Rozdział czterdziesty czwarty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Jenny, studniówkę ma się tylko raz w życiu! Zatańczmy jeszcze - nalegał chłopak w garniturze.

Nie wyglądał jednak elegancko, ponieważ miał poluzowany krawat i rozpięty kołnierzyk od koszuli. Był już też trochę spocony, jednak na świecącej się twarzy młodzieńca widniał szeroki, pełny nadziei uśmiech. Obok niego stała śliczna dziewczyna o blond lokach w niebieskiej sukience. Po jej minie można było wywnioskować, że nie wydawała się szczególnie zachwycona jego towarzystwem. Chłopak - wręcz przeciwnie! Promieniał, patrząc na nią.

- Wybacz, Jack, ale naprawdę strasznie bolą mnie stopy.

- Więc skoro już nie masz ochoty tańczyć, to może posiedzimy tu, na zewnątrz, i porozmawiamy? - niestrudzenie proponował chłopak. - A może chcesz zobaczyć magiczną sztuczkę? - spytał z nadzieją w głosie, następnie wyjął z kieszeni marynarki talię kart, po czym z wielką wprawą zaczął je tasować.

- Pokazywałeś mi już mnóstwo, jak je nazywasz, ,,magicznych sztuczek". Nie obraź się, Jack, ale te twoje żarty i sztuczki nigdy mnie nie bawiły - powiedziała z wyższością w głosie dziewczyna. - Masz dziwne poczucie humoru. Okrutne. Poza tym my nawet... Nie mamy wspólnych tematów do rozmów. Przebywanie z tobą nie sprawia mi najmniejszej przyjemności.

Wyraźnie dała chłopakowi do zrozumienia, żeby zostawił ją w spokoju. Widać było, że od dawna chciała wyrzucić z siebie prawdę. Teraz stała przed nim ze skrzyżowanymi na piersiach rękami i marszczyła brwi, gotowa odejść w każdej chwili. 

Dla chłopaka był to cios poniżej pasa. Zaniemówił; stał, wpatrując się w Jenny wzrokiem zbitego psa, która parsknęła krótkim, kpiącym śmiechem, a w końcu odwróciła się z zamiarem zostawienia Jacka i nadzieją, że już nigdy więcej go nie spotka. Nagle poczuła żelazny uścisk na nadgarstku.

- Co ty wyprawiasz?! Puszczaj! - zszokowana, spojrzała na chłopaka. To, co zobaczyła, odebrało jej mowę z przerażenia. Jack się uśmiechał. Jednak to nie był uśmiech zdrowego na umyśle człowieka. Wyglądał po prostu, jakby stracił zmysły.

- Well, well, well, Jenny - to mówiąc, drugą ręką sięgnął do kieszeni marynarki. - Trzeba było od razu powiedzieć, że mnie nie lubisz, a nie najpierw dawać nadzieję, hm? Bo to może zniszczyć człowieka... Chociaż, wiesz, teraz sam zauważyłem, że masz rację. Ja też nie widzę już w przebywaniu z tobą żadnej przyjemności. But tell me first, sweetie - have you ever danced with the devil in the pale moonlight?

Dziewczyna osunęła się na trawę z poderżniętym gardłem.

- Joker, dlaczego się tak zamyśliłeś?

***

And here we go...
Witajcie! Jest wpół do trzeciej w nocy, a mnie zebrało się na pisanie tego ,,wspomnieniowego" rozdzialiku (bo rozdziałem nie można tego nazwać :D). Otóż wcześniej czytałam inne, angielskie opowiadanie, które bardzo przypadło mi do gustu i od którego nie mogłam się oderwać, dopóki nie przebrnęłam przez całość. Tak więc nie śpię aż do teraz i myślę sobie: dlaczego by czegoś nie napisać? Tym bardziej, że chyba muszę zaraz odłączyć router od prądu z powodu zbliżającej się burzy (nie chcę drugi raz zostać na miesiąc bez internetu!). Zatem zbieram się do spania. Dobrej/dobrego nocy/dnia Wam wszystkim (zależy oczywiście, kiedy tu wejdziecie XD). I proszę o komentarze! :')

Oraz jeśli nie wiecie, zachęcam do sprawdzenia, skąd wzięły się słowa Jokera po angielsku o bladym świetle księżyca. :>

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro