PROLOG

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

______________________________
ᴬᶰᵈ ᶤᶠ ᴵ ˢᵃʸ ᴵ ʳᵉᵃˡˡʸ ᵏᶰᵉʷ ʸᵒᵘ ʷᵉˡˡ
ᵂʰᵃᵗ ʷᵒᵘˡᵈ ʸᵒᵘʳ ᵃᶰˢʷᵉʳ ᵇᵉˀ

Ci dwaj przyjaźnili się dopiero od roku, lecz mimo tego był to bardzo silny związek. Nie raz zdarzało się, że ludzie z otoczenia brali ich za braci, mimo że z wyglądu zupełnie siebie nie przypominali. Czasami sprawiali wrażenie, jakby potrafili czytać sobie w myślach. Jeśli ktoś szukałby poprawnej definicji wyrażenia „bratnie dusze", znając tę dwójkę, z pewnością znalazłby odpowiedź.

John i Paul spędzali ze sobą każdą wolną chwilę. Niemal codziennie przychodzili do siebie, brzdąkając razem na gitarach i komponując piosenki. Ten czas spędzali w milczeniu, porozumiewając się jedynie za pomocą dźwięków strun instrumentu. To właśnie muzyka pozwalała im wyrażać emocje.

John, który przy wszystkich zawsze zgrywał twardziela, McCartneya traktował jak brata, robił się delikatniejszy i uważał na słowa. Natomiast Paul dotychczas nie bał się powierzyć przyjacielowi żadnego sekretu i wzajemnie wspierali się w trudnych chwilach.

W ich przyjaźni wiek nie stanowił żadnej przeszkody, mimo że dla wielu różnica dwóch lat mogłaby być nie lada problemem. Zwłaszcza że Lennon wszędzie, czy to w zespole, czy w liceum chciał być na pierwszym miejscu, a to, że zadawał się z dużo młodszym kolegą, mogło popsuć jego reputacje, chociaż teraz wydawało się to już mieć dużo mniejsze znaczenie.

Od niedawna ich zespół, który tworzyli z Ringo i George'em stał się niezwykle popularny w Liverpoolu. Często w weekendy, po koncertach, imprezowali w klubach, nie żałując przy tym alkoholu, innych używek a niekiedy zabawiając przy tym się z pierwszą lepszą fanką, która przecież nie pogardziłaby Beatlesem.

Jednak od jakiegoś czasu Paulowi coraz częściej zdarzało się odrzucać wszelkie zaloty dziewczyn, w przeciwieństwie do Johna, który swoje powodzenie wykorzystywał pełną parą. W takich chwilach McCartney siedział przy barze, wlewając w siebie drink za drinkiem, a hektolitry alkoholu, które miał wówczas w swojej krwi nie pozwalały mu na normalne myślenie. Wtedy bowiem, przypatrując się swojemu przyjacielowi, obściskującemu się z jakąś dziewczyną, odczuwał pewien rodzaj złości. I nie była to złość z powodu nieprzyzwoitego zachowania kolegi, choć mógłby mieć ku temu powody. Piwnooki był najzwyczajniej w świecie zazdrosny. Jednocześnie nie dopuszczał do siebie myśli, że mógłby odczuwać jakikolwiek pociąg do swojego przyjaciela. Wydawało mu się to nienormalne i jak tylko mógł, ignorował tę emocję. Te sytuacje zdarzały się już od kilku miesięcy, a on za każdym razem coraz bardziej zdawał sobie sprawę, że to uczucie bynajmniej nie jest spowodowane dużą ilością alkoholu.

Niejednokrotnie podczas wspólnie spędzanych wieczorów, przy gitarach, kiedy Paul patrzył na smukłe palce Lennona muskające delikatnie struny oraz na jego brązowozielone oczy skupione na muzyce, którą grał, miał ochotę wyznać mu, co czuje, albo najzwyczajniej w świecie go przytulić. Jednak zbyt mocno obawiał się reakcji swojego przyjaciela. Doskonale wiedział, że John nie jest nim zainteresowany w ten sposób, a także myślał, że nie jest zbyt tolerancyjny, jeśli chodzi o te sprawy. Sam McCartney uważał, że jest wynaturzeniem.

Spędzał więc czas, żyjąc z tygodnia na tydzień, czekając na weekendy, kiedy znów będzie mógł się upić, próbując zagłuszyć to, co podpowiadało mu serce, a w tygodniu spędzając jak najwięcej czasu ze swoją miłością, która najwyraźniej nie była świadoma, jak bardzo cierpi.

***

______________________________
Bogowie, opublikowałam to XD Co o tym sądzicie? Tak btw, czy tylko mi wattpad nie pokazuje licznika słów? Goo goo g'joob!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro