Rozdział drugi
Jedenaście godzin spokojnego lotu. Tyle Iza spędziła w samolocie. Sam pobyt na lotnisku nie przedłużył się, nie było opóźnienia. Dzielnie pożegnała się z rozczulonymi rodzicami, po czym wraz z innymi pasażerami skierowała w stronę samolotu. Znajdując swoje miejsce, usiadła, a następnie wyjęła z torby niedawno zakupioną książkę - angielską wersję biografii Johna Lennona i zatopiła się w lekturze. Po około dwóch godzinach zaczęła odczuwać zmęczenie, więc schowała ją i założyła słuchawki. W mgnieniu oka usnęła.
Obudziła się i spojrzała na zegarek. Myślała, że spała najwyżej trzy godziny, tymczasem wskazywał dwudziestą pierwszą czterdzieści sześć. To znaczy, że w Gotham jest teraz siedem godzin wcześniej. Usłyszała komunikat, że za pięć minut zaczną lądować. Wyjrzała przez okno. Jej oczom ukazały się olbrzymie biurowce, mnóstwo ruchliwych ulic, mostów, a także szeroka rzeka i pociąg, którego tory biegły na wysokości kilku, a może nawet kilkunastu pięter. Samolot powoli się zniżał. Mogła dokładniej przyjrzeć się tętniącemu życiem miastu. Oprócz budynków dostrzegła również zielone trawniki i drzewa.
Wylądowali. Dziewczyna zaczęła szykować się do wyjścia. Wyciągnęła z kieszeni komórkę, wyłączyła wcześniej ustawiony tryb samolotowy, napisała rodzicom, że szczęśliwie doleciała do Gotham i zadzwoni za trzy godziny, kiedy dojedzie do domu. Powoli skierowała się w stronę drzwi za innymi pasażerami. Schodząc po schodach, łapczywie chłonęła każdy element miejskiego widoku. Przechodząc przez bramki, usłyszała dźwięk telefonu. Dzwoniła Caroline. Odebrała.
- Hej, Iza, gdzie jesteś? Czekamy na ciebie z mamą przy odbiorze bagaży.
- Cześć, Caroline. Za minutę tam... Przepraszam bardzo! - nie dokończyła, ponieważ wpadła prosto na Amy.
Zaskoczona odskoczyła. Stała przed nią wraz z córką. Iza przyglądała się im przez chwilę, po raz pierwszy widząc na żywo. Dziewczyna była ładna, szczupła, o wiele wyższa od Izy. Miała niebieskie oczy i włosy koloru jasny blond. Uśmiechała się. Amy natomiast była niska, a włosy miała kręcone i ciemne. Jej orzechowe oczy i ciemna karnacja sprawiały, że nie zauważało się pomiędzy nią a Caroline żadnego podobieństwa.
Amy pierwsza od razu mocno przytuliła dziewczynę.
- Tak miło wreszcie cię widzieć! Jak minął ci lot?
- Dziękuję, was też. W porządku, większość przespałam - powiedziała Iza, mile zaskoczona tym bardzo ciepłym przywitaniem.
- Hej - Caroline podeszła i cmoknęła ją w policzek. - Fajnie, że jesteś.
- To na co czekamy? Odbieramy bagaże i jedziemy do domu. W mieście są teraz godziny szczytu, mnóstwo korków - Amy ponagliła Izę. - Jak przyjedziemy do domu, to zjesz coś i odpoczniesz.
Dziewczyna skinęła głową. Ruszyły, by odebrać walizki. Z trudem przetransportowały je na parking do niebieskiego vana, który okazał się autem Caroline. Jego właścicielka usiadła za kierownicą.
- Daleko mamy stąd do domu? - spytała Iza, wsiadając do samochodu.
- Kilkanaście kilometrów, ale to, za ile dotrzemy, zależy od ruchu na drogach. W porywach nawet za dwie godziny - powiedziała Amy. - Może chcesz wody? Wciąż zimna - wyciągnęła w jej kierunku rękę z półlitrową butelką.
- Tak, poproszę - pijąc, Iza poczuła, jak bardzo wyschło jej w gardle. Uchyliła szybę i oparła rękę na drzwiach. Słońce raziło ją w oczy. Zdjęła z głowy lennonki i założyła na nos. Poczuła przyjemny powiew we włosach. Uśmiechnęła się. A więc właśnie tak wygląda Gotham.
***
I już po drugim rozdziale. Proszę o komentowanie i życzę spokojnego wieczoru! ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro