30

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Danielle

Budynek, w którym znajdowało się studio przypominał wielki magazyn. Z drobną różnicą, że owy "magazyn" był ogrodzony, a wjazd na jego teren strzegła brama, która otwierała się tylko dla ludzi, którzy mieli pozwolenie wjechać na teren studia.

Po zaparkowaniu samochodu ruszyłam z dziewczynami w stronę wielkich, metalowych drzwi z napisem "HALA II". Miałyśmy się tam udać zgodnie z poleceniem niskiego i lekko grubego mężczyzny, ubranego w czarny elegancki garnitur, z małą słuchawką w uchu rodem z filmów o Bondzie.

Po przekroczeniu progu znalazłyśmy w niewielkim pomieszczeniu. Był to biały, oświetlony pokój bez okien. Znajdowało się w nim czarne biurko, nieco większe niż standardowe biurka, czarne, obrotowe krzesło i komputer z dwoma ogromnymi monitorami. Na blacie leżał telefon, szklana lampka i ramki ze zdjęciami. Po równoległej stronie stała skórzana kanapa, a obok niej wielki regał wypełniony segregatorami. Zamiast drzwi była metalowa brama, podobna do tych, które spotyka się na lotniskach.

- Witam, drogie panie - z krzesła podniósł się wysoki mężczyzna, trochę po 40-stce. Miał na sobie identyczny strój, co ochroniarz z parkingu. - Jestem Matt Harrison. Mogę w czymś pomóc?

- Danielle Campbell. To moje przyjaciółki Lana i Alyson - obie uśmiechnęły się jednocześnie. - Jestem córka Aarona Campbell. Dostałyśmy pozwolenie, by wejść na plan.

Ochroniarz zmarszczył czoło zastanawiając się nad tym, co powiedziałam.

- Rzeczywiście. Pan Andrew wspominał coś o tym. Musicie się jedynie kolejno podpisać w księdze gości i zaczekać kilka minut na plakietki, które dadzą wam upoważnienie do poruszania się po terenie całego studia.

Zajebiście.

- Jasne, w porządku - tym razem głos zabrała Lana.

Po kolei podpisywałyśmy się w księdze gości, zgodnie z tym, co powiedział ochroniarz. Czekanie na plakietki trwało prawie kwadrans. W tym czasie mężczyzna wykonał dwa telefony i skrupulatnie wpisał nasze dane w komputer. Po upływie 15 minut przyszła młoda kobieta z trzema zawieszkami na czarnych smyczach.

- Musicie mieć je cały czas na sobie. Upoważniają was do przebywania w obiekcie oraz dają ochronę.

- Oczywiście - Alyson pierwsza wyciągnęła rękę po nie.

Dylan

Siedziałem na jednym z wysokich krzeseł, które znajdowało się naprzeciwko planu. Do rozpoczęcia pracy pozostała jeszcze godzina, ale postanowiłem przyjechać dziś nieco szybciej. W studiu nie widziałem nikogo poza ochroną.

Denerwowałem się na myśl, że za kilka chwil mogłem zobaczyć dziewczynę, z którą bezustannie korespondowałem. To był dla mnie pewnego rodzaju szok. Nie sądziłem, że nasza znajomość tak szybko z internetowej przerodzi się w realną. Była dla mnie ważna, od kiedy wymieniliśmy między sobą kilka zdań. Ona wydała się taka normalna, spontaniczna, ale jednocześnie wyjątkowa. Jej szczerość, ironia i dystans do siebie, to było coś, czego szukałem u dziewczyn, a nigdy nie mogłem znaleźć w komplecie. Nasza relacja była dziwna, bo gdybym miał opowiedzieć komuś o niej, nie wiedziałbym, jak dokładnie ją określić.

Tamtego dnia, gdy zadzwoniła do mnie mówiąc, że przyjdzie na plan pomyślałem: "To koniec. Dowie się wszystkiego". Jednak chwilę później, gdy pierwszy szok minął, zacząłem myśleć nieco racjonalniej. Nie mogłem powiedzieć jej prawdy. Nie chciałem tego, by wiedziała kim byłem naprawdę. Rozmowa między nami była coraz lepsza. Zawsze poprawiła mi nastrój i dzień. Bałem się, że gdy powiem jej wszystko ona będzie myśleć tylko o sławnym nazwisku zamiast o mnie.

To chyba nazywało się tchórzostwo...

little_wolf : Dylan jestem tu już!

Przeczesałem włosy ręką.

dylaan_91 : I jak wrażenia?

- Dylan, dlaczego dziś tak szybko? - usłyszałem głos Holl, która zmierzała w moją stronę.

- Zawsze musi być ten pierwszy raz.

- Nie wierzę Ci.

- Ale w co nie wierzysz?

- W to, że przyjechałeś, jako pierwszy do pracy bez żadnych ważnych powodów - powiedziała stając na wprost mnie. - Nigdy nie byłeś tu choćby 5 minut przed czasem, a co dopiero godzinę.

- A jednak.

- No przestań - zaczęła się śmiać.

little_wolf : Jezu... Ogromne miejsce. Nie mogę się doczekać aż zobaczę kogoś z obsady.

Westchnąłem.

Czułem się dziwnie zmieszany. Niby jarała mnie myśl zobaczenia jej na żywo, a jednak gdzieś wolałem nadal wyobrażać sobie ją wieczorami.

- Aa już wiem. Chodzi o Twoją pannę, nie?

- Co? - spojrzałem nagle na Holl - Nie.

Przewróciła oczami i usiadła na jednym z krzeseł.

- Nie musisz kłamać. Widzę, jak się czymś martwisz, jak żyłka napina się na Twoim słodkim czole od nadmiaru myśli.

- Nie chce o tym gadać. Daj spokój Holl.

- Dlaczego? Wiem, że nie rozmawiasz o niej z chłopakami ani z nikim innym.

Uniosłem brwi szczerze zaskoczony. Nie myślałem, że Holland była tak spostrzegawcza.

- Nie wiem. Po prostu nie ma chyba o czym.

Chwilę później usłyszałem głos kilku kobiet i śmiech szefa. Od razu przeniosłem wzrok w kierunku dźwięku. Za moim spojrzeniem podążyła Holl.

Zza ściany wyłoniły się trzy damskie sylwetki. Wszystkie dziewczyny były podobnego wzrostu. Miały ciemne włosy i te głupkowate plakietki.

Jedna z nich, ta, która najwięcej rozmawiała z szefem miała ciemne, brązowe włosy sięgające nieco za łopatki. Uśmiechała się szeroko, jakby coś ją właśnie rozbawiło, choć z zasłyszanej rozmowy mogłem wnioskować, że dotyczyła ona jakiś spraw politycznych. Ton głosu był taki
mądry, że nawet, gdyby opowiadała jakąś bzdurę, pewnie bym w to uwierzył. Zlustrowałem ją wzrokiem od dołu w górę. Miała białe, krótkie conversy, granatowe jeansy i białą bluzkę. Wyglądała całkiem nieźle, choć była raczej typem tej mądrej panny. Nie żeby takie były złe, ale na pewno była mądrzejsza ode mnie, czyli nie była dla mnie.

Druga była chyba najniższa z całej trójki. Miała piękną figurę i długie nogi. Brązowe włosy chyba do pasa i ciepły uśmiech. Podobnie, jak koleżanka była ubrana granatowe jeansy. Zamiast zwykłych trampek miała jakieś (chyba) kozaczki i sweterek. Brała udział w rozmowie, choć nie uczestniczyła w niej tak żywo, jak panna numer jeden.

Ostatnia z dziewczyn była chyba najpiękniejsza. Długie brązowe włosy, nie proste, jak jej koleżanka, a lekko pofalowane przy końcach. Idealna kobieca figura, gdzie przez słowo idealna rozumiałem, długie i niewychudzone nogi oraz fajny tyłeczek. Myślałem, że miała brązowe oczy, ale gdy przypadkiem spojrzała w moje, wiedziałem już, że są szare albo chłodne, niebieskie. Nie mówiła nic. Jedynie patrzyła pewnym siebie wzrokiem rozglądając się po całej hali. W jej spojrzeniu było coś znajomego. Wyglądała na zamyśloną, ale również podekscytowaną. Miała na sobie czarne jeansy, czarne vansy, zwykłą białą koszulkę i skórę.

- Chciałabym przedstawić wam córkę prezesa agencji, Danielle Campbell - powiedział Tim, po czym gestem wskazał pannę w czerni.

Nagle poczułem się tak, jakby trafił mnie piorun. Stop. Zawieszenie akcji, dosłownie pauza i wszystko wokół zniknęło. Nasze spojrzenia skrzyżowały się i wtedy odniosłem wrażenie, że stało się coś dziwnego i równocześnie niezwykłego. Nie umiałem tego nazwać, ale to było tak, jakbym czuł to pierwszy raz w życiu.

- To Alyson Rey i Lana Molores - kontynuował Tim. - Zrobiłem dziś dzień otwarty dla dziewczyn.

- Jestem Dylan O'brien - wyciągnąłem dłoń w kierunku Nel, która nieśmiało ją ścisnęła. Podobnie zrobiłem z jej koleżankami, jednak panna numer jeden miała z nich najpewniejszy uścisk.

- Holland Roden. Możecie mnie bardziej kojarzyć, jako Lydię.

- Świetnie widzieć Cię na żywo - dziewczyna imieniem Alyson uścisnęła Holl.

- Wrócę za kilka minut. Obiecałem pokazać pannie Molores kilka rzeczy.

Danielle

Dylan Pieprzona Perfekcja O'brien stał przede mną. Jego uśmiech był tak kurewsko słodki, że aż mdlący. Przypominał chłopaka z sąsiedztwa, który właśnie wprowadził się na osiedle. Wysoki, choć nie za bardzo, taki w sam raz. Brunet, z włosami pozostawionymi w nieładzie, które aż prosiły się by przeczesać je dłonią. Był lepszy niż na obrazku, choć miał na sobie zwykły T-shirt i jeansy. Wzrok miał niemal przeszywający. W jego czekoladowych oczach dostrzegłam osobliwy błysk. Patrzył na mnie kilka dobrych sekund, jakbym wyglądała co najmniej dziwacznie.

- Miło Cię poznać. To świetne móc być tutaj dziś.

Dylan uśmiechnął się słodko, a na jego policzkach pojawiło się coś w rodzaju mini dołeczków. Dostrzegłam wtedy, że miał na twarzy masę pieprzyków, które dodawały mu chłopięcego uroku.

- Chyba cała przyjemność po mojej stronie.

Odwzajemniłam uśmiech, lekko zawstydzona jego głębokim spojrzeniem i dźwiękiem męskiego głosu. Prawie zapomniałam, że był tu ktoś poza nami.

- Będę musiała iść powoli przygotować się do kręcenia - powiedziała Holland. - Któraś z was chce zobaczyć tą wielką garderobę?

- Serio? - Alyson prawie piszczała - Ja idę!

Ruda piękność uśmiechnęła się szeroko i wzięła pod rękę Ally, po czym obie zniknęły za zakrętem.

- Jak wrażenia? - zapytał Dylan sprawiając, że momentalnie przeniosłam na niego oczy.

- Hm, co? A wszystko jest takie duże, sporo przestrzeni.

- Nie lubisz dużych rzeczy?

- Jasne, że lubię - odpowiedziałam, po chwili rumieniąc się. - To znaczy pomieszczenia.

- No o tym mówię - zaśmiał się.

Zrobił to specjalnie.

- No tak wiem.

- Chyba pomyślałaś, o czymś innym mała.

Mała?

- Zabawny z Ciebie facet.

- Nie musisz być pruderyjna.

- I nie jestem. Duże pomieszczenia są fajne, bo jest w nich dużo miejsca na dużo fajnych rzeczy.

- Nie za dużo tu słowa "dużo"?

- Gdzieś się pogubiłeś?

Nie mogłam powstrzymać wrednego komentarza.

Prychnął.

- Nie Nel.

Powiedział do mnie Nel?

Dylan

Kurwa.

Nie powinien był mówić do niej "Nel". Jeszcze zacznie się czegoś domyślać.

Jednak, gdy wszyscy odeszli, poczułem się tak, jakbyśmy rozmawiali online. Nie potrafiłem powstrzymać się, by nie rzucić jakiegoś podtekstu. Chciałem wiedzieć czy miała tak samo cięty język na żywo.

- Przepraszam, muszę zadzwonić - wypaliła raptem.

- Chyba się nie obraziłaś.

- Jasne, że nie. Muszę zadzwonić do mojego... - tu zrobiła przerwę, chyba nie wiedziała, co powiedzieć - kolegi. To znaczy bardzo ważnego kolegi, przyjaciela. Nie wiem. Po prostu potrzebuje kilku chwil, przepraszam.

Odeszła od miejsca, w którym staliśmy i oparła się o filar. Chwilę stałem i patrzyłem na nią, po czym ogarnąłem, że przyjacielem - kolegą byłem ja, bo właśnie dzwonił mi telefon. Wziąłem go w ręce i myślałem, co zrobić.

Danielle

Dylan nie odbierał. Nie odpisywał ani nie dawał żadnego znaku życia. Wiedziałam, że był online, dlatego martwił mnie brak wiadomości od niego.

Po dwóch próbach wróciłam do O'brien'a.

- Już po sprawie?

- Najwidoczniej tak - czułam się nieco przygnębiona, choć nie powinno tak być. Spotkałam dziś tak wielką gwiazdę, a zadręczałam się czymś błahym. - Nie odebrał.

- Uuu to chyba niedobrze.

- Dla niego bardzo.

Dylan zaśmiał się.

- Ale nieważne. Może powiesz mi coś o pracy na planie?

- A co byś chciała wiedzieć?

- Wszystko.

- Wszystko wie tylko moja przyjaciółka - puścił mi oczko i zaczął się śmiać. - A tak serio to możesz pytać, o co chcesz. Jestem otwarty na rozmowę.

Przewróciłam oczami podśmiewając się pod nosem. To było kolejne dwuznaczne stwierdzenie.

- Bardzo otwarty?

- Aż za bardzo.

Przygryzłam dolną wargę myśląc, czym była jego otwartość. Moja wyobraźnia powolutku podsuwała mi nieprzyzwoite myśli i obrazki.

- Wszędzie masz tyle tych słodkich pieprzyków?

Dylan oblizał usta, a jego uśmiech odsłonił równe, białe zęby.

- To zawsze chciałaś wiedzieć?

- Tak - śmiałam się mówiąc to.

- No to chyba tak. Nie wiem musiała byś sama to zobaczyć - tu posłał mi enigmatyczny usmiech. - Coś jeszcze z kategorii dziwne pytania?

- To było dziwne pytanie?

- Raczej nie było normalne.

- Zależy czym dla Ciebie jest normalność.

- Trafne stwierdzenie, Danielle - przeciągnął ostanie "eee" w moim imieniu i zdawało mi się, że już gdzieś słyszałam ten sam zabieg.

- Wiem. Jeśli chcesz możesz mówić do Nel.

- Danielle też brzmi pięknie.

- Dziękuję. Mimo wszystko wolę, gdy ludzie zwracają się do mnie Nel.

- Chyba, jak zawsze będzie po Twojemu.

- Kwestia przyzwyczajenia.

- Coś o tym wiem. Ale wracając do tematu. Też mogę zadać takie dziwne pytanie?

Udałam, że się zastanawiam, a on w tym czasie zrobił tak słodkie oczy, że nie miałam serca zbyt długo trzymać go w niepewności.

- Zamieniam się w słuch.

- Najpierw ubierasz skarpetki czy majtki? Pytam, bo zawsze mnie zastanowiło, co trzeba robić najpierw.
Wytrzeszczyłam szeroko oczy.

- Serio?

- No, co?

- Nie wierzę, że o to zapytałeś - parsknęłam śmiechem. - Jesteś poważny?

- Jak nigdy w życiu. Więc?

- Chodzę bez bielizny.

- Serio? - zrobił tak zdziwioną minę, że przez chwilę wyglądał, jak mały, słodki chłopiec, który dopiero poznawał świat.

- Oczywiście, że nie.

- No szkoda, bo już chciałem sprawdzić.

Pół godziny później siedziałam z dziewczynami na tych super, wysokich krzesłach, na których siedzą reżyserzy. Właśnie rozpoczynało się kręcenie scen. Byłam tym podekscytowana i ciekawa.

Na pierwszy strzał poszedł Dylan i wcześniej poznana Holland. Kręcono scenę, w której między postaciami miało dojść do kłótni.

Przyglądałam się uważnie aktorom. Robili to z taką łatwością, jakby to działo się naprawdę. Zero sztuczności, sam realizm. Wszystko było w porządku do momentu, w którym Dylan spojrzał w stronę Tima Andrewa, a chwilę później wprost w moje oczy. Nagle się zawiesił i po prostu stał. Miał rozchylone usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział, co dokładnie.

- O'brien, co się dzieje?

- Co? Nie wiem. Przepraszam.

- Nie przepraszaj tylko graj. Powtórka!

Zmieniłam pozycję na krześle. Nie wiedzieć dlaczego, poczułam się winna.

Scena zgodnie z poleceniem reżysera została powtórzona.

Poprawiłam dłonią włosy i ponownie skupiłam się na tym, co działo się na planie. Już nie wyglądało to tak samo realistycznie, jak chwilę wcześniej.

Dylan

Byłem tak wściekły na to, że spieprzyłem te scenę. Ale gdy na mnie spojrzała to wszystko wyleciało mi z głowy. W swoich chłodnych oczach miała coś niezwykłego, coś co wcześniej mnie poraziło.

Starałem się nie stresować obecnością Nel, ale nie mogłem. Za każdym razem czułem ścisk w żołądku. Chciałem wypaść, jak najlepiej i chciałem patrzeć w jej oczy. Nie wiedziałem w końcu, co było dla mnie ważniejsze. Ona czy ten serial. Gdy była tak blisko, miałem jeszcze większą ochotę rozmawiać z nią.

- Dlaczego mi to robisz? - wrzasnęła Lydia.

Kurwa.

Co ja jej robię takiego?

Znów miałem w głowie pustkę. Znów to spieprzyłem.

- Cięcie! - wrzasnął szef - Dylan, co z Tobą?

- Wszystko okej.

- Właśnie nie jest okej skoro nie możesz dograć sceny.

Przeczesałem dłonią włosy.

Holl podeszła do mnie.

- Dylan, to ona Cię tak rozprasza? - głos miała zatroskany.

- Nie zaczynaj proszę. Nie wiem, co się dzieje ze mną.

- Ale ja wiem - zaśmiała się - Panna z ładnymi włosami to jest Twój powód - mówiąc to odeszła w stronę stolika z napojami.

- Dylan masz przerwę. Za kwadrans ma być tu Tyler i reszta.

Miałem zamiar wyjść stąd i pójść gdzieś daleko, ale spostrzegłem, że ona patrzyła, a na jej ustach rysował się delikatny uśmiech. Zatrzymałem się w tej samej sekundzie. Ona miała tak piękne oczy, że patrzenie w nie zdawało się uspokajać.

Danielle

Dylan spoglądał na mnie oczekującym wzrokiem. Zupełnie, jakby przez spojrzenie chciał mi powiedzieć bym podeszła do niego. Sekundy myślałam, co zrobić, a kiedy gwałtownie podniosłam się z krzesła wiedziałam, że nie było już odwrotu. Czułam się zmieszana całą sytuacją. Dodatkowo zorientowałam się, że Lana i Ally patrzyły na mnie.

- Pomyślałam, że czekasz chyba na mnie.

- To bardzo dobra myśl, Nel - uśmiechnął się smutno.

- Dziękuję, ale nie przejmuj się. Każdy ma gorszy dzień.

- Ten dzień nie jest zły. On jest jakiś szalony.

Zaśmiałam się. Nie sposób było się z nim nie zgodzić.

- Jeśli zaprosze Cię na kawę z baru dla pracowników, to nie będziesz się śmiała?

- Nigdy.

- W takim razie zapraszam Cię na kawę.

- Chętnie - posłałam mu uśmiech i pozwoliłam się prowadzić w kierunku owego miejsca.

-----------------------
Jezu byłam tak podekscytowana pisaniem tego rozdziału, że aż z radością korzystałam z moich słowników 😂😍 Boże jara mnie ich spotkanie, jakbym nie wiem tam była haha.
Dziękuję za Wasze odpowiedzi w komentarzach dotyczące hehe ważnego pytania. Ów rozdział pojawi się w swoim czasie. Tego pisałam jakieś kilka dni po jakieś kilka godzin. Roboty spory, ale jaram się w chuj bardzo nim.

Dziękuję za uwagę i aktywność ❤
Wszystkie komentarze i gwiazdki. Jak jakieś pytania śmiało w komentarzach odpowiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro