Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~ Oscar ~

Tuż po rozmowie z Melanie, wróciłem z uśmiechem na twarzy do domu swoich rodziców. Mama już z daleka przywitała się ze mną, wychodząc z salonu. Kobieta była w widoczny sposób zaskoczona moim dobrym humorem.

W pierwszej kolejności udałem się do kuchni, gdzie nalałem sobie do kubka ciepłej herbaty z dzbanka. Po chwili wszedłem do salonu i usiadłem na kanapie obok swojej rodzicielki. Mama bardzo długo mi się przyglądała, a ja nadal myślałem tylko o swoim synku, który za kilka godzin miał poznać prawdę.

– Oscar, co się stało? Już dawno nie widziałam cię takiego wesołego – powiedziała po chwili.

– Rozmawiałem dzisiaj z Melanie. Poznałem w końcu całą prawdę na temat jej nagłego wyjazdu. Gdyby nie trasa koncertowa, to wszystko byłoby całkiem inaczej, a Mel zostałaby wtedy w Sztokholmie – odparłem, nie chcąc jej jeszcze wyznawać wszystkiego, czego dowiedziałem się podczas kilku ostatnich dni.

Szybko skończyłem pić swój napój i udałem się do swojego pokoju. Przez chwilę przeglądałem swoją szafę. W końcu wybrałem odpowiedni strój i skierowałem się do łazienki. Wziąłem szybki prysznic. Kiedy wyszedłem, owinąłem swoje ciało ręcznikiem i zacząłem suszyć włosy. Jak zwykle ułożyłem je w artystycznym nieładzie, po czym założyłem czarne rurki i koszulkę na krótki rękaw w tym samym kolorze. Na górę zarzuciłem czarną koszulę w białe wzorki, którą zostawiłem rozpiętą, a jej rękawy podwinąłem aż do łokci. Po powrocie do swojej sypialni, z pudełka, które trzymałem w szafce przy łóżku, wyjąłem wisiorek, który dostałem od Melanie tuż przed moim wyjazdem.

Przed wyjściem z domu zabrałem klucze ze swojego samochodu i portfel. Pożegnałem się z mamą i wsiadłem do pojazdu. Kilka minut później byłem już pod centrum handlowym. Po chwili chodzenia, znalazłem sklep z zabawkami. Bez zastanowienia wszedłem do środka. Jakiś czas spacerowałem między regałami, aż w końcu znalazłem interesujące mnie miejsce. Na jednej z półek leżały pluszaki, które od razu skojarzyły mi się z mały Nathanem. Bez głębszego zastanawiania się chwyciłem trzy maskotki i ruszyłem do kasy. Po drodze wziąłem jeszcze torebkę na prezent, do której schowałem dwa pingwiny i misia polarnego.

Z zapakowanym prezentem wróciłem do auta i ruszyłem w stronę domu rodziców Melanie. Zabrałem torbę z siedzenia i udałem się w kierunku drzwi. Lekko zestresowany zapukałem w drewnianą powłokę. Stałem tak przez kilka sekund i wpatrywałem się w swoje buty. Nagle drzwi się otworzyły, a w nich ujrzałem uśmiechniętego Michaela. Chłopak z zielonymi włosami zrobił mi miejsce, abym mógł przejść i zaprowadził mnie do salonu. Było tam już kilka osób, jednak ciągle brakowało mojego syna z Felixem i Melanie. Luke jakby czytając w moich myślach, odpowiedział, że miłość mojego życia poszła się przebrać.

Nikt z zebranych nie skomentował mojej obecności w tym miejscu, z czego bardzo się cieszyłem. Po kilku minutach Mel zjawiła się w pomieszczeniu w ślicznej białej sukience, która sięgała połowy jej uda. Na mój widok szeroko się uśmiechnęła i powitała mnie całusem w policzek. Zaśmiała się cicho, kiedy zobaczyła kolorową torbę z motywem pingwina i mocno mnie przytuliła.

– Wiesz, że nie musiałeś mu nic kupować? – W odpowiedzi skinąłem głową, wzruszając przy tym ramionami z szerokim uśmiechem na twarzy.

– Nie musiałem, ale chciałem – odparłem, przyciągając dziewczynę bliżej siebie. Melanie wylądowała na moich kolanach, co na moich ustach wywołało szeroki uśmiech.

Nagle ktoś otworzył drzwi od domu. Wszyscy zamilkli, przez co było słychać tylko Felixa, który tłumaczył Nathanowi, że zdejmie mu buty i razem poszukają Melanie. Po kilku minutach chłopcy weszli salonu, a wszyscy krzyknęli "niespodzianka". Mały szatyn od razu wpadł w ramiona swojej mamy, która stała obok kanapy. Byłem tak pochłonięty rozmyśleniami, że nie zauważyłem, kiedy dziewczyna zeszła z moich kolan.

Mel wzięła naszego syna na ręce i zajęła wolne miejsce obok mnie. Felix w tym czasie usiadł obok Michaela, który opierał się o tors Luka.

– Wuja Fefe pokaział mi pingwiny i one są fajne. Mami tupis mi pingwina? – spytał mały chłopczyk.

– Jeśli będziesz grzeczny, to mamusia pomyśli nad tym – odparła blondynka.

Po chwili mama mojej ukochanej przyniosła tort w kształcie pingwina. Jej mąż z pudełka wyjął świeczkę w kształcie cyfry trzy. Chłopczyk zapiszczał z radości, a kiedy płomień zabłyszczał na torcie, Nate zeskoczył z kolan Melanie.

– Pomyśl życzenie zanim zdmuchniesz świeczkę – powiedziała dziewczyna.

Nathan podszedł do stołu i pochylił się nad ciastem. Siedziałem najbliżej chłopczyka, dzięki czemu słyszałem jego cichy szept "chcie mieć tatusia". W tym momencie moje serce zamarło. Poczułem, jak łzy zaczęły się zbierać pod moimi powiekami. Byłem bardzo wzruszony jego wypowiedzią, ale zacząłem zastanawiać się, w jaki sposób miałem mu to powiedzieć.

Kiedy chłopczyk zdmuchnął świeczkę, wspiął się na kolana mojej wybranki i mocno przytulił się do niej. Wszyscy zaczęli podchodzić do Nathana i składać mu życzenia urodzinowe, po czym każdy z nich podawał mu swój prezent.

W końcu przyszedł czas na mnie. Sięgnąłem po kolorową torebkę, która stała na podłodze. Położyłem prezent na kolanach Nathana, a on spojrzał na mnie lekko zawstydzony. Melanie pomogła chłopczykowi rozpakować wszystkie prezenty. Jednak kiedy zobaczył, co znajdowało się w środku torby, którą przed chwilą mu wręczyłem, rzucił mi się na szyję. Niestety chłopczyk chyba nadal nie był przyzwyczajony do gipsu na swojej ręce, ponieważ przypadkowo zostałem nim uderzony w twarz.

– Psieplasiam – wyszeptał i mocno mnie przytulił.

Objąłem mocniej chłopczyka, ponieważ nie potrafiłem się na niego złościć. Nathan oparł swoją głowę na moim ramieniu, a ja byłem w tym momencie bardzo szczęśliwy.

– Oscar pasuje ci dziecko w ramionach – powiedział Luke.

W odpowiedzi uśmiechnąłem się delikatnie i spojrzałem na dziecko, które właśnie zasypiało. Melanie chciała wziąć go na ręce i zanieść do swojego pokoju, jednak po chwili ustaliliśmy, że zrobimy to wspólnie. Wstałem z kanapy, trzymając dziecko w swoich ramionach i razem skierowaliśmy się na piętro domu.

Melanie położyła się na łóżku, a ja z Nathanem zrobiłem to samo z drugiej strony. Dziewczyna delikatnie uśmiechnęła się, widząc nas razem, po czym wsparła się na łokciach i w wymowny sposób na mnie spojrzała. W odpowiedzi skinąłem głową, a Nate spoglądał na nas, nic nie rozumiejąc z naszego zachowania.

– Nathan mama ma dla ciebie wyjątkowy prezent. Pamiętasz, jak ostatnio pytałeś o swojego tatę? – Chłopczyk skinął głową, a jego wzrok balansował między naszą dwójką.

Melanie długo milczała, jakby szukała odpowiednich słów. Nie chciałem dłużej czekać na wypowiedź dziewczyny i sam zdecydowałem się kontynuować ten wątek.

– Ja jestem twoim tatą i bardzo żałuję, że nie mogłem być przy tobie i twojej mamie cały czas, ale obiecuję, że teraz już zawsze będę przy was – powiedziałem.

Melanie odetchnęła z ulgą, a Nathan po raz kolejny tego dnia rzucił się na moją szyję. Nie myśląc długo, objąłem go mocno swoimi ramionami. Chłopczyk zaczął ziewać i spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.

– Będzieś tutaj, jak się obudzę? – spytał z nadzieją w głosie.

Odpowiedziałem skinięciem głowy i zacząłem śpiewać 97 Ways. W połowie piosenki usłyszałem, równomierny oddech swojego synka. Spojrzałem na Mel, która uśmiechnęła się szeroko. Delikatnie wyswobodziłem się z objęć chłopczyka i przykryłem go kocem z motywem pingwina. Szybko zorientowałem się, że mały bardzo lubił te stworzenia. Oczywiście bardzo dobrze zdawałem sobie sprawę, kto go nauczył miłości do tych zwierząt. Skoro Luke przez trzy lata opiekował się Mel podczas jej tajemniczego wyjazdu, to byłem niemal pewien, że sam inwestował we wszystkie dekoracje z pingwinami w życiu mojego dziecka.

Melanie wyciągnęła swoją dłoń w moim kierunku, którą bez zastanowienia chwyciłem i razem udaliśmy na dół. W salonie zostało już nie wiele osób. W sumie byli to tylko domownicy oraz Luke i Felix. Mel pociągnęła mnie za rękę i znów usiedliśmy razem na kanapie.

Sandi zaczął opowiadać o swoim dniu spędzonym w towarzystwie małego szatyna i o reakcji fanek, kiedy zobaczyły ich razem. Usłyszałem różne teorie, które fanki opowiadały na temat relacji mojego syna i przyjaciela. Część z nich mnie bawiła, jednak kiedy usłyszałem, że niektóre z nich uznała Nathana za dziecko Felixa, poczułem się zazdrosny. W końcu to ja byłem jego biologicznym ojcem i nie chciałem, aby ktokolwiek uważał inaczej.

– Powiedzieliście mu, prawda? – spytał ojciec Melanie.

Mężczyzna przyglądał mi się przez bardzo długi czas, kiedy oboje z Mel przytaknęliśmy. Po chwili poszedł do kuchni, a kiedy wrócił ze szklanką soku pomarańczowego, swój wzrok znów skupił na mojej osobie.

– Oscar teraz już odwrotu nie ma. Skoro mały poznał prawdę, to powinieneś teraz na stałe zagościć w jego życiu. On potrzebuje ojca, który będzie go wychowywał, a nie przyjdzie z prezentem od święta – wytłumaczył mężczyzna.

Zdawałem sobie z tego sprawę. Skoro ujawniłem się swojemu dziecku, jako jego tata, to musiałem też zacząć zachowywać się w ten sposób. Miałem tylko cichą nadzieję, że jeszcze będę w prawdziwym związku z Melanie i razem stworzymy dom dla naszego synka.

Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy przez prawie dwie godziny. Nagle usłyszałem płacz. Zdałem sobie sprawę, że to Nathan się już obudził. Melanie chciała pójść do niego, jednak powstrzymałem nią przed tym. Sam zerwałem się z kanapy i wszedłem po schodach do pokoju, w którym zostało trzyletnie dziecko.

Nate siedział na łóżku i przytulał jednego z pluszowych pingwinów, którego mu podarowałem na urodziny. Uśmiechnąłem się delikatnie, kiedy zorientowałem się, że prezent przypadł mu do gustu. Usiadłem obok niego i delikatnie ułożyłem swoją dłoń na jego małych plecach. Chłopczyk przeniósł na mnie swoje spojrzenie, a na jego twarzy zagościł uśmiech.

– Jesteś tatusiu – wyszeptał uradowany i mocno mnie przytulił.

Objąłem go delikatnie swoimi ramionami, tak aby nie zrobić mu krzywdy. Ucałowałem czubek jego głowy i odsunąłem chłopczyka delikatnie od swojego torsu. Spojrzałem w jego niebieskie oczy, które tak bardzo przypominały moje i delikatnie uśmiechnąłem się do niego.

– Przecież ci obiecałem, że będę tutaj, kiedy się obudzisz – odparłem i wstałem z łóżka, sadzając Nathana na swoim biodrze. Razem w pogodnych humorach udaliśmy się do salonu, gdzie do późna się bawiłem ze swoim synem.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro