Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziewczyna spokojnie ruszyła w stronę wyjścia ze szkoły zakładając swoje okulary, lecz gdy już miała wyjść poczuła jak ktoś łapie na za rękę i mocno ciągnie w pusty korytarz.

— Jak mogłas mnie tak ośmieszyć! – wysyczał jakiś mięśniak prosto w jej twarz, przeciskając ją do ściany i trzymając ręce.

— Myjesz czasem zęby? – zapytała patrząc na jego wściekłą twarz.

— Ty głupia suko, myślisz że się ciebie boję? – zaśmiał się mocniej ściskając jej rece, na co dziewczyna tylko się uśmiechnęła.

— Nie boisz sie? A powienienieś – powiedziała szybko wyrywając się z jego uścisku i kopiąc w brzuch z taką siłą że chłopak upadł na kolana chwytając bolące miejsce. – Mało ci po ostatnim spotkaniu – zapytała obojętnie i ruszyła w stronę wyjścia.

Czarnowłosa wyszła z budynku od razu kierując się w stronę swojego samochodu, z plecaka wyciągnęła kluczyk i już miała go otworzyć ale usłyszała piski dziewczyna siedzących na ławce obok, przyjrzała sie im i to były te same dziewczyny które zaczepiły ją w szatki, później przeniosła wzrok tam gdzie one i zobaczyła swojego partnera w czarnej bluzie na zamek, jeansowych czarnych spodniach i bordowej koszulce opinającej jego mięśnie, lewą rękę oczywiście miał w kieszeni żeby nie było widać jego metalowej proterazy. Gdy tylko zobaczył swoją dziewczynę uśmiechnął się i jej pomachał, ale ona w odpowiedzi tylko lekko się uśmiechnęła i kiwnęla głową w stronę dziewczyny siedzących na ławce obok i machających do niego. On od razu zrozumiał o co jej chodzi i podszedł bliżej.

— Hej Buck – powiedziała pierwsza wrzucając plecak na tylnie siedzenia.

— Hej Alex – odpowiedział jej z uśmiechem podchodząc bliżej.

— A ze swoją dziewczynalą się nie przywitasz? – zapytała blondynka stojąca tuż za czarnowłosą, która uśmiechnęła się delikatnie do James'a.

— A czy właśnie tego nie zrobiłem? – zaśmiał się patrząc na Emmę.

— No nie, przecież ja stoję tutaj – prychneła zakładając rece na piersi.

— Tak się składa że moja dziewczyna właśnie stoi na przeciwko mnie, a ciebie nawet nie znam – znowu sie zaśmiał i bez wahania nachylił się całując Alex krótko w usta.

— Jak możesz! – krzyknęła i pobiegła w tylko sobie znanym kierunku.

— Alex, co to było? – zapytał patrząc na rozbawioną dziewczynę.

— Zakochała się w tobie i mówiła wszystkim że jesteś jej chłopakiem – zaśmiała się czarnowłosa wsiadając do auta.

— No ja kocham tylko jedną dziewczynę – powiedział też rozbawiony ta sytuacją i wsiadł na miejsce pasażera.

Podjechali pod Stark Tower, i od razu zostali zbombardowani setkami paparazzi. Dziewczyna założyła swoje okulary które zrobiły się ciemne i wysiadała z samochodu razem z Jamesem.

— Dzień dobry, czy możesz odpowiedzieć nam na kilka pytań? – takich pytań były tysiące, ale Alex nie zwracała na nie uwagi i próbowała przedostać się do wejścia wieży. Gdy w końcu jej się udało szybko zamknęła za sobą drzwi.

— Jarvis przyślij to proszę ochronę – rozkazała patrząc na Bucky'ego któremu dopiero teraz udało się przedostać.

— Tak jest panienko – odpowiedziała jej sztuczna inteligencja.

— Wiesz co Bucky, chyba wybierzemy się na małe wakacje – oznajmiła wchodząc do windy.

— Chyba tak – poparł ją, przeciągają do siebie i przytulając.

Drzwi windy się otworzyły, a oni wyszli z niej od razu kierując się do salonu gdzie mieli nadzieję wszystkich spotkać.

— Jedziemy na wakacje! – krzyknęła czarnowłosa wchodząc do pomieszczenia gdzie siedziała większość bohaterów.

— Co? – zdziwił się starszy Stark.

— No, jedziemy na wakacje, wszyscy – powtórzyła patrząc na każdego po kolei.

— A to dlacz... – zaczął jej ojciec.

— Media mnie już złapały, a wam wszystkim przyda się odpoczynek – przerwała mu, jednocześnie patrząc na niego oczami zbitego szczeniaczka.

— To nie jest dobry pomysł, masz szkołę – wyjaśniła po chwili namysłu Tony.

— Ja nie potrzbuje szkoły, wszystki tematy mam w najmniejszym palcu – szybko powiedziała. – A poza tym z mediami nie będę miała szkoły – dodała jeszcze.

— A niby gdzie mieli byśmy pojechać, żeby nie spotkać paparazzi? – zapytał po chwili ciszy.

— Niew... – Alex usiadła zrezygnowana na podłodze.

— Ja wiem – przerwał jej Barton siedzący na fotelu obok. – I dobrze sie składa bo jutro miałem tam jechać i nie widzę problemu żebyście wszyscy zabrali się ze mną – powiedział z wielkim uśmiechem.

— A gdzie? – zapytała podekscytowana córka miliardera.

— A tego dowiecie się na miejscu – odpowiedział jej tajemniczo. – Bądźcie gotowi jutro o dziesiatej – dodał i wyszedł z salonu.

— Jarvis powiedz wszystkim że jutro o dziesiatej wyjeżdżamy na wakacje – powiedziała wesoła dziewczyna.

— Ej, a mnie nawet o zdanie nie zapytałaś – oburzył sie geniusz.

— Bo wiem że też chcesz jechać i zgodzisz się żebym ja też jechała – odpowiedziała bez wahania kładąc się na dywanie.

— A jeśli się nie zgodzę? – zapytł ją z cwaniackim uśmieszkiem.

— To i tak pojadę – zamknęła oczy także się uśmiechając.

—A co ze szkołą?

— Zadzwonisz tam i powiesz że wrócę jak media ucichnął – oznajmiła głosem nie lubiącym sprzeciwu.

— Po kim ty taka pewna siebie jesteś? – zaśmiał się i wstał z kanapy wychodząc z salonu.

— A ty Steve jedziesz? Nie odezwałeś się od początku ani słowem – zaczęła rozmowę z blondynem.

— Oczywiście że jadę, przeda mi się trochę odpoczynku – odpowiedział jej z uśmiechem. – I nie miałem się po co odzywać, bo od początku podobał mi się twój pomysł – dodał wesoło, patrząc na leżącą dziewczynę.

— Kochanie jak chcesz zdążyć spakować się na jutro to radzę ci iść zacząć teraz – odezwał się pierwszy raz Bucky.

— No tak, masz rację – mruknęła podnosząc się z podłogi.

Weszła do swojego pokoju wyciągając spad łóżka nie duża czarną walizkę do której włożyła czystą bieliznę, leginsy, jeansy i krótkie spodenki, spakowała również czyste koszulki z krótkim rękawem i dwie bluzy, jedną całą czarną, a drugą bordową. Oczywiście nie obeszło by się bez kilku par butów, dwie do biegania, jedne do chodzenia po lesie i jedne do chodzenia na codzień. Gotową walizkę postawiła obok szafy i ruszyła do łazienki po drodze biorąc czystą bieliznę i koszule nocą. Weszła pod prysznic, gorąca wodą powoli spływała pod jej ciele mocząc każdy jego milimetr, już umyta wyszła spad kabiny i ubrała się w wcześniej przygotowaną piżamę, wyszła z łazienki. Położyła się na łóżku na którym już leżał jej partner czytający jakąś książkę.

— Dobranoc – szepnąła tylko, zamykając oczy.

— Dobranoc kochanie – odpowiedział jej również szeptem odkładając książkę na komodę obok i gasząc światło, przytulił dziewczynę od tyłu i schował głowę w jej wilgotnych włosach odpływając do krainy Morfeusza.


1001 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro