Alternatywny świat.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziewczyna właśnie pakowała swoje rzeczy w ogromną niebieską walizkę. Czy było jej szkoda opuszczać swoje miasto, w którym spędziła tyle czasu?

 Sama nie wiedziała. 

Ludzie mówią, że takie przeprowadzki pozwalają zamknąć pewien rozdział w życiu, że pomagają zapomnieć o wszystkim co złe, które miało tam miejsce. Brunetka nie myślała o tym co będzie, ponieważ dla niej nie będzie przyszłości. Zerwanie kolejnej przyjaźni zaboli dwa razy mocniej, tym bardziej zerwanie kontaktu z osobą, którą się szczerze kochało.

 Dziewczyna miała zamiar odejść bez pożegnania, by i jej i Willowi było łatwiej się z tym pogodzić.

Po prostu zniknąć.

Szczerze miała nadzieję, że zapomni o Willu. Że nie będzie bolało. Było wręcz przeciwnie, kochała go, był on dla niej jedynym wsparciem, a teraz to wszystko miała stracić. Te dwie rzeczy, których tak długo szukała.

Zasunęła zamek w swojej walizce i zaczęła znosić ją na dole piętro, tak, by była gotowa do wyjazdu.

– Jak się czujesz? – zapytał Zack.

– Nagle cię to gówniarzu interesuje? –  odpowiedziała.

– Nie nazywaj mnie tak, jestem twoim bratem.

–  To co robisz na to nie wskazuje. – mruknęła.

– A co mam do cholery zrobić?! Chciałaś trafić do sierocińca?! –  krzyczał podnosząc się z kanapy, na której siedział. – Ta ciotka była moim jedynym wyjściem, zrozum to.

– Ty jakoś tam nie jedziesz. 

– Bo przeprowadzam się do Susan.

–  Mhm. – mruknęła brunetka. – to szczęśliwego życia, Zack. – powiedziała z ironią, wykrzywiając swoją twarz. – najlepiej zapomnij o mnie i udawaj, że nigdy się w twoim życiu nie pojawiłam. – dodała cicho, dbając o to by chłopak na pewno tego nie usłyszał.

Odchodząc od swojego brata, brunetka wyciągnęła swój telefon i usiadła na schodach.

WILL: Cześć, może wyjdziemy gdzieś dzisiaj razem?

JA: Nie mogę dzisiaj.

Okłamała go. 

Wpatrywała się w komórkę, na której były zapisane trzy słowa, których jeszcze parę dni temu, nie odważyłaby się mu napisać. Dla niego zawsze miała czas, bez względu na okoliczności jakie temu towarzyszyły.

WILL: Coś się stało?

Nie, nie proszę. – pomyślała. – tego miałam zamiar uniknąć.

JA: Nie, nic się nie stało, nie pisz do mnie okej?

Drugą część zdania, ledwo udało jej się napisać na klawiaturze.

 Wiedziała, że jeśli dalej będzie konwersować z Willem, to trudniej będzie jej wyjechać i zostawić to wszystko za sobą.

Zablokowała ekran jej telefonu i wyciszyła go, aby na pewno nie widzieć wiadomości chłopaka.

– Jedziemy na lotnisko. – oświadczył dziewczynie jej brat wyrywając ją z zamyślenia.

***

Dziewczyna siedziała już w aucie i obserwowała krople deszczu spływające po jej szybie. Popatrzyła na siedzenie obok, na którym był jej podręczny plecak, z rzeczami, które przydadzą się jej w samolocie.

 Wyciągnęła z niego słuchawki i założyła je na swoje brązowe włosy, które były spięte w luźny kucyk, idealny do podróży.

Odblokowała swój telefon i ignorując wszystkie powiadomienia, które wyświetlały jej się na ekranie głównym, przeszła do Spotify'a.

Zdjęła słuchawki, aby upewnić się, że są one włączone, następnie szybkim ruchem ponownie włożyła je na swoją głowę. Z pośród wielu piosenek, które wyświetlały się jej na stronie głównej, Loren nie wybrała ani jednej. 

Ominęła wszystkie propozycje i wybrała swoją playlistę, na której znajdowała się większość utworów, które ją interesowały.

 Brunetka odłożyła telefon i w całości poświęciła się chwili, która teraz trwała. Muzyka na prawdę pomagała jej uspokoić się i chociaż na chwilę zapomnieć o rzeczywistości, która nie raz była nie do zniesienie.

Dziewczyna oparła się brodą o drzwi samochodu, mając idealny widok na to, co działo się za oknem. Brunetka czytała wszystkie drogowskazy, czekając na ten jeden, który będzie oznaczał lotnisko. 

Gdzieś na poboczu, Loren zauważyła dwójkę ludzi, którzy przytulali się pod parasolem. Wyglądali na szczęśliwych. W tym momencie wyobraziła sobie, że jest to ona i Will, w alternatywnym świecie, w którym byliby szczęśliwi. 

Szkoda tylko, że taki nie istniał.

Po chwili zamyślenie, dziewczyna zauważyła drogowskaz, pokazywał on najbliższy skręt, którym należało jechać, by dotrzeć na  lotnisko.

– Za ile będziemy? – zapytała.

– Za piętnaście minut.

***

Dziewczyna siedziała właśnie na lotnisku, czekając na samolot. Wszystko było już gotowe.

Jeszcze chwila i zakończy się wszystko, co tworzyła przez siedemnaście lat. Starała się o tym nie myśleć, bo i tak było już za późno. Spojrzała na zegar i podniosła się ze swojego miejsca. 

To już czas pomyślała.

Trzymając uchwyt swojej walizki, ruszyła w stronę samolotu. Nie żegnała się z nikim, ponieważ nikogo tu przy niej nie było. Jej brat już dawno stąd pojechał.

Nie było brunetce z tego powodu przykro, wręcz przeciwnie, było jej to obojętne.

 Dziewczyna właśnie stała z parasolką w ręku, czekając, aż otworzą się drzwi samolotu. Deszcz padał na jej czarną parasolkę, wydając w ten sposób wszelakie dźwięki, które dla Loren, zaczęły układać się w piosenkę.  Niekontrolowanie, z jej oczu zaczęły sączyć się łzy.

– Loren! – usłyszała za sobą. Obróciwszy swoją głowę ujrzała go

–  Will?! – krzyknęła cała we łzach. 

Chłopak wpadł dziewczynie w ramiona, stali pod parasolką, tak jak tamci ludzie. Wtedy, obserwując tą parę z perspektywy osoby trzeciej, w oczach Loren była to ona wraz z Willem, w alternatywnym świecie, w którym byliby szczęśliwi. Wszystko by się zgadzało, gdyby nie to, że nie byli szczęśliwi.





Hejka! Przychodzę do was z kolejnym rozdziałem, mam nadzieję, że się spodoba :D  Bardzo dziękuje za tak pozytywny odbiór oraz za wszystkie głosy i komentarze, daje mi to ogromną motywację. Z góry dziękuje za opinię, jak się podoba fabuła, oraz za pokazanie błędów, bądź czegoś, co mogłabym poprawić. Jeszcze raz dziękuje, kocham was <33



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro