Rozdział dwunasty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Iza nie była jedyną adresatką nagrania. Joker oczywiście nie omieszkał wysłać go policji. Kiedy dziewczyna zobaczyła początek wideo w telewizji, myślała, że oszaleje ze strachu, była przekonana, że ujawnił jej dane. Na szczęście klaun wysłał wersję bez dźwięku, więc nikt nie dowiedział się, że zadedykował je Izie. Ofiarę szybko zidentyfikowano - Adam Woźniak, Polak, dwadzieścia osiem lat, sprzedawca na stacji benzynowej, partner zamordowanej wcześniej dwudziestopięcioletniej Liv Hyde.

Zbrodnie Jokera siały coraz większą panikę w Gotham. Batman starał się pomagać policji, ale nawet on nie mógł znaleźć mordercy. Wszyscy byli przerażeni, czekali na najgorsze. Ludzie bali się o swoich najbliższych - rodziny, dzieci, przyjaciół. Szkoły zamknięto, więc Caroline i Iza przebywały w domu.

Dziewczyna natomiast, przygotowana na to, że Joker w każdej chwili może powtórnie ją odwiedzić, zastanawiała się nad ucieczką z domu Amy. W ciągu ostanich dni coraz częściej to rozważała, ale zawsze na koniec zrezygnowana stwierdzała, że nie ma dokąd się udać. Nie zostało jej pięniędzy na tyle, by w ciągu najbliższych miesięcy zapewnić sobie normalne warunki do życia. Poza tym, coś podpowiadało jej, że gdyby Joker chciał, już dawno zamordowałby ich trójkę. Jednak musiał istnieć powód, dla którego tego nie zrobił. Najsensowniejszą odpowiedzią była jego obsesja na punkcie dziewczyny.
***
Dochodziła północ. W domu panowała niczym niezmącona cisza. Iza drzemała. Położyła się w ubraniu, bo była zbyt zmęczona, aby się przebrać. Poprzedniej nocy nie spała, gdyż po powtórnym (sama nie wiedziała, dlaczego to robi) obejrzeniu nagrania męczyły ją sceny z nagrania Jokera. Krzyk cierpiącego mężczyzny i szaleńczy śmiech klauna. Z przyjemnością, wręcz z rozkoszą zadawał mu ból, fizyczny i psychiczny, by w końcu, obdartemu z najmniejszej cząstki pozytywnych emocji, pozwolić umrzeć. Na początku nie wywarło to na niej, o dziwo, większego wrażenia. Czuła się, jak gdyby oglądała film; nie była w stanie uwierzyć w realizm tej sytuacji. Teraz, kiedy w pełni dotarło do niej, kim tak naprawdę jest Joker, miała w głowie mętlik. Było jej żal tych wszystkich niewinnych ludzi, ale fascynacja jego osobą nie zniknęła. A może to wszystko jedynie gra? Może Jokerowi zależy tylko na zabiciu jej, starając się, by cierpiała bardziej niż wszyscy? Może właśnie ona ma być tą wyjątkową, jak to określił, dziewczyną?

Ktoś przyłożył jej rękę do ust. Błyskawicznie otworzyła oczy. Pochylała się nad nią znajoma postać.

- Hej, miło cię znów widzieć, fioletowowłosa. Wychodzimy - wyszeptał.

Izie zaschło w gardle. Ze zdumienia nie mogła wypowiedzieć ani słowa. Ponownie dostał się tu bez trudu. Prędzej czy później, musiało się to stać.

- Gdzie?

- Powiedzmy, że potrzebuję... małego wsparcia. A ty będziesz idealna. Porywam cię - błysnął zębami. - Na parę godzin.

- Dokąd idziemy? - mimo wszystko uznała, że jeśli chce przeżyć, powinna nie stawiać oporu. Wyszli po cichu tylnymi drzwiami. Joker przystanął i spojrzał na Izę.

- Jest pewien człowiek, którego niespecjalnie lubię. Niejaki Harvey Dent - zmarszczył brwi, po czym wskazał na motocykl znajdujący się na końcu ulicy.

No tak, Harvey Dent. Nowy okręgowy prokurator Gotham! Iza kojarzyła tego mężczyznę, kiedy Joker zaczął mordować ludzi, Dent często udzielał wywiadów, zapewniając, że robią wszystko, co w ich mocy, aby to zakończyć. Jego twarzy widniała na okładkach gazet. Młody, przystojny mężczyzna. Prokurator rozbijający gangi. Czyżby Joker planował go zabić? Najwidoczniej.

- Mam nadzieję, że lubisz jazdę motocyklem. Zanim jednak odwiedzimy Harveya, potrzeba ci drobnej poprawki twojej ślicznej buźki - to mówiąc, Joker wyjął z kieszeni pudełko.

Iza wiedziała, co zaraz nastąpi. Już miała zacząć błagać o litość, kiedy klaun wyjął pędzel i kilka małych opakowań czegoś, co wyglądało na farby do twarzy. Zauważył jej wystraszoną minę.

- No co ty, laleczko! Tobie bym tego nie zrobił, zbliżysz się, hm? - dziewczyna posłusznie podeszła do Jokera. Ten, mimo słabego światła ulicznych latarni, sprawnymi ruchami w ciągu dwóch minut, pomalował jej twarz.

- Teraz wyglądasz jak ja! - zachichotał - No to w drogę!

***

Dziękuję za tyle wyświetleń, jesteście wspaniali! :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro