Rozdział trzydziesty ósmy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Amy zatrzymała się przed domem. Szukała przez chwilę kluczy w torebce, wreszcie wyjęła je i otworzyła drzwi.

- Wróciłam! - krzyknęła, zdejmując kurtkę.

Cisza. Caro nocowała u przyjaciółki, to pewne. Iza natomiast powinna być w domu. Może jeszcze śpi lub po prostu siedzi ze słuchawkami na uszach? Nie, bo nie ma jej butów ani kurtki. W takim razie może poszła do sklepu?

Zdjęła buty, po czym udała się do kuchni. Od razu wstawiła wodę na herbatę - grudzień w Gotham stanowczo nie należy do najcieplejszych. Sięgnęła do szafki, wyjmując metalowe pudełko. Malinowa? Może być.

Wtem jej wzrok przykuł kawałek papieru leżący na blacie. Marszcząc brwi, podniosła kartkę i zaczęła czytać.

Jezu Chryste.

Nie, to nie może być prawda.

Głupi żart, nic więcej.

Pobiegła na górę.

- Iza, Izaaa!

Wpadła do pokoju dziewczyny. Puste półki, biurko. Otworzyła szafę. Nic w niej nie było. Złapała się za głowę. Co tu się wydarzyło? Dlaczego tak po prostu je zostawiła? Zrezygnowana usiadła na łóżku. Ukryła twarz w dłoniach, próbując zebrać myśli. Wyjęła z kieszeni telefon, po czym zadzwoniła do Izy. Abonent czasowo niedostępny. Niewiele myśląc, wybrała numer Caro.

- Caroline, wracaj szybko do domu! Iza zniknęła. Nie ma jej rzeczy.

- Mamo, o czym ty mówisz?

- Wróciłam dziesięć minut temu. Jej pokój jest pusty. Przyjeżdżaj jak najszyb... - nagle kobieta urwała, zawieszając wzrok na otwartej szafie. Dostrzegła, że z boku wsunięty tam był jakiś papierek. Podeszła bliżej.

To karta do gry.

Na dodatek z wizerunkiem Jokera.

- Mamo? Halo, jesteś tam? - Caro była wyraźnie zaniepokojona.

Kobieta wzięła kilka głębokich wdechów, próbując opanować drżenie głosu.

- Jestem, skarbie. Musimy natychmiast powiadomić policję. To było porwanie - Amy wyszeptała do słuchawki.

- Zaraz tu będę - Caroline nie zadawała więcej pytań.

Amy natomiast zadzwoniła pod 911. Szybko wyjaśniła, że w jej domu doszło do porwania. Podała adres.

Po piętnastu minutach na miejsce przyjechał radiowóz. Wysiadło z niego dwóch policjantów. Amy odeszła od okna, po czym otworzyła drzwi.

- Dzień dobry, zapraszam.

- Dzień dobry, komisarz George Brown, a to detektyw Martin Fox - przedstawili się w progu, pokazując odznaki. Weszli do przedpokoju, zamykając drzwi.

- Co dokładnie się stało? - spytał starszy policjant. Weszli za Amy do salonu. We trójkę usiedli na kanapie.

- W moim domu mieszka osiemnastoletnia dziewczyna, Polka. Przyjechała tu w sierpniu, ponieważ wygrała konkurs języka angielskiego. Nagrodą miał być rok w amerykańskiej szkole. Niestety, w związku z tym, że Joker nadal przebywa na wolności, zamknięto szkoły oraz lotniska, patrolowano granice miasta. Mieszkała więc z nami dalej. Nie sprawiała żadnych problemów. Miła, uśmiechnięta, pomocna. Bardzo ją polubiłam, a właściwie pokochałam jak drugą córkę - tu kobiecie zadrżał głos. Policjanci kiwali głowami, pokazując ruchem ręki, by kontynuowała. - Przepraszam. Kiedy pół godziny temu wróciłam z pracy, w kuchni znalazłam to - przeczytała list na głos. Słuchali uważnie. - Nikogo nie było w domu. Moja córka nocowała u koleżanki. Nie mogłam uwierzyć, że Iza tak po prostu uciekła. Poszłam na górę do jej pokoju. Proszę za mną - wstała z kanapy, następnie skierowała się w stronę schodów. Policjanci również podnieśli się z miejsc.

Weszli razem do pokoju Izy. Mężczyźni zaczęli się rozglądać.

- Sami panowie widzą, pustki. Jednak to najbardziej przykuło moją uwagę - kobieta podniosła z biurka kartę. - Była zatknięta z boku szafy. Dlatego też jestem pewna, że - wzięła głęboki wdech - ten psychopata maczał w tym palce. Mógł przecież kazać jej napisać ten list, prawda?

- Dobrze - komisarz Brown wyjął z kieszeni munduru foliową torebkę. - Poproszę - wziął od Amy kartę i ostrożnie umieścił wewnątrz folii. - To może być ważny dowód. Sprawdzimy odciski palców. - A teraz proszę mi powiedzieć, jak wygląda zaginiona. Ma pani może jakieś zdjęcie?

- Tak, oczywiście - odpowiedziała nerwowo kobieta, a następnie wyjęła z kieszeni telefon. Miała wraz z Izą kilka wspólnych zdjęć. Pokazała policjantom jedno z nich, na którym dziewczynę było widać najlepiej. Siedziała uśmiechnięta przy stoliku w galerii, jedząc lody. Przyjrzeli się jej uważnie. - Długie do pasa ciemnofioletowe włosy. To jej charakterystyczna cecha wyglądu.

- Fioletowe? - detektyw Fox zmarszczył brwi. Spojrzał na kolegę. Obydwaj mieli zaskoczone miny. Nie odzywali się.

- Co się stało? Co panowie zauważyli? - Amy nic nie rozumiała.

- Nie sądzi pani, że to dziwny zbieg okoliczności? Joker przecież lubuje się w fioletowym kolorze. Zapewne musiała też pani słyszeć, że złoczyńca ten uciekł dziś z posterunku (trwają właśnie poszukiwania), a Rachel Dawes dwie godziny temu została porwana.

- Słyszałam... Ale do czego panowie zmierzają?

- Ta dziewczyna jest prawdopodobnie wspólniczką Jokera.

***

Więc się wydało. :D Zapraszam do komentowania! :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro