33

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Danielle

Jesienny deszcz dzwonił w szyby. Był niezmienny i miarowy. Na niebie zero słońca, jedynie szarość i jakaś dziwna mgła, która zdawała się obejmować miasto. Wszystko to budowało ponury i melancholijny nastrój. Wprawiało mnie w coraz większy smutek i poczucie beznadziei. Czułam się tak, jakby w moim życiu coś zniknęło, jakby mój dzień przestał być kompletny.

Od tygodnia nie miałam kontaktu z Dylanem. Z każdym dniem odczuwałam jego brak mocniej. Było mi tak bardzo przykro, że czasem chciałam usiąść i płakać. Czasem go zabić, a później znów płakać. Wszystko kręciło się wokół tych samych uczuć. Przestałam nawet zastanawiać się nad O'brienem i jego głupim zachowaniem. Myślałam bezustannie o tym samym w koło i w koło do pieprzonego obrzydzenia.

Dziś w piątek, w deszczowy i paskudny piątek siedziałam na lekcjach wyłączona z życia. Nie udawałam nawet, że wszystko było w porządku. Zwyczajnie miałam gdzieś tych wszystkich ludzi, tę szkołę i dziewczyny. Było mi smutno i nic mnie nie obchodziło. Patrzyłam jedynie w szybę. W krople deszczu sunące po niej i rozmazany obraz za oknem. Wsłuchiwałam się w jego szum starając się wyłączyć głos nauczycielki.

Kiedy chciałam znów rzucić okiem na godzinę, na ekranie telefonu pojawiła się miniaturka koperty.

dylaan_91 : Dzień dobry, moja piękna. Nie wiem, co musiałbym wymyślić, by jakoś usprawiedliwić swoje zachowanie. Wiem, że ciężko będzie Ci uwierzyć w brak czasu spowodowany pracą i innymi rzeczami, dlatego nie będę się rozpisywał na ten temat. Chciałbym Cię przeprosić. Tak serio i na poważnie przeprosić. Kurewsko tęskniłem za Tobą mała. Ten tydzień był wielką porażką bez rozmowy z Tobą. Myślałem, że oszaleje. Wiem, że mogłem napisać choćby słowo, ale kurwa nie miałem siły nawet żyć. Przepraszam.

dylaan_91 : Wybaczysz mi? *oczy kota ze Shreka*

Czytałam to kilka razy z rzędu, by coś tknęło moje zranione serduszko. Jednak poczułam jedynie minimalną zmianę tylko dlatego, że wyobraziłam sobie jego słodkie oczy i smutny uśmiech.

dylaan_91 : Mogę paść przed Tobą na kolana. Cokolwiek chcesz.

dylaan_91 : Nel, dam Ci wszystko. Tylko nie bądź proszę na mnie zła.

dylaan_91 : Wiem, że masz teraz lekcje, ale nie zawaham się i zaraz zadzwonię.

Zaczynałam czuć coś więcej niż nienawiść względem tego wrednego i bezmyślnego faceta. Robił się nawet uroczy w tym swoim oklepanym, męskim gderaniu.

Ta myśl rozbawiła mnie. Kobiety zawsze łykały te bajeczki.

Dlatego nie zamierzałam zbyt długo oszukiwać się, co do długości czasu gniewania się na niego. Wiedziałam, że to będzie trwało do momentu, w którym się nie odezwie. Byłam tak uzależniona od rozmowy z nim, że sama nie potrafiłam odebrać sobie szansy na odnowę kontaktu. Ale że nadal byłam wredną suką to chciałam, by się trochę pomęczył. Choć troszkę.

dylaan_91 : Nel... Cokolwiek.

dylaan_91 : No proszę... Wiem, że to czytasz i pewnie uśmiechasz się złośliwe. Naprawdę przepraszam :(

Nadal nie odpisałam na żadną wiadomość. Czytałam je i czytałam delektując się jego NAWET słodkimi słówkami.

Wtedy wszystkie wiadomości zniknęły, a na ekranie telefonu pojawił się obraz połączenia.

Zabrałam swoje rzeczy z ławki, wrzuciłam je do torebki i podniosłam się z krzesła. Część osób od razu spojrzała na mnie.

- Przepraszam, muszę wyjść - powiedziałam do stojącej pani Johns.

- W tej chwili?

- Koniecznie w tej - nie czekałam aż coś powie, tylko od razu ruszyłam w stronę drzwi.

Odebrałam zaraz za drzwiami.

- Tak?

- Nel, Boże... Myślałem, że nie odbierzesz.

- Taki miałam zamiar, ale coś mnie jednak podkusiło.

- Mój urok - zaśmiał się.

- Nie słodź sobie za dużo.

Szłam pustym korytarzem w kierunku wyjścia ze szkoły.

- Nie słodzę mała. Tęskniłem za Twoim głosem.

Uśmiechnęłam się na te słowa.

- Ja za całym Tobą.

Udałam się do szafki, by odłożyć zbędne książki i zabrać kurtkę.

- Jak odebrałaś telefon?

- Wyszłam z lekcji - odparłam wrzucając podręcznik do środka.

- Tak po prostu?

- No tak po prostu wyszłam z lekcji, by odebrać telefon.

- Jesteś szalona.

- Jak to będzie brzmiało w języku romantycznym?

- Wyjątkowa.

- Dziękuję ośle.

- To chyba nie ma jakiegoś ładnego odpowiednika?

- Ma za to gorsze - mówiąc to ubierałam kurtkę. - Idę do samochodu.

- Gdzie jedziesz?

- Raczej do domu. Chyba, że wstąpie gdzieś na kawę, ale raczej wątpię, bo pada i nie będę chciała wejść cała mokra do środka jakiegoś lokalu.

- Rzeczywiście. Jedź ostrożnie.

- Zawsze tak jadę.

- To jedź jeszcze ostrożniej.

- Jasne. Odezwę się w domu - rozłączyłam się.

Na zewnątrz deszcz padał w najlepsze. Już po kilku sekundach byłam przemoczona do suchej nitki, więc nawet nie biegałam do samochodu.

Wsiadając rzuciłam torebkę na siedzenie obok. Uruchomiłam ogrzewanie, wycieraczki i jakąś muzykę. Chwilę patrzyłam przed siebie próbując nieco się rozgrzać.

Ruszyłam ostrożnie ze szkolnego parkingu. Widoczność była ograniczona, gdyż im dalej w miasto, tym zwiększały się opady deszczu. Wycieraczki nie nadążały nad odprowadzaniem wody. To była paskudna pogoda.

Dojazd do domu zajął mi około pół godziny. Starałam się jechać ostrożniej niż zwykle zgodnie z obietnicą daną Dylanowi.

little_wolf : Jestem.

dylaan_91 : W porządku.

little_wolf : Idę się przebrać. Jestem cała mokra.

dylaan_91 : Aż tak? Przecież nic takiego nie mówiłem.

Przewróciłam oczami.

little_wolf : Znów bawisz się 12-latka?

dylaan_91 : Nie wiem o czym mówisz haha

little_wolf : Jasne. Z/W

Dom był pusty. Rodzice byli w pracy, a Leo w szkole. Lubiłam czasem być w nim sama, ponieważ dawało to chwilę większej swobody, a teraz dodatkowo uchroniło mnie od kazania matki dotyczącego wagarów.

Poszłam pod szybki, ale gorący prysznic by rozgrzać się po deszczu. Ubrałam świeżą bieliznę, dresy i koszulkę, po czym udałam się do kuchni. Korzystając z wolnej chwili (wszystkie te zajęte to te, w których Dylan zatruwał mi życie) zrobiłam sobie ciepłej herbaty, z którą później udałam się do salonu. Zgodnie z moim ostatnim zwyczajem usiadłam na kanapie zaopatrując się w pilota i telefon, i rozpoczęłam przeskakiwanie z kanału na kanał.

little_wolf : Jestem.

dylaan_91 : I co tam?

little_wolf : Siedzę przed telewizorem pijąc herbatkę.

dylaan_91 : Bardzo zmokłaś?

little_wolf : Tak. Już po kilku sekundach bycia na zewnątrz byłam tak mokra, jakbym w ubraniach wskoczyła do basenu.

dylaan_91 : Przykro mi. Gdybym był na miejscu stanął bym autem tuż przy drzwiach szkoły.

Uśmiechnęłam się.

little_wolf : To miłe.

dylaan_91 : Szczere.

dylaan_91 : Choć wracając do basenu, to ja najpierw bym Cię rozebrał, a później do niego wrzucił...

little_wolf : Haha Dylan!

dylaan_91 : No co?

little_wolf : Jesteś okropny.

dylaan_91 : Ja? Dlaczego? Mówię tylko prawdę.

little_wolf : W sumie tak. Jesteś facetem.

dylaan_91 : Czy to miało mnie obrazić?

little_wolf : Nie, dlaczego? Mówię tylko prawdę.

dylaan_91 : Haha, suka.

little_wolf : To brzmi coraz bardziej, jak komplement.

dylaan_91 : Doprawdy?

little_wolf : Tak, Dylan.

dylaan_91 : Lubisz, gdy mówię tak o Tobie?

little_wolf : To komplement podkreślający moją wredną i sarkastyczną naturę.

dylaan_91 : Znacznie ciekawsze jest to czy to komplement określający Cię w łóżku.

little_wolf : Jesteś trywialny.

dylaan_91 : Zbyt bezpośredni? Sądziłem, że to cenimy w sobie najbardziej.

little_wolf : Bo tak jest.

dylaan_91 : Więc... W czym problem?

W czym problem?

Nie potrafiłam określić go dokładnie. Może dlatego, że nie było żadnego problemu, a jedynie obudził się we mnie jakiś pruderyjny cień, który postanowił się obrazić.

Zrobiłam solidny łyk nadal ciepłej herbaty.

little_wolf : Nie ma problemu.

dylaan_91 : Liczyłem na taką odpowiedź.

Podświadomie drążyłam temat. Szukałam źródła swojego niesmaku i powoli chyba go poznawałam.

Nigdy nie należałam do tych cnotliwych i sztywnych lasek, którym przeszkadzał byle jaki sprośny żart. Nie obrażałam się, gdy jakiś koleś powiedział, że jestem gruba albo że gdyby miał okazję to przeleciał by mnie nawet teraz. Obie te rzeczy, miłe czy przykre spływały po mnie tak samo. Nie zaprzątałam sobie głowy byle czym, bo po co? Lubiłam żarty z siebie, nawet te chamskie. Grunt to mieć do siebie dystans. Od tamtej pory nie zmieniło się nic. Nadal byłam osobą otwartą i zdystansowaną.

Problem leżał gdzieś indziej.

Frywolność Dylana, to w jaki sposób rzucał swoje nieprzyzwoite teksty sprawiało, że czułam się przy nim jak bezbronna dziewczynka. Zupełnie, jakby brakło mi języka w gębie. A przecież takie banały można usłyszeć na codzień!

little_wolf : Bez niespodzianki.

dylaan_91 : Nie lubię ich.

little_wolf : To dobrze, bo ja też.

dylaan_91 : Jeśli będę chciał Ci ją zrobić to się nie ucieszysz?

little_wolf : Oczywiście, że tak. Mam się czegoś spodziewać?

dylaan_91 : Może.

little_wolf : Mm... Nie jestem zbyt cierpliwa.

dylaan_91 : Ja też, dlatego już niedługo.

little_wolf : Co niedługo?

dylaan_91 : Mam nadzieję, że znów Cię zobaczę.

little_wolf : Znów?

dylaan_91 : Znów.

Dylan

Siedziałem na jednym z wysokich, metalowych krzeseł obitych jakimś badziewnym materiałem. Wokół mnie panował drobny chaos, który był typowym zjawiskiem na planie. Wyłączyłem się z niego i całą uwagę skupiłem na rozmowie z nią.

dylaan_91 : Chciałbym tylko zobaczyć Twój uśmiech.

Wysłałem te wiadomość i dopiero sekundę później ogarnąłem, że nawet tego nie przemyślałem. Byłem pogrążony w swoich chorych wyobrażeniach. Zupełnie oszalałem od momentu, w którym zobaczyłem ją pierwszy raz. Nie było dnia bym nie przypominał sobie jej chłodnych, szaro - niebieskich oczu i tego głębokiego spojrzenia. Potrafiłem opisać wszystkie momenty, w których była ona, co do szczegółu. To było dla mnie tak dziwne uczucie, ale jednocześnie miłe i przyjemne. Myśli o niej nie miały końca, stawały się wręcz coraz śmielsze i bardziej bezpośrednie. Nie mogłem przestać przywoływać jej obrazu.

little_wolf : Naprawdę?

Dziewczyno, naprawdę. Oddałbym wszystko dla jednego uśmiechu.

Przeczesałem ręką włosy.

Czułem się, jak zdesperowany dzieciak. Byłem tym pochłonięty, skupiony na niej, bez tego szumu w tle i wszystkich innych rzeczy.

dylaan_91 : Naprawdę.

little_wolf :

To nie uśmiech z tej chwili, ale zawsze uśmiech :)

dylaan_91 : Jesteś piękna, Danielle.

little_wolf : Dziękuję.

Teraz miałem jeszcze większą ochotę zobaczyć ją znów na żywo. Była naprawdę tak piękna, jak ją zapamiętałem.

dylaan_91 : Pomyślałem, że nie chce nigdy więcej stracić z Tobą kontaktu i wpadłem na pomysł.

little_wolf : Słucham.

dylaan_91 : Dasz mi swój numer telefonu?

little_wolf : 323 - 180 - 05 - 00

dylaan_91 : Dziękuję.

dylaan_91 : 415 - 078 - 91 - 95

little_wolf : Zapisane.

dylaan_91 : Zapamiętane.

little_wolf : Głupek haha.

Danielle

Dylan : Zrobiłaś to bez żadnego pytania.

Tym razem dostałam sms.

Ja : Bo nie miałam, o co pytać.

Dylan : Każdemu kto zapyta od razu podajesz numer?

Ja : Nie jesteś każdy.

Dylan : To miało być miłe?

Ja : Troszkę haha.

Ostatnie 5 minut zmieniło moje życie o kilka solidnych stopni. Myślałam o tym, gdy wybierałam zdjęcie dla niego oraz gdy bez wahania wysłałam swój numer telefonu. To przeniosło naszą relację na nowy poziom. Nie wiedziałam dokąd to wszystko prowadziło, ale byłam pewna, że już niedługo między nami dojdzie do przełomu.

------------------------

7
.
.
.
💘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro