Lorenusia.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Loren bawiła się z Tessą niesamowicie, rozmawiały, śmiały się. Dziewczyna w końcu poczuła emocje, których nie czuła od bardzo dawna. Szczęście. Zaufanie. I najważniejsze, wolność. Dziewczyny bawiły się tak dobrze, że całkowicie straciły poczucie czasu, co dla jednej z nich, później okazało się nieszczęściem.

Obie ocknęły się dopiero po godzinie dwudziestej drugiej, dla Tessy nie był to żaden problem, natomiast dla Loren... dla jej rodziców, tylko tyle wystarczyło by poziom ich zmartwienia osiągnął najwyższy możliwy punkt.

***

– Jestem. –powiedziała Loren otwierając drzwi swojego domu.

– Gdzie ty byłaś! – krzyczała mama.

– W parku. – odpowiadała dziewczyna ze spokojem. – a poza tym to nie mówiliście kiedy mam być w domu, więc co się teraz tak wkurzacie?

– Ale my się o ciebie martwiliśmy! Ta twoja nowa znajoma ma na ciebie zły wpływ!

– A co jeśli ona też ma anoreksję, i znów ciebie w to wplącze? – dodał, ze sztucznym zmartwieniem brat Loren.

– Nie wymawiaj tego słowa! – wrzasnęła dziewczyna.

– Ale słoneczko, nie ma co się wstydzić. - dodała z troską Katrin. – ale Zack ma rację. Dlatego dla twojego bezpieczeństwa, zabraniamy - razem z tatą, ci spotykania się z nią. – oświadczyła matka rzeczowa patrząc na ojca Loren, Braina, który pokiwał głową na znak, że zgadza się ze swoją współmałżonkom.

– Z Tessą. – mruknęła z irytacją Loren. – i nie macie prawa, zakazać mi spotykania się z nią.

– Kochanie, znajdziesz sobie innych znajomych. – powiedziała Katrin głaszcząc włosy swojej córki.

– Nie znajdę i nie dotykaj mnie. – oświadczyła odsuwając od siebie rękę matki.

– Loren...

Nie chcąc już dłużej słuchać bezsensownych monologów swoich rodziców i brata, Loren truchtem zmierzała do swojego pokoju. Gdy dotarła już do celu, zamknęła drzwi i położyła się na łóżku.

– Nienawidzę ich. – powiedziała szeptem.

Loren nigdy nie zamierzała zerwać kontaktu z Tessą bo dobrze wiedziała, że nie znajdzie innych znajomych.

Zresztą nie był to jedyny powód, Tessa była dla Loren jak podpora, o którą mogła się oprzeć w najcięższych chwilach swojego życia i wiedziała też, że ona nigdy się nie złamie. Nie wiedząc nawet kiedy, oczy dziewczyny się zamknęły i umysł przestał pracować. W tej chwili, sen był najlepszą dla Loren możliwością.

***

Dziewczyna zerwała się z łóżka bardzo gwałtownie, i rozejrzała się wokoło. Była w ubraniach. Gdy Loren przypomniała sobie całą sytuację z wczorajszego wieczoru, opadła na łóżko z niechcenia, lecz wiedziała, że musi wstać. Przecież dzisiaj szkoła. Chwilę później, wstała, i tak jak codziennie, spojrzała w lustro.

Nic się nie zmieniło. – pomyślała.

Skierowała się do swojej szafy i zaczęła przeglądać swoje rzeczy. W końcu natrafiła na czarne dresy, oversize' ową białą bluzkę i szarą bluzę. Pospiesznie ubrała się w rzeczy, które znalazła w szafie i podeszła do lustra. Z komody, która stała obok zwierciadła wyciągnęła mascarę, i parę innych kosmetyków. Na komodzie widniało zdjęcie, na którym była ona wraz z jej dawnymi przyjaciółmi.

– Brakuje mi ich. – myślała. – mam nadzieję że o mnie nie zapomnieli.

Po wyjściu z pokoju, szybko zabrała kanapkę ze stołu, która była właśnie dla niej na śniadanie. Dziewczyna i tak nie miała zamiaru jej jeść, właściwie sama nie wiedząc z jakiego powodu. Tłumaczyła to sobie, że po prostu nie jest głodna, jednak to nie był prawdziwy powód.

Im więcej zakazów i zmartwień, tym bardziej Loren czuła się przytłoczona, co właśnie powstrzymywało jej apetyt. Jednak ani rodzice ani dziewczyna, nie zdawali sobie z tego sprawy.

***

Właśnie zadzwonił dzwonek, który oświadczał koniec tej lekcji, jednak Loren musiała iść na jeszcze jedną. Na w-f. Zmierzając na halę sportową, zauważyła go. Bruneta. Tego bruneta. Podkulając głowę i przyspieszając kroku, modliła się w duchu, by chłopak jej nie zauważył. Najwidoczniej był on bardziej zajęty dziewczyną, z którą rozmawiał.

Przekraczając próg szatni, w której miała zamiar się przebrać dostrzegła inne dziewczyny. Nie była to żadna niespodzianka, w końcu one też mają w-f, ale mimo to, Loren poczuła niepokój.

– Jezu, ten Will to takie ciacho. – usłyszała Loren zbliżając się do grupki dziewczyn.

– Co nie? – odpowiedziała druga dziewczyna, o rudych włosach.

– Dobra Martha ogarnij się. – mruknęła brunetka.

Loren oglądała tą rozmowę z ogromną uwagą, aż ktoś nie zwrócił jej uwagi.

– Ej ty, dziwaku, co się tak lampisz? – powiedziała blondynka.

– Nie lampię się. –odpowiedziała.

– Zazdrościsz co? Ja przynajmniej mam jakieś szanse u Willa, nie to co ty.

– Jakoś mi nie zależy, nie mam zamiaru być zabawką jakiegoś Willa. Ale cóż, jak się ma taką tapetę na twarzy jaką ty masz, to ciężko to zauważyć. – powiedziała Loren uśmiechając się do blondynki.

– Żałosna jesteś. – mruknęła blondynka do dziewczyny.

– Udam że nie słyszałam. – odgryzła się brunetka.

Po krótkiej wymianie zdań, Loren przeszła do przebrania się w strój, który przeznaczony był do ćwiczeń. Przy zmianie spodni, znów usłyszała niepochlebny komentarz.

– Anorektyczka.

Loren na chwilę jakby zamarzła w bez ruchu. To ją zabolało. I to mocno. Zostając w kolarkach które miała na sobie, zebrała swoje rzeczy i wyszła z szatni. Za sobą słyszała tylko śmiechy dziewczyn. A najgłośniejszy należał do blondynki.

– Lorenusia! – usłyszała za sobą.

Gdy tylko do jej uszu doszedł głos chłopaka, zaczęła iść szybciej. Dużo szybciej. Lecz za sobą też słyszała kroki. Ktoś nagle złapał ją za nadgarstek, co zmusiło ją do obrócenia się w stronę chłopaka.

– Zostaw mnie proszę. – wyjąkała.

Chłopak sądził, że owa Loren to tylko kolejna laska, która na niego leci, ale to co teraz zobaczył, wyglądało jakby ona się go bała. I to nie dlatego, że zabrał i przeczytał jej notes, tylko jakby bała się, że zaraz pozna jej sekret. Tylko chłopak nie wiedział jaki.

:DDD kurcze teraz mam jakiś przypływ weny, mam nadzieję że wam się podoba. Całuski<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro