Rozdział dwudziesty dziewiąty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Na ziemię - warknął, popychając Izę.

Upadła na kolana. Podniosła wzrok, po czym spojrzała na ukrytą pod maską twarz Batmana.

- Kim jesteś i co robisz z NIM?

Parsknęła. Nadal nie mogła wydobyć z siebie głosu, więc nie odpowiedziała ani słowem. Nie patyczkował się; złapał ją za kurtkę.

- Radzę ci odpowiadać. Policja jest już w drodze.

Aha. Sądził, że skłoni ją do mówienia tą wyssaną z palca informacją? Nikt nie przyjedzie, bo sam przed chwilą ich zauważył. Roześmiała się.

- Zatem zdejmij maskę, żebym widziała, z kim rozmawiam. To trochę niegrzeczne.

Grymas wściekłości wykrzywił twarz Batmana. Ścisnął ją mocniej.

- Kolego, gdzie szacunek do kobiet?

Joker stanął tuż za Batmanem. W ręce trzymał nóż. Nietoperz puścił Izę, po czym odwrócił się do Batmana.

- Gdzie. Rachel - wychrypiał.

- Och, jest bezpieczna, możesz sprawdzić. W przeciwieństwie do tej oto damy - wskazał głową na Izę, która zdążyła już wstać i mierzyła bronią w Batmana. - To w żadnym wypadku nie było kulturalne, wiesz?

Batman zamachnął się, chcąc uderzyć Jokera. Klaun momentalnie zablokował jego cios, chichocząc. Siłowali się przez chwilę. W końcu udało mu się ugodzić Batmana nożem w bok. Nietoperz rzucił się do ucieczki. Kierował się w stronę budynku, w którym znajdowała się Rachel.

Iza natomiast podeszła do Jokera. Położyła mu rękę na ramieniu.

- Dziękuję ci. I przepraszam, że zepsułam twój plan.

Ruszyli w stronę motocykla.

Zaśmiał się, machnąwszy ręką.

- Nie masz za co przepraszać. Bardzo dobrze, że tu przyszedłem. Utwierdziło mnie to w jednym przekonaniu - Batman jest gotów poświęcić za nią życie. Skoro jednak już rozmawiamy na ten temat - nie powiedziałaś mu nic?

Pokręciła głową.

- Nic a nic. Jedynie to, że mógłby zdjąć maskę, żebym widziała, kto do mnie mówi.

Zadowolony, parsknął śmiechem.

- Moja szkoła. Jesteś coraz lepsza, kotku. Staję się zazdrosny. Co będzie - tu zatrzymał się, stanął za Izą i wymruczał jej do ucha - jeżeli kiedyś mnie przegonisz?

Uwielbiała, kiedy to robił. Jego głos brzmiał wtedy tak... słodko?

- Nadal nie rozumiem, dlaczego mnie chwalisz. Przecież w niczym ci nie pomogłam, wręcz uniemożliwiłam twoją akcję.

Westchnął.

- Iza, przyznam ci się, że pomysł z szybkim porozmawianiem z Rachel był... źle opracowany. Musimy jeszcze trochę poczekać.

- Dlaczego?

- Zbliżają się jej urodziny. Będą za dokładnie 20 dni.

Co? Właśnie dlatego?!

- No i co w związku z tym?

- Jak to co? Nie chcę, aby z okazji tej ważnej uroczystości zabrakło długo niezapomnianej imprezy, rozumiesz? - mrugnął. - Poza tym mam przeczucie, że zjawi się tam pewna zamaskowana osoba. Dla bezpieczeństwa.

- Więc Rachel na razie mamy z głowy, co z Harveyem?

- Myślę, że Batman doniósł mu o tym wydarzeniu. Pewnie zmienił miejsce pobytu, więc też odpada.

Wsiedli na motocykl.

- Joker...

- Hm?

- A policja? Batman mnie przecież widział. Jeśli mnie znajdą?

Uśmiechnął się.

- Kochanie, o nic się nie martw. Nie znajdą cię, ponieważ w mniemaniu Nietoperza cały czas jesteś ze mną. A mnie nie tak łatwo odnaleźć. Gliny są przekonane, że mam wielu wspólników (a to nieprawda,  nawiasem mówiąc, przez ciebie o jednego mniej). Sądzę, że nie będą nawet nagłaśniać całej sprawy. Nie zaprzątaj sobie tym głowy.

Izie znacznie ulżyło. Joker brzmiał naprawdę przekonywująco. Tego jej brakowało - chłodnej, logicznej oceny sytuacji.

- Wy, świry, dawajcie kasę.

Z ciemności wyłonił się pijany młodzieniaszek. Brudne ubrania, nieprzyjemny zapach. Z pewnością mieszkał w pobliżu - na ulicy. Stan, w jakim był, sprawiał, że chłopak nie zauważył, z kim ma do czynienia. Wyjął z rękawa scyzoryk, po czym podszedł do Jokera. Ten, jednym ruchem, jakby od niechcenia, mocno wykręcił rękę chłopaka, wbijając mu nóż w szyję. Złodziej wrzasnął chrapliwie, po czym upadł na ziemię. Joker wzruszył ramionami, odpalając silnik.

***

Sprawa wyjaśniona! :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro