I

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Danielle

Minęło kilka dnia od naszego pierwszego spotkania. Nasza relacja uległa sporej zmianie. Stała się bardziej stabilna, poważna. Poznałam w końcu faceta, z którym pisałam od trzech miesięcy, wszystko stało się jasne i klarowne. Można było powiedzieć, że wiedziałam "na czym stoję", choć wcale nie czułam się tak, jakbym poznała odpowiedzi na każde nurtujące mnie pytanie. Właściwie z chwilą, jak go zobaczyłam stało się coś nieodwracalnego. To spotkanie, to był początek. To nie był zwykły facet, żaden chłopak z sąsiedztwa. On nie był z mojego świata. A ja chyba nie byłam gotowa wejść do jego życia, które bezustannie było pod odstrzałem mediów.

Kilka dni w samotności pozwoliło mi nabrać do tego nieco dystansu. Mogłam zebrać myśli na "chłodno", bez tych wszystkich emocji, krzyków i pisków na jego widok. Jasne, że nadal był dla mnie kimś niezwykłym, nadal miałam tę świadomość, że to gwiazda wielkiego formatu, ale umiałam odróżnić to od prawdziwego życia. Widziałam w nim faceta, którego poznałam we wrześniu. Faceta, którego szczerze bardzo lubiłam. Kogoś, do kogo bardzo przywykłam i teraz nie potrafiłam bym się bez niego obejść. Zależało mi na nim. Nie wyobrażałam sobie teraz zakończyć tej relacji, ale nie potrafiłam też myśleć, że miałabym nagle zmienić całe swoje dotychczasowe życie. Czy to wszystko nie działo się zbyt nagle?

Wiedziałam, że jeśli miało nas łączyć cokolwiek więcej niż przyjaźń, to nie możemy się ukrywać w nieskończoność. Prędzej czy później media będą musiały się o tym dowiedzieć.

Niczego nie bałam się teraz tak bardzo, jak myśli, że nasz sekret mógł z dnia na dzień ujrzeć światło dzienne. Czułam, że to wszystko nie było dla mnie, że nie byłam odpowiednia dla kogoś takiego, jak on. Co jeśli on sam zacznie tak myśleć?

Z przemyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu.

- Halo?

- Cześć, moja piękna - usłyszałam głos Dylana i od razu uśmiechnęłam się.

- Hej ośle.

- Co tam robisz?

- Myślę o Tobie.

- Serio?

- Jasne, że nie. Leżę i oglądam tv.

- Chcesz poleżeć i pooglądać telewizję ze mną?

- Głupie pytanie.

- Czyli, co nie?

Przewróciłam oczami i zaczęłam się śmiać.

- Oczywiście, że tak.

- No to fajnie, bo ja też bym chciał. Wróciłem niedawno z pracy.

- Długo. Jak było?

- Zajebiście, jak zawsze. Świetna zabawa.

Szkoda, że nie mogłam powiedzieć tego samego o siedzeniu w szkole. To było raczej smutne i denerwujące.

- A jak u Ciebie? Tęskniłaś za mną czy coś?

- Ani trochę - zachichotałam, cały czas uśmiechając się.

- Nie wierzę Ci. Na pewno tęskniłaś za boskim Dylanem

- No proszę Cię... Nie jesteś za bardzo zapatrzony w siebie?

- To nie moje słowa, mała. Poza tym, wszystkie moje fanki tak o mnie myślą.

Westchnęłam.

Czy my w tej chwili na pewno nadawaliśmy na fali idol - fan?

- To chyba masz się z czego cieszyć.

- Yeaaah

Nie mówiłam nic. Zezłościł mnie ten tekst. Kim dla niego byłam? Jakąś fanką numer jeden czy co?

- Jesteś tam?

- Jeszcze tak.

- Jeszcze?

- Jeszcze.

- Mam jutro wolny dzień. To znaczy tak do południa.

- I co z tego?

- Jezu, czy Ty kurwa będziesz kiedyś miła? Czy już zawsze będziesz taką zimną suką?

- Dwa razy tak, przystojniaku.

- Nel, kurwa...

- Co byś chciał, Dylan?

- Chciałbym Cię zobaczyć. Dziś. Teraz najlepiej, a co?

- To zajebiście. Tęskniłam za Tobą.

Zaśmiał się.

- Mogłaś tak od razu.

- Nie.

- Dlaczego?

- Twoje fanki mi tego zabroniły.

- Daj spokój. Mam lot o 8.

- Gdzie na Ciebie czekać?

- Najlepiej gdzieś blisko lotniska.

- Okej. Do zobaczenia - rozłączyłam się.

To chyba było najlepsze w naszej relacji, nigdy nie pytaliśmy o spotkanie, a jedynie mówiliśmy czas i miejsce.

Zależało mi na tym, by wiedział, że zawsze mógł na mnie polegać.

Wstałam z łóżka i poszłam pod prysznic. Czułam zmianę. Wszystko znów zaczynało nabierać tempa, a ja chyba nie nadążałam za tym biec.

***

- Muszę wyjść - powiedziałam do mamy, która zmywała naczynia.

- Teraz?

- Tak.

- Chyba jest trochę późno.

- To ważne - wzięłam kurtkę z szafy. - Wrócę później.

Nie czekałam na odpowiedź, tylko od razu wyszłam z domu i udałam się do samochodu.

W drodze dostałam od niej wiadomość: "Jutro rano o tym porozmawiamy.".

Najchętniej to napisałabym jej, że nie miałam o czym z nią rozmawiać, ale ostatecznie lepiej było to zignorować. To była chora kobieta, całkiem inna niż tata.

***

Zaparkowałam auto po drugiej stronie ulicy. Chwile zastanawiałam się czy wychodzić z samochodu, ale postanowiłam w nim zostać.

Na zewnątrz było już ciemno i nieco chłodno. Wiał lekki, ale nieprzyjemny wiatr. Niebo było bezchmurne, ale nigdzie nie widać było jeszcze gwiazd. Tylko księżyc bił jasnym blaskiem sprawiając, że noc nie była jedynie ponurym mrokiem.

Dylan: Jestem.

Ja: Nie widzę Cię.

Dylan: I dobrze.

Ja: Nie marudź, bo Cię gdzieś wywiozę.

Ja: Czekam w srebrnej audi.

Dylan: Myślisz, że Ty jedna masz srebrną audi?

Ja: Tak.

Dylan: Kobiety...

Ja: Ty jesteś jak kobieta. Przynajmniej marudzisz, jak kobieta.

Chwilę później dostrzegłam faceta, który posturą przypominał Dylana.

Ja: Widzę Cię.

Dylan: Za to ja nie widzę Twojej audi.

Ja: Mam zatrąbić?

Dylan: Obejdzie się. Okej, mam Cię.

Zrobiłam głęboki wdech. Spokojnie, już nie byłam psychofanką, na pewno sobie poradzę. Na pewno... To tylko Dylan O'brien. Tylko on.

Im bliżej był parkingu, tym bardziej robiłam się spięta. Żołądek chyba podchodził mi do gardła, także znów czułam się, jak człowiek niemowa.

Na Boga, jak długo będę musiała męczyć się z tym szaleństwem, które powstawało we mnie za każdym, gdy się pojawiał?

- Cześć piękna - rzucił wchodząc do auta, od razu lustrując mnie wzrokiem.

- Cześć.

Dylan

Chwilę patrzyłem na nią zastanawiając się, co powinien był zrobić. Widać było, że czegoś oczekiwała, ale zbyt długo się wahałem, więc odwróciła głowę.

- Zapnij pasy.

- Wiem.

Odpaliła samochód i czekała na możliwość wyjazdu.

- Nel?

- Tak? - spojrzała na mnie od razu.

Położyłem dłoń na jej zarumienionym policzku i złożyłem delikatny pocałunek na ustach.

- Miło znów Cię zobaczyć.

- Ciebie również - uśmiechnęła się.

- Możesz jechać.

- Jasne, wiem. Właściwie to dokąd mam jechać?

- Gdzie tylko chcesz. Mówiłaś, że pokażesz mi LA.

- Noc nie jest od zwiedzania.

- A od czego?

- Nie wiem. Od spania - zaczęła się śmiać.

- Też.

Zerknęła na mnie kątem oka, gdyż prowadziła już samochód.

Danielle

Stresowała mnie jego obecność oraz to, że tak uważnie patrzył, jak prowadziłam. Czułam się prawie tak, jakby obok mnie siedział instruktor od prawa jazdy. Zaraz zaczną mi się pocić dłonie i jeszcze bardziej rozboli brzuch.

- Wyglądasz, jak jakiś wieśniak.

- Ty też.

- Proszę?

- O co prosisz?

- Wal się. Serio zaraz Cię wywiozę.

- I co dalej?

- Nie wiem.

- Prawdziwa mistrzyni grozy.

Kurwa. On był tak denerwujący, że zastanawiałam się, za czym ja tak właściwie tęskniłam.

- Już wiesz gdzie jedziemy?

- Chyba tak. Trochę za LA.

- Po co tam?

- Nie wiem, mam ochotę coś zjeść.

- Nie krępuj się, dziś nie paliłem tak dużo.

Spojrzałam na niego tępo i przez chwilę myślałam do czego zmierzał.

- Kurwa, jesteś obrzydliwy - parsknęłam śmiechem.

- Ale co ja takiego robię?

- Cofasz się w rozwoju.

- Nigdy.

- Masz czasem, także twój mózg przestaje myśleć? Normalnie wiesza się, jak laptop.

Dylan zmierzył mnie, jak zawodowy zabójca.

- Raczej nie. A co masz tak ostatnio?

- Ja nie, ale Ty wyglądasz, jakbyś miał z tym problem notorycznie.

- Sukaaa...

Nie komentowałam już tego, a jedynie uśmiechnęłam się arogancko.

- Jedziemy coś zjeść. To taka mała buda czynna całą dobę. Dają tam jakieś domowe jedzenie. Chyba jest tam nawet możliwość noclegu.

- Noclegu?

- Yhy.

- Od razu weźmy kolację ze śniadaniem do łóżka.

- Ktoś powiedział, że zostajemy tam na noc?

- A nie zostajemy?

- Nie?

- To po co my tam jedziemy? - Dylan wyglądał na oburzonego, co było zabawne.

- No zjeść coś. Mówiłam już.

Uniósł brwi i wszystko w nim krzyczało: "Serio, nie wiesz o co chodzi?".

- Sądzisz, że mam ochotę na seks z Tobą?

Kurwa.

Ja naprawdę powiedziałam to na głos?

Naprawdę to zrobiłam?

Poczułam się zażenowana, jak nigdy wcześniej. Zrobiło mi się gorąco i wiedziałam, że moje policzki zdobiły krwiste rumieńce.

- Jeśli mam być szczery to myślę, że nie Ty jedna masz na to ochotę.

- Błagam, nie myśl - powiedziałam uciekając od jego spojrzenia.

- Wiesz, że mam rację.

Wiedziałam o tym doskonale, ale jakoś nie dopuszczałam do siebie tych myśli. Wolałam skupić się na "tu i teraz" niż na tym, że na świecie było miliony dziewczyn, które bez problemu wskoczyły by mu do łóżka. Jego słowa- poza tym, że były mocno narcystyczne- w jakiś pokręcony sposób sprawiały mi przykrość. Nie czułam się wyjątkowa w ten cudowny sposób, a raczej tak jakbym wygrała te spotkanie na loterii, czysto z przypadku. Jakby spłynęła na mnie cała Boża łaska, o którą modliłam się każdego dnia i dotknął prawdziwy zaszczyt, że mogłam siedzieć tu w tej chwili z tym niesamowitym Dylanem O'brienem. A przecież wcale tak nie było.

Dobra, może tylko trochę.

- Nie wiem. Nie siedzę w głowach twoich fanek.

- Nie wiesz, co myślisz?

- Nie jestem Twoją fanką?

Ukłucie osobliwego rodzaju smutku zaczynało się pogłębiać. Mój umysł ogarnęły wcześniejsze refleksje i obawy, które dręczyły mnie od dwóch dni.

Może faktycznie nie byłam odpowiednia dla niego? Może widział we mnie kolejną psychofankę? Co jeśli w rzeczywistości go rozczarowałam, bo spodziewał się ode mnie większej powagi?

Bałam się tych wszystkich myśli, nie chciałam ich mieć, a one bezustannie wracały. Nie potrafiłam z nimi walczyć. One były niczym czarna dziura, która zasysała wszystkie pozytywne rzeczy.

- A kim?

- Trafne pytanie, Dylan. Możesz sam sobie na nie odpowiedzieć.

Resztę minut jechaliśmy w ciszy. Dylan próbował jeszcze kilka razy rozluźnić atmosferę, ale na próżno. Byłam zbyt przygnębiona natłokiem myśli i uczuć.

***

Bar i motel w jednym mieścił się kilka mil za Los Angeles. Był tanim odpowiednikiem hotelu, który z zewnątrz wyglądał dość ładnie. Wielkością i kształtem przypominał duży, typowy amerykański dom na wysokość dwóch pięter. Elewacja wyglądała na starą, ale za to bardzo trwałą, bo nie odpadła z budynku szczególnie mocno. Okna i drzwi wydawały się całkiem solidne, a dach musiał być niedawno remontowany. Cały budynek był ogrodzony i dobrze oświetlony.

Zaparkowałam Audi na parkingu, na którym stało już kilka innych aut. Nie było ich dużo i nie były one szczególnie nowoczesne.

Na dworze było niezmienne chłodno i wietrznie,z tą różnicą, że wiatr wydawał się ostrzejszy, bo wokół nas było dużo drzew. Niebo w dalszym ciągu było bezchmurne, a księżyc samotnie rozświetlał noc.

- Lubię takie miejsca - usłyszałam Dylana, który dorównał mi kroku.

- Dlaczego?

- Z reguły panuje w nich cisza i spokój. Jest mało ludzi, co za tym idzie mniej zamieszania. Można być po prostu sobą. To całkiem fajne.

- Masz rację. Mniejsza szansa na to, że ktoś Cię tu rozpozna.

Westchnął.

- Yeah...

Kiedy weszliśmy do środka w pierwszej chwili uderzył mnie zapach kawy i ciepło płynące prawdopodobnie z kominka. W pomieszczeniu panował półmrok, gdyż oświetlenie było dość słabe. Nie był to minus, a plus, bo dzięki temu powstawał taki przytulny, miły klimat. Recepcja pełniła tutaj również funkcję baru, bo za dużym blatem znajdował się monitor, a na ścianie były półki z alkoholem. Stolików było niewiele, może około ósmiu, z czego dwa były zajęte. Jeden przez jakąś starszą parę, a drugi przez dwóch facetów. Możliwe, że część gościła była już w pokojach i spała. Kolorystyka nie była wyszukana, bo ograniczała się do odcieni brązu i ciemnoczerwonych dodatków w postaci obrusów i świeczek. Królowało tu drewno - stoliki i krzesła, ściany i podłogi - dosłownie wszystko było z niego wykonane.

Zajeliśmy miejsce, które było najbardziej z tyłu. Nie było z niego widać innych gości.

- Podobny bar znajduje się obok studia. Chodzę tam czasem na lunch. Prowadzi go takie stare małżeństwo - odparł Dylan rozglądając się dookoła.

- To urocze miejsce.

- Zabiorę Cię tam kiedyś.

- Nie wiem czy dam się zaprosić. Nie masz przypadkiem jakieś listy fanek czy coś? Nie ma tu żadnej kolejki do boskiego Dylana?

Musiałam to powiedzieć. Byłam rozgoryczona jego wcześniejszymi słowami oraz przygnębiona przez własne wnioski.

Dylan westchnął i spojrzał mi prosto w oczy. Patrzył w nie tak, jakby chciał mi przez to, co powiedzieć.

- Jesteś zła, prawda?

Nie byłam zła, tylko smutna. Ale nie chciałam by to zauważył dlatego przybryłam fałszywą maskę złości.

- Nie.

Przewrócił oczami.

- Mała, jesteś poza jakąkolwiek kolejką. Wystarczy Twoje słowo.

- I co?

- I już do Ciebie jadę. Cokolwiek.

- Dlaczego?

- Nie wiem - Dylan odwrócił wzrok. - Jesteś dla mnie ważna, wiesz? Jak mówiłem, że w takich miejscach czuję się normalnie, tak przy Tobie czuję się tak zawsze. Pozwalasz mi być sobą, tego mi kiedyś brakowało i to właśnie mi dajesz, Nel.

Zrobiło mi się miło i ciepło na sercu. Byłam spokojniejsza, choć nie rozwiało to moich negatywnych myśli, ale pozwoliło odsunąć je na bok i skupić uwagę na bieżącej chwili.

- Dobry wieczór, państwu - powiedziała kobieta, która nagle znalazła się tuż przy naszym stoliku.

- Dobry - Dylan posłał jej uśmiech, a ja jedynie skinęłam głową.

- Oto karty - jedną podała mi, drogą Dylanowi. - Jeśli będą państwo zdecydowani, proszę tylko wychylić się lekko z miejsca.

- Oczywiście - nie zdążyłam nawet pomyśleć, a on już podjął decyzję.

Kelnerka odeszła i znów zostaliśmy sami.

- Na co masz ochotę? - zapytał poruszając przy tym zabawnie brwiami.

- Na pewno na nic, co jest związane z Tobą.

- Auć.

Otworzyłam kartę i zaczęłam uważnie ją przeglądać. Po chwili wiedziałam, że podawano tu głównie domowe dania. Menu było dość różnorodne, ale nie chciało mi się zastanawiać zbyt długo nad wyborem, dlatego postawiłam na coś klasycznego.

- Wybrałaś już?

- Tak. Chciałabym pancakes z syropoepm klonowym i herbatę.

- Na słodko. Pójdę zamówić.

- Mówiła, że wystarczy, jak wstaniesz.

- Co za różnica? - zapytał i poszedł.

Kilkanaście minut później wcinałam pyszne placuszki. Dylan zamówił jakiegoś ekstrawaganckiego kurczaka z ryżem i czymś tam jeszcze. Wyglądał tak uroczo i beztrosko, gdy jadł. I, o Boże nie wkurwiał mnie wtedy.

- Głodny?

- Trochę tak. Dawno nie jadłem czegoś normalnego.

- Rozumiem, że tylko same fast foody?

- Takie życie - zaśmiał się.

- Jesteś po prostu leniwy.

- Widzisz, coś nas łączy.

- Wow, naprawdę silne powiązanie - przewróciłam oczami.

***

- Chcesz poważnie zostać tu na noc? - spytałam, kiedy skończyłam jeść.

- A gdzie jeszcze chciałabyś mnie zabrać?

- Co najwyżej wywieźć gdzieś daleko.

- Spadaj. Pytam serio.

- Cokolwiek. Nie wzięłam karty ani dowodu by wynająć pokój.

- Jeździsz bez dokumentów?

- Tak wyszło.

- I tak byś nie płaciła, mała. Wolałbym byś wynajęła pokój na swoje nazwisko. Chyba rozumiesz...

- No tak. Ale zaraz jaki pokój? Chyba dwa pokoje.

Dylan aż otworzył szerzej oczy.

- Co kurwa? Jakie dwa pokoje? Gdybym chciał spać sam to dziś by mnie tu nie było.

Śmiałam się z niego.

- To dwa łóżka.

- Co? To motel, a nie jakaś kraina spełniania życzeń.

- Przestań jęczeć. Kończ jeść i chodź to ogarnąć.

- Chwila.

Chwila Dylana trwała jakieś dziesięć minut. Nie wiedziałam, że można było tak długo jeść kurczaka.

- Może najedzony nie będziesz tak bardzo marudził.

- Nie marudzę.

- Wcale - śmiałam się.

W recepcji siedziała kobieta w wieku pięćdziesięciu lat. Miała ciemne włosy, choć wyglądały na farbowane, bo u samej góry widać było jaśniejsze odrosty. Jej twarz była sympatyczna, choć w oczach widać było zmęczenie.

- Witam, państwa - przywitała się.

- Dobry wieczór. Chciałam zapytać czy możemy wynająć pokój na jedną noc?

- Tak. Interesuje państwa oczywiście KingBed?

- Tylko takie - tu w rozmowę wtrącił się Dylan.

Zmierzyłam go spojrzeniem zabójcy, na co uśmiechnął się szeroko.

- Oczywiście. Pokój z łazienką, telewizorem i darmowym Wi-Fi - odparła i wyjęła z szuflady klucze z numerem 32. - Znajduje się on na drugim piętrze - dodała podając klucze.- Na kogo będzie rezerwacja?

- Na mnie, ale niestety nie mam przy sobie dowodu. To jakiś problem?

- Trochę tak. Może być na pana?

- Jeśli to konieczne to w porządku.

Dylan niechętnie wyjął z tylnej kieszeni portfel, po czym zaraz podał dowód kobiecie.

Recepcjonistka zmarszczyła brwi i wiedziałam, że właśnie zrozumiała kim był facet stojący przed nią. Przeniosła na niego oczy i chciała coś powiedzieć, ale Dylan wszedł jej w słowo.

- Byłbym bardzo wdzięczny, gdyby pani nie wspominała nikomu o mnie.

- Tak, oczywiście. Nie ma problemu.

- Dziękuję. Proszę koszt kolacji dołożyć do mojego rachunku.

- Dobrze.

Kobieta kilka minut wklepywała jakieś informacje do komputera. Widać było, że się lekko stresowała, choć zdenerwowanie wynikało raczej z faktu, że motel odwiedziła jakakolwiek gwiazda, a nie dlatego, że Dylan wpadł jej w oko.

- Gotowe. Dobrej nocy, państwu.

- Dziękujemy - powiedział i nieco ciszej zwrócił się do mnie. - Jeśli rano ktoś będzie pisał o nas w prasie to możesz mnie gdzieś wywieźć.

- Błagam, tylko nie to.

***

Na górę prowadziły nas schody, które również wykonane były z drewna. Każdy krok na nich równał się z głośnym skrzypieniem drewnianych stopni.

Pokój był mały, ale bardzo schludnie urządzony. Duże łóżko, jakiś telewizor, średnia komoda z mini ekspresem do kawy, mały stolik gdzieś w kącie i kuchenka mikrofalowa z lodówką turystyczną. Dominowały tu ciemne kolory, które swoje najlepsze czasy miały pewnie dekadę temu.

- Idealnie - rzuciłam siadając na łóżku.

- Chociaż materac jest miękki?

- W chuj.

- Będzie się dobrze spało.

- Ale Ty śpisz na podłodze, gdzieś pod oknem czy coś.

- Dlaczego niby?

- A dlaczego nie?

- Bo jesteś facetem z umysłem dwunastolatka.

- Nieprawda.

- Prawda.

- Przestań. Nie jestem taki, jak myślisz.

- Doprawdy?

- No tak. Mimo tego, że kręcisz mnie tak w chuj bardzo, że mam ochotę przelecieć Cię praktycznie za każdym, gdy na Ciebie patrzę to nie zamierzam tego zrobić. Nawet nie będę próbował.

Ze zdziwienia uniosłam brwi do góry.

- To pragnienie czysto fizyczne - kontynuował, idąc w moja stronę. - Bo jesteś piękna, pociągasz mnie i serio mam ochotę na seks, ale nie chce go. Chciałem dziś jedynie Cię zobaczyć, spędzić z Tobą trochę wolnego czasu. Nic poza tym Nel.

- Właściwie nie wiem, co powiedzieć. Jestem zaskoczona.

- Za kogo mnie miałaś?

- Za faceta. Nic poza tym.

Zaśmiał się.

- A ja Ciebie za kobietę, a nie przedmiot do zabawy.

- Dziękuję.

- Za co?

- Nie wiem, to było miłe.

Uśmiechnął się czarująco.

- Nie ma za co, mała. Idę pod prysznic.

- W porządku.

Zdjął swoją czarną bluzę, koszulkę i rzucił na kanapę, której na początku tu nie dostrzegłam. Była w kolorze wyblakłej zieleni i całkowicie wtapiała się w tło.

Nawet nie patrzyłam na niego, bo już czułam zdradliwe motylo-dinozaury, które pewnie będą mnie dręczyć całą noc.

Podeszłam do okna, by zasłonić roletę. Dotknęłam grzejnika, był nawet ciepły. Pewnie ten kominek na dole ogrzewał cały budynek.

Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miałam ubrań na zmianę, szczoteczki do zębów, ani żadnych innych ważnych rzeczy. Nawet nie wiedziałam w czym pójdę spać. To był chyba najbardziej spontaniczny wypad poza miasto w moim życiu.

Po kilku minutach leżenia zaczęłam się nudzić. Przypomniałam sobie o telewizorze, dlatego włączyłam go by zabił głuchą ciszę. Nie było tu pełnego pakietu kablówki, ale udało mi się znaleźć MTV. Leciało akurat "Confident" Justina Biebera, więc siłą rzeczy musiałam zrobić głośniej. Zaczęłam śpiewać razem z nim refren, który znałam doskonale na pamięć. Jezu, on był facetem idealnym. Głos, oczy, te wszystkie tatuaże...

Kiedy tak bardzo rozczulałam się nad Bieberem usłyszałam, że szum powstały wcześniej przez wodę ustał. To oznaczało, że za kilka minut Dylan wróci tu (miałam nadzieję) w jeansach i nie będę musiała umierać tutaj na zawał, gdy przypadkiem zjawi się w samym ręczniku.

- Jest wolna - powiedział, a ja odruchowo spojrzałam w stronę głosu.

Boże, ale dlaczego?

Dylan O'brien stał centralnie przed moimi oczami w samym ręczniku, który owinął sobie wokół bioder.

Znów miałam ochotę uciekać stąd, ale tym razem nie miałam zbytnio gdzie. Jeśli będę oddychać, to nie powinnam zacząć umierać już teraz?

- Chciałem też zapytać czy będziesz chciała może koszulkę na noc?

Dylan

Danielle patrzyła na mnie rozanielonymi oczkami i nic nie mówiła. Wyglądała, jak zaczarowana, całkowicie wyłączona.

Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. To było zajebiste uczucie.

- Nel?

- Dobry pomysł, dzięki.

- I fajnie - wróciłem do łazienki, by ubrać się do końca.

Nie miałem przy sobie nic na zmianę, więc włożyłem to samo, co miałem na sobie wcześniej.

Gdy wróciłem Nel grzebała coś w telefonie.

- Co tam robisz?

- Nic szczególnego.

- Yhy - usiadłem obok niej i zacząłem się jej przyglądać.

- Znalazłam zajebiste zdjęcia.

- Pokaż.

- Proszę, to Ty :

Wybuchła śmiechem.

- Skąd je masz?

- Chyba z Internetu, a co? Mam ich więcej. Tylko patrz:

- Nieboski Dylan w akcji.

Kurwa, nigdy nie lubiłem zdjęć robionych tak nagle, z ukrycia albo takich niby śmiesznych, coś na zasadzie "zaraz usunę", a później trafiały one do sieci i każdy je oglądał i tylko się śmiał. Zawsze wychodziłem, jak jakiś kretyn. To pojebane.

- Przestań na nie patrzeć.

- Nie.

- Serio?

- Dylan, czy Ty się właśnie rumienisz? - niemal wrzasnęła - Dylan O'brien jest zawstydzony?

- Nie jestem. Daj spokój.

Odłożyła telefon na bok i dłonią przekręciła moją twarz w swoją stronę.

- Jesteś, jesteś. Myślałam, że Ty nie przejawiasz takich zachowań i uczuć.

- Bo nie przeja coś tam.

Śmiała się. Było mi jeszcze bardziej głupio niż chwilę temu.

- No przestań. Okej, ale musisz zobaczyć jeszcze jedno. To jest dobre, prawdziwy seks:

Te włoski i tatuaże... Boże, cudowny!

Kurwa mać Posey!

Nie wierzyłem, że pokazała mi Poseya. On nie był nawet w jedynym stopniu przystojny, a co dopiero jakiś tam seks.

Ja pierdole... no nienawidzę chuja.

- To Posey. On nie jest nawet fajny.

- Nie wiem, nie znam go. Ale jest przystojny. To starczy.

- Na co starczy?

- A nie wiem.

Chciałem zadzwonić do niego i powiedzieć, że był zjebany i że właśnie dziewczyna, na której próbowałem zrobić dobre wrażenie śmieje się ze mnie, a podnieca na widok jego nędznego brzucha i braku mięśni. No kurwa dlaczego tak było?

Opadłem plecami na łóżko, a dłońmi zasłoniłem sobie twarz.

Zajebałbym mu. On wkurwiał mnie nawet, gdy nie był obok.

- Dylan żyjesz?

- Nie.

Zachichotała.

- Ale tylko spójrz, na niego - nawet się nie podniosłem, gdy to powiedziała.

- Nie chce na niego patrzeć.

- Oj, przestań.

- Nie.

Czułem się tak, jakby ktoś wylał na mnie wiadro w chuj zimnej wody, która dodatkowo śmierdziała i przypominała Tylera.

Wkurwiłem się.

Danielle

Widok skonsternowanego Dylana był najlepszą częścią tego spotkania. Nigdy nie myślałam, że ktoś taki jak on mógł być onieśmielony i skrępowany. To zmusiło mnie do nowych przemyśleń, do których chciałam wrócić w wolnej chwili.

- Już nie chowaj się tak. To nic nie da.

- Nie chowam się.

- A kto zakrywa twarz?

- Nie wiem, nie ja.

- Głupek. Nie mów, że Ci przykro.

- Nie. Zrobisz mi kawy?

- Nie.

- To nie - zaczął się podnosić.

- Żartuje. Nie ma problemu.

Zablokowałam telefon i zostawiłam na łóżku.

- Ja też żartuje, chodź do mnie - pociągnął mnie za rękę, także odwróciłam się do niego.

- Hm?

Dylan

To był idealny moment, by rzucić się na nią i w końcu rozebrać, ale niestety nie był możliwy do wykonania.

- Z mlekiem, proszę.

- Jeśli tylko mają tu taki luksus to oczywiście.

Znów patrzyłem na jej zgrabny tyłeczek i walczyłem z pragnieniem uderzenia go. To będzie długa i ciężka noc...

- Nie gap się, jak jakiś chory napaleniec.

- Wcale tego nie robię.

- Yhy... - odwróciła się z kubkiem kawy w ręku - Proszę, - podała mi go.- Idę się przebrać.

- Chyba rozebrać.

- No jasne. Biorę tę koszulkę.

- Czekam.

Danielle

Łazienka była mała. Na ścianie były stare, poszarzałe kafelki, a na podłodze jakaś nędzna wykładzina. Prysznic przy rozsuwaniu drzwiczek skrzypiał, a brodzik w nim był nieco żółtawy. Jednak w pomieszczeniu panował porządek.

Woda spłynęła na mnie niczym prawdziwe ukojenie. Poczułam, jak moje ciało rozluźnia się i odpręża. Nawet na chwilę udało mi się zapomnieć o tym, że za ścianą siedział pół nagi Dylan O'brien.

Zastanawiałam się z czego zrobić moją piżamę. Miałam jedynie koszulkę Dylana i nic poza tym. Nie zasnęłabym w jeansach, już i tak będę miała problem w spaniu w staniku. To była przyjebana sytuacja.

Drugim problemem był makijaż. Nie miałam czym go zmyć, ale nie chciałam też w nim zasypiać.

Ostatecznie zmyłam rzęsy, by nie posklejały się przez noc oraz umyłam twarz wodą.

Koszulka Dylana tak bardzo pachniała Dylanem, że najchętniej to nigdy bym się z nią już nie rozstawała. Była na mnie nieco za duża, ale to dobrze, bo zakrywała mój tyłek.

Postanowiłam spać w bieliźnie i tym T-shircie, choć krępowało mnie wyjście do niego w takim stroju zwłaszcza, że akurat dziś musiałam ubrać czerwone figi.

- Szybko, jak na kobietę - powiedział lustrując mnie wzrokiem. Zwróciłam uwagę, że wciągnął głęboko powietrze.

Odłożyłam jeansy na kanapę i podeszłam do Dylana.

- Mogę? - spytałam gestem wskazując kubek, który trzymał w dłoniach.

- Jasne.

Zrobiłam solidny łyk i odłożyłam kawę na szafkę.

Dylan

Jak zobaczyłem, ją w tych czerwonych majteczkach to myślałem, że chyba coś mi się przewidziało. Ona naprawdę zamierzała spać w tym stroju? Przecież to było aż nieludzkie tak skrzywdzić faceta.

- Jestem zmęczona - odparła i weszła pod kołdrę.

- Ja też... - westchnąłem.

- Nie będziesz miał problemu, by zasnąć po kawie?

Będę miał inny problem. Nazywał się wredna panna w seksownych majteczkach.

- Raczej nie.

- Serio? To świetnie.

- Zajebiście.

Danielle

Pomysł z położeniem się spać wydawał mi jedynym sposobem na wyjście z tej patowej sytuacji. Choć zgaszone światło, większa bliskość mogły to wszystko pogorszyć.

Dylan w dalszym ciągu siedział na brzegu łóżka. Nie wiedziałam czy tak bardzo wciągnęło go MTV czy nie miał po prostu ochoty leżeć. Jeśli to ostatnie, to było dziwne, bo leżenie było najprzyjemniejszą czynnością dnia. W tej chwili łączyłam je z gapieniem się na O'briena. Mogłam uważnie przyjrzeć się jego szerokim i lekko umięśnionym ramionom. Podobała mi się jego postura. Był taki w sam raz, nie za dużo napakowany, zwykły facet. Choć, jakby wziął trochę przykładu z Biebera nic, by mu się nie stało. On był dopiero w punkt.

- Dylan, żyj...

- Nie mogę.

- Dlaczego? Co jest? - wyszłam spod kołdry i zbliżyłam się do niego, także dłońmi podpierałam się o jego ramię.

Uśmiechnął się.

- Robisz to wszystko specjalnie?

- Nie rozumiem.

- Nie dam się na to skusić.

- Nie wiem, o czym mówisz.

- Ty wiesz - zaśmiał się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro