Nowe oblicze#14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział był tworzony przy piosence w mediach... 

Dedykacja:Wveronicaa

pov. Braian

Stoję właśnie przed trzema debilami, którzy śmieją się jak opętani i to nie wiadomo czemu. Lepiej, abym na pewien czas się oddalił. Wchodzę teraz do mojego pokoju i rzucam się na łóżko. Po chwili odpalam laptopa oraz zaczynam przeglądać różne portale społecznościowe. Tak minęła mi godzina...

Zacząłem się robić głodny dlatego skierowałem się w stronę kuchni, gdzie nie było już ślady po głupawce sprzed godziny... 

Zacząłem robić se kanapki. Kiedy już były prawie gotowe to zorientowałem się, że jednej z nich brakuje. Obejrzałem się za siebie. Zobaczyłem tam siostrę objadającą się MOJĄ kanapką.

-Dziękuję braciszku. Miło, że zrobiłeś też dla mnie- powiedziała. Jeszcze tylko uśmiechnęła się słodko po czym odeszła. Wróciłem do swojego pokoju i dokończyłem posiłek w spokoju. Nagle mój telefon zawibrował.

Jack:Dzisiaj o 23:30 wyścigi tam gdzie zawsze...

Ja:Thx. Wiedziałem, że zawsze możemy na tobie polegać...

Wysłałem jeszcze cynka do reszty i zszedłem do salonu. Rzuciłem się na łóżko i włączyłem telewizor. Oglądałem tak chwilę film aż ktoś wszedł za kanapę i zakrył mi oczy. Nie były to ręce... To był jakiś materiał... Nie wiedziałem po co ktoś to robił ani kto. Prawdopodobnie jest to jakiś żart ze strony kumpli lub mojej siostry więc nie ma powodu do obaw. Po chwili poczułem jak dwie silne dłonie chwytają moje nadgarstki. Próbowałem się wyrwać, ale na nic się to zdało. Osoba, która mnie trzymała była ode mnie silniejsza przez co zacząłem się troszkę, ale to troszkę bać. Chciałem krzyczeć lecz przyłożyli mi coś do ust przez co zrobiłem się senny i nastała ciemność.

Pov.Mary

Wracam do domu z zakupów. Nie ma śladu żywej duszy, a chłopacy mieli nie ruszać się z domu. Wszędzie jest bałagan... W kuchni są nawet ślady krwi. Coraz bardziej mnie to niepokoi... Może zostali porwani? Przebiegła mi ta myśl przez głowę. Dzwonię do każdego z nich po kolei po kilka razy, ale nikt nie odbiera. Nagle czuję wibrację telefonu czyli przyszedł SMS. Wchodzę w niego...

Braian:Ratuj. Zostaliśmy porwani. Jesteśmy w jakieś chatce w lesie. Mam 2% więc kończę.

Po tym SMSIE nie zastanawiam się tylko chowam broń w swoim ubiorze gdzie się da. Pistolety za pasek. Noże w warkocz i do kostek oraz nadgarstków. Kiedy byłam już uzbrojona to wzięłam kluczyki do mojego Kawasaki Ninja 650 i ruszyłam reszcie na ratunek. Domyślałam się gdzie mogą być bo w dzieciństwie kiedyś tu byłam, paradowałam lasem i przypadkowo natknęłam się na leśną chatkę. Byłam już na miejscu... Ze środka było słychać krzyki... Może to trochę nierozsądne, że idę tam sama, ale muszę ich uratować... Zakradłam się do środka. Zobaczyli mnie dwaj mężczyźni. Zastrzeliłam ich... Sprawdzałam kolejno pomieszczenia na parterze i uwalniałam chłopców oraz rozstrzeliwałam wrogów. Byliśmy już w pełnym składzie. Podczas ucieczki doznałam ogromnego bólu potylicy... Padłam na ziemie sycząc z bólu... Nastała ciemność...

***************

Pov. Mary

Obudziłam się w czarnym korytarzu. Wyglądał on jak korytarz. Spojrzałam na siebie w lustrze, które wisiało naprzeciwko. Wyglądałam zupełnie inaczej niż wcześniej co musi znaczyć, że to co wcześniej nazywałam życiem okazało się zwyczajnie snem. Jedyne co zostało takie same to to, że jestem wilkołakiem... Nagle zobaczyłam małą tabliczkę na mojej kieszeni. Napisane na niej było...

Hejka. 525słów. Tego się nie spodziewaliście.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro