Chicago

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Brunetka obudziła się rano, od rażących ją promieni słonecznych, które wpadały do jej pokoju.
Nie myśląc wiele, wstała i skierowała się do łazienki, w której w końcu mogłaby doprowadzić się do ładu.

Stojąc przed lustrem, zauważyła swoje napuchnięte i przekrwione oczy, które - jak można byłoby się domyślać, były efektem jej wczorajszego płaczu.
Dziewczyna zdjęła z siebie brudne ubrania i weszła pod prysznic. Już po chwili oblewania się przyjemną ciepłą wodą, Loren rozpłakała się jakby nigdy nic. Trzymając słuchawkę w dłoni, zsunęła się plecami na podłogę i schowała głowę w nogach. Płakała tak po cichu, w samotności. Czyli tak jak lubiła najbardziej.

***

Brunetka zmierzała do drzwi swojego liceum, w którym musiała spędzić kolejny dzień. Nie rozglądała się na boki, szukając Will'a. Teraz nawet on nie był w stanie jej pomóc.
Dziewczynie nie zależało na tym, żeby ten dzień był dobry. Jej zadaniem było jedynie go przetrwać.
Nie dopuszczała do siebie żadnych dźwięków z zewnątrz, tak, jakby chciała sprawić, że jej tu nie ma.

Dochodząc po obranego przez nią celu, usiadła na podłodze, i tępo wpatrywała się w ścianę. Było tak do momentu, aż nie usłyszała dzwonku swojego telefonu.

Wyciągnęła go z tylnej kieszeni swoich spodni, i odebrała połączenie.

– Loren, będziesz jechała od jutro do ciotki Cintry. – usłyszała od swojego brata.

– Po co? – odpowiedziała cicho, głosem bez jakichkolwiek emocji.

– Nie jesteś pełnienia, a nie ma naszych rodziców, więc no.

– Ciotka Cintra mieszka przecież w Chicago.

– No tak, będziesz tam jechać jutro. – wyjaśnił siostrze Zack.

– A ty zostajesz? – zapytała.

– Noo, tak. – odpowiedział lekko zbity z tropu.

– To czemu nie mogę zostać z tobą?

– Bo tak. – odpowiedział szybko i rozłączył się.

Teraz nawet jej własny brat jej nie chciał.

Tuż po skończeniu rozmowy, zadzwonił dzwonek, który rozpoczynał pierwszą lekcję dziewczyny, jaką była historia.
Brunetka podniosła się z podłogi, przerzuciła swój plecak przez ramię, i oparła się o ścianę.

Pojedyncze kosmyki jej włosów, opadały jej ja twarz, więc co jakiś czas musiała je odgarniać.

Lekcja trwała tylko dziesięć minut, a Loren już nie wytrzymywała. Dla brunetki, historia była dosyć ciekawa, ale na pewno nie ten temat który teraz przerabiali.

Dziewczyna siedziała w ostatniej ławce, z głową opartą o rękę, rysując w swoim zeszycie.

– Loren. – powiedziała do dziewczyny nauczycielka.
Brunetka podniosło wzrok z nad zeszytu, w stronę kobiety.

– Widzę, że średnio interesuje cię ten temat.
Dziewczyna nie odpowiadała.

– Nie, interesuje mnie. – powiedziała po chwili.

– Nic z was nie będzie dzieci...– usłyszała Loren od nauczycielki, gdy ta odchodziła od jej ławki.
Postanowiła to zignorować, bo co innego mogłaby z tą wiadomością zrobić.

Nie było sensu zgłaszać tego do dyrektora, bo przecież już jutro, nie będzie jej nawet w tym kraju.

Na samą myśl, skrzywiła się, a świadomość tego, że zostawi wszystko co tutaj miała, mimo że było to bardzo niewiele, powodowała że w jej oczach gromadziły się łzy.

***

Dziewczyna szła chodnikiem, w stronę swojego domu. Wpadła na pomysł, by odwiedzić ostatni raz park, w którym poznała się z Tessą.

Świadomość, że to będzie właśnie ten ostatni raz, bardzo zabolała.

Przechodząc przez bramę, zaczęła się rozglądać, i próbować odtworzyć wspomnienie z jej przyjaciółką. Bardzo starała się, by wszystkie szczegóły które zachowała w pamięci, również się tam znalazły.

Mimowolnie uśmiechnęła się, lekko, ale prawdziwie.

Brunetka usiadła na ławce, na której wtedy siedziała Tessa.
Poczuła, jakby jej przyjaciółka też teraz o niej myślała.

Mimo, że dzieliły je setki tysięcy kilometrów, to dalej łączyła je przyjaźń.
Mimo, że znały się naprawdę nie długo, ufały sobie jak rodzina.
Mimo że obie miały problemy, umiały wspierać się nawzajem.

Z góry dziękuję wszystkim osobom, które dają mi motywację komentarzami i gwiazdkami, to bardzo dużo dla mnie znaczy <3 kolejny rozdział, mam nadzieję, że się spodoba <333

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro