Nowi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziły mnie promienie słońca. Leniwie przekręciłam głowę i otworzyłam oczy. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Ściany były w kolorze szarym i czarnym. W pokoju znajdowała się tylko jedna komoda z dębowego drewna i małe, zasłonięte okno. Nie było tutaj żadnych zdjęć, roślin czy dywanu. Po moim ciele przeszedł dreszcz kiedy gołe stopy zetknęły się z zimną podłogą. Ruszyłam w stronę drzwi prowadzących do łazienki po drodze zabierając wczoraj naszykowane ubrania. Spojrzałam w lustro i prawie dostałam zawału. Moje blond włosy odstawały w każdą możliwą stronę a morskie oczy było lekko czerwone co znaczyło że płakałam przez sen. Mruknęłam niezadowolona i zaczęłam doprowadzać się do porządku. Po jakiejś godzinie udało mi się doprowadzić do porządku i ubrać się. Ubrana byłam w niebieskie jeansy, białą koszulkę na ramiączkach i na to zarzuciłam fioletowo białą koszule. Wychodząc z pokoju zatrzymałam i obróciłam się. Ujrzałam jeden szary materac i zwykłą poduszkę, to było moim łóżkiem. Ale ja patrzyłam na ścianę za materacem. Na samym środku była narysowana buzia na którą padało światło. Narysowana trzema palcami o kolorze krwistoczerwonym. Na sam jej widok poczułam wielki smutek i poczucie winy. Nie wytrzymując wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Zeszłam po schodach prowadzących do salonu i kuchni. Już ze schodów zauważyłam żółtą kartkę zostawioną przez tatę na lodówce. Podeszłam do lodówki i przeczytałam ją.

"Dostałem wezwanie. Nie spóźnij się do szkoły. Tata." - Uśmiechnęłam się i zabrałam ze stołu jabłko oraz kluczyki, które włożyłam do torby. Ruszyłam do mojego samochodu, którym było czarne Camaro z dwoma czerwonymi pasami na samym środku maski. Wsiadłam do niego wrzucając torbę na miejsce pasażera i z piskiem opon ruszyłam do szkoły.


Kiedy wjechałam na szkolny parking nie obyło się bez szeptów nastolatków którzy patrzyli i pokazywali palcami w moją stronę. Wysiadając widziałam jak w moją stronę podbiega kilka osób. Nie minęła sekunda a byłam duszona przez Stiles'a.

-Ej, bo mnie udusisz. - Powiedziałam i potargałam mu włosy przez co odskoczył ode mnie i piorunował mnie wzrokiem. Ja jedynie uśmiechnęłam się niewinnie i obejrzałam się po innych. Stiles widząc to zaczął się śmiać.

-Na-Naprawdę...n-nie poznajecie Crys?! - Powiedział przez śmiech.

-Crys! - Krzyknęła Lydia i zamknęła w uścisku. Oczywiście go oddałam i uśmiechnęłam się do reszty.

-O mój Boże! Co ty tu robisz? Gdzie byłaś?... - Lydia zasypywała mnie masą pytań ale jak to ja musiałam jej przerwać.

-Może mnie przedstawisz. - Zapytałam widząc nową twarz w naszej paczce. Stiles strzelił sobie otwartą dłonią w czoło a Lydia zamrugała kilka razy.

-Zawsze musisz mi przerywać? - Zapytała udając obrażoną na co ja jedynie uśmiechnęła się niewinnie.

-Crys poznaj Allison Argent. Allison to Crystal... To znaczy Crys Jane. - Poprawił się widząc mój wzrok, przez co reszta zaśmiała się.

-Miło mi. - Powiedziałam z uśmiechem. Allison uśmiechnęła się i podała mi rękę którą uścisnęłam, bacznie ją obserwując.

-O nie, znów się zaczyna. - Mruknął Stilse widząc mój wzrok. Allison zmarszczyła brwi a Lydia i Scott zaczęli się śmieć pod nosem.

-O co chodzi? - Zapytała Allison patrząc na każdego z nas.

-Uścisnęłaś rękę z Crys, teraz ona powie ci połowę twojego życia. Mi też tak zrobiła, kiedy się poznaliśmy. - Powiedział Stiles z uśmiechem.

-Kiedy to zrobiła zacząłeś krzyczeć że jest jakimś agentem lub pochodzi z innej planety. A potem unikałeś jej przez dwa dni. - Powiedział Scott śmiejąc się z Lydią. Allison uniosła brwi, niewierząc w ani jedno słowo.

-Masz gładkie dłonie, oprócz opuszków palców, to wskazuje na to że miałaś hobby takie jak malarstwo, fotografię i poezję. Perfekcjonistyczne tendencje utrudniają ci korzystanie z tych zajęć ze względu na to, jak bardzo starasz się być najlepsza we wszystkim, co robisz. Przez 8 lub 9 lat ćwiczyłś gimnastykę i łucznictwo. Jesteś przyjacielska ale i nieśmiała, pewnie przez to że często zmieniałaś miejsce zamieszkania i nie mogłaś utrzymywać bliższych kontaktów, po pewnym czasie uznałaś to za niepotrzebne... Tutaj zostajesz na stałe więc nie jesteś już taka nieśmiała. Nadal trzymasz w pokoju swoje stare rysunki, zdjęcia i wiersze, uważasz je za słabe dlatego nikomu ich nie pokazywałaś. - Kiedy skończyłam, ruszyłam w stronę szkoły zostawiając resztę w osłupieniu. Pierwszy dobiegł do mnie Scott. Zdziwiłam się, bo zawsze po takim wysiłku używał inhalatora.

-Co ci się stało? - Zapytałam bacznie go obserwując.

-Nie wiem o czym mówisz. - Zaprzeczył ale ja wiedziałam że kłamie.

-Kłamiesz.

-Nieprawda. - Westchnęłam smutno, wiedząc że znów nie mówi mi prawdy.

-Nie ufasz mi? - Zapytałam ze smutkiem, przekręcając głowę na bok.


-Oczywiście że ci ufam, nigdy bym cię nie oszukał a tym bardziej okłamał. - Powiedział łapiąc mnie za ramiona. W tym czasie podeszła do nas reszta.

-I tak mi powiesz. Może dziś, może jutro. - Powiedziałam i odwróciłam się do reszty. - Idziemy?

-Chodźmy. - Powiedział Stiles a Lydia pociągnęła mnie i Allison w stronę szkolnych drzwi.

-O czym rozmawialiście? - Zapytała Lydia, kiedy podeszliśmy do szafek.

-On coś ukrywa... Wy też. - Powiedziałam widząc wzrok dziewczyn.

-Nie mówię że coś ukrywam ale, skont to wiesz?- Zapytała Allison z uśmiechem. W tym czasie Lydia szukała czegoś w szawce, zapewne zeszytu od matematyki, który ma w torebce.

-Kiedy ty kłamiesz starasz się być poważna lub uśmiechasz się jak by to co powiedziałam było niedorzeczne. A Lydia udaje że czegoś szuka, na przykład w szafce, torebce lub telefonie. - Allison otworzyła szeroko oczy a Lydia przygryzła wargę, zamykając szafkę.

-Jak...Jak ty to...Ale...Co?


-Czy muszę ci o tym mówić? - Zapytałam i nie czekając na odpowiedź ruszyłam do gabinetu dyrektora. W tym czasie zadzwonił dzwonek. Przed gabinetem dyrektora nie byłam sama, stali tam dwaj bliźniacy, w skurzanych kurtkach oraz kaskach w rękach i jeden z nich był wyższy.

-Nowi? - Zapytałam z uśmiechem podchodząc do nich. Oni odwrócili się i zamarli w bezruchu, gapiąc się na mnie jak na ósmy cud świata. Pstryknęłam palcami przed ich twarzami, co podziałało tylko na jednego z nich.

-Hej... Tak jesteśmy nowi. Jestem Ethan a to mój brat Aiden. - Powiedział i uśmiechnął się w moją stronę czekając aż jego brat się przedstawi, ale on nadal się na mnie gapił. Ethan zmarszczył brwi i odwrócił głowę w stronę bliźniaka uderzając do w tył głowy.

-A-Aiden... jestem, cześć. - Powiedział rozmasowując tył głowy. Zaśmiałam się słysząc jak pląta mu się język.

-Crystal ale wole Crys. - Powiedziałam wystawiając do nich rękę. Ethan uścisnął ją a Aiden ucałował jej wierzch.

-Proszę to wasze plany. - Koło nas pojawiła się sekretarka dyrektora. Podziękowaliśmy skinieniem głowy i ruszyliśmy korytarzem.

-Co teraz masz? - Zapytał mnie Aiden.

-Angielski, a wy macie to samo. - Powiedziałam z uśmiechem. Aiden zmarszczył brwi, a Ethan uniusł jedną brew.

-Skont to wiesz?

-Sami mi to powiedzieliście.

-Nie powiedzieliśmy ci. - Zaprzeczył Ethan.

-Jak to nie? Przed chwilą mi to powiedzieliście.

-Nie powiedzieliśmy, że mamy razem angielski. - Powiedział Aiden zatrzymując się, ja i Ethan także zatrzymaliśmy się.

-Właśnie że tak. Sama słyszałam. - Powiedziałam krzyżując ręce na piersi.

-Nie prawda.

-A właśnie że tak.

-Nie powiedzieliśmy, że mamy razem angielski ale nas nie będzie. - Powiedział Aiden trochę wkurzony. Ethan zmarszczył brwi a ja uśmiechnęłam się zwycięsko.

-Aha! Właśnie mi to powiedziałeś. A teraz przepraszam panów ale jestem spóźniona, do widzenia. - Powiedziałam teatralnie się kłaniając. Ethan zaczął się śmiać, a Aiden nadal stał zdziwiony kiedy ja oddalałam się. Przed salą zauważyłam Scotta i nauczycielkę. Przyśpieszyłam krok jakbym zmęczyła się biegiem.

-Obiecuję że nie będę efemeryczny.

-A ja obiecuję że nigdy więcej się nie spóźnię. -Powiedziałam "dobiegając" do nich. Scott uśmiechnął się jedynie i odszedł.

-Dzień dobry, panno Blake. Pozwoli pani żeby uczniowie czekali? Zapraszam. - Powiedziałam z uśmiechem otwierając drzwi do klasy. Pani Blake jedynie zaśmiała się pod nosem i weszła do klasy a ja za nią.

-Klaso to wasza nowa koleżanka Crystal Jane. -Ja jedynie uśmiechnęłam się i zajęłam miejsce przed Allison. Nauczycielka zaczęła pisać coś na tablicy, Stiles i Lydia szeptali między sobą, a ja odwróciłam się do Allison.

-Allison...Hej Allison...Allison. Obraźiłaś się? Hmm... Scott przyszedł. - Powiedziałam a Allison od razu wniosła głowę. Widząc że nie ma chłopaka, spiorunowała mnie wzrokiem.

-Czego chcesz?

-Przeprosić za to co powiedziałam na korytarz... - Nie dokończyłam bo coś uderzyło w okno. Obydwie odwróciłyśmy głowy w tamtą stronę. Stado kruków leciało prosto w naszą stronę. Nagle kruki zaczęły wlatywać w okna, rozbijając je. Uczniowie zaczęli krzyczeć i rzucać się na ziemię.

-Allison! - Rzuciłam się w jej stronę, i zakryłam ją własnym ciałem. Nie wiem czemu to zrobiłam, ale czułam że muszę ją chronić. Kruki latały po całej klasie, niektóre z nich zaczęły drapać mnie po plecach i ramionach.Po wszystkim uczniowie zaczęli wstawać. Kiedy byłam już na nogach pomogłam wstać Allison, po mimo bólu.

-Dzięki. - Powiedziała uśmiechem który odwzajemniłam.

-Masz tutaj piórko, czekaj. - Powiedziałam i wyjęłam z jej włosów czarne pióro, które potem puściłam żeby spokojnie poleciało na podłogę.

-Znowu dzięki. - Mruknęła patrząc na wszystko tylko nie na mnie.

-Nie gniewam się. Po prostu jestem spostrzegawcza, i czytałam akta. - Powiedziałam jakby nigdy nic. Allison popatrzyła na mnie zdziwiona i zanim zdążyła coś powiedzieć podeszła do nas Lydia razem ze Stils'em.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro