Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wróciliśmy do domu zmęczeni i radośni. Czas płynął nieubłaganie. Była 20:24. Spędziliśmy prawie 2 godziny w parku. Sporo czasu, jednak mnie wydawało się, że byliśmy tylko minutę. Z Andy'm mogłabym tam siedzieć całymi dniami. Kocham tego chłopaka. Dzięki niemu zapomniałam o tej sytuacji w autobusie. Cholera, znowu sobie przypomniałam..

-Andy?

-Tak?

-Bo mamy problem.

-Jaki?

-Bo ja mam tylko jedno łóżko...

-To będę spał na kanapie albo na podłodze u ciebie w sypialni.

-Nie! Nie pozwolę ci! Będziesz spał ze mną. To znaczy obok mnie. Nie pozwolę żeby było ci niewygodnie. Ktoś powiedział, że swojego gościa traktuje się jak króla...

-Ale...

-Cicho!-przykryłam jego usta palcem wskazującym-Nie jestem z tych dziewczyn, które od razu jak mówią łóżko to myślą o tym. Nie martw się.

-Nie o to chodzi Ginia.

-To o co? Powiedz mi.

-Nie chcę żebyś źle się czuła.

-Będę się czuć nawet lepiej. Po porannym zdarzeniu potrzebuję kogoś, kto będzie teraz ze mną. Ty jesteś tą osobą. Chcę żebyś został i spał razem ze mną. Nawet nalegam. Mówiłam ci to już, ale powtórzę jeszcze raz...Kocham cię. Chcę być z tobą, rozumiesz? Na dobre i na złe. Byłam zła na Melkę o to, że poszłyśmy wtedy do innego klubu niż zwykle. Ale wiesz co? Teraz tego nie żałuję. Wręcz się cieszę, że przyczepili się do mnie tamci faceci. Gdyby nie oni nie poznałabym mojego superbohatera o imieniu Andy-na udowodnienie swoich słów, pocałowałam go czule.

-Też cie kocham i chcę być z tobą na dobre i na złe. Tylko po prostu nie chcę na ciebie naciskać. Wymuszać cokolwiek na tobie.

-Nic nie wymuszasz skarbie. Kochany jesteś.

-Wiem kiciu.

-Jest 20:30, a ja jestem głodna.

-W sumie to ja też. Ten spacer mnie wykończył.

-Ale przyznaj, było miło.

-I to jak. Nigdy nie byłem na lepszym spacerze.

-Ja też. Może zjemy sałatkę?

-Dobry pomysł. Pytanie jaką.

-Może pomidor, sałata, mozzarella, ogórek, rzodkiewka, oliwki i koperek?

-Idealnie. To robimy?

-Oczywiście, że tak.

***

Zjedliśmy pełną salaterkę sałatki. Była pyszna. W towarzystwie Andy'ego wszystko lepiej mi smakuje. Chyba właśnie na tym polega miłość. Sama nie wiem. Okey jest 21:05. Trzeba wziąć prysznic i iść lulu. Hah, jak małe dziecko.

-Andy?

-Słucham kocie.

-Pójdę wziąć prysznic, okey?

-Okey.

-Poczekaj tutaj na mnie. Jak wyjdę to zmienimy pościel w sypialni

-Okey, okey. Będę czekał.

-Zaraz wracam-poszłam w stronę łazienki.

-Ginia!?

-Tak kochanie?-wróciłam do "salonu"

-Kocham cię.

-Ja ciebie też głuptasie.

-Dlaczego głuptasie?

-Tak wyszło. Mogę już iść?

-Tak.

-Nie będziesz mnie wołał?

-Zależy kiedy.

-Teraz.

-To nie. Możesz iść się kąpać.

-Okey. Zaraz wracam.

-Już tęsknię.

-Hah, ja też. Daj mi 10 minut. Góra 15.

-Niech ci będzie.

Prędko udałam się w stronę łazienki. Umyłam włosy i zęby, po czym weszłam pod prysznic. Jak ja to kocham. Później czuję się taka.....czysta. Tak wiem to głupie, ale raczej oczywiste. Umyjesz się-jesteś czysty. Logika. Ale kiedyś musi być koniec przyjemności. Zakręciłam kurek z wodą i wytarłam się ręcznikiem. Kiedy byłam już sucha, założyłam piżamę oraz kapcie. Opuściłam łazienkę i udałam się do salonu.

-Już jestem. Idziemy ścielić?

-Yhm. Ale chodź tutaj na chwilkę-stał przed jednym ze zdjęć.

-Coś się stało?

-Nie nic. Po prostu chodź.

-Już biegnę-stanęłam obok chłopaka.

-Kto jest na tym zdjęciu?

-Ten największy to mój brat Nick, ten troszeczkę niższy to mój tata Tom, tutaj mama, Szczepan, Aaron i Ala-wskazywałam palcem każdą osobę.

-A Szczepan, Aaron i Ala to kto?

-Aaron jest moim bratem bliźniakiem, Ala to młodsza siostra. Ma 5 lat, a Szczepan do mój przyszywany brat.

-Przyszywany?

-Jest adoptowany.

-Aha.

-Coś się stało?

-Nie. Po prostu byłem ciekawy.

-Okey- pocałowałam go w policzek. Musiałam się trochę namęczyć. Moje 170 centymetrów to nic w porównaniu do jego około 190 centymetrów.

-Ile masz wzrostu?-zapytał.

-1,70m, a ty?

-1,93m-prawie zgadłam.

-Wysoki jesteś.

-Wiem. Zapytałem cię, bo widzę jak trudno jest ci dostać do mojego policzka.

-Nie da się ukryć-podniósł mnie, po czym wreszcie go pocałowałam.

-Wygodniej?

-O wiele-zaśmiałam się-Chodź, pościelimy to łóżko.

-Zgadzam się z tobą-odstawił mnie na podłogę. Ruszyliśmy w stronę tak zwanej sypialni.

Kiedy weszliśmy do pokoju, otworzyłam szafę w celu wybrania poszewek.

-Wolisz czarno-czerwoną czy fioletową?-zapytałam.

-Obojętnie.

-Ty mi dałeś wybór, więc ja tobie też daję.

-No okey, niech ci będzie. Czarno-czerwona.

-Tak myślałam-wyjęłam poszewkę z szafy i położyłam ją na fotelu.

-To co teraz szefowo?

-Teraz zdejmiemy tą i założymy nową.

-Okey.

Sprawnie poszło nam wykonanie tego zadania. Kiedy ja poszłam wrzucić starą pościel do pralki, Andy zaczął ścielić łóżko. Jak wróciłam, chłopak zakładał na kołdrę poszewkę. W pewnej chwili wziął poduszkę i uderzył mnie w bok. Bez skrupułów zabrałam drugą i z całej siły uderzyłam go w tyłek. Okładaliśmy się tak kilka minut. Pomimo tego, że dość mocno się uderzaliśmy to było przyjemnie.

-Okey pora spać. Jest 22:12-powiedziałam kiedy się uspokoiliśmy.

-Ale ten czas szybko leci.

-Niestety, ale pociesz się, że jutro jest kolejny dzień.

-Spędzony z tobą, Regina.

-I z tobą, Andy.

-Ale dobry pomysł. Możemy już iść spać.

-Okey. Przepraszam, ale nie mam żadnych męskich ubrań jakie mogłabym ci dać na zmianę.

-Nic nie szkodzi. Będę spał w tym.

-Chociaż poczekaj-otworzyłam szafę-Masz, Aaron zostawił jak był u mnie ostatnio-dałam mu niebieską koszulę w kratę i granatowe dresy.

-Nie musisz.

-Nie jęcz, tylko idź się przebierz.

-No dobrze już dobrze. Zaraz wracam.

-A i jak chcesz umyć zęby, to szczoteczki i pasta są w półce obok prysznica.

-Nie trzeba. Umyję jutro rano.

-Okey-chłopak opuścił pomieszczenie.

Weszłam pod kołdrę i położyłam głowę na swoich dłoniach. Po chwili w pokoju zjawił się Andy.

-Już jestem.

-To chodź tu.

-Idę, idę-ubrania rzucił na fotel i ułożył się obok mnie.

-Dobranoc, Ginia-zgasiłam lampkę nocną

-Dobranoc, Andy- wtuliłam twarz w jego klatkę piersiową, na co pocałował mnie w czoło.

Teraz pozostało mi wierzyć, że to wszystko to nie sen, z którego zaraz się obudzę...






Jest i rozdział 8. Wiem, nudny i krótki. Postaram się żeby 9 był dłuższy. Mam nadzieję, że się wam podoba. A i dziękuję za wszystkie polubienia i komentarze. Kocham was. Do zobaczenia w sobotę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro