34
Danielle
Dylan: Sprawdziłem to. Grają ten film w tym samym czasie w LA.
Ja : Naprawdę? To świetnie.
Dylan : Jestem romantyczny?
Ja : Może troszkę.
Dylan : Troszkę? *robi słodką minę*
Ja : Troszkę nawet tak haha
Dylan : Wiedziałem.
Dziś mijał dokładnie trzeci miesiąc znajomości z Dylanem. Powiedział, że z tej okazji idziemy na randkę do kina. Na początku rozbawił mnie ten pomysł i myślałam, że to żart. Jednak on był śmiertelnie poważny.
Zgodziłam się, choć to nadal wydawało mi się nieco głupie i szalone.
Głupie - bo miałam iść na randkę sama (nie wiedziałam nawet czy powinnam się stroić!), a szalone - bo w sumie nigdy nikt nie zaprosił mnie na takie hm... Spotkanie? Nie umiałam tego nazwać.
Ja : Inaczej wyobrażałam sobie naszą pierwszą randkę.
Dylan : Dziwniejsze jest to, że cokolwiek sobie wyobrażałaś.
Ja : Dlaczego?
Dylan : To wszystko jest szalone, nie sądzisz?
Ja : Tak. Nigdy nie stroiłam się na randkę idąc na nią sama.
Dylan : Haha
Dylan : Nie o tym mówię, ale to też haha.
Ja : W takim razie, co masz na myśli, Dylan?
Dylan : Nie umiem chyba o tym mówić.
Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc do czego zmierzał.
Ja : Postaraj się, bo jestem zaintrygowana.
Dylan : To dobrze mała, bo to sprawia, że między nami jest jeszcze ciekawiej.
Nami?
Ja : Mówiłam już, że nie jestem cierpliwa.
Dylan : Ja też skarbie, nie będziesz długo czekać.
Ja : Nie rozczarujesz mnie?
Dylan : Nigdy.
Ja : :)
Dylan : Jesteś już gotowa?
Ja : Za chwilkę.
Na tą osobliwą i wyjątkową okazję włożyłam czarne jeansy i białą, luźną koszulę. Do tego czarne lity i czarny płaszcz. Wyglądałam schludnie i elegancko, choć strój nie był wyszukany.
Wrzuciłam do torby kluczyki od auta i wyszłam z pokoju.
Ja : Jestem w samochodzie.
Dylan : Jedź ostrożnie, postaram się nie spóźnić.
Ja : Oczywiście. Zapnij pasy.
Dylan : Zawsze to robię skarbie.
Nie odpisywałam już. Odłożyłam telefon na bok, włączyłam radio i zaczęłam wyjeżdżać z garażu.
Na zewnątrz pogoda była nijaka. Niby szereg chmur otaczał LA z każdej strony, a wiatr i chłód potęgowały tą ponurą aurę, ale gdzieś między tymi ciemnymi chmurami słońce zdawało się poszukiwać szczeliny zupełnie, jak w jakiś starych, drewnianych drzwiach, które powoli się rozpadały.
Miasto wieczorną porą żyło bardziej niż w dzień, choć plusem było brak długich korków.
Ja : Jestem na miejscu.
Nie wiedziałam, co robić. Czułam się dziwnie, nigdy nie byłam sama w kinie.
Dylan : Ja też.
Nie powstrzymałam odruchu i rozejrzałam wokół siebie. Niestety w tej chwili, pod kino nie podjechało żadne auto. Posmutniałam trochę, mimo że wiedziałam, że tak będzie.
Kino New Beverly Cinema na zewnątrz wyglądało, jak typowe, amerykańskie kino z dawnych lat. Wielki szyld w pastelowych odcieniach różu, z białym napisem, a za nim ściany pomalowane na przemian róż z fioletem. Tuż nad wejściem znajdował się żółty daszek, którego dwie ściany tworzyły coś w rodzaju trójkąta z czerwonym napisem. Nocą to wszystko nabierało jeszcze większego klimatu. Szyld był wtedy podświetlany i przybierał barwę czerwonego tła, z białą nazwą kina. Owy żółty daszek stawał się jasny, tylko litery na nim pozostawały w tym samym kolorze. Można było poczuć się, jak na prawdziwej, kinowej premierze.
- Dobry wieczór - przywitałam się z ekspedientką o imieniu Sara.
- Witam - uśmiechnęła się miło, co odwzajemniłam.
- Proszę jeden bilet na "Inferno".
Przez chwilę na jej twarzy dostrzegłam zdziwienie. Pewnie zaskoczyło ją to, że byłam tu sama.
- Które miejsce?
- Hm... Momencik.
Szybko wygrzebałam telefon z torby i zadzwoniłam do Dylana.
- Której miejsce? Tylko szybko - powiedziałam zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć.
- Szósty rząd, ósme? Ja wezmę siódme.
- Czekaj, zapytam czy jest dostępne - odsunęłam słuchawkę od ucha i znów zwróciłam się do kobiety - Szósty rząd, ósme miejsce?
- Czyli jednak będą dwa bilety?
- Nie, tylko jeden. Pytam czy te miejsce jest dostępne?
Ekspedientka była zdezorientowana. Rozumiałam ją doskonale i przez chwilę chciałam wytłumaczyć jej całą sytuację, ale uznałam, że jak to powiem to weźmie mnie za wariatkę (którą oczywiście byłam, bo przecież zgodziłam się na te wyjście).
- Tak, jest.
- Jest wolne - wróciłam do rozmowy z Dylanem.
- Musisz kupić dwa bilety jeśli chcesz, by nikt dziś go nie zajął - odparł, a ja doznałam olśnienia - Tak, ósme krzesło też - dodał, choć to słyszałam bardziej w tle.
- A przepraszam, jednak będą dwa miejsca. Siódme i ósme.
- Chłopak zaraz przyjdzie, tak?
Chciałabym, aby tak się stało.
- Tak, spóźni się kilka minut - skłamałam.
- Co Nel? - usłyszałam głos Dylana.
- Nic ośle. Odezwę się, jak wejdę do sali - rozłączyłam się, po czym wrzuciłam telefon do torebki. - Ile płacę?
- 30 dolarów proszę.
Po szybkim uregulowaniu zapłaty poszłam do wyznaczonej sali. Nie kupowałam żadnego jedzenia ani picia. Dziś nie miałam na to ochoty.
Pomieszczenie było ogromne, a królowała w nim głęboka czerwień. Krzesła, ściany, podłoga - wszystko tonęło w kolorze krwi. Tylko jasne światło, rozmieszczone na ścianach dodawało ciepła temu miejscu.
Ja : Miejsce numer 8 zajęte.
Dylan : Strasznie długo Ci to zajęło.
Ja : Przepraszam.
Dylan : Nie jestem zły. O co chodziło z tą kobietą przy kasie?
Ja : Nie rozumiem.
Dylan : Kto się spóźni?
Ja : Nikt. Zapytała czy chłopak jednak ze mną przyjdzie to odpowiedziałam, że spóźni się.
Dylan : Mogłaś powiedzieć, że chłopak jest już na miejscu tylko w kinie w San Francisco haha
Ja : No jasne. Już i tak patrzyła na mnie, jak na wariatkę.
Dylan : Nie udawaj, że to pierwszy raz, gdy ludzie patrzą na Ciebie w taki sposób.
Ja : Haha
Ja : Powinieneś ze mną flirtować, a nie mnie obrażać.
Dylan : Nie obrażam Cię tylko się z Ciebie śmieje haha
Ja : No właśnie. Łapiesz minusa.
Dylan : Szybko o nim zapomnisz.
Ja : Nie, jak będziesz się dalej tak zachowywał.
Dylan : Obiecuje mała, że to ostatni raz.
I wtedy zgasły światła, i nie widziałam nic poza ekranem telefonu, który na szczęście był przyciemniony na maksa.
Ja : Już ciemno.
Dylan : Teraz bym Cię objął.
Ja : Tak szybko?
Dylan : Nie takie szybko, siedzę tu już kilka minut.
Ja : Haha
Dylan : Mówiłem, że jestem niecierpliwy.
Ja : Coś było.
Dylan : Coś będzie później.
Ja : Chodź, oprę głowę na Twoim ramieniu.
Dylan : Wiesz, że gdybym mógł to już bym siedział obok Ciebie.
Ja : Kiedy będziesz mógł?
Dylan : Musisz wytrzymać, bo nadal nie mogę, ale chcę Cię zobaczyć.
Uśmiechnęłam się ściskając telefon w dłoniach mocniej.
Ja : Naprawdę?
Dylan : Chyba Twoje zdjęcie to za mało.
Ja : Chociaż masz cokolwiek.
Dylan : Też je masz. Moje zdjęcia są ogólnodostępne.
Ja : Raczej nie dla mnie.
Dylan : Dla każdego. Niedługo zrozumiesz dlaczego tak mówiłem.
Ja : Jestem Ciebie ciekawa.
Dylan : Obyś się w takim razie nie rozczarowała.
Ja : Dlaczego?
Dylan : Bo nie spełnię Twoich oczekiwań.
Ja : Nie mam żadnych. A nawet jeśli bym miała to już dawno je spełniłeś.
Dylan : To miłe.
Ja : Chyba takie miało być.
Dylan : Gdzie chcesz wtedy pójść?
Ja : Zabierz mnie gdziekolwiek.
Dylan : Nic szczególnego?
Ja : Gdziekolwiek, nawet poza LA.
Dylan : To wszystko czego chcesz?
Ja : Aż.
-----------------------
Spojler!
Liczby = spotkanie
6
.
.
.
💘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro