X

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Tego samego dnia wieczorem*

Danielle

Leżałam na łóżku w koszulce i bieliźnie. Byłam już po wieczornej toalecie, także byłam gotowa do snu. Czekałam jedynie na telefon od Dylana, który obiecał, że zadzwoni od razu, gdy wróci do domu. Było już późno, ale nie chciałam zasnąć bez jego "dobranoc".

W trakcie przeglądania Facebooka, strona główna nagle zniknęła i pojawił się obraz połączenia.

Dylan.

- Tak?

- Cześć, moja piękna. Jak minął dzień?

- W szkole, jak to w szkole. Nic specjalnego się nie wydarzyło. Ale spotkałam się dziś z dziewczynami.

W słuchawce usłyszałam, jak Dylan wzdycha. Oczami wyobraźni widziałam, jak przeczesuje właśnie włosy. Robił tak zawsze, gdy nie wiedział, co mówić.

- I jak?

- Powiedziałam im wszystko. Każdą rzecz, dosłownie opisałam im moje ostatnie pół roku z Tobą.

- Oo... I jak?

- Zaciąłeś się? - zaśmiałam sie.

- Nie, po prostu nie wiem, co powiedzieć.

- Jesteś na mnie zły?

- Nigdy. Jestem chyba zaskoczony, ale pozytywnie. Cieszę się, że w końcu wszystko wyjaśniłaś z przyjaciółkami. Wiem, że było Ci ciężko dłużej trzymać to w tajemnicy.

- Naprawdę? - byłam jeszcze bardziej podekscytowana niż wcześniej, co z pewnością dało się wywnioskować z tonu mojego głosu.

- Oczywiście, Nel. Myślę, że to dobry krok. Nie możemy dłużej stać w miejscu.

- Co masz na myśli? - zaniepokoiłam się.

- Na pewno nic złego, słonko. Jak zareagowały? Jak Lana?

- Bałam się, że będzie fatalnie, ale wręcz przeciwnie. Powiedziała, że jest szczęśliwa z powodu mojej radości. Allyson mówiła, że nigdy więcej mam ich nie okłamywać. Naprawdę ta rozmowa dziś bardzo mi pomogła. Potrzebowałam tego, tak samo jak ich wsparcia.

- Mówiłem Ci, że wszystko będzie dobrze. Mówiły coś o mnie? - zaśmiał się.

- Nawet jeśli to nie mogę Ci powiedzieć. To babskie pogaduchy.

- A jak będę próbował Cię przekonać? - zniżył głos, a ja wciągnęłam powietrze do płuc.

- Nie uda Ci się - odpowiedziałam prowokacyjnie.

- Chcesz się przekonać, skarbie?

- Wolałabym nie.

- Już nie ma w Tobie tej pewności siebie, co?

- Jest, jest. Ale nie bawię się w żadne Twoje gierki, Dylan.

- Bo wiesz, że przegrasz. Nie umiesz mi się oprzeć, mała - zmienił intonację na jeszcze bardziej czarującą. Zmieniłam pozycję na łóżku. Byłam już lekko zakłopotana.

- Przestań, proszę... - odparłam oblizując usta.

- Przecież jeszcze nic nie robię, Danielle - wyraźnie przeciągnął ostatnią literę w moim imieniu.

Westchnęłam ciężko. Nie mogłam dać mu się sprowokować.

- Właśnie, że robisz.

- Co takiego, piękna?

- Ty wiesz, co...

- Nie mam pojęcia, ale wiem na pewno, że nie trudno byłoby mi Cię przekonać do większego mówienia.

- Błąd, Panie O'Brien.

- Ależ nie, Pani Campbell. Mam wyjątkowy dar.

- Nie sądzę.

- Tak. To nazywa się urok osobisty, kochana.

- A myślałam, że to przez umiejętności aktorskie.

- Nie ukrywam, są przydatne - zachichotał. - Co masz teraz na sobie?

Rozchyliłam usta zaskoczona tak dosłownym pytaniem.

- Yy... koszulkę i majtki.

- I leżysz tak całkiem sama?

- No tak. Powinnam otworzyć Ci balkon, byś w nocy mógł się zakraść?

- Chętnie. Choć mogę spróbować na odległość wynagrodzić Ci moją nieobecność.

- Nie bardzo wiem, jak chcesz to zrobić.

- Tak samo, jak chwilę temu słońce...

Gdy jego tonacja zmieniała się w ten właśnie sposób, gdy jego głos stawał właśnie tak zniewalający - moje serce przyśpieszało. Nie wiedziałam, co robił ze swoim akcentem, że nagle był tak kuszący.

- Próbujesz uwieść mnie swoim słowem?

- Słowem, głosem czymkolwiek... Powiedz, że pragniesz bym leżał dziś obok Ciebie.

Przygryzłam dolną wargę. Wyobraziłam sobie to, co mówił - jego, obok mnie. To jak leżał bez koszulki, w samych dresach zza, których wystawała gumka od bokserek.

Wydałam z siebie ciche westchnięcie.

- Dylan, tak nie można...

- Po prostu to powiedz.

- Tak, pragnę tego.

- Bardzo? - z każdą chwilą brzmiał coraz bardziej pociągająco. Nie mogłam pojąć, jak to się stało.

- Bardzo - wyszeptałam.

- Głośniej, słońce...

- Ja... Tak, bardzo tego pragnę - miałam wrażenie, że z moich ust słowa wychodzą mimowolnie.

- I czego jeszcze pragniesz?

Zaschło mi w gardle i poczułam dziwne ciepło, które niespodziewanie ogarnęło całe moje ciało.

- Ja...

- Możesz to powiedzieć na głos. Wiem, że chcesz.

- Ale, Dylan... - westchnęłam.

- Powiedz, że mnie pragniesz. Dziś, teraz. Powiedz, że chcesz, żebym zaczął Cię całować. Tak wulgarnie, jak ostatnio to robiłem. Że już widzisz jak jestem nad Tobą i przygryzam Twoją delikatną skórę. Czujesz to, prawda?

O kurwa...

Zmrużyłam pośpiesznie oczy. Jego głos, sposób w jaki mówił... On tak bardzo mnie pobudzał. I tak widziałam to wszystko, o czym mówił. Lepiej, czułam to głęboko w sobie. Czułam narastające podniecenie, znajome ciepło w podbrzuszu.

- Tak. Pragnę Cię, teraz natychmiast - wyszeptałam, chyba brakło mi siły na wykrzesanie pełnego, wyraźnego zdania.

Jak on mógł tak szybko mnie rozpalić?

- Wiem. Chyba potrafię sobie wyobrazić, jak bardzo tego chcesz.

- Ale...

- Wiesz, że właśnie całowałbym Twoją szyję? A znasz mnie na tyle, że wiesz, co robił bym później.

- Tak...

- Na pewno, czujesz już moje dłonie na sobie i może w sobie?

O, nie nie... To za dużo, za daleko.

- Proszę, przestań...

- Powiedz, że jesteś już gotowa?

- Ja...

- Powiedz to po prostu. Wiesz, że mam rację. Wiesz, że udało mi się to zrobić, moja mała.

- Tak, masz rację... - niemal to wymamrotałam. Byłam zaskoczona i pobudzona. Chciałam więcej niż jego głos i nawet było mi obojętne, że dałam się wciągnąć w tą głupią gierkę.

- Naprawdę, jesteś moja.

- Tak, jestem Twoja - słowa, dużo słów, a w mojej głowie chaos. Nigdy się tak nie czułam. Żaden facet nie rozpalił mnie swoim głosem tak bardzo, jak on. To wyprowadziło mnie z równowagi. Nie potrafiłam się w tym odnaleźć, zebrać się w garść. Nie zrobił przecież tak wiele, prawda? Po prostu mówił tak zmysłowo, tak pewnie i męsko, że coś w mojej głowie się wyłaczyło. Moje samozaparcie zniknęło. Wszystko się rozproszyło, słyszałam tylko melodię jego głosu, do której wbrew woli "tańczyłam".

- Myślałem o tym cały Boży dzień, Danielle.

- Proszę, muszę Cię jutro zobaczyć.

To chyba stało się za szybko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro