą, prawda? 

- Nie odchodź, proszę - powiedziałam błagalnym tonem, gdy odkryła się z zamiarem opuszczenia łóżka. Zaskoczona nie odezwała się ani słowem. Wróciła na miejsce i nie protestowała. - Jak zasnę to możesz iść. Ale teraz mi zaśpiewaj jeszcze raz. - Wykonała moją prośbę, a ja poczułam się bezpieczna. Kolejne wspomnienie z dzieciństwa dało się we znaki.

- Amber, kochanie. Popatrz na mnie. - Objęłam jej twarz w dłonie i starałam się uspokoić jej przeraźliwy płacz. - Mama Cię kocha. Bardzo Cię kocha. 

Przyłożyłam usta do jej spoconego czoła i złożyłam na nim czuły pocałunek. Tak było za każdym razem, jak matka podnosiła głos na bezbronną dziewczynkę. 

Jest bardzo wrażliwa ale nie ma w tym absolutnie nic złego. Jest tylko i wyłącznie małym dzieckiem, które potrzebuje uwagi i miłości od mamy. Wytarła nos w moją koszulkę nocną i okryła nas kołdrą, zanosząc się szlochem. Zadrżałam, czując jej gęsią skórkę na rączkach. 

Nie bój się, Amber. Nie bądź smutna, proszę...

- To dlaczego nie chce mnie przytulać? Ty mnie kochasz, widzę to. 

Najbardziej przerażające jest to, gdy ośmioletnie dziecko rozumie powagę sytuacji. Dociera do niej to, co dzieje się wokół. 

- Przecież to tylko głupi przytulasek. Ty zawsze mnie przytulasz.

- Mama jest zajęta, wiesz? Dopiero wróciła z pracy musi odpocząć. 

I choć usprawiedliwianie rodzicielki zaczęło mi doskwierać, Amber wierzyła w każde moje słowo. 

W końcu jestem jej starszą siostrą. 

Od zawsze jestem jej wzorem do naśladowania. 

Byłam, jestem i będę. 

Bo taka już moja rola w jej kruchym życiu. Łagodzę sytuację i doprowadzam do harmonii niespokojną atmosferę, panującą w domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro