Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ziewając otworzyłam oczy, które musiałam od razu zamknąć przez światło reflektorów. Jęknęłam nie zadowolona i zasłoniłam oczy ręką. Po lewej stronę usłyszałam szczery męski śmiech. Leniwie przekręciłam głowę i ujrzałam 38-letniego mężczyznę o mocno kręconych włosach i błyszczących niebieskich oczach oraz kilkudniowym zaroście. Uśmiechnął się ukazując szereg białych, prostych zębów, lekkie dołeczki oraz lekkie zmarszczki spowodowane częstym uśmiechem. Widząc to na moje twarzy także zagościł uśmiech.

Kiedy będziemy? - Mruknęłam przecierając oczy.

Najpierw musimy pojechać na posterunek.

Co, już!? - Powiedziała całkowicie się rozbudzając. Ojciec jedynie zaśmiał się.

Przespałaś prawie całą podróż nie chciałem cię budzić. - Odparł patrząc na drogę kiedy ja nieudolne zabijałam go wzrokiem. Westchnęłam kręcąc niedowierzanie głową. Nie minęło kilka minut a już musiałam wysiadać. Wchodząc do środka uderzył we mnie zapach kawy, prochu strzelniczego i czekolady. Zmarszczyłam brwi i rozejrzałam się. Po prawej znajdowało się kilka biurek przy których siedzieli policjanci, a niektóre były puste. Ale mnie zaciekawił stół pod oknem na którym znajdowały się bombonierki i małe pakunki. Przyjrzałam się twarzom policjantów. Jeden z nich co chwila zerkał na stół i z uśmiechem bawił się nowym, srebrnym zegarkiem. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam za ojcem do oddzielnego pomieszczenia. Na środku stało dębowe biurko na którym walało się pełno dokumentów i akt. Pod ścianami były szafki, obok drzwi były miękkie niebieskie fotele. Na biurku zauważyłam zdjęcie. Wzięłam je do ręki i usiadłam na jednym z foteli. na nim znajdowali się dwaj nastolatkowie którzy obejmowali się ramionami. Uśmiechnęłam się pod nosem kiedy rozpoznałam Scott'a i Stles'a. Pogrążona we wspomnieniach nie usłyszałam jak ktoś do mnie mówi. Kiedy dopiro ktoś pstryknął palcami przed moją twarzą otrząsnęłam się.

No nareszcie. - Usłyszałam ojca. Kiedy podniosłam głowę zauważyłam jeszcze około 40-latniego mężczyznę i nastolatka.

Nadal nie mogę uwierzyć że to ty. - Powiedział mężczyzna kiedy wstałam odkładając zdjęcie na biurko. Kiedy to powiedział, wiedziałam kto to. Szeryf przytulił mnie a potem uśmiechnął się. Nastolatek bacznie mnie obserwował. Kiedy to zauważyłam przekręciłam lekko głowę i uśmiechnęłam się. On widząc to otworzył szeroko swoje brązowe oczy na co zaśmiałam się.

Crys? - Zapytał i zanim zdążyłam odpowiedzieć zamknął mnie w szczelnym uścisku. Byłam zdziwiona ale oddałam uścisk. W tym czasie szeryf i ojciec wyszli zostawiając nas samych. Stiles wzmocnił uścisk jakbym miała już zniknąć.

Tęskniłem, wszyscy tęsknili. - Powiedział puszczając mnie. Uśmiechnął się a ja poczochrałam mu jego brązowe włosy.

Ej! Precz szatnie! - Krzyknął uciekając na drugi koniec pokoju. Dzieliło nas tylko biurko.

Zachowujesz się jak pięciolatek. - Powiedziałam śmiejąc się. On jedynie prychnął obrażony i usiadł na biurkiem. Ja podeszłam do niego i zabrałam mu akta z ręki.

"Zwierzę zaatakowało sklepikarza w sklepie a potem wyskoczyło przez okno" To nie mogło być zwierze... - Miałam coś jeszcze dodać ale akta zostały wyrwane z mojej ręki.

To działo się kilka lat temu. A po drugie to była puma, i została zastrzelona. - Powiedział odkładając papiery na miejsce. Zmarszczyłam brwi i usiadłam na biurku.

To NIE była puma. - Powiedziałam naciskając na drugie słowo. Stiles nic nie dodał tylko wstał i zaczął chodzić w tą i z powrotem.

Czym się denerwujesz? - Zapytałam zeskakując z biurka i stając obok niego. Położyłam ręke na jego ramieniu i zmusiłam żeby się zatrzymał.

Zostajesz?

Co? - Nie rozumiałam o co mu chodzi. Odwrócił się i złapał za ręce.

Nie wyjedziesz. Nie pozwolę. Nie chcę znów stracić siostry. - Powiedział z nadzieją patrząc w moje oczy.

Nie wyjadę, obiecuję. - Powiedziałam i przytuliłam go. Staliśmy tak aż ktoś nie wszedł do pomieszczenia. Odsunęliśmy się od siebie. Był to policjant o brązowych włosach i zielonych oczach.

Twój ojciec kazał ci się zbierać. - Powiedział na co uśmiechnęłam się i popatrzyłam na niego. On tak jakby się zaciął. Kiedy ruszyłam do wyjścia zatrzymałam się.

Do zobaczenia Stiles. Najlepszego. - To skierowałam do policjanta.

Skont...? - Zapytał a ja jedynie przyłożyłam sobie palec do ust i ruszyłam do wyjścia z budynku.

Jak się nazywasz? - Usłyszałam kiedy złapałam za klamkę.

Crystal. - Powiedziałam odwracając głowę. Kiedy wyszłam z budynku przez drzwi usłyszałam krzyk.

Jordan! - Uśmiechnęłam się pod nosem i wsiadłam do czarnego BMW. Ojciec uśmiechnął się ii odpalił silnik.

Przystojny? - Zapytał z uśmiechem.

Może. - Powiedziałam opierając czoło o zimną szybę. W tym momencie stwierdziłam kilka rzeczy. Pierwsza będę chodzić tu do szkoły, druga spotkam Scott'a, trzecia Jordan był bardzo przystojny a czwarta to że nasza rodzina zbyt często się uśmiecha.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro