39

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Danielle

Obudził mnie krzyk dobiegający z salonu. Leo wrzeszczał na całego coś o świętach. Wstałam z łóżka i zarzuciłam na siebie czarny, wełniany kardigan, po czym nadal zaspana zeszłam na dół.

Będąc już u końca schodów dostrzegłam mamę idącą z dwoma kubkami kawy. Włosy miała spięte niedbale kokiem, a na sobie satynowy, czarny szlafrok i różowe, puchate kapciuszki z napisem "Sexy". Dostała je rok temu na urodziny od ojca razem z jakąś drogą biżuterią.

- Dzień dobry, córeczko - uśmiechnęła się ciepło. - Nie robiłam Ci kawy, bo nie wiedziałam czy będziesz miała ochotę.

- W porządku.

Podeszłam do taty i dałam mu szybkiego buziaka na powitanie.

- Z samego rana był u nas kurier - zaczął mówić.

Zmarszczyłam brwi.

- Od kiedy zamawiacie prezenty na ostatnią chwilę?

- Nigdy tego nie robimy - powiedział biorąc łyk kawy. Zwróciłam uwagę, że nawet on miał na sobie jedynie piżamę, co było rzadkim widokiem, gdyż ojciec ciągle chodził pod krawatem. - Odebrałem te paczkę. Była zaadresowama do Ciebie.

- Do mnie?

Znowu?

- Tak. Nie rozpakowałem jej. Leży tam przy innych prezentach.

Podeszłam w stronę choinki, przy której buszował Leo i chwyciłam czarną paczuszkę. Nie było na niej logo żadnej firmy kurierskiej, co trochę mnie zdziwiło. Kolejną zaskakującą rzeczą była lekkość tej przesyłki. Zupełnie, jakby w środku nic nie było.

Usiadłam na kanapie i przystąpiłam do otwierania szczelnie zamkniętego pakunku. Już po kilku sekundach pozbyłam się czarnej foli. Opakowanie, które trzymałam w dłoniach było w kolorze turkusowym, a na czubku miało przewiązaną białą kokardę. Niewiele myśląc rozwiązałam ją, po czym pospiesznie zdjęłam wieczko. W środku było identyczne pudełeczko, tylko o wiele mniejsze. Ponownie rozwinęłam kokardkę, ale tym razem przyjrzałam się pudełeczku. Na otwarciu widniał czarny napis "Tiffany & Co.". Przez chwilę zastanawiałam się, co to takiego, ale mój mózg zaczął parować, kiedy otworzyłam ostatnie wieczko.

O kurwa...

Boże...

W środku był najpiękniejszy naszyjnik świata. Nie mogłam ruszyć się z miejsca, zmrużyć powiek, zamknąć ust. Tylko patrzyłam, jak wszystkie jego diamenciki mieniły się w świetle lamp. Spociły mi się dłonie, zamiast radości czułam się dziwnie zdenerwowana. Ten naszyjnik wyglądał, jak milion dolarów. Zmusiłam się dotknąć go opuszkami palców, by zaraz delikatnie go podnieść. Był dość ciężki, co znaczyło, że bardzo drogi. Im dłużej mu się przyglądałam, tym bardziej upewniałam się, że ten wisiorek nie kosztował tysiąca dolarów. Przez moją głowę przeszła myśl, że nawet moja mama nigdy nie dostała tak drogiej biżuterii od taty.

- I co tam jest, córeczko? - usłyszałam głos mamy i od razu zamknęłam pudełeczko.

- Zaraz o tym pogadamy.

Włożyłam biżuterię w to samo miejsce i wtedy zobaczyłam, że na dnie był plik kartek. Jedna z nich była certyfikatem oryginalności, druga jakąś ładną ulotką dotyczącą świąt, a kolejna przypominała owy certyfikat, ale bardziej szczegółowo opisywała model naszyjnika. Pisało na niej:

"Zainspirowany płomieniami i blaskiem naszych wspaniałych diamentów, Tiffany Victoria wykorzystuje unikalną kombinację nacięć dla romantycznej wrażliwości. Wykonany - platyna z diamentami."

Później była jakaś wzmianka o brylantach, ich wielkości itp. Nie czytałam już tego, bo nie znałam się na biżuterii aż tak dobrze, ale jednego byłam pewna - kosztowała bardzo, bardzo, ale to bardzo dużo. Platyna i diamenty? Dobry Boże, robiło mi się słabo na samą myśl, o cenie tego cuda.

Tym razem znałam nadawcę tej paczki.

- Dokąd idziesz? - zapytała mama, kiedy wstałam z kanapy.

- Nie zobaczysz reszty prezentów? - dodał ojciec.

- Jasne, że zobaczę. Muszę tylko szybciutko zadzwonić i zaraz tu będę.

Ojciec nie lubił, jak w trakcie świąt korzystaliśmy często z telefonów, a tym bardziej w trakcie świątecznego śniadania, które miało być lada moment. Było mi przykro, że muszę zepsuć mu lekko nastrój, ale wiedziałam, że rozmowa z Dylanem była konieczna od razu.

Odebrał po trzech sygnałach.

- Tak, moja piękna?

- Dostałam dziś Twój prezent - powiedziałam, a zabrzmiało to, jak oskarżenie.

Przez kilka sekund milczał.

- I Jak? Podoba Ci się?

- On jest - przerwał mi.

- Z góry mówię, że nie pytam, o jego cenę, bo sam to kupiłem i wiem ile kosztował. Chce wiedzieć czy Ci się podoba, moja mała?

Westchnęłam.

Musiałam zdusić w sobie chęć zjebania go za tak drogi wydatek.

- Jest cudowny. Naprawdę. Piękniejszego nigdy nie widziałam.

- Serio, podoba Ci się? - roześmiał się, jakby odczuł ulgę. - Bałem się, że powiesz nie.

- Coś Ty, jest idealny. Dziękuję Ci, ale nie mogę go przyjąć.

- Jasne, że możesz. Nawet musisz, Nel. To prezent.

- Ale jest za drogi...

- Nie wiesz ile kosztował.

- Ale się domyślam. Wygląda, jak milion dolarów.

Znów się zaśmiał.

- Aż tak drogi to on nie był, możesz spać spokojnie.

- Ale Ja...

- Ale, co?

Przewróciłam oczami. Żałowałam, że nie mógł tego zobaczyć.

- No właśnie. Tęsknię za Tobą, Nel.

Zrobiło mi się ciepło na sercu. Spojrzałam na wazony pełne tulipanów, na turkusowe pudełeczko i uśmiechnęłam się szeroko.

- Wiem, że wszystkie kwiaty są od Ciebie.

- To dobrze, że wiesz. Chciałem poprawić Ci humor, kiedy byłaś chora.

- Jesteś kochany.

- Wiem.

- Ale za to, skromności w Tobie nie ma.

- Jakbyś Ty była skromna.

- Hm... no tak. Kiedy Cię zobaczę?

- Powiedziałbym, co możesz zrobić, by zobaczyć mnie teraz, ale lepiej nie.

- Nie chce korzystać z tej opcji. Chce Cię na żywo.

- Wytrzymaj, jeszcze kilka dni.

- Kilka dni...

- Yeah, kilka dni.

- Wesołych świąt, ośle.

- Wesołych, mała.

Rozłączyłam się.

Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach.

Dylan wiedział, że poznałam prawdę. Ale nie rozmawialiśmy, o tym. Zupełnie, jakby nic się nie stało. Wszystko miało zostać wyjaśnione w swoim czasie.

- Danielle, wracaj na dół - krzyknęła mama.

- Już idę.

Myślałam jeszcze przez chwilę czy ubrać naszyjnik, ale ostatecznie nie zdecydowałam się na to. Nie chciałam słuchać pytań i kazań matki, bo ojciec nie zrobiłby takiej afery, jak ona.

Zeszłam posłusznie na dół i zajęłam swoje miejsce przy stole.

------------------

Miałam taką zabawę szukając tego cuda 😂😂

Dziękuję za każde miłe słowo ❤❤

Już dziś, za kilka godzin będzie to, na co czekałam nawet ja 😂😍

Bądźcie czujni 😘





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro