IX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Danielle

W poniedziałek, zaraz po szkolnych zajęciach umówiłam się z dziewczynami w kawiarni o bardzo wyszukanej nazwie "L.A. Cafe".

Spotkanie zaproponowałam ja, a każda z nich chętnie przystała na ten pomysł. Wszystkie zdawałyśmy sobie sprawę, że musimy szczerze porozmawiać. Jadąc w ustalone miejsce odczuwałam lekki stres, zmieszany ze smutkiem i złością. Bałam się konfrotancji z Laną, zwłaszcza po ostatniej, ostrej wymianie zdań. Mimo wszystko to ja byłam na "gorszej" pozycji. Przyznawanie się do winy nie przychodziło mi łatwo, tak samo jak przepraszanie. Nie byłam gotowa na tę rozmowę. To, co się stało postawiło mnie trochę przed faktem dokonanym. Sekret, który nosiłam w sobie tak długo stał się częścią mnie. Zżyłam się ze swoją tajemnicą, przywykłam do niej, bo należała tylko do mnie. Stałam się swoim własnym więźniem, podporządkowując całe życie pod jednego człowieka, jedną rzecz. Choć było to moje utrapienie i prawdziwy ciężar, tak bardzo nie chciałam się go pozbywać. Paradoks. To dobijało mnie każdego dnia, a ja mając moment do rozmowy najchętniej bym uciekła. Czułam się tak, jakby ktoś wchodził w moje życie z butami, próbował pozbawić mnie całej intymności, a przecież to były moje najlepsze przyjaciółki! Nigdy nie miałam przed nimi żadnej tajemnicy, od dziecka o wszystkim rozmawiałyśmy.
Dlaczego to się zmieniło?
Nie.
Dlaczego to ja tak bardzo się zmieniłam?

Myślałam o tym wszystkim będąc coraz bliżej ustalonego miejsca. Czułam ścisk w żołądku, przez co na mojej twarzy malował się grymas bólu. Próbowałam uspokoić swoje dziwne i głupie myśli, ale nie potrafiłam.

Zaparkowałam samochód po przeciwnej stronie ulicy i ruszyłam w kierunku kawiarni. Od razu dostrzegłam Lanę i Ally siedzące na zewnątrz przy jednym ze stolików.

- Cześć wszystkim - powiedziałam zajmując jedyne wolne krzesło.

- Hej - odpowiedziała Ally.

Lana jedynie kiwnęła głową i na ułamek sekundy przeniosła na mnie spojrzenie, po czym wróciła do mieszania czarnej kawy.

- Zamówiłam Ci latte, to dobrze? - znów mówiła Ally, a jej głos był niezwykle radosny.

- Tak, dziękuję.

Przez chwilę panowała między nami cisza. Słychać było jedynie szmery rozmów prowadzonych między stolikami i bezustannie jadące auta. Zupełnie jakby te miasto nigdy nie zwalniało.

Wiedziałam, że to ja powinna była rozpocząć rozmowę, ale wielka gula w moim gardle uniemożliwiała mi wszystko. Walczyłam ze sobą kilka chwil, aż w końcu się odezwałam.

- Nie bardzo wiem, od czego zacząć... - powiedziałam cicho i niepewnie, patrząc na nie ledwie sekundę.

- Najlepiej od początku - odparła Lana. W jej tonie nie słychać było złości, wręcz przeciwnie. Był on spokojny, nawet miły. Od razu poczułam, że supeł w moim brzuchu nieco się rozluźnia.

- Okej... Wiecie, że jakiś czas temu poznałam kogoś przez Internet. Dokładnie trzeciego września, w sobotę w dzień tej nieszczęśliwej imprezy na plaży. Długi czas nie traktowałam tej znajomości poważnie. Była dla mnie odskocznią, nie wiem... No, bo jak można brać do siebie internetową przyjaźń? - wzruszyłam ramionami i upiłam łyk latte, które chwilę temu przyniosła kelnerka. - Przysięgam, że naprawdę nie wiedziałam kto był po drugiej stronie.

- No dobra - powiedziała Lana oplatając dłońmi kubek kawy. - Kiedy dowiedziałaś się, że koleś, z którym tyle czasu rozmawiasz to właśnie Dylan O'Brien?

- Jakoś na początku grudnia. Gdyby nie to, że on mnie na to naprowadził nigdy bym na to nie wpadła. Naprawdę nie miałam pojęcia, że bezustannie mam do czynienia z gwiazdą!

- Powiedział Ci czy jak? - znów mówiła Lana.

- Nie do końca. Pamiętacie nasz wypad do studia filmowego? - obie kiwnęły głową - Ja wtedy.... No wiecie, O'Brien to ciacho i tak dalej, ale rozmowa z nim była specyficzna. Czułam się tak, jakbyśmy się znali, jakby między nami nie było żadnej bariery. To chyba dziwne, nie? Nie powinno tak być? Ale ja... jeszcze wtedy niczego nie połączyłam. Nie myślałam o tym w tych kategoriach. Jednak stało się coś, co zwróciło choć trochę moją uwagę. Moje rozmowy z Dylanem stały się inne. I to nie w ten pozytywny sposób. Przestaliśmy rozmawiać, on mnie ignorował, odsuwał od siebie. Było mi tak cholernie przykro... - ściszyłam głos, bo przypomniał mi się ten ciężki okres. - Czułam się podwójnie samotna. Z Wami nie rozmawiałam, on nie chciał rozmawiać ze mną. Nie miałam przy sobie nikogo, kto mógłby podnieść mnie na duchu. I wiem, to moja wina. Nie mam pretensji do żadnej z Was. Wręcz przeciwnie... Chciałabym Was z całego serca przeprosić. To mnie rozbija... To, że tak Was skrzywdziłam. Nie wiem, jak mogłam na to pozwolić. Przykro mi, dziewczyny... - spojrzałam na nie czując, że łzy powoli napływają do moich oczu. Lana westchnęła i złapała mnie za dłoń, a chwilę później zrobiła to Ally.

- Ja... oczywiście przyjmuję przeprosiny... - mówiła Lana wyraźnie zdezorientowana. - Sama wiem, że przesadziłam ostatnio. Przepraszam Cię za to, nie chciałam Cię skrzywdzić. Po prostu byłam wściekła, że nie rozmawiałaś z nami. Martwiłam się o Ciebie, Nel.

Uśmiechnęłam się ciepło, mocniej ściskając jej dłoń.

- Oczywiście wybaczam Ci ten brak zaufania do nas, ale pod warunkiem, że już nigdy więcej nie zachowasz się, jak wredna małpa, która zatrzymuje same
najlepsze kąski dla siebie - powiedziała Ally śmiejąc się.

- Jasne, że tak. Dziekuje, dziewczyny... Naprawdę o wszystkim będę z Wami rozmawiać. Obiecuję - zaczęłam paplać podekscytowana. Poczułam ogromną ulgę i spokój. Dosłownie, jakby ktoś w końcu zabrał ode mnie cały ten ciężar, jakby ta kula u nogi zerwała się i pękła. - Jestem tak szczęśliwa, że Was mam.

- Tak, tak my też, ale teraz opowiadaj dalej - Ally przerwała mój radosny wywód, na co zareagowałam śmiechem.

- Na czym skończyłam? A tak... Kłóciłam się z nim wtedy, że zachowuje się inaczej, że to nie jest stary on. Myślałam, że zaraz nasz kontakt całkiem zniknie, ale wtedy znów nastąpił przełom. Dylan stał się taki... Wiecie kwiatki i czekoladki. Słodził mi bardziej niż zwykle. Wysłał mi nawet kwiaty, rozumiecie to? I to nie taki zwykły bukiecik za kilka dolców. To były dokładnie sto trzy tulipany! - niemal krzyknęłam mówiąc to. Teraz, gdy one o wszystkim wiedziały moja wewnętrzna ekstaza sięgnęła zenitu. Byłam rozpromieniona do granic możliwości. - A co najlepsze, ja nadal nie widziałam w tym nic nadzwyczajnego. Zanim się do końca zorientowałam, że kwiaty były od niego też chwilę minęło. Dalej... Na gwiazdkę schodzę na dół do rodziców i słyszę, że dziś rano był kurier do mnie. Kompletny szok, przecież niczego nie zamawiałam - robię przerwę na łyk latte. - Otwieram to, a w środku jest naszyjnik. I to nie jakiś zwykły łańcuszek za przysłowiowe grosze. On wyglądał jak milion dolarów. Bałam się go dotknąć, by zaraz czegoś nie zepsuć.

- O cholera - wypaliła Ally zakrywając dłonią usta. - Masz go może na sobie?

- Tak - odpwiedziałam i wyjęłam go zza bluzki.

- Kurwa... Co to jest? - Allyson była jeszcze bardziej zaskoczona.

- To platyna? - wtrąciła się Lana, dotykając go opuszkami palców. - Boże ile to musi być warte.

- Tak. Nie chce nawet o tym myśleć...

- To chyba serio kosztowało milion dolarów - zachichotała Ally.

- Nic nie mów... Wracając do tematu. O tym, że pół roku korespondowałam z Dylanem O'Brienem dowiedziałam się chwilę przed świętami. Sam podsunął myśl, żebym ponownie rozważyła wizytę w studio filmowym i jakoś, opornie, ale ze skutkiem powiązałam fakty.

- I co wtedy się stało? Mów dalej jestem w chuj ciekawa - odezwała się Ally. Patrzyłam na nią i widziałam zachwyt, ale też głód wiedzy.

- Zasadniczo nie rozmawialiśmy o tym tak dosłownie. Oczywiste stało się to, że musimy się spotkać. Miałam wrażenie, że Dylan przeciągał to w nieskończoność. Nie wiem pewnie się bał, ale ja na pewno bałam się bardziej niż on.

- Kiedy się spotkaliście pierwszy raz? - spytała Lana.

- W sylwestra.

- Jak romantycznie - rozmarzonym głosem skomentowała Ally.

- Było cudownie. Tego nie sposób opisać. To tak świetny facet, że ja... po prostu nigdy chyba nie czułam się tak szczęśliwa. On mi daje spokój, bezpieczeństwo, ciepło... Jest dla mnie najważniejszy. Ja... wiem to może być śmieszne, że mówię o tym tak śmiertelnie poważnie, a nie znam go jeszcze tak bardzo. Ale wierzę w to wszystko, tak czuje. Nigdy nie było mi tak dobrze, jak z nim.

Lana patrzyła na mnie tym swoim przeszywającym wzrokiem, jakby próbowała sprawdzić czy to, co mówiłam było prawdą.

- Cieszę się, że jesteś tak szczęśliwa. Wyglądasz pięknie z takim błogim uśmiechem. Też wierzę w to, że są to szczere uczucia - posłała mi ciepły uśmiech.

- Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy, wasze wsparcie, wasze zdanie.

- Wiesz, że zawsze jesteśmy po Twojej stronie. Możesz na nas liczyć - dodała Ally z tym samym, promiennym uśmiechem.

- Kocham Was, dziewczyny.

Opowiadałam im jeszcze o naszych długich nocnych rozmowach, o tym jak każdego dnia zamiast skupiać się na lekcjach rozmawiałam z nim. O imprezach, z których "wracałam" z Dylanem. Jak bałam się odebrać pierwszy telefon od niego. Później wspomniałam o sytuacji z Comic Con, która rozbawiła nas wszystkie. Powiedziałam im o naszej pierwszej, wspólnej "randce" do kina. Jak głupio się czułam kupując bilet dla dwojga, a wchodząc samej do środka sali kinowej. O tym, że zamiast się rozłączyć, gdy wymiotowałam chora, to cały czas przy mnie był. Jak czasem się złoscił zazdrosny o jakieś bzdury. Mówiłam o wszystkim i o niczym, nie zdając sobie sprawy, jak dużo było naszych wspólnych wspomnień. Jak bardzo nasza codzienność, niby tak różna i odległa stała się sobie tak bliska i spójna.

Najbardziej skupiłam się na sylwestrze. Powiedziałam dziewczynom o tym, jak długo rozmawialiśmy na kanapie, ile rzeczy się o nim dowiedziałam. Później, jak całowaliśmy na balkonie w świetle kolorowych petard. O tym, że jak mnie całował zawsze zachowywał przyzwoitość. Nigdy nie był nachalny, do wszystkiego podchodził ostrożnie i delikatnie. Potrafił zachować spokój oraz słodycz, gdy ja serwowałam mu same złośliwości.

Opisałam wszystkie nasze spotkania po kolei, szczerze i dokładnie nie pomijając żadnych szczegółów. Chciałam by poznały całą prawdę, by potrafiły jak najlepiej zrozumieć to wszystko, co ostatnim czasem działo się w moim życiu. Wszystkie sytuacje, drobne kłótnie czy żarty. Czasem pokazywałam im wiadomości z Dylanem, by bardziej zobrazować opowiadane chwile. Nie chciałam niczego pominąć. Dziewczyny ekscytowały się razem ze mną, czułam się przy tym niczym nastolatka opowiadająca o swoich początkowych miłostkach. To było niewyobrażalnie piękne uczucie.

Trudność miałam jedynie w opisaniu pierwszego intymnego zbliżenia. Nigdy nie potrafiłam za bardzo o tym mówić. Krępowało mnie to nieco, choć nie tak bardzo jak kiedyś. Nie byłam pruderyjna, nigdy w życiu, ale czasem pojawiała się we mnie pewna konsternacja.

- I co on wtedy strzelił Ci z palca? - zapytała Ally popijając już drugie latte.

- Allyson! - podniosłam głos - Nie mów o tym tak głośno.

- Nie mówię. Przestań się czerwienić. To nic takiego - wzruszyła nonszalancko ramionami. - Skończyłaś?

- Ale co? - zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc pytania - Ally!

- Co?

- Tak. To było świetne - przyznałam zgodnie z prawdą.

- No w końcu, jak nie bzykałaś się pół roku to wszystko wtedy było by świetne - powiedziała śmiejąc się.

- Ale wy jesteście okropne - przewróciła oczami Lana.

- No przestań to najciekawsze informacje. Ile można słuchać tych banałów o jego cudowności?

Lana znów przewróciła oczami, ale tym razem rozbawiona.

- No przecież. Okej, czyli Pan idealny jest idealny dosłownie wszędzie? Nawet idealnie strzela z palca. Nic dodać nic ująć. Można spać spokojnie.

- Żebyś wiedziała - odparła twardo Ally. - To ważne czy nasza przyjaciółka jest zaspokojona. Wszystkie znamy jej wielkie potrzebny - wybuchnęła gromkim śmiechem.

Zmierzyłam Allyson ostrym wzrokiem, ale ona w dalszym ciągu się śmiała.

- No przestań. Wiemy, że pierwszy lepszy Cię nie zaspokoi - dalej chichotała.

Odpuściłam i też zaczęłam się śmiać.

- Na pewno mu się uda! - powiedziałam i pokazałam jej język.

- Z pewnością. Choć ma dobrą konkurencję.

- Jest bezkonkurencyjny - mówiłam pewnym siebie głosem.

- Okaże się, jak w końcu rozłoży Ci nogi - Ally wyraźnie bawił ten temat.

- Allyson! - tym razem to Lana wrzasnęła.

- Ale wy jesteście nudziary - zrobiła obrażoną minę, ale zaraz się uśmiechnęła. - No dobra, daje Ci na razie spokój. Ale upraszam sobie prawo do informowania mnie o wszelkiego rodzaju ekscesach seksualnych.

- Oczywiście - westchnęłam, wiedząc, że Ally nie da za wygraną. - Myślę, że nie ma teraz rzeczy, o której nie wiecie. Starałam się Wam wszystko dokładnie przekazać, co do szczegółu!

- W porządku. Powiedz lepiej, jak się w tym wszystkim odnajdujesz? - zapytała Lana, odwracając rozmowę na całkiem poważny temat.

- Sama nie wiem. Czuje się zagubiona. Zmęczona ukrywaniem, tajemnicami. Choć z tym ostatnim właśnie się uporałam. Pomijając oczywiście rodziców. Nie bardzo wiem, jak nazwać naszą relację. Nie wiem też na czym dokładnie stoimy. Jak powinna zachowywać się względem niego? Mam na myśli na przykład te sytuacje związana z imprezą. Poszedł na nią sam, prawie nic nie pisał, nie dzwonił. Przecież nie powinien iść na nią sam, prawda? A może powinien? Nie jesteśmy parą, nie mam prawa się rządzić - zamilkłam na chwilę, patrząc na ludzi przechodzących przez ulicę. - To chore - wróciłam spojrzeniem na twarze dziewczyn.

- Wiesz takie akcje zawsze były trudne. Nikt nie wie, jaka postawa będzie do końca właściwa. Niełatwo jest wyśrodkować zachowanie, tak by nie urazić żadnej ze stron - powiedziała Lana.

- Zgadzam się... Martwi mnie tyle rzeczy. Jeszcze więcej nie rozumiem.

- Skarbie, jesteśmy z Tobą - dodała Ally.

- Wiem, dziękuję dziewczyny. Ogólnie chodzą za mną głupie myśli. Cały czas boję się, że nie jestem dla niego odpowiednia, że nie pasuje do niego. Wiecie, to całkiem inny świat. Nigdy nie dorównam kobietom, które go otaczają. Ciągle analizuje każdy swój ruch, czy jest odpowiedni.

- Nel, nie musisz próbować niczego udowadniać. Pomyśl, wcześniej zanim wiedziałaś kim on jest też tak myślałaś? - zapytała Lana.

- Nie.

- No właśnie - wtrąciła się Allyson. - Bądź taką, jaką Cię poznał. Nie patrz na niego jak na gwiazdę. To zwykły facet z San Francisco. Koleś, jak ich mało. To wszystko. Tylko Ty możesz go porwać. Nie udawaj kogoś kim nie jesteś, nie staraj się na siłę robić czegoś, co jest wbrew Tobie, bo to nie przejdzie.

- Tak, macie rację. To wszystko jest dla mnie nowe, nie radzę sobie z tym.

- Jasne, żadna z nas nigdy nie była w takiej sytuacji, ale nie daj się zwariować, bo zamiast polepszyć możesz wszystko popsuć - podsumowała Lana.

- Postaram się - chciałam by mój głos zabrzmiał przekonująco, ale zamiast tego był smutny, zrezygnowany. Choć bardzo chciałam wierzyć w to, co mówiły przyjaciółki. - Jest jeszcze jedno.

- Co takiego? - Lana spojrzała na mnie marszcząc brwi.

- Pamiętacie te akcje na imprezie, te na której przespałam się ostatni raz z Zaciem?

- Kurwa, tak... - odpowiedziała Allyson. Chyba wiedziała do, czego zmierzałam.

- Ostatnio, jak widziałam się z Dylanem na plaży mówiłam Wam, mieliśmy dość ważną i skomplikowaną rozmowę.

- Tak, temat ex i te sprawy? - dopytywała Lana.

- Yeah... Ja w dalszym ciągu nie wiem czy powinnam była mówić o tej akcji z Zaciem. Wtedy na plaży, miałam okazję to zrobić, ale stchórzyłam. Boję się, że źle zrobiłam nie mówiąc Dylanowi o tym.

- I co byś mu powiedziała? Że się zmieniłaś, ale ten ostatni raz się z nim przespałaś? Jak to brzmi? - Ally była rozdrażniona. - Przecież nigdy więcej nie uwierzy w Twoje słowa o zmianach.

- Właśnie tego się boję... Co to za zmiany bez zmian?

- Rzeczywiście patowa sprawa - skwitowała Lana. - Okej, teraz jest także on o tym nie wie. A co jak się dowie? Całkiem przypadkiem? Nie wiem, jak mogło by do tego dojść, ale załóżmy. Wtedy powie Ci, że już na początku go we wszystkim oszukiwałaś? Która z tych kwestii jest gorsza? Zła prawda czy słodkie, krótkie kłamstwo?

- Sądzisz, że powinnam powiedzieć mu prawdę? - momentalnie mój wielki entuzjazm opadł. Zrobiło mi się gorąco z nerwów.

- Nie jestem do końca przekonana. Sprawa się trochę skomplikowała. To chyba bardziej złożony problem niż myślałam. Może na razie to zostaw?

- A później nie będzie gorzej? - chciałam coś powiedzieć, ale to Allyson odezwała się pierwsza - Czas nie działa tu na korzyść, Nel. Musisz zdecydować czy chcesz o tym mówić czy udajesz, że nic takiego nie miało miejsca.

- Chciałabym być z nim szczera, ale nie potrafię mówić o tym. Nie, to zbyt przytłaczające. Za dużo ryzykuje.

- Okej, to po prostu zapomnij o kimś takim, jak Zac Dean - odparła hardym głosem Allyson, a był to ton, który rzadko dało się usłyszeć z jej ust i jasno oznaczał brak sprzeciwu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro